Via Appia - Forum

Pełna wersja: [ALPHA]~petrek~
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Link do wersji wordowo-pdfowej - z akapitami i podobnymi bajerami: http://www.scribd.com/doc/48822018/ALPHA...OD-I-Piotr"


>~*/4\*~\|\{:ALPHA petrek:}/|/~*\4/*~>>>

*~EPIZOD I~*

„Piotr”


ROK 2000

Zegar...
Gdzie jest zegar?
Zegar jest w pokoju.
Gdzie jest pokój?
Pokój jest w bloku.
Gdzie jest blok?
Blok jest na osiedlu.
Jednym z wielu szarych, postkomunistycznych osiedli robotniczych w Polsce.
Jest naprawdę szaro. I zimno. Tak jak to bywa w marcu.

Zegary mają to do siebie, że wskazują czas. Te zupełnie nieelektroniczne, przestarzałe modele, używają do tego wskazówek napędzanych nieskomplikowaną machinerią. Skutkiem tego jest charakterystyczny dźwięk „tik”, „tak”, „tik”, „tak”, „tik”, „tak”. To cholerne powietrze przenosi ten jakże irytujący zlepek decybeli wprost do uszu Piotrka.
Piotrek namierza zegar wściekłym wzrokiem. Tak strasznym i przerażającym, że nawet dresiarze z jego klatki w popłochu oddawaliby mu swoje bluzy, żeby przypadkiem się nie zaziębił w te chłodne dni.
No, może akurat oni nie, ale niejeden przedszkolak zmieniłby tor swojej trasy po ujrzeniu takiego jegomościa odpowiednio-wiele-metrów-na-skorygowanie-dalszych-ruchów przed sobą.
Piotr bowiem nie jest postury „pakera” z miejscowej siłowni. Nie jest nawet otyły. Jest dość lichy, choć jego wzrost plasuje go dość wysoko w rankingu wysokich piętnastolatków. 174 centymetry i 60 kilogramów wagi podczas ostatniej wizyty u szkolnej higienistki zostały odnotowane.
Co ciekawe, widząc tylko jego twarz, sam Andrzej Gołota mógłby się zdecydować na pojedynek w ringu z Piotrkiem. Z takiej racji, iż prezentuje się on raczej łagodnie i niewrogo i... cicho. Tak jak przystało na jednego z klasowych alienów.
A i o tym wspomnieć muszę, że przez niektóre dziewczyny jego wygląd kwitowany jest czterema słowami – „Piotrek jest taki słodki! ^.^”
Ale znaczna większość gimnazjalistek go ignoruje, w końcu jest tylko szarakiem i – o zgrozo - od czasu do czasu ktoś się z niego śmieje.

Piotr zdecydowanym ruchem wstaje ze swojego, wcale nie tak wygodnego jak w reklamie i już nie tak nieskrzypiącego jak przez pierwszy tydzień obrotowego krzesła, przez co te kawałek odjeżdża. Maksymalnie się rozciągając, balansując przy tym na palcach u stóp, sięga zegara powieszonego nad biurkiem. Wyjmuje oba „paluszki”, a to, co zasilały, ląduje na łóżku.
- No a to ciekawe, że już nie masz nic do powiedzenia?! – krzyczy z przekąsem. – Cholerny bot . – dodaje po chwili.
Piotrek jest wyraźnie podirytowany. Nic dziwnego - siedzi na krześle.
A z innej perspektywy, to jego klan właśnie przegrywa dwumecz w Counter-Strike’a kończący kwalifikacje do fazy grupowej Pierwszego Polskiego Turnieju CS . Zapisy kosztowały 50 złotych, których wydanie sprawiło mu więcej bólu niźli wszystkie złamania kości, których doświadczył (złamania kości się zdarzają, gdy jest się dzieckiem).
Mapa na serwerze to de_train . Prawdziwy labirynt wśród pociągów, gdzie usłyszenie kroków przeciwnika milisekundy wcześniej lub później zawsze prowadzi do śmierci. Najlepiej, gdy nie spotyka ona ciebie – wiadomo.
Zasady meczów kwalifikacyjnych są proste – dwa starcia do 10 wygranych rund. Jeżeli nie wyłonią one zwycięzcy, a stosunek „killi ” do zgonów jest taki sam, wtedy decyduje starcie liderów obu drużyn.

Pierwszy pojedynek został rozegrany na serwerze klanu z tagiem „[KFC]” od „KFC Chickenators ” i zakończył się ich wygraną 10:7.

