Via Appia - Forum

Pełna wersja: Karian
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Każdy obywatel który przyczyni się do ujęcia złodzieja zostanie sowicie wynagrodzony, w złocie prosto z królewskiego skarbca. Jego królewska mość wyznaczyła nagrodę w wysokości 2000 Szarezów – słowa herolda czytającego rozporządzenie króla nikły wśród zgiełku jaki panował na rynku.
Wśród zebranych gapiów wsłuchanych w słowa królewskiego posła, stał niepozorny skromnie ubrany człowiek w średnim wieku, jego myśli krążyły wokół całego tego zamieszania z kradzieżami.
- Będzie trzeba wreszcie załatwić sprawę tego złodzieja, zaczyna za bardzo przykuwać uwagę ludzi w mieście – pomyślał po czym sam do siebie dodał
- a król ma już dość wysłuchiwania narzekań szlachty na temat poziomu wyszkolenia i umiejętności straży miejskiej.
Rozmyślania Erla rozproszyła mała postać zwinnie zakradająca się z tyłu herolda w ręku trzymała coś co przypominało nóż myśliwski i choć chłopak starał się go ukryć w rękawie koszuli słońce odbijało się od kawałka ostrza wysuniętego z pod odzienia, nikt nie zwrócił uwagi na małego chłopca który pałęta się wokół fontanny jemu podobnych wszędzie było pełno. Jednak owy chłopak tylko z pozoru był taki jak inni i Erl to zauważył. Nagły błysk w oku chłopca zdradził jego zamiary chłopak zwinnym ruchem doskoczył do herolda i nożem przeciął rzemyk od sakwy u jego boku, nim królewski wysłannik zdążył zareagować chłopak wskoczył w tłum ludzi.

- ZŁODZIEJ !! – pierwszy krzyk należał do posłańca, następne do co porządniejszych obywateli, którzy kradzieży nie mieli zamiaru puścić płazem. Jedna z osób w tłumie chwyciła chłopaka za koszulę ten jednak zareagował instynktownie, podnosząc ręce w górę szybkim ruchem wyślizgnął się z odzienia i niczym mysz szybko i zwinnie zniknął między wozami rozstawionymi po całym rynku. Straż przyboczna herolda nie miała szans, wrócili zrezygnowani wiedząc, że nie uda im się złapać złodzieja.
- takie jest życie – pomyślał Erl – nieuważni tracą zwinni się bogacą – uśmiech na jego twarzy mogli poznać wszyscy którzy go znali charakterystyczna mina mówiła wszystko - miał jakiś plan. Powoli nie zwracając niczyjej uwagi skromnie odziany człowiek odszedł w stronę „zaułku zamtuzów” miasta Dellar.

Zdyszany i spocony chłopiec, jeszcze raz obejrzał się za siebie by upewnić się że nikt go nie obserwuje i szybko wskoczył do zrujnowanego domu na końcu ulicy. Dom ten był jego kryjówką gdzie spał odkąd zmarł jego dziadek, a jego prawdziwy dom został zabrany na poczet niespłaconych długów karcianych których dziadek narobił sobie podczas gier w tawernie u Hilla nie żeby było ich tak dużo ale dom w którym sam mieszkał 12 letni chłopak i to w dodatku dom w drugim pierścieniu Dellar, był całkiem łatwym łupem. Chłopak miał do wyboru albo pracować za marne grosze przy szynkwasie w karczmie albo wynieść się z domu i radzić sobie samemu. Wielokrotnie żałował, że nie został na służbie u Hilla jednak każdy kolejny łup zmniejszał ten żal i przybliżał go do zebrania potrzebnych pieniędzy aby wykupić dom.

- udało się, zobaczmy co tutaj mamy – sakiewka którą ważył w ręce wykonana była z dobrej jakości skóry jelenia a jej zawartość była jeszcze cenniejsza po przeliczeniu wyszło 6 Szarezów, w Dellar w ubogich dzielnicach zabijano za mniejsze kwoty więc chłopak pośpiesznie spakował monety do sakwy i schował ją do sprytnie wszytej kieszeni wewnątrz spodni. Następnie podszedł do ukrytego pod stertą szmat kufra z którego wyjął zapasową koszulę, ostatni raz miał ją na sobie 2 lata temu ale nie była taka zła biorąc pod uwagę fakt że to była jego ostatnia koszula.

