Via Appia - Forum

Pełna wersja: Krwawe dłonie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Enjoy. Sensowna krytyka mile widziana Smile



Czekała z klientem na powrót wspólnika w jedynej tawernie w mieście. Uzgodniła już wszystkie szczegóły oraz wynagrodzenie i pozostało jej tylko czekanie na informacje o celu. Tak naprawdę nie miała na co się skarżyć. Jako asasynka niskiej rangi znalazła dobrze płatne zlecenie, z niewielkim ryzykiem w odseparowanym miasteczku pośród gCzekała z klientem na powrót wspólnika w jedynej tawernie w mieście. Uzgodniła już wszystkie szczegóły oraz wynagrodzenie i pozostało jej tylko czekanie na informacje o celu. Tak naprawdę nie miała na co się skarżyć. Jako asasynka niskiej rangi znalazła dobrze płatne zlecenie, z niewielkim ryzykiem w odseparowanym miasteczku pośród gór. Za swoje wynagrodzenie zapłaci bractwu za dwa następne lata. Korciła ją od pewnego czasu myśl, żeby spłacić bractwo na kilka lat i zacząć prowadzić normalne życie. Myślała o tym odkąd poznała byłego asasyna, który w ten sposób – spłacając całe życie – resztę czekających go lat może przeżyć w spokoju. W końcu drzwi otworzyły się i do środka wszedł, w towarzystwie sypiącego śniegu, mężczyzna w czarnym płaszczu i kapturze zasłaniającym twarz. Spojrzał na klienta, po chwili przeniósł wzrok na dziewczynę i ruszył w jej stronę. Nie ściągając kaptura, nachylił się i szepnął jej coś do ucha. Jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
– Idziemy. Jutro koło południa zgłosimy się po honorarium – poinformowała klienta obojętnym tonem, wstała i ruszyła za towarzyszem. W drodze do wyjścia jeden z podpitych klientów zamachnął się ręką z zamiarem klepnięcia jej. Zauważyła go kątem oka i nie odwracając głowy, chwyciła za nadgarstek natychmiast łamiąc mu go. Gdy tylko wyszli usłyszeli wrzask, kiedy do mężczyzny doszedł ból złamanego nadgarstka.
– Musiałaś to zrobić? – westchnął jej towarzysz.
– Czego się obawiasz Colio? – odpowiedziała, obserwując spadające płatki śniegu. – W tej dziurze i tak nic nam nie grozi.
– Po prostu współczuję biedakowi, bo go rozumiem – odpowiedział Colio, patrząc wymownie na jej pośladki.
– Zamknij się! Idziemy, szkoda czasu – warknęła na niego.
Wzruszył ramionami i ruszył przodem.
Śnieg skrzypiał pod ich stopami, gdy szli główną ulicą. Nie starali się iść cicho. Jeszcze nie. Po kilkudziesięciu krokach mężczyzna rozejrzał się ostrożnie i skręcił w mniejszą, ciemniejszą uliczkę. Dziewczyna sprawnie podążyła za nim. Wchodzili w coraz mniej uczęszczane miejsca, gdzie śnieg przestał być już biały i przybierał szarawą barwę na brudnych, tylnych zaułkach. Oboje przystanęli i zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami.
– Ten uzdrowiciel, czy kim on tam do cholery jest, mieszka w dwupiętrowym budynku dwie ulice stąd. Powinien akurat kończyć leczenie chorego na tę zarazę, gdy tam dojdziemy – powiedział Colio.
– Wejdę przez drzwi, a ty wślizgnij się przez okno na piętrze – odpowiedziała asasynka.
– Łatwa robota. Pójdzie raz, dwa i zostanie nam cała, długa noc na inne rzeczy. – Spojrzał pożądliwie na swoją towarzyszkę.
– Ruszamy – zakomenderowała dziewczyna, ignorując propozycję.
Poruszali się bezgłośnie w cieniach uliczki w stronę domu, który asasyn wskazał. Pozostawały po nich tylko płytkie ślady na śniegu. Po chwili rozdzielili się. Kobieta ruszyła, starając się pozostawać niezauważoną, w stronę drzwi wejściowych, podczas gdy jej towarzysz zaczął wspinać się po ścianie budynku, aby wejść przez okno na piętrze. Po chwili straciła go z oczu. Podeszła cicho do drzwi, rozejrzała się wokół i nie widząc nikogo w okolicy, zaczęła grzebać przy zamku. Po krótkiej chwili mechanizm poddał się. Powoli, ostrożnie uchyliła drzwi na tyle, aby móc się wślizgnąć do środka, po czym cicho je zamknęła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jedyne źródło światła pochodziło z następnego pokoju. Podeszła ostrożnie i oparła się o ścianę, nasłuchując przez chwilę. Usłyszała czyjeś kroki. Wyjęła małe lusterko na druciku i wysuwając