„Counter-Terrorists win!” – formuła ta właśnie odebrana przez wewnątrzgrowe radia wszystkich graczy oznacza, że drużyna Piotrka przegrała kolejną z rzędu rundę i wciąż nie może ostatecznie odnieść zwycięstwa, prowadząc 9:6.
- Nie... NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIEEE!!! NIE MOŻEMY TAK GRAĆ!!! – ryczącego do mikrofonu Piotra nie zagłuszyłby teraz nawet żaden ze stuningowanych Maluchów stojących pod jego blokiem. – To nasz najważniejszy mecz, i nie ma opcji, żebyśmy go przegrali! JESTEŚMY ALPHA COLLECTIVE - złożony z najlepszych graczy tego wszechświata, zawsze walczący do końca i NIGDY PRZEGRYWAJĄCY!!! Zwyciężaliśmy już z lepszymi, a ich możemy pokonać nawet bez myszek!! Pełna koncentracja panowie, niech o sile ALPHA KOLEKTYWU KAŻDY SIĘ DOWIE!!!
Na początku wszystkich rund zespoły zaczynają „wskrzeszone” w określonym, niezmiennym miejscu. Żaden z drużyny terrorystów, którą w trakcie tego meczu kierował Piotr, a w zasadzie
[ALPHA]*~petrek~* , nie ważył się jeszcze ruszyć z tego miejsca, słuchając kazania swojego lidera.
- ...Piękne słowa! Nasz przywódca ma rację, nie zawiedźmy go! – jak zawsze z dumą i powagą w głosie odparł [ALPHA]*~kuno~*.
- TAK! GRAMY!!! – Krążą legendy, że [ALPHA]*~doug~* nigdy nie słyszał słowa „cierpliwość” Ok., może i obiło mu się ono o uszy, ale i tak ma potężne ADHD.


- Wspaniałe, Petrek! ...no i mówię wam, piękna grafika jest w tym Quake III Arena!
Ale trzeba mieć nową Voodoo 3 z 16 megabajtami pamięci, żeby w ogóle poszła. W ogóle to trochę mam lagi , a wy? :/ - myślisz, że Twoja sąsiadka dużo gada? Nawet sobie nie wyobrażasz, w jakim błędzie jesteś, a [ALPHA]*~kemysz~* tego niezbitym, choć w grze nie raz zabitym, dowodem.
„Wakarimashita .” – za to [ALPHA]*~naaiymeria~* swoje wypowiedzi kończy na jednym słowie. Jest także jedynym graczem w zespole, który nie używa mikrofonu do komunikowania się w grze – zamiast tego pisze wiadomości, które są widoczne dla wszystkich obecnych na serwerze.
- Ze mną zwyciężycie, bracia! Follow me and Go, go, go! – według rozkazu [ALPHA]*~petrka~* jego kompani ruszyli za trójwymiarowym modelem odzianym teksturami na wzór żołnierza Guerilli.

Ano tak. Piotrek jest cichy, stara się nie wybijać z tłumu i nikt by nawet nie pomyślał, że może być liderem kogokolwiek czy czegokolwiek. Jakkolwiek ograniczany różnymi czynnikami w prawdziwym świecie, jego alter ego w grach komputerowych jest zgoła odmienne. W Counter-Strike’u jest bowiem przepełnionym odwagą i wiarą w siebie i w swój kolektyw przywódcą.

Z twarzami skierowanymi na kraniec długiej, acz wąskiej alei ograniczanej okołoperonową zabudową, członkowie ALPHA Kolektywu w liczbie pięciu ruszyli w jej kierunku. Przeszedłszy kilkanaście metrów skręcili w prawo, wchodząc do budynku będącym łącznikiem z ich miejscem docelowym – stacją, na której mieli podsadzić bombę. Chwilę potem ujrzeli przed sobą korytarz, który często jest używany do zasadzek przez anty-terrorystów.
- Okej, rzuć ktoś smołka . – Petrek w tym momencie starał się brzmieć jak najpewniej.
„Fire in the hole!”
Dym z granatu wypełnił zagrożoną przeciwnikiem przestrzeń. Terroryści spiesząc się zeszli ze schodów i wkroczyli w szarą smugę. W niej mógł się czaić przeciwnik z karabinem M4A1 , jej tropem mógł za moment podążać przeciwnik z Steyr AUG.
- Chłopaki... Nie dziwi was, że nigdzie nie czuć Kurczaków? – Kemysz był odrobinę zaniepokojony.
Ale nikt nie miał czasu mu odpowiadać. Dwadzieścia metrów korytarzem, skręt w lewo w kolejny, dochodzą do otwartej przestrzeni i znajdują się nad stacją B - pełną pociągów, na której czeka ich podłożenie „paki ”. Zatrzymują się jeden za drugim, przy ścianie, aby potencjalny przeciwnik ich nie zauważył. Tyły kryje złoczyńca w zielonym golfie i okularach, sterowany przez Naaiymerię.
- Dobra. Za kilkanaście sekund zorientują się, że poszliśmy na „B ”. Ja pójdę podłożyć pakę, Kuno - zejdziesz na dół ze mną, ale skryjesz się pod pociąg i będziesz mnie osłaniał, Naay - zostaniesz u góry i kontrolujesz stąd cały teren, Kemysz – zejdź na dół i wejdź pod pociąg tak, aby widzieć Kuno, a ty Doug osłaniaj drugą stronę stacji i w razie czego... uciekaj.
„Go, go, go!”
Petrek ruszył pierwszy i błyskawicznie zjechał po drabinie na poziom torów. Dotarł do wagonu, gdzie miała być podłożona bomba, wystawiając się przy tym na wszelkie postrzały.
Zaczął uzbrajać C4...
- Bomba podłożona!!! Wszyscy na pozycjach?!
W mgnieniu oka uciekł z wagonu i skrył się pod pociągiem obok Kuno.
- Witaj, szefie.
„pik”...”pik”...”pik”... – pikanie z podłożonego ładunku było dla nich w tej chwili jedynym słyszalnym dźwiękiem.