- To było bardzo głupie z twojej strony – męski głos wywołał nieprzyjemne uczucie strachu, chłopak odwrócił się jednak w stronę skąd pochodził dźwięk, zaledwie kilka metrów od niego stał biedny mężczyzna w lnianej szacie z kapturem zakrywającym jego twarz
- jak on u diaska tak blisko podszedł, tak blisko i tak cicho – zastanawiał się chłopak, instynktownie wyjął swój nóż myśliwski.
- radzę Ci dobrze, odsuń się jeżeli chcesz jeszcze pożyć – wysyczał przez zęby
- spokojnie, nie zabiorę Ci twoich sześciu Szarezów, nie musisz się mnie obawiać i odłóż to śmieszne ostrze zanim zrobisz sobie krzywdę – powiedział wyraźnie rozbawiony biedak.
- Pozwól, że się przedstawię, na imię mam Erl – dodał już poważniej.
- To imię nic mi nie mówi, i skąd wiesz ile było w sakwie ? na pewno jesteś jednym z przydupasów herolda co ? – chłopak ani myślał odłożyć noża, który w ostateczności może uratować jego życie i nowo zdobyty majątek. Mężczyzna odrzucił kaptur pokazując swoją twarz, na oko miał jakieś 36 lat krótko przycięte kruczo czarne włosy i bystre spojrzenie, sprawiał wrażenie osoby inteligentnej i przebiegłej, jego wyraz twarzy zmienił się gwałtownie a ostrze które było w niego wymierzone bez konkretnej przyczyny rozżarzyło się do czerwoności. Chłopak syknął z bólu i upuścił nóż na ziemie.
- Jak, ty… to twoja sprawka ? jesteś czarownikiem ? – powiedział zdziwionym i bardziej niepewnym głosem.
- No to skoro już nic nie zagraża mojej osobie, może usiądziemy i porozmawiamy o tym co zrobiłeś ?

Instynkt chłopca kazał mu natychmiast uciekać, jednak ciekawość zwyciężyła i chłopak usiadł spokojnie na ziemi, jego niespodziewany gość zrobił to samo, Erl wpatrywał się w młodego chłopca, było w nim coś co sam miał gdy był w jego wieku upór, inteligencja, spryt doskonały materiał na ucznia nie mógł trafić lepiej. Chłopak wyglądał na zwinnego. Nie był to typ chłopaka z rynsztoków o bardzo dużych mięśniach jednak bez wątpienia jego siła i zręczność pozwalały mu na sprawną ucieczkę przed ewentualnym pościgiem . W tak młodym wieku był wręcz idealny.

