Via Appia - Forum

Pełna wersja: Wiewiórka na oszronionym drzewie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jedyne, co mogła teraz ujrzeć, to białe płatki śniegu wirujące pomiędzy nagimi koronami drzew. Przyglądała się im z niebywałym spokojem i obojętnością cechującą osoby, które w zasadzie nie mają już nic do stracenia. Rudowłosa kobieta leżała otulona pierzyną zimnego puchu, starając się rozmyślać. Nie tak wyobrażała sobie tę chwilę. Liczyła na to, że pojawią się obrazy z jej życia bądź też dostąpi illuminacji. A ona na złość nie mogła przestać zawracać sobie głowy radosnymi płatkami.
Jak do tego doszło? Tego nie potrafiła sobie przypomnieć, ale za to miała wrażenie, jakoby każdy radośnie wirujący biały okruszek mówił do niej głosem Sebastiana:
"...znalazłaś się w złym miejcu o złym czasie..."
Jak to w ogóle możliwe? Teraz była nie tam, gdzie powinna. Musiała przypominać wiewiórkę na oszronionym drzewie. Zwierzątko powinno już dawno temu zapaść w sen zimowy, jednak tego nie zrobiło. Bez pożywienia i schronienia przed mrozem miało niewielkie szanse przeżycia, które z biegiem czasu gwałtownie malały. Jakkolwiek sytuacja była tragiczna Ani chciało się śmiać. Chciała krzyczeć, tańczyć i korzystać z ostatnich chwil. Ale najbardziej chciała sobie przypomnieć...
Sebastian. Jawił się jej teraz jako Sprawca Wszechrzeczy. Lekką ręką zadecydował o jej losie. Zabawne jest to, jak kobieta potrafi się pomylić. Miłość prowadzi ją na skraj przepaści, a ona zauważa to zbyt późno, by się uratować.
Był miły, kulturalny i naprawdę dobrze wychowany. Nigdy się nie spóźnił, wysyłał jej kwiaty. Była przekonana, że jest tym jedynym. Nigdy nie mówił o sobie więcej, niż sama mogłaby się dowiedzieć. Zamiast zwrócić na to uwagę, ona upajała się ową tajemniczą aurą, która od niego biła.
Zrobił z niej kobietę, jak sam to powtarzał. Pokazał świat, którego wcześniej nie znała.
Teraz dopiero dotarło do niej, że ostatni rok była w zasadzie marionetką w jego rękach. Spała, jadła i pracowała wtedy, kiedy on to zarządził. Nawet teraz, kiedy on jest daleko stąd, ona nadal wypełnia jego wolę...
Z wielkim wysiłkiem uniosła do góry rękę. Krew nadal spływała z nadgarstka, trochę wolniej niż na początku, jednak cały czas serce systematycznie wypompowywało z niej życie.
"...możesz mawet zdechnąć. Już mnie nie bawisz..."
Wedle życzenia, mój kochany.
"Sebastian[ j]awił się jej teraz jako Sprawca Wszechrzeczy."
"Spała, jadła i pracowała wtedy, [kiedy] on to zarządził. Nawet teraz, [kiedy] on jest daleko stąd, ona nadal wypełnia jego wolę..." - Nie podoba mi się to powtórzenie.
Tekścik całkiem niezły aczkolwiek bez rewelacji.
Ps. Ja napisałbym to trochę innym językiem. Słownictwo, którego użyłaś słabo oddaje emocje.
Dziękuje za uwagę, pozdrawiam.
Choć to miniaturka jakże wiele treści zasadniczych niesie.
Poziom językowy i literacki oceniam wysoko.
Czyta się lekko, choć temat poważny i nienastrajający do wesołości.
Umiejętnie oddany koniec miłości i to, co go poprzedziło.
Czytałem z przyjemnościąSmile