- Kurczaki chyba straciły głowę, bo jeszcze ich tu ni- CHOLERA!!!
Salwa z kałasznikowa przecięła powietrze, niczym nożyczki papier!
- Doug!!!
Doug został właśnie zabity pociskami M4A1 wyposażonego w tłumik.
„widzę ich” – Naaiymeria nie mając czasu na pisanie szczegółów, zaczął ostrzeliwać dwóch zamaskowanych żołnierzy S.A.S.
Używając swojego Kriega z przymocowaną lunetą, szczęśliwie pozbył się ich trafieniami w głowę.
„Sector clear”

TRACH! Potężny wystrzał zagłuszający wszystkie inne dopadł Naaiymerię.
Taki dźwięk wydaje tylko najmocniejsza broń w grze, karabin snajperski AWP.
- O nie. Jest nas już tylko trzech... Kurde, coś słyszę...
Przypuszczenia Kemysza potwierdziły się. Za jego plecami czaił się członek GIGNu
w granatowym kombinezonie i kominiarką. Zanim Kemysz zdążył zareagować, usłyszał tylko
„Hasta la vista, bejbe” i miał już bojowy nóż w plecach.
- Piotrze, wygląda na to, że nasza dwójka musi poradzić sobie z trzema Kurczakami. Co robimy? – głos Kuna wydawał się nie ulegać presji sytuacji, mimo iż jego tętno było podwyższone.
- Czekamy. Zaraz przynajmniej jeden przyjdzie rozbroić bombę...

- I oto jest!
- STÓJ, NIE STRZELAJ, ANI NIE WYCHODŹ SPOD POCIĄGU!
- Ale bomba wybuchnie za około 20 sekund, a na jej zneutralizowanie wystarczy im pięć!
Kuno nigdy nie lubił się kryć.
Wybiegł spod pociągu i zastrzelił rozbrajającego C4 anty-terrorystę, by za chwilę zginąć od kuli zabójcy [ALPHA]*~kemysza~*.
- Kurna!!! – skrytka Petrka musiała zostać zdemaskowana przez nieprzemyślaną akcję Kuna.
„pik”, „pik”, „pik”, „pik” – bomba w coraz krótszych odstępach czasu wydaje ten dźwięk, a to oznacza, że za kilkanaście sekund wybuchnie. Milicjant z GIGN wskoczył do wagonu ze źródłem tego pikania.
- Ha! Co za kretyn, nie zauważył mnie! Jeden... Dwa... Trzy... Cztery... – [ALPHA]*~petrek~* z podekscytowaniem odliczał sekundy.
Lewy przycisk myszy , moc kałacha niech każdy usłyszy! Wysyłającą na drugi świat serią w plecy zaskoczył swoją ofiarę.
Petrek pozwolił na jak najdłuższe „bawienie się” ładunkiem wybuchowym swojemu przeciwnikowi, żeby ostatni członek ich drużyny nie miał już na to czasu.

10...9...8...7...6...
- Akuku!
TRACH! Wprost przed nos lidera ALPHA Kolektywu zeskoczył ostatni żywy anty-terrorysta, który wcześniej pozbawił kilkuset punktów życia (na 100 możliwych) Naaiymerię. Nie oszczędził i Petrka, strzelając mu ze swojego karabinu snajperskiego w głowę z odległości centymetra.

5...
Dopadł do bomby i zaczął ją rozbrajać używając Defusal Kit .
4...
3...
2...
Już w połowie do neutralizacji bomby i wygranej z terrorystami! (a raczej z pamiątką po nich – C4)
1...
-Uda mi się!!!
0...

BUM!!!
Pięciokilogramowy ładunek C4 wybuchł w jego rękach.
Oprócz oczywistej ofiary, w gruzach legł cały peron B.
A to oznacza, że:

Kluczowe zwycięstwo ALPHA Kolektywu, rozpoczynające batalię o zostanie najlepszą drużyną Counter-Strike w Polsce, stało się faktem!!!












BUM!!!

- Ola... Czy ty aby na pewno zakręciłaś gaz w kuchni?
- ... – Ola nie odpowiedziała, ale pod wpływem tego pytania spojrzała się na swojego męża, jak gdyby... Powiedzmy, że tak jak on, za każdym razem, gdy widzi swoją teściową.

