Via Appia - Forum

Pełna wersja: Em.... coś w stylu harrego pottera xD
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Powoli kończyło się lato z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej i senniej. Wśród lasów gdzieś w środkowej europie stał średniowieczny zamek, był ogromny budowany był z wielka dokładnością gotyckie okiennice pachniały z daleka przepychem. Wiele ze ścian pokrytych było gęstym bluszczem. Mieszkała w nim dość dziwna rodzina wśród pobliskich wsi chodziły pogłoski ze mieszkają tam czarnoksiężnicy chodź nikt nie chciał w nią dawać wiary oczywiście prócz dzieci i ludzi którzy byli na tyle odważni bądź głupi by się do niego zakraść.
W zamku mieszkało trzech braci o nazwisku Zabini chociaż nikt nigdy nie poznał ich imion obawiano się ich i z wyczekiwaniem czekano na dzień 1 września kiedy Ci dziwni ludzie
znikną a w wioskach znowu zapanuje spokój na następne 10 miesięcy.

*

- Gotfryd, James starczy do cholery! Czy wy nigdy nie potraficie się powstrzymać?! – warknął średniego wzrostu blondyn z długimi zaczesanymi włosami o mocno Ciemnoniebieskich oczach. Patrząc na dwóch swoich braci którzy właśnie siłowali się na podłodze. Ten nazwany Gotfrydem był dwukrotnie lepiej zbudowany od swoich braci, miał szerokie barki i prawie nie posiadał szyi. Miał krótkie szczecinowe włosy koloru brunatnego i dziwnie szare oczy. Trzeci brat nazwany Jamesem był z nich najwyższy miał długie ciemne blond włosy spięte w kucyk. Zaś oczy miał ciemnoniebieskie lub gdy były poddane pod słonce ciemnoszare.
- Blaise daj spokój idź sobie dalej powzdychać do… - James urwał w pół zdania próbując nabrać powietrza, bo wielkie ciało Gota przygniotło go do posadzki.
- Chodźcie idziemy na Pokątna trzeba kupić książki – mruknął Blaise – i przyszły nasze wyniki z SUMÓW. – rzucił im koperty.
James złapał swoja kopertę i szybko odczytując.
- James Marvin Zabini Oceny…bla…bla…bla… Astronomia P, OnMS N, Zaklęcia W, Obrona W, Wróżbiarstwo T –w tym momencie zarechotał – Zielarstwo Z, Historia N, Eliksiry P, Transmutacja W.
Gotfryd stał trochę ze skwaszona mina.
- Jam nie zacieszaj bo nie miał byś tylu sumów gdyby nie Anaya – warknął Got.- Ja zaliczyłem tylko 3 sumy Zaklęcia Obrona i Transmutacja – westchnął.
- A tobie jak poszło? – spojrzeli na Blaisa który stal uśmiechnięty.
- Tyle samo sumów co Dzems. Tylko na Zaklęciach mam P a na Eliksirach W. –odpowiedział dalej z zacieszem chłopak.
W tym samym przez jedno z okien wleciała szara sowa i wylądowała na ramieniu Jamesa.
- To od An – rozpoznał zawijasowe wyraźne pismo. Szybko otworzył czytając. – Wyłożyła się tylko na Wróżbiarstwie i Historii zaliczając na P reszta na W – westchnął – ma dziewczyna cierpliwość z ta nauka. – Bracia zarechotali. – Dobra pójdę jej odpisać a wy przygotujcie miotły do odlotu.
Ruszył na górę mijając co chwila nowe korytarze i pokoje. Wreszcie dotarł do jakiejś wieży i wspiął się po drabince do góry. Znalazł się w dużym pomieszczeniu całego w zieleni. Po ścianach pełzały wyglądające żywo węże. W jednym z rogów stało stare dębowe łózko z wyciętym herbem rodziny Zabinich. Chłopak siadł przy biurku które znajdowało się niedaleko wielkiej okiennicy i zaczął skrobać.


