Via Appia - Forum

Pełna wersja: Solista
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Noc.
Niedawno Mistrzowi stuknęła “dwu piątka”, jednak fakt ten nie był głównym powodem nękających go bezsenności. Wynikały one raczej z nadmiaru myśli wielotematycznych; nie skupiały się wyłącznie na jutrzejszym przyjeździe Pretendenta. Zwykle Mistrz myślał w towarzystwie papierosów, niestety racja trzydziestu paczek na miesiąc nigdy nie wystarczała. Tej ostatniej nocy miesiąca pozostało mu wpatrywanie się w niebo i wody oceanu. Nieustający szum ściśle wiązał się z dotychczas nieustającym życiem. Pięćdziesiąt pięć lat wsłuchiwania się we własny cykl biologiczny, czterdzieści lat bezcelowego wypatrywania rzeczy nieistniejących. Myśli równie cykliczne, jak fizjologia dziecka - następujące po sobie sekwencje, których efektem jest wydalenie zbędnej brązowej mazi. Piętnaście lat szkoleń, aby człowiek nauczył się spłukiwać wodę; tresura zwierząt trwa mniej czasu. Książę oswoił lisa nieprzyzwoicie szybko, co zaowocowało przyjaźnią; Mistrz oddał Mechanizmowi czterdzieści lat, a jedyne, co otrzymywał w zamian to regularny prowiant i spokój samotności. “Lecz kto jest lisem? Ten świat, który zjawi się o świcie pod postacią Pretendenta, czy ja, który równie młody przybyłem przed laty do swojego mistrza?”
Świt.
Kanapa była wystarczająco wygodna, aby Mistrz mógł w znużeniu oddać się drzemce do wschodu słońca. Oczy otworzył jeszcze zanim pierwsze promienie wdarły się przez okno. Jak zawsze sen odleciał w niepamięć, zalał się czarną mazią - zupełnie jakby go nie śniono.
Monotonna cykliczność życia Mistrza naruszana była przez nieregularność nocy, co w zasadzie sprowadzało się do monotonnego przesiadywania nad skarpą i pozostałych monotonnych czynności, jak na przykład parzenie kawy o świcie. Czajnik zagwizdał. “Za chwilę sobie zapalę”.
Rozległo się pukanie, po którym w drzwiach stanął Pretendent. Piętnastolatek wszedł, skłonił się, zamknął drzwi. Podwójny prowiant postawił pod ścianą. Czekał w milczeniu, po czym zapytał:
- Mistrzu, o której godzinie rozpoczyna się pierwsza lekcja?
- Oprowadzę cię przed południem.
Mistrz podszedł do kartonów z prowiantem, otworzył jeden, z którego wydobył paczkę papierosów. Zapalił i wrócił do kawy.
- Nie sądzę, aby rozpoznanie było konieczne, Mistrzu. Jako że wszystkie Domy Dziecka buduje się na podstawie jednego projektu, z którym mnie zapoznano, nie będę miał kłopotów z odnalezieniem określonych pomieszczeń.
- No tak. Na projekcie tym Mechanizm bazuje od dwóch stuleci.
“Co to za dialog? Zupełnie niepodobny książkom, zupełnie inny od tych zapamiętanych.” Mistrz poczuł się obco, jakby naruszono jego pozycję. “Przyszły zmiany.”
- Projekt ten, Mistrzu, liczy sobie dwieście czterdzieści osiem lat.
- Nie palisz. Mogli dać więcej papierosów. Zajmij pusty pokój. Masz czas do południa.
- Tak, Mistrzu.
“Lis i Książę; Książę i lis.”
Południe.
- Twoim podstawowym zadaniem podczas trwania nauki jest przeczytanie książek z obu tych półek. Zaczniesz od “Odżywiania nie mutagennego”, skończysz na “Fizyce śmierci”. Przy doborze pozostałych zastosujesz “kolejność estojską”. Drugim zadaniem jest analiza poprzez obserwowanie mnie przy pracy. Sprawdzę wszystkie napisane przez ciebie protokoły badań. Ostatnim przypadkiem zajmiesz się samodzielnie. Jutro przywiozą obiekt, więc po wstępnym zapoznaniu się z lekturą wyniesiesz przed dom pojemnik na wymianę.
Wieczór.