je powoli pod odpowiednim kątem, obserwowała, co się dzieje za ścianą. W pokoju stał rząd łóżek, na których spali i pojękiwali chorzy. Pomieszczenie oświetlało tylko kilka dogasających świec, rozmieszczonych w różnych miejscach pomieszczenia i latarnia trzymana przez mężczyznę, nachylającego się nad jednym z łóżek. Widziała jak się wyprostował i odwrócił, idąc w jej stronę. Schowała lusterko i szybko rozejrzała się po otoczeniu. Schody na piętro były parę kroków od niej. Colio powinien już się przekonać, że na górze nikogo nie ma. Zaczęła nasłuchiwać kroków i czekać na odpowiedni moment, wtapiając się w cienie. Odgłos butów na drewnie stawał się coraz głośniejszy. Zobaczyła wychodzącego mężczyznę, całkowicie nieświadomego jej obecności. Był trochę wyższy od niej. Poczekała aż zamknął za sobą drzwi i zrobił kilka kroków w stronę schodów, po czym skoczyła ku niemu, wyciągając z pochwy na przedramieniu sztylet. Zamierzała podciąć mu gardło, gdy będzie się odwracał. Zdziwiła się, gdy nieznajomy tego nie zrobił. Była pewna, że ją usłyszał, w końcu specjalnie mocniej tupnęła nogą o podłogę. No nic, pomyślała. Będzie musiała zrobić większy zamach ręką, aby przejechać ostrzem po krtani ofiary. Zbliżyła się na krok od swojego celu, gdy nagle stało się coś niespodziewanego. Poczuła jednocześnie ból wykręcanego nadgarstka i uderzenie w brzuch. W następnej chwili leciała w powietrzu do góry nogami, po czym wylądowała twardo na drewnianej podłodze. Ból w nadgarstku i czyjaś ingerencja zmusiły ją do obrotu na brzuch. Zanim zdała sobie sprawę z tego, co się właściwie wydarzyło, leżała już twarzą na deskach z wykręconą ręką, czując przygniatający ją do podłogi ciężar oraz ostrze jej własnego sztyletu na skórze karku.
– Kto cię przysłał? – spytał mężczyzna.
Doznała kolejnego szoku. Znała ten głos! Ale przecież to niemożliwe, pomyślała. Musiała kupić sobie trochę czasu, Colio lada chwila zaatakuje ze schodów. Poczuła ukłucie naglące ją do odpowiedzi. Już otworzyła usta, gdy nagle przestała czuć ostrze sztyletu, ciężar na jej plecach również zniknął. Usłyszała szczęk metalu, a po chwili okrzyk bólu. Ryzykując, obróciła się szybko na plecy, sięgając ręką do małego noża umieszczonego w pasku. Nie spodziewała się tego co zobaczyła. Mężczyzna, który jeszcze niedawno miał być ofiarą, stał teraz w połowie drogi między nią, a Colio’em, jak łowca. Asasyn stał, a raczej został przyszpilony senbonami do ściany, mając wbity w bok jej sztylet i ciężko dyszał, plując przy tym krwią.
– Lepiej się nie ruszaj, chyba że nie dbasz o życie towarzysza – ostrzegł nieznajomy, spoglądając na nią z jednym okiem przysłoniętym włosami. I wtedy go poznała.
– R… R… Rivet! – wydyszała oniemiała z zaskoczenia. – Ale to niemożliwe… Jakim cudem… To naprawdę ty?!
– Tak, Karia. To ja. – odpowiedział.
– Karia! O co tu chodzi? Jakim cudem go znasz?! Karia, do cholery, mówię do ciebie! – zarzęził Colio, wypluwając krew.
Rivet odwrócił się w jego kierunku i podszedł parę kroków bliżej. Uspokój się, pomyślała. Uspokój się, uspokój, do diaska uspokój się! Nie miała czasu zastanawiać się nad tym niezwykłym spotkaniem. Musiała szybko podjąć decyzję. Jej palce ostrożnie zaczęły wędrować do igły z trucizną wszytej w rękaw.
– Karia, jeśli drgną ci jeszcze dwa mięśnie to zginiesz – usłyszała. –No, teraz to jeszcze jeden.
Spojrzała na niego, próbując ukryć przerażenie i zdziwienie.
– A mogę wykonać chociaż ruch powrotny? – spytała z przekąsem.
– Możesz nawet dokończyć ten ruch. Przecież niczego ci nie zabroniłem – odpowiedział, odwracając głowę i uśmiechając się do niej. Jego włosy na chwilę odsłoniły lewe oko.
– Rivet… – Nie potrafiła już dłużej ukrywać strachu. – Ty… t y… masz krwawe oko!
– Ano mam – odparł, uśmiechając się do niej jeszcze szerzej. Od tego uśmiechu ciarki przeszły jej wzdłuż całego kręgosłupa.
Witaj : )

Od razu zastrzegam,że lepiej czuję się w poezji więc tak bardzo moją oceną się przejmować nie musisz,aczkolwiek pewne pojęcie o fantasy mam (świat dysku,saga wiedźmina itp itd za mną : )).