Kochana Anayo.
Gratuluje zaliczenia wszystkich sumów, mi poszło trochę gorzej nie zaliczyłem OnMS, Wróżbiarstwa i Historii ale i tak jest bardzo dobrze. Pewnie bez twojej pomocy nie dal bym sobie rady. Blaise ma tyle sumów co ja zaś Got tylko 3. mam nadzieje ze będziesz dziś na ulicy pokątnej spotkajmy się o godzinie 16 pod lodziarnia. Liczę na szybką odpowiedz z twojej strony.
Twój James

Chłopak szybko przeczytał kilka razy list i przyczepił go do nogi sówki.
- Zanieś wiesz komu. – i wepchnął jej do dziobka smakołyk a sówka odleciała
James ruszył się na dół kierując się ku błonia posiadłości gdzie już czekali na niego bracia trzymający w rekach ich miotły. Były to Nimbusy z ostatniej serii 3000 na które mogli sobie pozwolić ze względu na ich stan majątkowy rodziny
- Długo tu mamy czekać? – warknął God i rzucił mu miotle.
Chłopak zręcznie na nią wskoczył i odbił się od ziemi lecąc w gore jak rakieta. Nad ziemia czuł się pewnie. Zaraz kolo niego znalazł się Blaise. Gotfryd który nie przepadał za lataniem na miotle odbił się delikatnie i wzleciał ku nim.
- No to w drogę. – zniżyli się do pozycji prawie leżącej i z ogromna prędkością ruszyli do przodu.
Gdyby jakiś Mugol zauważył ich na niebie z pewnością pomyślał by sobie ze to samolot który poza sobą zostawia biała wstęgę. Z perspektywy chłopaków wyglądało to całkiem inaczej widzieli zmieniające się barwy od zimnych zieleni po gorące żółte kolory. Powoli zaczęli zwalniać gdy znaleźli się nad Londynem, na miotle Jamesa usiadła dobrze mu znana sówka. Chłopak bez żadnych obaw oderwał ręce od miotły i rozwinął list zaczynając czytać.


Drogi Jamesie.
Chętnie spotkam się z tobą dziś kolo lodziarni. Nie gadaj bzdur z tymi sumami sam tez byś zdał śpiewająco .Bardzo się za tobą stęskniłam i mam nadzieje ze gdy się spotkamy dziś damy rade omówic jedna sprawę.

Twoja An.