Mistrz odłożył książkę na bok. Czytanie nie mogło przynieść ulgi w nękającej go bezsenności. To nigdy nie pomaga. Zbyt wiele myśli rodzi się pod wpływem lektury i miesza z rzeczywistością. Lepiej ująć w dłonie skrzypce, zetknąć zużyty smyczek z rozstrojonymi strunami, niech te inne myśli, które szarpią wnętrzem poprzez melodie rozejdą się po pokoju, niech dotykają każdego przedmiotu, tych wszystkich lamp, mebli, ubrań, niech odbijają się niesłyszalnym echem od ścian, próbują wyrwać się poza to miejsce, poza czas, napierają na małe, zaniedbane okno, powodują pajęczyną pęknięć na szkle, przeciskają się przez kolejne szczeliny, a ich ostre krawędzie tną dźwięki, które uwalniają się, wydostają poza i pędzą już niestrudzenie, powolnie jakąś gorzką przeszłością, opadają na trawy ogrodu bez ścieżek, ogrodu pokrytego liśćmi i deszczem, wspinają się na ławkę samotnych pobytów, trochę wytartą czterdziestoleciem przemyśleń, dwustu czterdziestoleciem, opuszczają ją jak Mistrz, odchodzą od ostatniej części mieszkalnej sfery, bo to już nie jest Dom Dziecka, to już nie jest więzienie starego mężczyzny, pozostaje jedynie maszyna na skarpie, jej korba napędzająca niewielką platformę, która sunie po szynach, do końca, aż ziemia znika, a w dole przepaść, coraz niżej, głębiej, fale pochłaniają melodię, a ta odpływa w ocean, znika pod wodą, gdzie cmentarz, gdzie śmierć.
Ranek.
- To nasz dzisiejszy obiekt. - Mistrz otworzył wieko pojemnika o rozmiarach siedemdziesięciu centymetrów długości, czterdziestu szerokości i wysokości. Jego plastikowe ściany były przejrzyste; zdobiły je liczne otwory umożliwiające obiektowi oddychanie. Spód wyściełano pianką, aby nie narażać zawartości na niepotrzebne uszkodzenia. Poza bocznymi uchwytami do transportu ręcznego pojemnik posiadał dwa zaczepy u podstawy oraz zamek na jednej z mniejszych ścian. Zawinięty w przejrzysty materiał izolacyjny obiekt zaśmiał się radośnie i pomachał niezgrabnie kończynami na widok dwóch pochylonych nad nim twarzy. - Zanotować rozpoznanie - kontynuował Mistrz, - wrodzony kretynizm.
Pretendent spojrzał na starca szukając przez chwilę w jego twarzy wyjaśnienia tak szybkiego rozpoznania wady, po czym, nie uzyskawszy odpowiedzi, zapisał w protokole, co należało.
- Widocznymi cechami choroby są: nadęta twarz o grubych rysach - Mistrz otworzył usta obiektowi, - powiększony język - pomacał gardło, - nieprawidłowych rozmiarów tarczyca oraz sucha skóra. W dokładniejszym badaniu odkryjemy upośledzenie umysłowe, które potwierdzi diagnozę. Oznacza to, że zawartość pojemnika numer 0079013573 nie nadaje się do resocjalizacji.
Obiekt z uśmiechem wydał z siebie abstrakcyjny dźwięk i utkwił szkliste spojrzenie w Pretendencie, a ten zanotował w protokole, zamknął wieko, położył na nim dokument, podniósł pojemnik i przeniósł go do innego pomieszczenia.
Mistrz zapalił.
Popołudnie.
W jadalni nie panowała tak lubiana cisza przy spożywaniu posiłku. Odmierzane łyżką porcje papki odżywczej stawały w gardle konsystencją. Tym, co najbardziej przy obiedzie Mistrza irytowało był widok towarzyszącego mu współlokatora i wilgotne dźwięki z pojemnika. Mdłości i brak spokoju.
- Mistrzu, słyszałem w nocy twoją muzykę. Jeśli wolno mi spytać:, w jakim celu ją grałeś? Czy zachowania kreatywne należą do obowiązków mistrza?
Mistrz skończył posiłek i w wyraźnej konsternacji okrył się chmurą dymu z papierosa. Przyjrzał się wciąż jedzącemu Pretendentowi. Ten oczekiwał jasnej odpowiedzi.
- Nie wiem, jaki może być tego cel. Czy w ogóle jest w tym miejsce dla jakiegoś celu?
- Uczono mnie, że działania bez celu…
- Wiem, co chcesz powiedzieć. Nie doszukuj się w tych dźwiękach logiki.
- Nie rozumiem.
- I nie zrozumiesz. Ja do dziś nie zrozumiałem swojego Mistrza.
- Absurd to archaiczne pojęcie, Mistrzu.
- Mylisz się.
Obiekt wydał kolejną serię dźwięków, Mistrz dopalił papierosa, Pretendent skończył posiłek.
- Praca czeka. Zabierz pojemnik.