- To co zrobiłeś na rynku było bardzo głupie, zdajesz sobie z tego sprawę?
- A to niby dlaczego ? jesteś jakimś czarownikiem i kapłanem tak ? teraz pewnie usłyszę kazanie o tym, że kradzież jest zła i tym podobne bzdury ?
- och nic z tych rzeczy chłopcze – Erl usadowił się wygodniej na ziemi po czym dodał
- pozwól, że Ci to wytłumaczę ale najpierw przedstaw się proszę, żebym nie musiał wciąż do Ciebie mówić „chłopcze”.
- Na imię mam Karian – powiedział chłopak dumnie unosząc głowę, był dumny ze swojego imienia ponieważ wg jego nieżyjącego już dziadka imię to w języku Elfów znaczyło „ukryty w cieniu” co idealnie pasowało do tego czym aktualnie się zajmował i wcale nie musiał się zastanawiać skąd dziadek zna język elfów.
- a więc Karianie , jak zapewne wiesz od kilku tygodni ktoś okrada domostwa szlachty z kosztowności, a ty w biały dzień na oczach dziesiątków ludzi okradłeś królewskiego posłańca, jak myślisz na kogo teraz zrzucą winę za pozostałe kradzieże ?
- szlag, o tym nie pomyślałem – zaklął w duszy chłopak ale nie pokazał po sobie żadnego zdenerwowania, powiedział tylko zawadiackim głosem
- a co mnie to obchodzi ?, jeżeli chcesz wiedzieć to właśnie ja jestem tym nieuchwytnym złodziejem i nie boję się, że mnie złapią.
- czyżby ? jak myślisz Karianie co teraz robi straż ? otóż straż w tej chwili przepytuje tych którzy Cię widzieli a sprawny rysownik na tej podstawie tworzy twoją podobiznę, na twoje szczęście jesteś bardzo szybki i zwinny, choć nie gwarantuję że nikt z obecnych na rynku nie zapamiętał twojej twarzy, to wydaje mi się że tym razem Ci się upiecze.
- To wszystko co masz do powiedzenia ? , jeżeli tak to wynoś się stąd i nie musisz się martwić o mnie sam sobie świetnie daję rade. Dellar to duże miasto nie myśl że następnym razem tak łatwo mnie znajdziesz - Słowa chłopca przepełnione były młodzieńczą pewnością siebie.
- Masz rację, dość bezwartościowej rozmowy. Poszedłem za tobą ponieważ wydaje mi się , że nie chcesz do końca życia żyć jako drobny złodziejaszek na ulicach Dellar a Ja mogę zaproponować Ci coś o wiele bardziej interesującego. Zainteresowany ? – Erl czekał na odpowiedź chłopaka zastanawiając się czy naprawdę nadaje on się na jego ucznia.
- Patrząc na Ciebie nie wydaje mi się że mógłbyś mi zapłacić dziesiątą część tego co dzisiaj zdobyłem, ale równie dobrze mogę dowiedzieć się o co chodzi, więc mów co miałbym robić i ile zarobię.
Na to pytanie Erl czekał, wiedział już że chłopak szybko ocenia sytuację wiedział też że odpowiedź jakiej udzieli będzie wymagała skromnego dowodu.
- Co powiesz na pracę na dworze królewskim, własną skromną komnatę, jedzenie, świeże ubrania, i pewien rodzaj przywilejów o które mogą starać się tylko nieliczni ? .
Karian wybuchł śmiechem słysząc taką odpowiedź, był niemal pewien że jego rozmówca to jakiś czarownik w dodatku nie do końca zdrowy na rozumie. Ale nie widział też powodów dla których miałby zrezygnować z dalszej rozmowy.
- Jasne i oczywiście rękę królewny jak dorosnę ? – odpowiedź pełna sarkazmu wywołała tylko lekki uśmiech na twarzy Erla.
- Król nie ma córki, a na dowód mojej propozycji przyjmij to – Erl rzucił mały przedmiot w stronę chłopaka , ten szybko go złapał i obejrzał w promieniach słońca wpadających przez liczne szpary w ścianach i dachu jego domu. Karian sam nie wierzył w to co widzi, to był szafir najprawdziwszy szafir wart pewnie z 80 Szarezów prawdziwy majątek. Chłopak zaczął się zastanawiać gdzie jest podstęp, przecież nikt nie daje takiego kamienia za darmo, właściwie nikt kogo zna nie ma takiego kamienia. Skoro teraz dostałem taki kamień to moja wypłata na pewno będzie lepsza niż to co dotychczas, poza tym zawsze mogę uciec jeżeli będzie taka konieczność. Chłopak spojrzał na Erla uśmiechnął się szeroko mówiąc:
- Zgadzam się, to od kiedy zaczynam ?

Erl był pełen obaw czy to wszystko zmierza w dobrą stronę, w końcu oprócz normalnych treningów swojego fachu chłopak z biednych dzielnic będzie wymagał nauki tego wszystkiego co szlachta ma wpojone od dziecka no i co na to sam król Edward, lecz z drugiej strony jest w nim coś co nauczyciel Erla dostrzegł w nim samym, wrodzony talent. Erl skinął głową i błyskawicznym ruchem rzucił się w stronę chłopaka przygniatając go do ziemi i zakuwając ręce w żelazne kajdany.
- Zaczynasz od zaraz, ale najpierw trzeba oczyścić cię w oczach króla i szlachty, nie bój się nic Ci nie będzie.
- Cholera oszukałeś mnie, byłem głupi, że dałem się tak łatwo podpuścić tą błyskotką – Karian był przerażony wiedział że w najlepszym wypadku zostanie zamknięty na 2 tygodnie w śmierdzących lochach miejskich w najgorszym czeka go publiczna chłosta.
- Zaufaj mi Karian, nie oszukałem Cię – Erl już nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję przyjdzie na to czas, podniósł chłopaka z ziemi wyjął z jego sekretnej kieszonki sakwę i wywlókł go przed dom , zaczęli powoli wychodzić z dzielnic biedoty, nikt specjalnie się nimi nie interesował.