Chłopak pogiął list i schował go do kieszeni nurkując w dół. W jego ślady poszła pozostała dwójka i powoli zaczęli lądować przed barem. Gdy wszystkie 6 nóg dotknęło ziemi szybko weszli do „dziurawego kotła” zamykając za sobą drzwi. Znaleźli się w wielkiej Sali która zastawiona prawie cala była w stolikach. Za dosyć schludnym barem stal gruby mężczyzna machając do nich wesoło. Chłopcy szybko podeszli do baru.
- Hej Tom. Co słychać? – odezwał się Got.
- A jak zawsze interes się powoli kreci. Na klientele narzekać nie mogę. A wam podać to co zawsze? – uśmiechnął się ukazując brak kilku zębów.
- No pewnie – Blaise się uśmiechnął - nie ma jak twoje doskonałe wściekłe psy.
Barman szybko zniknął za lada po chwili wyciągając 3 dymiące kufle w których zawartość była mocno zielona, zaś para warczała na nich złowieszczo. Bracia złapali za kufle podnosząc je w górę.
- Zdrowie Vasabi.- ryknęli chórem wypijając do dna i szybko się skrzywiając.
- Doskonale jak zawsze – chuchnął James- Tom jesteś mistrzem.
Tom uśmiechnął się tylko biorąc się do czyszczenia kufli.
- Doszły was słuchy o nowych reformach? Wprowadzają restrykcje wobec uczniów? Kary cielesne maja powróci dla najbardziej niesubordynowanych uczniów, macie chłopaki przerypane, poza tym ma przyjść nowy dyrektor wszystko ma się zmienić.
- To co stary Digalus nie będzie dyrektorem? Ciekawe. Tom my musimy lecieć zanim zamkną nam wszystkie sklepy a mamy trochę zakupów a mamy jeszcze wpaść do Gringota żeby odebrać trochę pieniędzy. Odezwał się James rzucając mu na ladę dwa galeony. – Reszta dla Ciebie my musimy lecieć trzymaj się Tom – i ruszyli ku ulicy pokątnej. Barman złapał za pieniądze wkładając pomiędzy pozostałe zęby i próbując ugryźć. Kiedy przekonał się ze są prawdziwe pomachał im szeroko się uśmiechając. Poprzez przejście z cegła weszli na zatłoczona ulice. Z każdej strony atakowały ich różnokolorowe witryny z najróżniejszymi magicznymi sprzętami.
- Najpierw Nokturn. Wiece o co chodzi – szepnął Blaise ruszając żwawym krokiem ku końcowi Pokątnej gdzie ukazało się wielkie przejście na jedna z najbezpieczniejszych ulic jakie dało się spotkać w świecie czarodziejów. Była zatłoczona przez obleśnych czarodziejów w obdartych szatach i kobiety z orlimi nosami które przypominały wiedzmy. Mimo ze mieli zaledwie po 16 lat czarodzieje patrzyli na nich z lekka obawa odwracając wzrok. Niedaleko wyrósł przed nimi sklep z wielkim napisem „ Matros i Barakom najsilniejsze trucizny.”. Bracia bez większych ceregieli weszli do sklepu który nie był większy niż dwie komórki na miotły dookoła nich rozciągały się półki zastawione najróżniejszymi truciznami znanymi czarodzieja. Blaise żwawym krokiem podszedł do lady przed która stał zgarbiony staruszek który gdy ich zobaczył skłonił się na tyle na ile pozwoliły mu plecy i odezwał się skrzeczącym głosem.
- Panicze Zabini jestem zaszczycony.. – Próba służalczego głosu pomieszana ze skrzekiem nie dały dobrego wyniku
- Zamknij się Matros. – warknął Gotfryd. – My po to co zawsze ruchy nie mamy całego dnia.
- Ach już się robi Paniczu… - dziadek zniknął za zasłona która prowadziła na zaplecze. Chłopacy zaczęli przeglądać trucizny które leżały. na półkach
- Krew Wampira – Odezwał James ściskając w ręce butelkę z czymś srebrzystym. – Ciekawe skąd dziadzio bierze te trucizny.
- Albo to. Jad Salamandry – rzekł Blaise przyglądając się buteleczce z jasno pomarańczowym płynem. – Wątpię żeby zdobywał to sam musi kogoś mieć.
- To nie paniczów sprawa – warknął dziadek już bez swojego służalczego głosu. – Macie co chcieliście płaćcie i zjeżdżajcie… - lecz szybko stracił zapał gdy zobaczył jak na twarzy Gota gotuje się złość.
- Gotfrydzie daj spokój.- westchnął Blaise – nie trac na dziada siły. – wręczył Matrosowi woreczek w którym pobrzękiwały galeony.
Bracia wyszli ze sklepu w dobrych humorach. Blaise szybko schował pakunek do wnętrza swojej szaty. James spojrzał na swój zegarek. Który wskazywał dokładnie piętnastą.
- Pospieszcie się. – mruknął i wszyscy ruszyli ku bankowi Gringota. Gdy znaleźli się już w banku nie mogli oderwać od siebie wzroku goblinów które bacznie ich obserwowały. Blaise podszedł do jednej z kas w której stał niski włochaty goblin o zgarbionym nosie.
- Skrytka 13. – mruknął Blaise wyciągając stary klucz który był ozdobiony wężami.
- Państwo Zabini…- mruknął goblin – proszę ze mną. – weszli do podziemi w których znajdowany się krypty. Jechali w dół i w dół do najstarszych krypt Gringota.