Ola, Aleksandra Polak, nazwisko panieńskie - Zbykowska.
Cechy szczególne?
Matka Piotrka.

Zbliżyła się do drzwi pokoju swojego syna i niepewnie chwytając klamki, z ostrożnością je uchyliła...
- Piotruś?
Ale ten nie odpowiadał.

Nie, liderowi ALPHA Kolektywu nic się nie stało! (ciekawe jakbym kontynuował tą opowieść bez głównego bohatera). Przygarbiony wpatruje się w ekran monitora z odległości, która autorów poradników „Jak zdrowo i bezpiecznie przygotować stanowisko do pracy z komputerem? Stosowanie zasad BHP to frajda!” przyprawiłaby o zawał serca. W zębach trzyma kołnierz swojej koszulki.
On sam nie wydaje w tej chwili żadnych szczególnych dźwięków, ale jego głośniki są wręcz przepełnione okrzykami radości:
- JA PIE****E, KU**A, PIOTREK, PIOTREK, KU**A, WYGRALIŚMY ZAJE***ŚCIE!!! – autorem tego kulturalnego i archetypicznego przesłania jest [ALPHA]*~d**g~* (ocenzurowano na życzenie autora, który nie chce powiązania tych słów ze swoją osobą przez osobę mamy Piotrka).
- CHŁOPAKI, OFICJALNIE STAWIAM WAM WSZYSTKIM PIWO!!! – tych słów prawdopodobnie będzie w przyszłości żałował (portfel) [ALPHA]*~kuna~*.
- Che, che, che... Ale nam się udało! W sumie to zastanawia mnie, czy jeżeli Petrek nie wstrzymywałby tak długo mojego zabójcy przy rozbrajaniu paki, to czy wygralibyśmy tę rundę? Czy wygralibyśmy następne? Czy wygralibyśmy mecz? Co będzie dalej? I ile megabajtów będzie zajmował dodatek do Half-Life, o tytule „Blue Shift”? Wszechświat jest pełen tylu pytań pozostawianych bez odpowiedzi! – [ALPHA]*~kemysz~* jest pewien, że miał jeszcze coś dodać, lub o czymś wspomnieć, ale tymczasem zajęła go myśl o sensowności walki z wiatrakami. „A co, jeżeli wiatrakom daćby kałasza?”
A [ALPHA]*~naaiymeria~* napisał tylko: „”.


Piotrek ocknął się gdy d**g zaczął mówić o nowym filmiku Taylor Hayes na torrentach.
Odwrócił powolnie głowę w stronę swojej mamy, która teraz stała tuż obok. Zawiesił na jej twarzy wzrok. Wciąż żuł koszulkę.
- Wiesz, synku... Ja rozumiem, że gdy przychodzisz ze szkoły, nie zawsze jest obiad na stole... Ale nie powinieneś zapominać o zdrowych przekąskach, takich jak jabłka, pomarańcza... To już dieta Songa, choć przeplatana czasem ze „smakołykami” ze śmietnika, jest lepsza niż twoja
100% poliestrowa.
Songo mimo wszystko i tak preferuje Pedigree. Oprócz tego nade wszystko nie znosi kotów i uwielbia chodzić na spacery z Piotrkiem.
- Yyy... Szukasz klanu?? – cóż, świadomość Piotra jeszcze do końca nie powróciła.
- Co? – Ola była zaskoczona pytaniem i nie do końca rozumiała, co przed chwilą usłyszała.
- Eee...
- Mhm?
- N-no... O co chodzi, mamo?
- ...Ścisz głośniki, bo sąsiedzi zaczną podejrzewać nas o terroryzm. Chociaż... Grasz w to codziennie, prawda?
- Ta...
- Ech... Chyba powinniśmy kupić ci słuchawki.
Aleksandra zmieszana konwersacją ze swoim synem powoli opuściła jego pokój.

- Piotrze, jesteś? – zmieszanego konwersacją ze swoją mamą Piotrka z kolejnego amoku wybudził Kuno.
Przywódca Kolektywu poprawił mikrofon zaczepiony na mokrym kołnierzu koszulki, ciężko przy tym wzdychając.
- Jestem, jestem... Moglibyście nie mówić o pewnych rzeczach, gdy do mojego pokoju wchodzi mama?
- Piotrze, skąd mogliśmy wiedzieć, że towarzyszyła ci twa rodzicielka?
- Hmm... To może gdy następnym razem powiem „lubię budyń waniliowy”, wyciszycie się aż do odwołania, na hasło „krowa to mój ulubiony skorupiak”?
- ...Zapamiętasz to?
- No... Jest to coś niezwiązanego z rzeczami, o których zwykle mówimy, więc powinno być O.K. To może sprawdźmy teraz, czy załapaliście.
LUBIĘ BUDYŃ WANILIOWY!!!
- Co? Wow, naprawdę Petrek?! Ja też! Chociaż szczerze mówiąc, truskawkowy bardziej mi smakuje, ale i waniliowym nie pogardzę. To ciekawy temat na rozmowę – jedzenie! A co sądzicie o kisie-
- KEMYSZ!!! – naraz krzyknęli Petrek, Kuno i Doug, który wcześniej chwilę się nie odzywał, bo testował właśnie znalezione kody do Sapera, jednocześnie jedząc obiad i rozmawiając z czterema dziewczynami na ICQ (Gadu-Gadu miało powstać dopiero za pięć miesięcy).
- Che, che, che, chłopaki, przecież ja żartowałem! Nie denerwujcie się tak, bo wam żyłka pęknie. A wiecie, że jak kiedyś byłem na kolo-
- WIEMY!!! MÓWIŁEŚ JUŻ NAM O TYM MILIARD RAZY!!! – trio Petrek&Kuno&Doug naprawdę nieźle opanowało zsynchronizowanie podnoszenie głosu na Kemysza.