Miasto Dellar dzieliło się na 7 pierścieni, każdy z nich był wyznaczony przez gruby na 1,5 metra mur, pierścienie zamieszkiwane były przez ludzi w zależności od ich pozycji w społeczeństwie. 7 pierścień to zamek królewski i dwór najznamienitszej szlachty, pierwszy to najbiedniejsi mieszkańcy stolicy, wszyscy nazywali to miejsce Dzielnicą biedoty co zresztą nie było dziwne. Nawet straż miejska nie pilnowała tu porządku dbali tylko o to aby nikt z biedoty nie dostał się wyżej niż na 3 pierścień. Karian nie miał nawet pojęcia co znajduje się za 3 pierścieniem nigdy tam nie był 3 pierścień miasta czyli rynek i wszelkiego rodzaju sklepy rzemieślnicze był wystarczającym miejscem na zarobek.

Przed wyjściem z drugiego pierścienia Erl zrzucił swoją lnianą szatę, jego odzienie wyglądało teraz bardzo okazale, aksamit, i kamienie wszyte w kamizelkę doskonale dawały do zrozumienia że ma się do czynienia z wysoko postawionym szlachcicem, a herb lisa wyszywany najlepszymi nićmi tylko utwierdzał ten fakt. Karian zastanawiał się co teraz z nim się stanie prowadzony przez Erla i skuty kajdanami nie miał najmniejszych szans na ucieczkę w duszy cały czas przeklinał swoją głupotę wiedział że przyjdzie mu wkrótce za to zapłacić.
Dojście na rynek znajdujący się na trzecim pierścieniu miasta nie zajął im dużo czasu wkrótce po opuszczeniu dzielnicy biedoty ujrzeli targ, niedawno zebrany tłum gapiów już rozszedł się by każdy mógł zająć się swoimi interesami, ludzie krążyli od wozu do wozu oglądając towary jakie mają do zaoferowania Dellarscy kupcy, część wozów kupieckich pochodziła z poza miasta co zresztą nie jest dziwne do stolicy zjeżdżali wszyscy nawet z bardzo daleka licząc na szybką sprzedaż swoich towarów i pomnożenie majątku. Można tutaj było kupić wszystko od nowej pary butów, po egzotyczne zwierzęta które często kupowała szlachta, nie żeby sami zaszczycili swoją obecnością rynek, od tego mieli służących którzy pośpiesznie przemykali pomiędzy straganami pakując zakupy do wiklinowych koszy lub lnianych toreb. Trzeci pierścień miasta był chyba największy ze wszystkich oprócz głównego placu ze straganami były tutaj sklepy tutejszych rzemieślników – piekarzy, szewców, krawców, płatnerzy, kowali i innych którzy postanowili wzbogacać się na swoich wyrobach.

Karian spojrzał w stronę fontanny, królewski posłaniec właśnie przybijał ogłoszenie o nagrodzie za złapanie złodzieja na jednej z czterech umiejscowionych na rynku tablic, gdy ktoś z jego świty zauważył Erla i zakutego w kajdany Kariana, Herold uśmiechnął się zapewne ciesząc się z odzyskania swojej sakwy, a Erl i Karian powoli zbliżali się do fontanny.
- Witaj Lordzie Aronie – królewski posłaniec skłonił się przed Erlem
- Widzę że schwytałeś tego obwiesia który mnie okradł ? – Herold nie krył swojego zadowolenia.
- Witaj Wiktorze – Erl a może Aron skinął w stronę Herolda głową lecz nie tak głęboko jak jego rozmówca.
- Tak udało mi się go złapać, właśnie wracałem do zamku gdy ten urwis wpadł na mnie, zauważyłem sakwę z królewskim herbem więc pomyślałem że zapewne mam do czynienia ze złodziejem. Wiozę go właśnie przed oblicze Króla aby sam mógł wymierzyć mu karę, w końcu okradł Królewskiego posłańca.
- A czy mogę odzyskać swoją sakwę ? – zapytał Herold
- Oczywiście, proszę oto ona – odrzekł Erl oddając sakiewkę rozmówcy, Herold od razu otworzył ją i dokładnie przeliczył zawartość.
- Stokrotne dzięki Lordzie Aronie, a teraz wybacz ale naglą mnie pilne sprawy, muszę jeszcze zjechać niżej rozwiesić ogłoszenia o poszukiwaniach. – Herold znów skłonił się przed Erlem.
- Zatem nie zatrzymuję Cię dłużej, obowiązek to obowiązek. Miłego dnia Wiktorze
Po tej krótkiej rozmowie Herold wraz ze strażnikami odjechali w dół miasta. Karian zastanawiał się kim tak naprawdę jest Erl.
- Kim ty właściwie jesteś ?, znasz magię, ruszasz się cicho jak kot, ale jesteś też szlachcicem i coś mi się wydaje że wysoko postawionym szlachcicem – Karian wcale nie oczekiwał odpowiedzi, wystarczająco dużo nasłuchał się o pazerności i gburowatości szlachty. Erl jednak nie miał zamiaru nie odpowiadać.
- Wszystko zrozumiesz w swoim czasie Karianie, ze względu na to że jeszcze nie wiem co król postanowi nie mogę zdradzić Ci wszystkiego, zwracaj się do mnie Erl tak jak Ci się przedstawiłem.