Pierwsze wrażenie:musisz jeszcze trochę popracować nad stylem. Stosujesz za dużo zdań prostych typu "Uśmiechnęła się.",a to się niewygodnie czyta.


Co do rzeczy technicznych:
Cytat:Pójdzie raz, dwa i zostanie nam cała długa noc na inne rzeczy.
-tutaj przecinek między cała i długa.

Cytat:Musiała kupić sobie trochę czasu.
-yyy że co? Może zyskać

Cytat:Colio’em
- chyba lepiej by było "Coliem".

Cytat:– Karia! O co tu chodzi? Jakim cudem go znasz?! Karia, do cholery, mówię do ciebie! – pochrapywał Colio, wypluwając krew.
- pochrapywał? Może chodziło o pocharkiwał? Bo chrapię to się przez sen : )



Ogólnie tekst całkiem ciekawy,ale trochę tego za mało. Czekam na coś więcej.

Pozdrawiam
X
Drogi Autorze, temat choć oblatany, może przy odrobinie kreatywności kogoś wciągnąć. Jako, że był wałkowany na wszystkie strony przez wszystkie możliwe media, masz ciężką robotę aby asasynami zainteresować czytelnika. Musisz mieć oryginalny pomysł i lekkie pióro. Wierzę, że masz pomysł.

A teraz trochę ponarzekam. Niech więc rozpocznie się krwawa rzeź.
Po przeczytaniu tekstu w oczy bardzo rzuca mi się w oczy jedna rzecz. Asasyni, to oczywiście postacie ubrane na czarno i kryjące twarz pod kapturem. Gdy idą na jakąś akcję, muszą zachowywać się bardzo podejrzanie, skradać się ukradkiem w ciemna uliczkę, bo przecież wejść tam normalnie jak człowiek, nie wzbudzając podejrzeń się nie da. Oczywiście asasyni jak to asasyni nawet po śniegu chodzą bezszelestnie. Skoro ostatecznie w momencie ataku postanowiła się ujawnić ("była pewna że ja usłyszał") to po co te całe podchody. Nie lepiej wejść podać się za chorego, poprosić na bok i sztylet w serce? I ten atak, poderżnięcie gardła od przodu bo jak gościu stoi tyłem to będzie musiała wykonać większy ruch ręką - jakaś bzdura. Cała ta szamotanina, drogi Autorze jest opisana tak, że ja nie mam pojęcia kto, co, komu, i co najważniejsze, w jaki sposób robi kuku. Rada, jeśli nie potrafisz opisać dobrze jakiejś akcji (dobrze to znaczy wiarygodnie) to nie sil się na szczegółowość, opisz skutki działań. Im więcej szczegółów akcji tych asasynów opisywałeś, tym bardziej umacniałeś mnie w przekonaniu, że o swoim fachu to oni tylko czytali (i to chyba więcej czytali niż ty sam).

To spłacanie bractwa mógłbyś lepiej wyjaśnić.

Dialog pozbawiony jest jakiegokolwiek polotu. Przedstawia go schemat:
- Karol?
- No!
- Ty masz oko!
- Ano mam.
Wypowiedź miesiąca:
"– Karia, jeśli drgną ci jeszcze dwa mięśnie to zginiesz – usłyszała. –No, teraz to jeszcze jeden."
Drogi Autorze, stać cie na więcej.

Kolejna sprawa : urywasz tekst w momencie gdy pojawiło się tajemnicze krwawe oko i nie wspominasz o nim ani słowa więcej! Ja wiem, że w serialach tak robią. urywają w najbardziej emocjonującym momencie, ale ty, jeśli się nie mylę, chcesz oceny, tak? Daj, mi troszkę więcej tekstu. Ja nie mówię 10 stron A4, ale trochę więcej, abym wiedział o czym ty piszesz.

Małe poprawki do tekstu zostały wprowadzone. Dziękuję za komentarze. Nie jestem co prawda przyzwyczajony, że ludzie chcą czytać większe części ale w związku z sugestiami w postach poniżej, postaram się jak najszybciej przejrzeć i poprawić kolejną część i wrzucić na forum. Póki co jednak nadal wszelkie komentarze i krytyka są mile widziane Smile

Co do kwestii niejasnych dotyczących tekstu, to nie wiem czy należałoby je tutaj wyjaśnić czy nie.