Był to poziom cały obrośnięty mchami różnej maści i dookoła pachniało stęchlizna. Goblin wysiadł z wózka i podszedł do skrytki która była oznaczona wielka mosiężna trzynastka i wkładając niewielki kluczyk do malutkiego zamka. W miarę otwierania przez goblina drzwi robiło się coraz jaśniej. Skrytka 13 była wypełniona po brzegi złotymi galeonami, Bracia szybko zaczęli napełniać swoje sakiewki galeonami i wskoczyli do wózka. Goblin tylko pokręcił głowa z dezaprobata i oddał im klucz. Wózek ruszył znów do góry. James spojrzał na zegarek była już za pięć czwarta. Gdy tylko dojechali na gore rzucił bracia „Lecę do Anuś spotkamy się o 20 w dziurawym”. Chłopak szybko wybiegł z banku kierując się w stronę lodziarni, co nie było takie proste gdyż wszędzie dookoła zbierało się coraz więcej osób.
Gdy wreszcie udała mu się ta jakże trudna sztuka zobaczył ze przy jednym ze stolików siedzi ona. Anaya była ubrana w czarna szatę z obszyta dookoła zielonym paseczkiem na piersi widniała jej odznaka Prefekta. Jak uznał James wyglądała przepiekanie jej krótka dziewczęcą twarz doskonale mieszała się z kasztanowymi włosami które zwisały jej do ramion. Nosek i mocno niebieskie oczy współgrały ze sobą tak ze chłopak nie mógł się powstrzymać żeby nie westchnąć choć widział ja juz wielokrotnie. Szybko podszedł do jej stolika a dziewczyna wyskoczyła jak strzała rzucając mu się w ramiona.
- Tęskniłam! – pocałowała go lekko w usta. Poczuł ze ma na ustach malinowa szminkę.
- Ja też. A ty piękna jak zawsze – chłopak się rozpromienił się. – Co powiesz na mała randkę w herbaciarni Madame Calypso?
- Oh Jamesik – znów go pocałowała, zaś on wziął ja za rękę kierując się w stronę herbaciarni.
-Gdzie twoi rodzice kochanie? – spojrzał na nią idąc przed siebie.
- Zostawiłam ich i przyjechałam tu błędnym rycerzem – uśmiechnęła się promiennie – wiesz te moje dwa zostały w domu pilnują młodszego brata. Chciałam bym zostać dziś w nocy w dziurawym kotle a potem wybrać się do Ciebie co ty na to?
- No jasne jesteś mile widziana – pocałował ja w policzek i wszedł do kawiarni w której unosił się pobudzający zapach herbaty. Usiedli przy wolnym stoliku i po chwili podeszła do nich rozmarzona kobieta.
- Witajcie w kawiarni Madame Calypso co wam podać aniołeczki?- uśmiechnęła się do nich spoza swoich szali.
- Dwie zielone herbaty – uśmiechnęła się An. – I ciasteczka czekoladowe! –zachichotała a kobieta zniknęła,
- Eh kochanie – ujął Ją za rękę, i pocałował ja w jej wierzch. – Niedługo czeka nas 10 miesięcy razem –uśmiechnął się wesoło a kobieta przyniosła im po herbacie oraz duży talerzyk ciastek.
- Mrr… uwielbiam te ciasteczka –zachichotała i wzięła jedno
Czas mijał im bardzo szybko odpłynęli od wszystkiego od czasu od ludzkości, lecz jak to zwykle wszystko co dobre szybko się kończy. Na dworze zaczęły błyskać światło rozegrała się wojna. Ktoś wpadł do kawiarni obezwładniając Madame Calypso. James szybko przewrócił stolik i wciągając za niego Anaye, oboje szybko wyciągnęli różdżki.
- Zaczekaj tutaj i osłaniaj mi plecy.- Chłopak wstał. – IMPEDIMETDO – złota smuga trafiła napastnika prosto w pierś a ten padł całkiem oszołomiony. Wybiegając przez drzwi i rozglądając się po ulicy. Wszędzie latały czary dookoła byli zakapturzeni czarodzieje którzy atakowali pracowników ochrony Ministerstwa Magii oraz kilku aurorów. Po chwili zauważył że wśród aurorów znajdują się również jego bracia.
- EXPELIARMUS – unieszkodliwił wysokiego zamaskowanego czarodzieja i wbiegł do
Herbaciarni podbiegając do An.
- Co się tam dzieje? – spojrzała na niego.
- Nie wiem jakieś zamieszki. – ruszył do drzwi wychylając się za nie lekko.- DRĘTWOTA – trafił w biegnącego w ich stronę nieznajomego. – Słuchaj Biegnij prosto do Blaisa i Gota stoją tam wśród Aurorów ja postaram się ci zapewnić bezpieczne dojście,. -westchnął i wyszedł paraliżują dwóch zamaskowanych. –Biegnij!
Dziewczyna rzuciła się do przodu a chłopak szybko odbił dwa czary które leciały prosto w nią.
- SEMPENSORTIA! – Wielki wąż ruszył ku zamaskowanym. – DRĘTWOTA! DRĘTWOTA! DRĘTWOTA! – unieszkodliwił trzech. Kątem oka zobaczył jak Got przejmuje Anaye i sam ruszył w tamta stronę.
- SECTUSEMPRA – usłyszał zimny głos za sobą i padł zalewając się krwią po chwili tracąc całkowicie świadomość.
Minęła godzina może więcej nie wiadomo. Chłopak poczuł jak zimna ręka bije go po twarzy i wciąż wykrzykując JAMES! Chłopak powoli zaczął otwierać oczy rozglądając się dookoła. Leżał w jednym z pokojów w dziurawym kotle nad nim stał Tom.
- Chłopak się obudził! – krzyknął Tom a zaraz zanim pojawił się wysoki wychudzony czarodziej.
- Witaj chłopcze. Jestem Ministrem od spraw nadużycia czarów przez niepełnoletnich czarodziejów. Wiesz ze dziś złamałeś 10 zasad?
- Ale ja… przecież to było w ..obronie.. własnej… i nie tylko – wyjęczał chłopak.
- Wiem biorąc pod uwagę ze jeden szesnastolatek unieszkodliwił ponad dziesięciu dorosłych czarodziejów… Mogę poznać twoje nazwisko?
- Zabini – mruknął chłopak.
- Ach trzeci Zabini. Tym razem nie zostaniesz wydalony ze szkoły bo walczyłeś po właściwej stronie ale uważaj będziecie bacznie obserwowani. – Zawinął się i odszedł
Gdy tylko wyszedł do pokoju wbiegła An rzucając się na niego.