Na tym rozmowa się skończyła, Karian jednak ciągle zastanawiał się co go czeka. Dalsza droga była bardzo ciekawa. Po przekroczeniu bram trzeciego pierścienia Karian znalazł się w miejscu dotąd mu nie znanym, sam sobie się dziwił dlaczego nigdy nie widział całego miasta. Czwarty pierścień wnioskując z wyglądu ludzi którzy w nim się znajdowali zamieszkiwany był przez kupców, Karian jednak nie widział ich nigdy na rynku nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, rozglądał się po budynkach zauważył stajnię , karczmę „złocisty kufel” z której rozbrzmiewała przyjemna dla uszu muzyka, co ciekawe znajdowały się tutaj również sklepy w których Karian nigdy nie był, były to sklepy dla czarodziejów , przez okiennice ujrzał dziwne talizmany, pierścienie i mikstury. Po kilku minutach marszu Erl skręcił w jedną z bocznych ulic, dalej szli prosto aż nie trafili na stajnie była ona mniejsza niż tą którą widzieli po drodze jednak budynek był w połowie z kamienia a dom który stał obok stajni świadczył że właściciel stajni wcale nie jest biedny. Chłopiec stajenny który zobaczył Erla szybko zniknął w budynku by za chwilę wrócić prowadząc białego okazałego konia. Erl zapytał chłopaka czy nakarmił i napoił konia, po czym podziękował i rzucił mu kilka monet mówiąc aby kupił sobie jakieś smakołyki na rynku. Chłopak który zapewne nie był potomkiem właściciela domu wyszczerzył zęby w uśmiechu i z zadowoleniem szybko schował pieniądze

- Dalej pojedziemy konno – rzucił Erl w stronę Kariana , i pomógł mu wsiąść na Konia. Sam również usiadł siodle i powoli zaczęli wracać na główną ulicę. Dalsze pierścienie były coraz bogatsze, piąty pierścień to pierścień świątynny , są tutaj najładniejsze świątynie wszystkich bóstw każda otoczona własnym murem strzeżona przez żołnierzy w różnokolorowych szatach, nie były to jednak mundury straży miejskiej. Karian nie rozpoznawał symboli wyhaftowanych na kaftanach strażników, nie był też religijny, w biedniejszych pierścieniach co prawda są kapliczki i kapłani jednak nie miał nigdy ochoty zapoznawać się bliżej z jakimkolwiek bóstwem. Jego dziadek zawsze powtarzał że jedyne co bogowie nam dają to nasze życie na resztę musimy zapracować własnymi rękoma. Kapłani się jednak tym nie przejmowali i uparcie starali się przekazać swój obraz boga ludziom, prawda jest jednak taka że chodzono do nich tylko w przypadku chorób i to tych których nie dali rady wyleczyć zielarze i inni znachorzy.
Podziwiając wyglądy świątyń Karian coraz bardziej żałował że nigdy nie zwiedził tych budynków i obiecał sobie że jak tylko uda mu się wrócić na wolność naprawi ten błąd, będzie musiał jednak postarać się o porządne ubranie inaczej pewnie nawet by go nie wpuszczono, miał jednak nadal podarowany kamień co na pewno starczy na coś porządniejszego niż wytarte spodnie i stara koszula.


