12-03-2011, 14:09
Często spadam w przepaść mych dusznych lęków
myśli nieład uczuć wypalenie pustynia umarłych dowcipów
żarówka pali się na czarno upiornie
spuchnięcie czasu nie jest wymysłem emerytowanego clowna
nie jestem tam sam
i nigdy nie będę
to niewykonalne jak lot betonowego słonia
zabieram ze sobą moje stare brązowe buty
jest w nich szesnaście potężnych dziur
zgrzeszyłem nosząc zbyt długo różową kiczowatą koszulę
która miała stać się moją nową duszą
czucia powrotem
namiętności zmartwychwstaniem
latam
ziemi mówię nie i jest mi jak zużyty grzebień
latam
ptakom mówię tak i okłamuję się że wolność to fakt
skrzydła nie szeleszczą i nie trzeszczą
czasem mijam podniebnych lotników swych własnych słabości
lub mędrców którzy pokochali niegdyś prawo ognistej strzelby
telepatia istnieje bo ja tak chcę
samotny jazzman gra na trąbce w głębi czaszki
czuję oczami i widzę uchem lewym i prawym
moje stare, brązowe buty mają o jedną dziurę więcej
bezsenna noc znów dała mi kolejne odkrycie
pocałunek prawdy
pocałunek cierpki
maska którą noszę od dawna teraz będzie już na wieki moją twarzą
12 lutego 2011