- Łii.. - przytuliła się do niego a on od razu jęknął czując nacisk źle zawiązanego bandaża na żebra. Czuł również wszystkie rany jakie zadał mu niewidzialny magiczny miecz. –Przepraszam…- szepnęła Anaya.
- Nic się nie stało kochanie – chłopak uśmiechnął się blado głaszcząc ja po policzku.- jestem bardzo Ciekaw co się stało.
- Tworzy się nowy ruch pod kierownictwem jakiegoś dwudziestopięcioletniego jak się karze nazywać Lordem Voldemortem. - Mruknął Blaise który w tej chwili stał pod ścianą podpierając ja plecami. - God chodź zostawimy aniołeczki razem - i wyszli z pokoju.
An wygodnie położyła się na chłopaku patrząc mu w oczy.
- Wiec co mogę zostać z tobą? - wbiła mu place miedzy zebra i przejeżdżając w górę i na dół.- Moooogeee praaawwwdaaa? -zachichotała.
- Możesz molestatorko możesz. - złapał ja za tyłek patrząc wyzywająco.
- To robiła fabryka tego się nie tyka! - ugryzła go lekko w nos wsuwając ręce pod koszule molestując sutki. - a na ostatni tydzień mogę zostać u Ciebie prawda? - ścisnęła mu mocniej sutki wciąż wpatrując się mu w oczy.
Chłopak lekko się skrzywił i ścisnął mocniej jej pośladki.
- Próbujesz to na mnie wyperswadować? - spojrzał na nią a ona wyprostowała się i zaczęła rozpinać jego koszule.
- Cóż.. nie nazwala bym tego perswazja -zachichotała lekko i ściągnęła do końca z niego koszule.
Chłopak nie opierał się lecz również wyprostował i zanurzył się w jej ustach. Gdy ona objęła jego twarz rekami rozpiął jej pasek delikatnie i powoli zaczął zsuwać z niej spodnie. Miała ładne koronkowe majtki. Gdy ściągnął jej spodnie do pół ud zanurzył rękę w jej majtkach a ona pod jego dotykiem tylko lekko zamruczała nie odrywając się od jego ust. Trwali w gorącym pocałunku policzki dziewczyny nabrały barwy lekko różowej. Oderwali się od siebie a chłopak ściągnął z niej koszule oraz pasujący do majteczek również koronkowy staniczek. Sutki miała delikatnie nabrzmiałe w kolorze jasnego różu. Chłopak przysunął się i delikatnie językiem zaczął pieścić szczyt sutka, dziewczyna zamruczała i oparła policzek o jego włosy oddychając równomiernie. Po chwili pieszczot odsunął się od jej piersi i wtopił w jej usta. Oboje się podnieśli i nie odrywając ust od ust ściągnęli z siebie spodnie. On z niej piękne koronkowe majteczki a ona z niego różowe bokserki w serduszka. Przytulili się do Siebie każdym centymetrem swojego nagiego ciała wciąż trwając w pocałunku. Dziewczyna poczuła w okolicach swojego łona ze penis chłopaka powoli zaczyna nabrzmiewać. Po chwili James usadził ja na rogu łóżka i rozchylił jej nogi jej cipka była juz calutka czerwona od krwi która zaczęła spływać jej w tam te okolice. Chłopak przybliżył się i zaczął językiem muskać wywijając najróżniejsze koła i inne tego typu figury. Po chwili do języka dołączyły dwa palce poruszające powoli w górę i w dół. Dziewczyna wygięła się w łuk opierając rekami o łóżko nie oddychała juz tak równomiernie lecz wydawała z siebie jęki przygryzając wargę. Po pewnym czasie dała mu znak żeby wstał. Przyparła go do ściany i zaczynając od ust powoli schodziła w dół całując po drodze jego ciało. Gdy dotarła do przyrodzenia ujęła je w swoje zwinne paluszki odgarnęła włosy z twarzy. Lekko otworzyła usta i po języku wsunęła go sobie w głąb buzi, językiem pocierała o penisa. Chłopak oparł się wygodnie z błogim wyrazem na twarzy. Resztę penisa której nie wzięła do buzi gładziła ręka co u chłopaka tworzyło wyczuwalne dreszcze. Po paru minutach wstała i znowu ich usta złączyły sie w pocałunku i tak dotarli do łóżka. chłopak położył się na nim pierwszy a dziewczyna usiadła rozkrokiem na nim. Trochę poocierała się swoim zgrabniutkim tyłeczkiem o jego przyrodzenie by znowu wróciło do formy po felatio. Po niedługiej chwili gdy odzyskał formę lekko rozsunęła swoje wargi i nabiła się na chłopaka. Gdy to uczyniła schyliła się niemal kładąc się na chłopaku znów zaczęła go całować a tyłeczkiem tworzyła ruchy w górę i w dół. Gdy James zauważył ze jego dziewczyna się zmęczyła wskazał jej żeby zeszła. Usiadła na pościeli patrząc na niego zaciekawiona. Chłopak przyklęknął obniżył ja i opar jej nogi o swoje barki. Wsunął się w nią i zaczął ruszać wchodząc i wychodząc z głębi niej. Dziewczyna uśmiechnęła się zamknęła oczy i przygryzła wargę. Chłopaka policzki zrobiły się całkiem czerwone a na jego skroniach błyszczał pot. Ta dziwną pozycje chłopak wciąż mieszał z delikatna minetka. Co jakiś czas gdy czuł ze może szczytować przerywał i zajmował się jej cipka regenerując siły a ja wciąż utrzymując podniecona. Gdy oboje czuli ze przychodzi ich czas dziewczyna podniosła się wypinając do niego. Chłopak złapał ja za uda i wbił jak najgłębiej mógł. Nie trwało to juz zbyt długo pierwsza orgazm odczuła dziewczyna. Jej ciało zaczęło drżeć i rzucać się jak by w spazmach. Chłopak doszedł parę sekund po niej. Oboje padli na łóżko zasypiając zmęczeni w swoich ramionach.