Kolejny pierścień to pierścień zamieszkiwany przez bogatą szlachtę i czarodziejów, Karian słyszał o tym jacy są szlachcice teraz miał okazję zweryfikować plotki. Ludzie nie chętnie zwracali uwagę na Kariana choć z niewiadomych przyczyn wszyscy serdecznie uśmiechali się i kłaniali Erlowi gdy tylko ich wzrok spoczął na Chłopcu na ich twarzach rysował się wyraz pogardy lub nawet obrzydzenia. Szlachcianki ubrane w okazałe suknie obracały się obcesowo ilekroć Karian na którąś spojrzał. A dzieci to prawdziwe zło wcielone, kilku z nich na widok Chłopca w kajdanach pobiegło do swoich domów po czym wrócili trzymając w rękach zgniłe pomidory i inne warzywa, oczywiście nie zawahali się ich użyć i rzucić jednego czy dwa w stronę Kariana ten jednak dosyć zwinnie uniknął trafienia. Erl widząc to przyśpieszył aby czym prędzej przejechać przez tą część miasta. Wkrótce Karian ujrzał wyższy i grubszy mur z dużą żelazną bramą podobną do tej która chroni wejścia do miasta, za bramą dodatkowo widział dwie opuszczane żelazne kratownice. Na murach przechadzali się łucznicy. Karian domyślił się że za tym murem jest podzamcze a dalej już tylko zamek cel jego podróży.
- Właściwie to dlaczego jedziemy na zamek ? przecież mogłeś mnie zostawić na posterunku w dowolnym pierścieniu już oni by się mną zajęli, myślisz że sam Król Edward będzie zainteresowany drobną kradzieżą na rynku ? – Karian zadał w końcu pytanie które gnębiło go od dłuższego czasu.
- Drobną kradzieżą na pewno nie, ale przed nami znacznie poważniejsza rozmowa. Ale masz rację nie możesz tak stanąć przed królem musimy jeszcze załatwić kilka spraw, najważniejsze żeby nikt Cię teraz nie zobaczył – Odrzekł Erl po czym wyciągnął z sakwy przypiętej do siodła czarną szatę i nakrył nią Kariana, z początku chłopak chciał zrzucić tą szatę jednak była całkiem przyjemna w dotyku i dawała dziwne uczucie spokoju.

Minęli właśnie bramę na podzamcze przejeżdżając obok budki strażniczej kilku gwardzistów na widok Erla nerwowo poprawiło mundury. To co zobaczył Karian było jak zupełnie inny świat, przepełniony bogactwem, domy z pięknymi ogródkami przed wejściem, posiadłości najwyższej szlachty prezentowały się tak okazale jak te o których słyszał z opowieści dziadka. Gdzie chłopak nie spojrzał widział ludzi odzianych w bogate stroje, nie pozostawiające złudzeń co do pochodzenia ich właścicieli. Erl witał się z prawie każdym napotkanym szlachcicem byli wśród nich Ludzie i Elfy których Karian nie często widywał, Elfy z natury są skryte i niechętnie rozmawiają z ludźmi tutaj jednak na równi ze wszystkimi wymieniali serdeczności i rozmawiali. Karian zastanowił się dlaczego nikt nie zwraca na niego najmniejszej uwagi, doszedł do wniosku że ludzie tutaj są o wiele bardziej otwarci niż na niższych poziomach.

Z góry serdecznie dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie i skomentowanie mojego "dzieła" Smile
Cytat:Każdy obywatel, który
Przecinek umknął.

Cytat:wynagrodzony, w złocie
A tu z kolei jest zbędny.

Cytat:2000 Szarezów
Liczby słownie.

Cytat:– słowa herolda czytającego
"Słowa" z dużej literki.

Cytat:pomyślał po czym sam do siebie dodał
Dałbym raczej "Pomyślał, a głośno rzekł:". I dwukropek!

Cytat:- a król ma
"A" z dużej!

Cytat:Rozmyślania Erla rozproszyła
Erl to ten co rozmyśla, a głośno dodaje? Bo z tekstu to nie wynika. No i nie "rozproszyła", a raczej "przerwała".

Cytat:Rozmyślania Erla rozproszyła mała postać zwinnie zakradająca się z tyłu herolda w ręku trzymała coś co przypominało nóż myśliwski i choć chłopak starał się go ukryć w rękawie koszuli słońce odbijało się od kawałka ostrza wysuniętego z pod odzienia, nikt nie zwrócił uwagi na małego chłopca który pałęta się wokół fontanny jemu podobnych wszędzie było pełno. Jednak owy chłopak tylko z pozoru był taki jak inni i Erl to zauważył. Nagły błysk w oku chłopca zdradził jego zamiary chłopak zwinnym ruchem doskoczył do herolda i nożem przeciął rzemyk od sakwy u jego boku, nim królewski wysłannik zdążył zareagować chłopak wskoczył w tłum ludzi.
Domyślam się, że herold musiał stać na jakimś podwyższeniu, w dodatku w obstawie straży miejskiej. Kompletnie tego nie widzę, jak jakiś chłopak, z nożem w rękawie, zakrada się do niego i kradnie sakiewkę.