Wyszli do ogrodu. Stąpając po dywanie martwej natury minęli zapomniane drzewa i starą ławkę. Po chwili stanęli ponad skarpą przy drewnianej konstrukcji. Wody oceanu były niespokojne, na horyzoncie szalał sztorm. Młodzieniec wykonywał polecenie starca - umieścił pojemnik na platformie, przytwierdził go zaczepami, otworzył ścianę od strony przepaści i zaczął kręcić korbą. „Doskonale wyszkolony.” Platforma powoli sunęła szynami ku końcowi konstrukcji. Praca odbywała się zgodnie z przewidywaniem Mistrza, dokładnie tak, jak on ją wykonywał przez czterdzieści lat. Teraz stał z boku obserwując obiekt, nie wiedząc, że sam kiedyś przebywał w takim pojemniku, że Pretendent również; patrzył na ruchy drobnych kończyn, którym towarzyszyły głosy, które nie potrafiły utrzymać obiektu wewnątrz pojemnika przechylającego się wolą Mechanizmu, wydającego z siebie zawartość mogącą jedynie silniej machać rękoma niczym okaleczonymi skrzydłami, co i tak nie zwyciężyło z grawitacją, dziecko spadło kilkadziesiąt metrów w dół, rozbiło się o wodę, o skały, umarło, a więc ucichło i przestało machać tymi swoimi drobnymi kończynami. Bez resocjalizacji, bez przypisanej roli. Pozostało tylko zabrać pojemnik, wystawić go na wymianę i poczekać, aż ta nastąpi za kilka dni.
Noc.
Kolejna bezsenność. Mistrz myślał o swoim Mistrzu, o sobie, jako o Pretendencie. Palił papierosa, pił ciepły wywar i myślał.
Retrospekcja.
Piętnastoletni Pretendent zdaje egzamin - udaje mu się zdiagnozować kretynizm i bezbłędnie zaprotokołować rozpoznanie. Jak w większości przypadków, tego obiektu także nie da się naprawić i przyłączyć do społeczeństwa. Pretendent zostaje mianowany Mistrzem, otrzymuje dokument, a emerytowany mistrz w myśl sprawności Mechanizmu odstępuje następcy dotychczasowe miejsce, nie żegna się, odjeżdża w towarzystwie szarych ludzi do innego miejsca w świecie, do jakiegoś Domu Starców, czy gdzie tam trafiają emeryci.
Cytat:“dwu piątka”
nie kapuję, co to znaczy Blush .
Cytat: jednak fakt ten nie był głównym powodem nękających go bezsenności. Wynikały one raczej z nadmiaru myśli wielotematycznych; nie skupiały się wyłącznie na jutrzejszym przyjeździe Pretendenta.
To wygląda tak, jakby te bezsenności nie skupiały się wyłącznie na owym przyjeździe. Precyzyjniej! Poza tym - czy może być bezsenność w liczbie mnogiej? Nie jestem pewna.
Cytat:Monotonna cykliczność życia Mistrza naruszana była przez nieregularność nocy, co w zasadzie sprowadzało się do monotonnego przesiadywania nad skarpą i pozostałych monotonnych czynności, jak na przykład parzenie kawy o świcie. Czajnik zagwizdał. “Za chwilę sobie zapalę”.
monotonia w tekście nie musi chyba być ilustrowana przez ciągłe powtórzenia Smile.
Cytat:Rozległo się pukanie, po którym w drzwiach stanął Pretendent.
pogrubione wyrzucić, tutaj następstwo jest oczywiste.
Cytat: Na projekcie tym Mechanizm bazuje od dwóch stuleci
Nie potrzebny moim zdaniem szyk przestawny.

Przy oddzielaniu pór dnia proponuję enterek, by ten podział był lepiej widoczny.
Cytat:Odmierzane łyżką porcje papki odżywczej stawały w gardle konsystencją.
Tą konsystencję proponuję wyrzucić, zdanie brzmi niezgrabnie.
Cytat: „Doskonale wyszkolony.”
Cudzysłów niepotrzebny.
Cytat:Teraz stał z boku obserwując obiekt, nie wiedząc, że sam kiedyś przebywał w takim pojemniku
to bzdura, na pewno wiedział. Nie mógłby nie wiedzieć, według mnie.
Cytat:Teraz stał z boku obserwując obiekt, nie wiedząc, że sam kiedyś przebywał w takim pojemniku, że Pretendent również; patrzył na ruchy drobnych kończyn, którym towarzyszyły głosy, które nie potrafiły utrzymać obiektu wewnątrz pojemnika przechylającego się wolą Mechanizmu, wydającego z siebie zawartość mogącą jedynie silniej machać rękoma niczym okaleczonymi skrzydłami, co i tak nie zwyciężyło z grawitacją, dziecko spadło kilkadziesiąt metrów w dół, rozbiło się o wodę, o skały, umarło, a więc ucichło i przestało machać tymi swoimi drobnymi kończynami.
Niezgrabne zdanko, spróbuj je sformułować inaczej.