Co do wypowiedzi miesiąca - z czasem stanie się to jasne, czemu powiedział tak jak to zrobił Wink Nie można czytelnikom wszystkiego od razu na tacy podawać.
Cytat:Czekała z klientem na powrót wspólnika w jedynej tawernie w mieście. Uzgodniła już wszystkie szczegóły oraz wynagrodzenie i pozostało jej tylko czekanie na informacje o celu.

Cytat:Za swoje wynagrodzenie zapłaci bractwu za dwa następne lata. Korciła ją od pewnego czasu myśl, żeby spłacić bractwo na kilka lat i zacząć prowadzić normalne życie.

[quote]Myślała o tym odkąd poznała byłego asasyna, który w ten sposób – spłacając całe życie – resztę czekających go lat może przeżyć w spokoju.
- Można sie było tego domyślić. Wystarczy jak raz o tym napiszesz, możesz być pewien, że czytelnik zapamięta i pokapuje sie.

Cytat:W końcu drzwi otworzyły się i do środka wszedł, w towarzystwie sypiącego śniegu, mężczyzna w czarnym płaszczu i kapturze zasłaniającym twarz. Spojrzał na klienta, po chwili przeniósł wzrok na dziewczynę i ruszył w jej stronę. Nie ściągając kaptura, nachylił się i szepnął jej coś do ucha.
[quote]
...poinformowała klienta obojętnym tonem, wstała i ruszyła za towarzyszem. W drodze do wyjścia jeden z podpitych klientów zamachnął się ręką z zamiarem klepnięcia jej. Zauważyła go kątem oka i nie odwracając głowy, chwyciła za nadgarstek natychmiast łamiąc mu go. Gdy tylko wyszli usłyszeli wrzask, kiedy do mężczyzny doszedł ból złamanego nadgarstka.

Cytat:Śnieg skrzypiał pod ich stopami, gdy szli główną ulicą.

- Może butami? Tak to brzmi, jakby szli na bosaka.

Poniżej powtórzenie słowa 'śnieg'.

Cytat:Po chwili rozdzielili się. Kobieta ruszyła, starając się pozostawać niezauważoną, w stronę drzwi wejściowych, podczas gdy jej towarzysz zaczął wspinać się po ścianie budynku, aby wejść przez okno na piętrze. Po chwili straciła go z oczu.

Po krótkiej chwili mechanizm poddał się.

Cytat:Powoli, ostrożnie uchyliła drzwi na tyle, aby móc się wślizgnąć do środka, po czym cicho je zamknęła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jedyne źródło światła pochodziło z następnego pokoju. Podeszła ostrożnie i oparła się o ścianę...

Cytat:W pokoju stał rząd łóżek, na których spali i pojękiwali chorzy.Pomieszczenie oświetlało tylko kilka dogasających świec, rozmieszczonych w różnych miejscach pomieszczenia i latarnia trzymana przez mężczyznę, nachylającego się nad jednym z łóżek.
Cytat:...wyciągając z pochwy na przedramieniu sztylet.
- 'wyciagajac sztylet z pochwy na przedramieniu.

Cytat:– Karia, jeśli drgną ci jeszcze dwa mięśnie to zginiesz – usłyszała. –No, teraz to jeszcze jeden.
- A może "No, teraz już tylko jeden." ?

Dobrze. Po tej krótkiej poprawce przejdę do oceny treści tekstu Wink
Uważam, że tę całą walkę mogłeś trochę dopracować. Była dość chaotyczna i nie bardzo mogłam się połapać kto z kim, jak i gdzie (jak w poście wyżej). Ogólnie była dobra, jednak brakowało mi wymiany bohaterów, lub czegoś, co pomoże mi lepiej ją zrozumieć.
Prócz tych wszystkich powtórzeń, które wypisałam wcześniej, robisz ładne opisy. Takie, które działają na wyobraźnię, rzekłabym nawet, że wręcz wciskają do głowy krótki filmik.
W niektórych momentach czytało się łatwo, płynnie i przyjemnie, jednak bywały tekże fragmenty, które szły dość mozolnie. Domyślam się, że jest to sprawka złego szyku i (czasem) zbyt krótkich zdań. Raz takie pasują, raz nie.
Nie obraziłabym się, gdybyś następnym razem wstawił dłuższy tekst i zrobił nieco obszerniejszy opis Wink
Podobało mi się i czekam na next.



Zgodnie z Regulaminem Forum Literackiego Inkaustus, pisanie kolorem jest zabronione przez zwykłych użytkowników. Proszę o wyedytowanie tego posta do jutra wieczorem, inaczej zrobię to sam, z 40% warnem jako prezent.// InFlames

@up, proszę bardzo, panie niezwykły Wink