Cytat:- takie jest życie –
Zbędne spacje. Każdą nową linijkę dialogu rozpoczynasz dużą literką.

Cytat:12 letni chłopak
Jak już wspominałem: liczby piszemy słownie.

Cytat:spokojnie, nie zabiorę Ci twoich sześciu Szarezów
W sensie, że co? Stał mu za plecami kiedy liczył?

Cytat:na oko miał jakieś 36 lat
Na oko nie podaje się tak precyzyjnych danych.

Cytat:do Ciebie
To nie jest list! Nie ma potrzeby pisania z dużej litery!

Cytat:ponieważ wg
Po co dajesz ten skrót?

Cytat:przez gruby na 1,5 metra mur
Dam Ci takie małe zadanie z historii: sprawdź kiedy zaczęto używać metrów i centymetrów.

Cytat:wszyscy nazywali to miejsce Dzielnicą biedoty
Jak już coś to "biedoty" też z dużej litery.

Cytat:sakwę
Sakwa to kieszeń. Sakiewkę raczej.

Cytat:Wiozę go właśnie przed oblicze Króla
Król nie potrzebnie z dużej. Poza tym coś mi się nie chcę wierzyć, że każdego złodzieja prowadzą przed oblicze monarchy. Kradzieże w takich miastach to chleb powszedni.

Cytat:„złocisty kufel”
Nazwa własna- duża literka!

Cytat:i pomógł mu wsiąść na Konia
"Konia" z małej.

Cytat:Podziwiając wyglądy świątyń
"wygląd".

Cytat:zgniłe pomidory i inne warzywa, oczywiście nie zawahali się ich użyć i rzucić jednego czy dwa w stronę Kariana
Znając realia, to pewnie by go kamieniami obrzuciły Wink.

Najważniejsze uwagi:
- Poczytaj o zasadach budowy dialogu
- Interpunkcja. Pracuj, pracuj, pracuj! Nie dawaj spacji przed przecinkami.
- Nie pisz "Cię" "Ciebie" etc. z dużej literki! Chyba, że wpleciesz list w utwór, to wtedy ok.
- Liczby piszemy słownie.
Sama fabuła całkiem niezła, choć nieco sztampowa, ale umówmy się, że ciężko wymyślić coś oryginalnego.
Czytaj, zwracaj uwagę na technikalia i pracuj nad swoim stylem.
Pozdrawiam
Cytat:Wśród zebranych gapiów wsłuchanych w słowa królewskiego posła, stał niepozorny skromnie ubrany człowiek w średnim wieku, jego myśli krążyły wokół całego tego zamieszania z kradzieżami.
- Będzie trzeba wreszcie załatwić sprawę tego złodzieja, zaczyna za bardzo przykuwać uwagę ludzi w mieście – pomyślał po czym sam do siebie dodał
- a król ma już dość wysłuchiwania narzekań szlachty na temat poziomu wyszkolenia i umiejętności straży miejskiej.
Rozmyślania Erla rozproszyła mała postać zwinnie zakradająca się z tyłu herolda w ręku trzymała coś co przypominało nóż myśliwski i choć chłopak starał się go ukryć w rękawie koszuli słońce odbijało się od kawałka ostrza wysuniętego z pod odzienia, nikt nie zwrócił uwagi na małego chłopca który pałęta się wokół fontanny jemu podobnych wszędzie było pełno. Jednak owy chłopak tylko z pozoru był taki jak inni i Erl to zauważył. Nagły błysk w oku chłopca zdradził jego zamiary chłopak zwinnym ruchem doskoczył do herolda i nożem przeciął rzemyk od sakwy u jego boku, nim królewski wysłannik zdążył zareagować chłopak wskoczył w tłum ludzi

Jedno pytanko. Czytałeś choć raz swój tekst? Jeśli tak, to nie uderzyła Cię ilość powtórzeń?