Petrek spojrzał na zegar. A w zasadzie to w miejsce, gdzie on powinien być. Chwilę próbował odczytać czas z pustej ściany, ale po kilku sekundach uświadomił sobie żałosność tej czynności. „Kurczę, pewnie znowu mama sprzątała mi pokoj i gdzieś zegar zapodziała!” – pomyślał. Rozglądając się po pokoju za pomocą swojego obrotowego krzesła, z zaskoczeniem odkrył na łóżku szukany przedmiot. „Eee... No tak. Kurczę, przecież wyjąłem baterie... Która już jest godzina?
...O czym ja myślę... Przecież w komputerze jest czas.” Szybkim obrotem powraca na pozycję domyślną, w której to przed jego oczyma stoi piętnastocalowy monitor w jasnej obudowie. Naciska alt i tab, żeby zminimalizować wciąż włączonego CSa. Spogląda w prawy dolny róg ekranu.
„Cholercia, już po siedemnastej! Pora iść z Songiem na spacer.” Wkłada baterie do trzymanego na kolanach zegara i powiesza go na ścianie. Wstaje z krzesła i idzie do przedpokoju. Siedzący przy drzwiach wejściowych Songo swoim spojrzeniem sugeruje, że czeka na niego już od jakiegoś czasu.
Piotrek ubiera Dunki i kurtkę. Bierze smycz, ale nie zapina jej Songowi. Wychodzi z domu!
Trzecie piętro, drugie, pierwsze, parter, klatka schodowa, chodnik.
- Wow! Ale realistyczna grafika. – mówi do siebie zachwycony jakością widzianego obrazu. – Ciekawe, jakiego sprzętu potrzebaby było, żeby odpalić taką grę. – naprawdę, wielu nałogowych graczy przy wychodzeniu na zewnątrz ma podobne refleksje.
Skręca w lewo, okrążając blok. Kontynuuje idąc otoczonym pojedynczymi drzewami chodnikiem.
Śmieje się pod nosem, gdy Songo na miejsce załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych obiera brzozę, stojącą tuż przy ławce wypełnionej rechoczącymi dwunastolatkami.
Z chwilą, gdy białe futerko tego małego bolończyka staje się też w pewnym miejscu odrobinę brązowe, rechoty ustają.
Piotr z nostalgią patrzy na zdewastowane boisko piłkarskie, obok którego przechodzi. Od czasu, gdy dostał na komunię komputer, bardziej mu są bliskie murawy FIFY.
Idzie w koło wąwozu, którym dziesiątki lat temu jeździły pociągi.
Przed jego oczami pojawia się przytulona, siedząca na ławce (stojące przy tej ławce drzewa nie były już potencjalnym zagrożeniem, bo Songo załatwił już wszystkie swoje potrzeby) para nastolatków. Piętnastolatka i szesnastolatek.
Dziewczynę Piotrek zna od dłuższego czasu, bo mieszka w jego bloku i chodzi do tej samej klasy. Gdy zobaczył ją po raz pierwszy, od razu uznał za najpiękniejszą, jaką w swoim życiu widział. Miała piękną, śliczną twarz, ciemnobrązowe włosy i oczy. Jej sylwetka, drobne dłonie, czarujący uśmiech, sprawiały, że jego serce biło w zastraszającym tempie, za każdym razem, gdy ją widział.
Dla takiej dziewczyny był gotów oddać wszystko.
A ona... Z rumieńcami na swych policzkach, błogim uśmieszkiem, wtulała się w obejmującego ją chłopaka.
Piotrek miał totalnie pustą głowę. Cała jego dusza była wypełniona szalejącymi emocjami.