"Powoli kończyło się lato[,] z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej i senniej" - tam chyba powinien być przecinek, ale specem od interpunkcji to ja nie jestem Tongue,

" środkowej europie stał " - Europie,

"Wśród lasów gdzieś w środkowej europie stał średniowieczny zamek, był ogromny budowany był z wielka dokładnością gotyckie okiennice pachniały z daleka przepychem" - oj, oj trochę tu namieszane,

Wśród lasów środkowej Europy stał ogromny, średniowieczny zamek, zbudowany w gotyckim stylu. Jego strzeliste okiennice z daleka pachniały przepychem. - coś takiego lepiej brzmi, chyba,

"z wyczekiwaniem czekano" - 0.o?

Eeee doczytałem pierwszy fragment do końca i zakładam, że zepsuł Ci się klawisz przecinka, więc popraw to w miarę możliwości. Zdania też wypadałoby przeredagować, ale to też Twoje zadanie Wink,

Jednak dalej przecinków też brak - czasem jakiś biedny, zbłąkany się trafi.

"warknął średniego wzrostu blondyn z długimi zaczesanymi włosami o mocno Ciemnoniebieskich oczach" - wyszło, że włosy mają oczy,

" Patrząc na dwóch swoich braci którzy właśnie siłowali się na podłodze. Ten nazwany Gotfrydem był dwukrotnie lepiej zbudowany od swoich braci" - przeredagować i uniknąć powtórzeń,

"Znalazł się w dużym pomieszczeniu całego w zieleni" - ee?