Kilka błędów interpunkcyjnych, których tu nie wymieniałam - na pewno na nie trafisz przy poprawianiu. Poza tym - moim zdaniem bardzo dobry tekst, chociaż nie jestem pewna, czy podchodzi pod ten dział. Mocno mi się kojarzy z "Nowym wspaniałym światem" Huxleya, bardzo wyraźne podobieństwo. Znasz tą książkę?
Sugestia 1 - "dwu piątka" to najzwyczajniej wiek pięćdziesięciu lat. Podobne wyrażenie pojawia się u Tolkiena.
Sugestia 2 - wydaje mi się, że precyzyjność myśli Mistrza nie jest jednak konieczna, fragment ten oddaje jego rozkojarzenie. Bezsenność rzeczywiście nie może występować w liczbie mnogiej.
Sugestia 3 - nie popisałem się Sad
Sugestia 4 - przyznaję rację, zbyt wiele słów.
Sugestia 5 - przemyślę to; mój warsztat cechuje się szykiem przestawnym Smile
Sugestia 6 - ciekawa sugestia odnośnie formy Smile
Sugestia 7 - "Odmierzane łyżką porcje papki odżywczej stawały w gardle gęstą konsystencją." Może jednego słowa zabrakło?
Sugestia 8 - cudzysłów niezbędny; to krótkie zdanie wyraża myśl Mistrza. Gdyby cudzysłów wyrzucić, zdanie to stałoby się stwierdzeniem narratora.
Sugestia 9 - ciężka sprawa... Uważam, że Mistrz mógł nie wiedzieć o tym, ponieważ żyje w niesprecyzowanym przeze mnie systemie (zestawionym w tekście z Mechanizmem). System ten nie musi ujawniać takich informacji obywatelom pokroju Mistrza, ponieważ mogłoby zachwiać to równowagę w wykonywanej przezeń funkcji.
Sugestia 10 - zastanawiałem się nad tym zdaniem. W opowiadaniu występują dwa o podobnej długości. Pierwsze z nich nie wymagało poprawek, jednak to sprawia mi trudność względem treści, a w kontekście całego utworu nie mogę pozwolić sobie na jego podzielenie na zdania pomniejsze Undecided

Dziękuję za wartościowy komentarz Big Grin Miałem problem z określeniem działu, w którym zamknąć "Solistę", ostatecznie wybrałem ten ze względu na wielowymiarowość utworu. Do jego stworzenia pchnęły mnie dwa słowa z "Nowego wspaniałego świata" Smile Dziś nie potrafię ich odnaleźć Undecided Nie wiem jak w Twoim wypadku, ale do mnie bardziej trafił "Kontrapunkt"; Huxley bowiem niewiele ma wspólnego z fantastyką, poza "Brave New World". Serdecznie polecam i jeszcze raz serdecznie dziękuję Smile
Cytat:Sugestia 10 - zastanawiałem się nad tym zdaniem. W opowiadaniu występują dwa o podobnej długości. Pierwsze z nich nie wymagało poprawek, jednak to sprawia mi trudność względem treści, a w kontekście całego utworu nie mogę pozwolić sobie na jego podzielenie na zdania pomniejsze
Dlaczego? A spróbuj tak zapisać: Teraz stał z boku obserwując obiekt, nie wiedząc, że sam kiedyś przebywał w takim pojemniku, że Pretendent również; patrzył na ruchy drobnych kończyn, którym towarzyszył płacz (bo głosy to tak z psychicznymi albo duchami się kojarzą), które nie potrafiły utrzymać obiektu wewnątrz pojemnika przechylającego się wolą Mechanizmu, wydającego z siebie zawartość mogącą jedynie silniej machać rękoma niczym okaleczonymi skrzydłami, co i tak nie zwyciężyło z grawitacją: dziecko spadło kilkadziesiąt metrów w dół, rozbiło się o wodę, o skały, umarło, a więc ucichło i przestało machać tymi swoimi drobnymi kończynami. Co prawda to nadal jedno zdanie, ale wydaje mi się, że tak lepiej. Masz rację, rzeczywiście trudno je podzielić.
Chodzi o brzmienie zdania; średnik powoduje pauzę, która zaburza płynną konsystencję opisu. I tu tkwi problem - zdanie musi być postępującymi bez zatrzymania sekwencjami podobnymi do pierwszego długiego zdania, co pozwala odbiorcy interpretować tę scenę jako ciąg nieokreślonych, a więc zależnych od woli czytelnika, silnych emocji. Według mnie Mistrz intensywnie przeżywa samotność i sens swojego istnienia, tj. rolę przypisaną mu przez system/Mechanizm. Ale dzięki za pomoc, poddam to zdanie poważnemu procesowi poprawiania.
Mój boże, to już wyższa głowologia Smile.