Właśnie przechodzi chodnikiem, naprzeciwko którego siedzi Bogna – bo tak właśnie ma na imię dziewczyna marzeń Piotra, zakochana w starszym o rok chłopaku, który w tej chwili składa na jej cudownych ustach pocałunek.
Zauważa Piotrka. Jest jedną z niewielu dziewczyn z jego klasy, które darzą go sympatią. Bogna jest piękna i jest tego świadoma, z tego też czerpie swoją odwagę, mogąc myśleć niezależnie i inaczej niż większość „koleżanek” z klasy, które pod wpływem żartów z Piotra autorstwa niektórych chłopaków, których uważają za atrakcyjnych, błędnie się do niego ustosunkowują. Często do niego „zagaduje” i pomaga w biologii czy chemii, za to Piotrek wyjaśnia jej zadania z matematyki, fizyki i informatyki.
- Cześć, Piotrek! – woła głosem tak dobrym i szczęśliwym, że gdyby ten miał słabszą psychikę, pewnie by zemdlał.
Nieśmiało obraca głowę w jej stronę i z bardzo, ale to bardzo wymuszonym uśmiechem cichutko odpowiada „Cześć...”. Od razu odwraca wzrok i kieruje go na swoje buty.
Bogna chwilę śledzi go wzrokiem.
Po jej twarzy można powiedzieć, że jest odrobinę zmartwiona.

Piotrek wciąż z głową spuszczoną w dół idzie na pół nieprzytomny. Zaczyna ogarniać go wściekłość. Ściska pięści z całej siły. Zęby zaciska aż do bólu. Marszczy swoje ciemne brwi.
„Nienawidzę... N-nienawidzę tego tak bardzo... Dlaczego... Dlaczego JA nie mogę mieć takiej pięknej dziewczyny?! Dlaczego ja nie mogę mieć dziewczyny w ogóle?!” – takie myśli ogarniają go za każdym razem, gdy widzi szczęśliwą parę w swoim wieku. Ale kiedy największa piękność, jaką dane mu było widzieć, siedzi w objęciach innego, całuje go, i jest przy tym w siódmym niebie...
Piotrkowi jest ciężko. Strasznie ciężko. Na sercu.

Łzy cisną mu się do oczu. Nie zdarza mu się to często.
„Boże... To jest takie niesprawiedliwe!... Tak mi brak... Strasznie brak dziewczyny, którą mógłbym przytulić... Z którą mógłbym o wszystkim porozmawiać... Która byłaby przy mnie szczęśliwa! Która dałaby mi szczęście.... Którą mógłbym pocałować, pocieszyć, rozbawić, wesprzeć w smutku! Nigdy... Nigdy nikogo nie skrzywdziłem. To zawsze ja jestem ofiarą. Może dlatego? Może mam być takim jak oni? Może tacy im imponują...” – gorycz zaczęła znikać, zastępowana powrotem złości.
„Nie! NIGDY! Ja jestem sobą i nim pozostanę, jestem liderem swojego klanu i prez jego członków szanowany, nie stanę się kimś, kogo tak nienawidzę!
Nie... Nie mogę nienawidzić. Wtedy bym się niczym od nich nie różnił...” – na twarzy Piotrka zaczął pojawiać się mały uśmiech. Rozchmurzył się odrobinę i w górę wzięło jego drugie, silniejsze ego.
„Ja... Najwyżej będę sam całe życie. Może nie jest mi dane zaznać tego szczęścia. Ale póki żyję, póki mogę oddychać, tak długo będę dawał z siebie wszystko. Wszystko, żeby nikogo nie skrzywdzić. Żeby mieć jak najlepsze oceny i dostać się do dobrego liceum. Żeby mój klan się nie rozpadł i osiągnął sukcesy. Tak! Jestem ALPHA Petrek, jestem człowiekiem, i wszystko może mi się udać!!!”


- O cholera... Gdzie ja jestem? – myśli tak go zajęły, że trochę sie zagalopował w spacerze i doszedł do sąsiedniej dzielnicy. Spojrzał na swojego pieska.
- Songo... Czemu nic mi nie powiedziałeś?
Songo spojrzał się na swojego pana z miną „are you f***ing kiddin’ me?”.



Piotrek już w domu, siedzi przy biurku i odrabia zadanie z matematyki. Oczywiście z włączonym komputerem, ale wyłączonym monitorem. Do pokoju właśnie wchodzi jego mama i podaje herbatę z cytryną.
- Dziękuję.
Piotr od przyjścia ze spaceru zachowywał się inaczej na zwykle. Nie był smutny, ani zły... Raczej sprawiał wrażenie człowieka pogodzonego z jakimś ciężkim losem.
- Wszystko w porządku, Piotruś? – jego mama zauważyła, że coś jest nie tak.
- Taaak... Mam pełno zadania z matmy. A najchętniej szedłbym już spać.
- Przecież dopiero w pół do dziewiątej. Pewnie grałeś wczoraj całą noc, co?
- Wyobraź sobie, że nie.
- Hmmm... No nic, nie będę ci przeszkadzać w zadaniach. Jakbyś chciał o czymś porozmawiać, to dobrze wiesz, że z chęcią cię wysłucham.
Piotrek uśmiechnął się do swojej mamy, która pocałowała go w głowę i wyszła z pokoju. Spojrzał na zeszyt i wzdychając ciężko, kontynuował rozwiązywanie nierówności.