"Po ścianach pełzały wyglądające żywo węże" - no chyba inaczej to powinno brzmieć.

Dobra mam dość. Błędy są po prostu wszędzie. We fragmencie, który przeczytałem i tak jest ich z dwa razy więcej - ja wypisałem tylko kilka. Nie wiem, przejrzałeś to w ogóle? Cały tekst jest do poprawy, jeśli nie do wyrzutki. Nie wypowiem się co do fabuły, bo nie dobrnąłem do końca.

Przepraszam, ale taka jest prawda Wink

Doczytałem scenę łóżkową - o zgrozo...
Cytat: z wyczekiwaniem czekano na dzień 1 września kiedy Ci dziwni ludzie
znikną a w wioskach znowu zapanuje spokój na następne 10 miesięcy.
Liczby piszemy słownie, to nie matematyka!

Cytat:o mocno Ciemnoniebieskich oczach
Dlaczego dałeś "ciemnoniebieskich" z dużej o_O?

Cytat:warknął średniego wzrostu blondyn z długimi zaczesanymi włosami o mocno Ciemnoniebieskich oczach. Patrząc na dwóch swoich braci którzy właśnie siłowali się na podłodze.
Po co dwa zdania? Po "oczach" przecinek i jedziesz dalej. Zresztą jak opisujesz, chociażby szczątkowo postać nigdy nie zaczynaj od włosów i oczu. Najpierw sylwetka, ogólna charakterystyka. No przecinek po "włosami".

Cytat:Gotfrydem był znacznie lepiej zbudowany od swoich braci
Tłustym drukiem jest to co bym chętnie zmienił.

Cytat:miał szerokie barki i prawie nie posiadał szyi. Miał krótkie szczecinowe włosy koloru brunatnego i dziwnie szare oczy. Trzeci brat nazwany Jamesem był z nich najwyższy miał długie ciemne blond włosy spięte w kucyk. Zaś oczy miał ciemnoniebieskie lub gdy były poddane pod słonce ciemnoszare.
http://foro.cemzoo.com/picture.php?album...reid=47026 Miau Wink

Cytat:odpowiedział dalej z zacieszem chłopak.
Może z zacierem? Średniowieczny zamek, to i bimber pewnie znają.

Cytat:Kochana Anayo.
Gratuluje zaliczenia wszystkich sumów, mi poszło trochę gorzej nie zaliczyłem OnMS, Wróżbiarstwa i Historii ale i tak jest bardzo dobrze. Pewnie bez twojej pomocy nie dal bym sobie rady. Blaise ma tyle sumów co ja zaś Got tylko 3. mam nadzieje ze będziesz dziś na ulicy pokątnej spotkajmy się o godzinie 16 pod lodziarnia. Liczę na szybką odpowiedz z twojej strony.
Twój James
Ten list jest nienaturalny- popraw.

Cytat:Nie gadaj bzdur z tymi sumami sam tez byś zdał śpiewająco .
Się wkradła niepotrzebna spacja, kwestia korekty.

Cytat:Za dosyć schludnym barem stal gruby mężczyzna machając do nich wesoło.
Z tego co pamiętam "Dziurawy Kocioł" nie był zbyt schludny, ale możliwe, że mnie pamięć myli.

Cytat:- No pewnie – Blaise się uśmiechnął - nie ma jak twoje doskonałe wściekłe psy.
Big Grin Nazwa własna, duża literka.

Cytat:- Zdrowie Vasabi.- ryknęli chórem wypijając do dna i szybko się skrzywiając.
Ekhm... http://a01.cdn.a.pl/zdjecie-18181/s-b-ch...g-Full.jpg ?

Cytat:- Doskonale jak zawsze – chuchnął James
Co jest doskonale?

Cytat:- Doszły was słuchy o nowych reformach? Wprowadzają restrykcje wobec uczniów? Kary cielesne maja powróci dla najbardziej niesubordynowanych uczniów, macie chłopaki przerypane, poza tym ma przyjść nowy dyrektor wszystko ma się zmienić.
http://republika.pl/blog_yk_3017004/3089...romrom.jpg
W poszukiwaniu zagubionych przecinków.

Cytat:Wiece o co chodzi
Wiete, panocku, wiete Wink

Cytat:Była zatłoczona przez obleśnych czarodziejów w obdartych szatach i kobiety z orlimi nosami które przypominały wiedzmy.
Cóż za plastyczny opis.

