Jeśli idzie o słońce i latarnię, to cóż... może być celowy dysonans, nie wiem - ja to zinterpretowałam inaczej: jako sygnał, że podmiot liryczny siedzi cały dzień nad tą kartką i nic. Najpierw świeciło słońce (ba! ono dopiero wstawało, a więc na początku utworu był ranek), on siedział. Słońce zaszło, zapalono latarnie, a więc wieczór, delikwent dalej siedzi. Ot, zasygnalizowanie upływu czasu - bardzo zgrabne, zresztą. Ale to tylko moja interpretacja. Nie "pochylam się" nad tekstem, bo na żadnym piedestale nie siedzę, więc mogę się mylić - ja po prostu czytam.
Nie jestem natomiast pewna, czy "biała kartka papieru" nie jest zbędnym przegadaniem. Kartka zazwyczaj jest papieru. Inna rzecz, że piszesz tu o nawiązaniu do Różewicza - przyznam, że ze wszystkiego, co przeczytałam Różewicza, na długie lata zapamiętałam tylko "Naszą małą stabilizację", więc nie wiem na przykład, czy dokładnie takie sformułowanie nie jest wymagane z racji na to nawiązanie.
Co mi się jeszcze podobało, to drzewo. Ale to znów moje skrzywienie - przypomniało mi się Beckettowskie "Czekając na Godota" - od razu łączę to drzewo z tamtym drzewem, czekanie z czekaniem i zaczyna mi się układać spójny obrazek.
Ale znów - to tylko moja interpretacja.
Poza tym, końcówka skłania mnie do dyskusji - bo zgadzam się, że poeta współczesny nie istnieje. Tylko nie zgadzam się, że z braku inspiracji. Nie chodzi o brak inspiracji, bo inspiracji jest tak samo dużo, jak było niegdyś, ale sęk w tym, że obecnie poezja - i sztuka w ogóle - cierpi na manię bycia megaoryginalną i hipernowatorską.
A jeśli po lekturze tekstu mam ochotę się ustosunkować do przesłania, mam jakąś konkretną myśl związaną z treścią utworu - to wychodzę z założenia, że tekst był niezły. Bo nie spłynął po mnie.
Czyli, słowem - nawet mi się podobało.
Toteż popieram Cię, Diogenesie, w Twoich próbach obrony tekstu. Zgadzam się, że nie można na podstawie subiektywnych interpretacji, odczuć czy upodobań wystawiać oceny, która udaje obiektywną [np. jest źle, bo nie podoba mi się dysonans - dysonans (domniemany, zresztą, bo - jak pisałam - ja na przykład nie widzę dysonansu, a upływ czasu) sam w sobie nie jest ani zły, ani dobry. Wszystko zależy od tego, jak go zastosowano]. Zgadzam się również w tym, że nikt niczego nie musi donosić administracji. Krytyk też może się od czasu do czasu walnąć w komentarzu, to jeszcze nie powód do tworzenia portretów psychologicznych, do donosów i tak nerwowych reakcji. ;]