Po kilku minutach z głośników komputera dotarł sygnał oznaczający otrzymanie wiadomości na ICQ. Ku jego zaskoczeniu, jej autorem był Naaiymeria. Naaiymeria rzadko się odzywa, a co dopiero jako pierwszy! „Hmmm... A to ciekawe.” – wymruczał pod nosem naprawdę zdziwiony Piotrek.

„Petrek... Piotr... Jesteś?” – tak przedstawiała się treść właśnie otrzymanej wiadomości.
„Taaa... Akurat robię zadanie z matmy. :-D” – odpisał Petrek.
„A co, chcesz trochę potrenować? Mógłbym pograć 10-15 minut.” – dodał Petrek.
„Nie... Moglibyśmy porobić coś innego przez ten czas?”
„Co? A co innego możemy robić? Odkąd ty masz siusiaka, i ja mam siusiaka, i odkąd mieszkamy nawet-nie-wiem-ile kilometrów od siebie, to znacznie ogranicza liczbę czynności, które możemy wykonać w czasie 15 minut! :-D”
„Jeju... Skoro tak, to nieważne. Na razie.”

„Użytkownik Naaiymeria wylogował się”

- Kurde, a temu o co chodziło? – Cholera, to chyba jakiś błąd Matrixa był. Przecież on na pewno nie napisałby tylu wiadomości w przeciągu dwóch minut.
Do takiego wniosku doszedł Piotrek i kontynuował odrabianie zadania domowego.



NASTĘPNEGO DNIA, W SZKOLE.

„Drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrryńńńńńńńńńńńńńńńń” – najcudowniejszy dźwięk tego świata obiegł uszy wszystkich uczniów, dodając im ogrom sił na opuszczenie ławek i wyjście z sali.

Piotrek opuścił klasę razem z innymi. Poszedł korytarzem kilka metrów, żeby usiąść na ławce pod oknem.
„Ach... Jeszcze tylko 3 lekcje i będę stał właśnie tam, czekając na autobus, który zawiezie mnie do domciu.” – rozmarzył się wyglądając przez szybę.
Odwinął przyszykowaną przez mamę kanapkę ze sreberka i już miał ugryźć solidnego kęsa, gdy jakaś dziewczyna o niebiańskim głosie, lekko zawstydzona, spytała:
- Piotrek... Mogę tu usiąść? – powiedziała to w tak niewinny, dziewczęcy sposób, że ten (wciąż jeszcze z otwartą na oścież jamą ustną, która szykowała się do ugryzienia kanapki) o mało co nie umarł z żalu, że nie może jej w tej chwili przytulić i nie puścić już nigdy.
- Oczywiście, że możesz...

„Martusia!!! O cholera, chyba zaraz dostanę zawału... Nie, po co... Przecież i tak tylko chce pomocy w zadaniu, czy czegoś.” – Martusia chodzi z Piotrkiem do klasy. Jest cichą i dość nieśmiałą dziewczyną. Obok Bogny, z którą się lubią, jest jedną z niewielu, które to właśnie lidera Kolektywu darzą (ukrytą) sympatią.

A dlaczego i ona przyprawia go o szybsze bicie serca?
Marta raczej nigdy nie dostanie wezwania na stanowisko jednej z superseksownych supermodelek Victoria’s Secret, ale ma tak urocze, śliczne, niewinne oblicze, które z jej niesamowitym, niebiańskim głosem oraz tajemniczym charakterem, tworzą niebywałe połączenie... A przynajmniej tak uważa Piotrek.

- Dziękuję. – odpowiada zarumieniona.
- Jeżeli... Jeżeli chcesz zadanie z matematyki, to akurat zrobiłem je wczoraj i mogę Ci dać odpisać. – powiedział Piotr, którego tętno już całkowicie wymknęło się spod kontroli. Próbował przy tym spojrzeć w jej piękne oczy, ale częściej jego wzrok niechcący schodził niżej. Myślał, że zaraz spali się ze wstydu albo dostanie porządnego „liścia” w twarz.
- Nie chcę zadania... Też je wczoraj zrobiłam. Chcę ci coś powiedzieć, coś, czego nie dałeś mi powiedzieć wczoraj wieczorem. – Piotrek zdziwiony zdołał nawet odruchowo spojrzeć na jej twarz i spoglądając głęboko w jej błękitne oczy, dłużej zawiesić na nich wzrok. „Przecież wieczorem z nikim nie rozmawiałem... Z nikim z klasy... O co jej chodzi?” – ciężko myślał w zakłopotaniu. – Bo wiesz... – Marta kontynuowała, spoglądając chwilowo na jego kanapkę. – ...Uważam, że jesteś najwspanialszym przywódcą klanu, jakiego mogłam spotkać. – Piotr mimowolnie otworzył powieki najszerzej, jak to tylko było możliwe. Nigdy nikomu z „prawdziwego świata” nie mówił, że jest liderem klanu w Counter-Strike’u. Marta spoglądając w jego brązowe oczy, w końcu dodała:

- Jestem... Naaiymeria.