Cytat:My po to co zawsze ruchy nie mamy całego dnia.
Czy ktoś widział przecinki, czy ktoś wie gdzie one są?

Cytat:- Tęskniłam! – pocałowała go lekko w usta. Poczuł ze ma na ustach malinowa szminkę.
Czarodzieje korzystają ze szminek?

Cytat:zostawiłam ich i przyjechałam tu błędnym rycerzem – uśmiechnęła się promiennie – wiesz te moje dwa zostały w domu pilnują młodszego brata. Chciałam bym zostać dziś w nocy w dziurawym kotle a potem wybrać się do Ciebie co ty na to?
To nie jest list i nie ma potrzeby pisania zaimków osobowych z dużej litery!

Cytat:Czas mijał im bardzo szybko odpłynęli od wszystkiego od czasu od ludzkości, lecz jak to zwykle wszystko co dobre szybko się kończy. Na dworze zaczęły błyskać światło rozegrała się wojna. Ktoś wpadł do kawiarni obezwładniając Madame Calypso. James szybko przewrócił stolik i wciągając za niego Anaye, oboje szybko wyciągnęli różdżki.
Kompletnie nie umiesz budować napięcia i opisywać scen akcji.

Cytat:- Witaj chłopcze. Jestem Ministrem od spraw nadużycia czarów przez niepełnoletnich czarodziejów. Wiesz ze dziś złamałeś 10 zasad?
- Ale ja… przecież to było w ..obronie.. własnej… i nie tylko – wyjęczał chłopak.
- Wiem biorąc pod uwagę ze jeden szesnastolatek unieszkodliwił ponad dziesięciu dorosłych czarodziejów… Mogę poznać twoje nazwisko?
- Zabini – mruknął chłopak.
To jest nienaturalne. Chłopak napierdziela się z dziesięcioma śmierciożercami, zostaje ranny, a pierwsze słowa po przebudzeniu, to to, że złamał prawo.

Cytat:- Tworzy się nowy ruch pod kierownictwem jakiegoś dwudziestopięcioletniego jak się karze nazywać Lordem Voldemortem.
???

Scena seksu przypomina mi fantazję erotyczne młodego zboka z gimnazjum. Nie używa się słów typu "sutki" w tego typu literaturze. To w ogóle psuje cały efekt. Cały opis jest tak żałośnie mechaniczny, że aż nie chcę się czytać. Zero emocji, uczuć, tylko no wsuwa się w nią, a ona przygryza wargi.

Nie, nie i nie!
Opowiadanie jest tragiczne, warstwa fabularna praktycznie nie istnieje, pod względem warsztatowym leżysz i kwiczysz.
Przeczytaj o zasadach budowy dialogu, sprawdzaj interpunkcję, więcej czytaj, pisz, niekoniecznie o ars amandi, bo na tym, daruj, ale się nie znasz.
Pozdrawiam
To było pisane na zwale. Jeśli wiecie co to znaczy siedzieć po kilku nockach i zjarawszy kilka blantów Big Grin To jest dla beki.
To gratulację, bo ja odniosłem wrażenie, że to było pisane przez dziecko. Szacunek do czytelnika widzę...
miałem może wtedy z 17lat. Szacunek...w jakim Ty świecie żyjesz...
Może w jakim Ty? Jeśli wstawiasz jakiś syf dla "beki", to wypadałoby to napisać, a nie potem ktoś się produkuje, żeby wyszukać Twoje błędy, a Ty i tak masz to gdzieś, bo pisałeś to na "zwale" i dla fazki. Pozdro...
Cytat:Może w jakim Ty? Jeśli wstawiasz jakiś syf dla "beki", to wypadałoby to napisać, a nie potem ktoś się produkuje, żeby wyszukać Twoje błędy, a Ty i tak masz to gdzieś, bo pisałeś to na "zwale" i dla fazki. Pozdro...
Dokładnie...

Cytat:miałem może wtedy z 17lat.
Wow, tyle ile ja teraz. A tak z innej beczki: co to ma do rzeczy o_O?

Cytat:Szacunek...w jakim Ty świecie żyjesz...
No właśnie też się zastanawiam.

Sorry, za za offtop, ale zdenerwowało mnie podejście Autora do krytyki.