Cytat:Dom ten był jego kryjówką gdzie spał odkąd zmarł jego dziadek, a jego prawdziwy dom został zabrany na poczet niespłaconych długów karcianych których dziadek narobił sobie podczas gier w tawernie u Hilla nie żeby było ich tak dużo ale dom w którym sam mieszkał 12 letni chłopak i to w dodatku dom w drugim pierścieniu Dellar, był całkiem łatwym łupem.

Ależ to zdanie jest dłuuugaśne Wink. Dałbym kropkę po "w tawernie u Hilla", "nie żeby było ich tak dużo, ale dom, w którym sam mieszkał 12 letni " - przecinki... chociaż po ich wstawieniu zdanie również jest nieciekawe, rozlazłe i takie jakieś nijakie...

Cytat:- jak on u diaska tak blisko podszedł, tak blisko i tak cicho –

Zasadę dużej litery powinieneś już chyba znać Wink. Poza tym zapis dialogów strasznie kuleje.

Cytat:Instynkt chłopca kazał mu natychmiast uciekać, jednak ciekawość zwyciężyła i chłopak usiadł spokojnie na ziemi, jego niespodziewany gość zrobił to samo. - (tu dałbym kropkę zamiast przecinku) Erl wpatrywał się w młodego chłopca, było w nim coś co sam miał gdy był w jego wieku upór, inteligencja, spryt doskonały materiał na ucznia nie mógł trafić lepiej. Chłopak wyglądał na zwinnego. Nie był to typ chłopaka z rynsztoków o bardzo dużych mięśniach jednak bez wątpienia jego siła i zręczność pozwalały mu na sprawną ucieczkę przed ewentualnym pościgiem . W tak młodym wieku był wręcz idealny.

Ech... masa powtórzeń...

Cytat:- czyżby ? jak myślisz Karianie co teraz robi straż ? otóż straż w tej chwili przepytuje tych którzy Cię widzieli a sprawny rysownik na tej podstawie tworzy twoją podobiznę, na twoje szczęście jesteś bardzo szybki i zwinny, choć nie gwarantuję że nikt z obecnych na rynku nie zapamiętał twojej twarzy, to wydaje mi się że tym razem Ci się upiecze.

Ten brak dużych liter jest niczym perfidny policzek wymierzony w me lico. Mam się obrazić? Big Grin

Cytat:Miasto Dellar dzieliło się na 7 pierścieni, każdy z nich był wyznaczony przez gruby na 1,5 metra mur. Pierścienie zamieszkiwane były przez ludzi w zależności od ich pozycji w społeczeństwie. Siódmy - [lepszy jest zapis słowny. Nie zawsze, ale w przypadku tych opisów tak] pierścień to zamek królewski i dwór najznamienitszej szlachty. Pierwszy zaś, - [ot taka propozycja Tongue] to najbiedniejsi mieszkańcy stolicy. Wszyscy nazywali to miejsce Dzielnicą biedoty co zresztą nie było dziwne. Nawet straż miejska nie pilnowała tu porządku, dbali tylko o to aby żaden z mieszkańców - (skoro znajdujemy sięw Dzielnicy biedoty, wiemy, że o biedotę chodzi) nie dostał się wyżej niż na 3 pierścień. Karian nie miał nawet pojęcia co znajduje się za 3 pierścieniem nigdy tam nie był. 3 pierścień miasta czyli rynek i wszelkiego rodzaju sklepy rzemieślnicze był wystarczającym miejscem na zarobek.

Słowny zapis cyfr.

Cholera... tekst wygląda tak, jakbyś go ani razu nie przeczytał. A to świadczy o braku szacunku dla czytelnika. Ja rozumiem, że błędy mogą sięwkraść, można czegoś nie zauważyć, ale tekst wygląda na nie przeczytany nawet przez autora. Co się tyczy fabuły... cóż, oklepane to wszystko jest, nic się nie wyróżnia z tekstu, ani Erl ani Karian nie są jakimiś ciekawymi postaciami (zajrzyj do "Kłamstw Locke'a Lamory", gier z serii "Thief" i zobaczysz jak tematyka złodziejstwa może zostać pokazana w sopsób fascynujący, a świat, w którym przyszło żyć danemu rzezimieszkowi, ma swój niepowtarzalny klimat).
To tyle. Pozdrawiam Smile.
Nie ma to jak kubeł zimnej wody z rana Smile faktycznie mogłem się bardziej postarać, tekst wraca do poprawy. Dziękuję raz jeszcze za opinie.