11-03-2011, 10:25
Pokój
"Musimy mieć do życia cierpliwość, ponieważ jest wieczne"
Karol Čapek
W pomieszczeniu panuje półmrok, bo światło wpada do środka jedynie przez niewielkie okno. Czas płynie tu jakoś inaczej, a przestrzeni, wbrew pozorom, nie sposób objąć rozumem. Przed sobą widzę potężne, drewniane wierzeje. Gdybym się odwrócił, zobaczyłbym wrota identyczne, jak te naprzeciw mnie.
Nie wiem czy jestem sam w tym więzieniu. Kiedyś zdawało mi się, że słyszę ciche jęki za ścianą, ale mogło to być tylko wytworem mojej wyobraźni.
Odkąd tu jestem, nie chorowałem ani nie odczuwałem cielesnego bólu. Choć fizycznie się nie starzeję, nie mogę wyrzucić z pamięci tych tysięcy lat, pożerających mój umysł od wewnątrz. Chciałbym ponownie oglądać świat, który wraca już tylko w niewyraźnych, zamazanych snach.
***
Podchodzę do wielkich, dwuskrzydłowych drzwi. Spoglądam na nie w nadziei, że różnią się czymś od poprzednich; niestety, to te same drewniane wrota. Skrzypią ponuro, kiedy je otwieram.
Przechodzę do kolejnego pomieszczenia i znów wkraczam do przeklętego pokoju. Panuje tu półmrok, a słońce wpada do środka przez małe okno.
Siadam na zimnej posadzce.
Płaczę...
Podnoszę się i ruszam w stronę źródła światła. Staję na palcach przy oknie, kierując wzrok na drugą stronę. Widzę nieruchomą, ognistą kulę. Tu nigdy nie zapada zmierzch. Księżyca i gwiazd nie widziałem od tak dawna, że przestaję wierzyć w ich istnienie. Po niebie gdzieniegdzie wędrują chmury, lecz wydają się być mechanicznie przewijane przed oczami. Mam wrażenie, że sterują nimi jakieś niepojęte dla mnie siły. Może robi to Bóg? Okno położone jest za wysoko, bym mógł zobaczyć to, co jest niżej, i jest zbyt małe, żeby przecisnąć się i wyskoczyć na zewnątrz. Nawet, gdyby było duże, nie mógłbym przecież wdrapać się na górę po tej gładkiej jak szkło, oślizłej ścianie.
***
Idę przez wieczność bez żadnej nadziei. Cierpię od światła, choć kiedyś obiecywano mi, że będzie dla mnie błogosławieństwem. Nie pomoże mi płacz, nie pomoże też krzyk. Cokolwiek zrobię, za następnymi drzwiami i tak znajdę przeklęty pokój.
Nie byłem złym człowiekiem. Dlaczego skazano mnie na takie więzienie? Gdy zamykam oczy, wyobrażam sobie ogromne zamczysko, zapełnione milionami pomieszczeń. Wewnątrz wędrują zmarli, którzy nigdy się nie spotkają. Tak jak oni jestem martwy, a moje popioły od wielu wieków spoczywają w zapomnianym grobie.
"Musimy mieć do życia cierpliwość, ponieważ jest wieczne"
Karol Čapek
W pomieszczeniu panuje półmrok, bo światło wpada do środka jedynie przez niewielkie okno. Czas płynie tu jakoś inaczej, a przestrzeni, wbrew pozorom, nie sposób objąć rozumem. Przed sobą widzę potężne, drewniane wierzeje. Gdybym się odwrócił, zobaczyłbym wrota identyczne, jak te naprzeciw mnie.
Nie wiem czy jestem sam w tym więzieniu. Kiedyś zdawało mi się, że słyszę ciche jęki za ścianą, ale mogło to być tylko wytworem mojej wyobraźni.
Odkąd tu jestem, nie chorowałem ani nie odczuwałem cielesnego bólu. Choć fizycznie się nie starzeję, nie mogę wyrzucić z pamięci tych tysięcy lat, pożerających mój umysł od wewnątrz. Chciałbym ponownie oglądać świat, który wraca już tylko w niewyraźnych, zamazanych snach.
***
Podchodzę do wielkich, dwuskrzydłowych drzwi. Spoglądam na nie w nadziei, że różnią się czymś od poprzednich; niestety, to te same drewniane wrota. Skrzypią ponuro, kiedy je otwieram.
Przechodzę do kolejnego pomieszczenia i znów wkraczam do przeklętego pokoju. Panuje tu półmrok, a słońce wpada do środka przez małe okno.
Siadam na zimnej posadzce.
Płaczę...
Podnoszę się i ruszam w stronę źródła światła. Staję na palcach przy oknie, kierując wzrok na drugą stronę. Widzę nieruchomą, ognistą kulę. Tu nigdy nie zapada zmierzch. Księżyca i gwiazd nie widziałem od tak dawna, że przestaję wierzyć w ich istnienie. Po niebie gdzieniegdzie wędrują chmury, lecz wydają się być mechanicznie przewijane przed oczami. Mam wrażenie, że sterują nimi jakieś niepojęte dla mnie siły. Może robi to Bóg? Okno położone jest za wysoko, bym mógł zobaczyć to, co jest niżej, i jest zbyt małe, żeby przecisnąć się i wyskoczyć na zewnątrz. Nawet, gdyby było duże, nie mógłbym przecież wdrapać się na górę po tej gładkiej jak szkło, oślizłej ścianie.
***
Idę przez wieczność bez żadnej nadziei. Cierpię od światła, choć kiedyś obiecywano mi, że będzie dla mnie błogosławieństwem. Nie pomoże mi płacz, nie pomoże też krzyk. Cokolwiek zrobię, za następnymi drzwiami i tak znajdę przeklęty pokój.
Nie byłem złym człowiekiem. Dlaczego skazano mnie na takie więzienie? Gdy zamykam oczy, wyobrażam sobie ogromne zamczysko, zapełnione milionami pomieszczeń. Wewnątrz wędrują zmarli, którzy nigdy się nie spotkają. Tak jak oni jestem martwy, a moje popioły od wielu wieków spoczywają w zapomnianym grobie.