KONIEC EPIZODU PIERWSZEGO.
C.D.N.
EPIZOD II - „NAAIYMERIA”


~~~~~~~~~~~~od autora: Witam forum! To moja pierwsza konkretna opowieść. To także mój pierwszy post tutaj. Bardzo proszę o opinie i z góry za nie dziękuję. Smile
Rafiraf napisał(a):„Piotrek jest taki słodki! ^.^”
No Ty chyba sobie kpisz... Wywalaj tę emotkę z tekstu natychmiast! Albo i jeszcze szybciej!

Rafiraf napisał(a):...jego kompani ruszyli za trójwymiarowym modelem odzianym teksturami na wzór żołnierza Guerilli.
Odzianym W tekstury.

Rafiraf napisał(a):Dym z granatu wypełnił zagrożoną przeciwnikiem przestrzeń.
Zagrożoną przeciwnikiem? To brzmi niezbyt dobrze.

Rafiraf napisał(a):...który wcześniej pozbawił kilkuset punktów życia (na 100 możliwych) Naaiymerię.
Jak można pozbawić kogoś kilkuset pkt, skoro ma ich tylko jedną setkę?

Rafiraf napisał(a):- Che, che, che... Ale nam się udało!
Przeciętny człowiek śmieje się na ogół przez samo „h” Smile

Rafiraf napisał(a):„A co, jeżeli wiatrakom daćby kałasza?”
Nie ma takiego wyrazu jak „daćby”. Zdanie jest niegramatyczne, napisz je tak: A co, gdyby wiatrakom dać kałasza. Będzie bardziej po polsku.

Rafiraf napisał(a):A [ALPHA]*~naaiymeria~* napisał tylko: „”.
A gdybym miał ochotę poczytać to sobie na głos, to jak niby mam to wymówić?

Ufff, ciężko się czytało. Głównie przez te znaczki i dziwaczny zapis. MUSISZ pozbyć się emotek z tekstu! I ograniczyć trochę pisanie wielkimi literami, skoro już musisz to robić.
Treść... Dzień z życia dziecka NEO Tongue
Może i spodoba się komuś, kto gra i kogo ten klimat obchodzi. Ale pomyśl sobie, czy na przykład dla mnie – czyli kogoś, kto nie gra, nie ma o CS-ie pojęcia – opis rozgrywki będzie interesujący? No właśnie... Tongue Nastaw się więc z miejsca na bardzo wąskie grono czytelników Big Grin

Nicki w tekście jeszcze jestem w stanie znieść, ale tytuł powinieneś wg mnie zmienić na coś, co będzie zwyczajnymi, czytelnymi słowami.

Rafiraf napisał(a):>~*/4\*~\|\{:ALPHA petrek:}/|/~*\4/*~>>>

*~EPIZOD I~*
To też wywal! A epizod podpisz normalnie.
Cytat:>~*/4\*~\|\{:ALPHA petrek:}/|/~*\4/*~>>>

*~EPIZOD I~*
Pokemony atakują? :./

Cytat:wskazówek napędzanych nieskomplikowaną machinerią.
?! Chyba jednak totalnie nie nadaję się do spraw ścisłych, jeśli dla mnie 'nieskomplikowana machineria' zegarka jednak jest skomplikowana aż nazbyt... Ale to tylko tak na marginesie. No i ta 'machineria' sama w sobie się mnie nie widzi jakoś...

Cytat:Piotrek jest wyraźnie podirytowany. Nic dziwnego - siedzi na krześle.
ło bogowie... Wybacz, nie mogłam się powstrzymać.

Cytat:- Nie... NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIEEE!!! NIE MOŻEMY TAK GRAĆ!!! – ryczącego do mikrofonu Piotra nie zagłuszyłby teraz nawet żaden ze stuningowanych Maluchów stojących pod jego blokiem. – To nasz najważniejszy mecz, i nie ma opcji, żebyśmy go przegrali! JESTEŚMY ALPHA COLLECTIVE - złożony z najlepszych graczy tego wszechświata, zawsze walczący do końca i NIGDY PRZEGRYWAJĄCY!!! Zwyciężaliśmy już z lepszymi, a ich możemy pokonać nawet bez myszek!! Pełna koncentracja panowie, niech o sile ALPHA KOLEKTYWU KAŻDY SIĘ DOWIE!!!
Myślniki w dialogu używa się raczej tylko do tego, aby oddzielić słowa bohatera od komentarza narratora, w innym przypadku robi się z tego niedobre, wodniste ciasto naleśnikowe, z którego nie można usmażyć nic sensownego. Widząc myślnik w dialogu, automatycznie przestawia się tok myślenia, więc na tym przykładzie, wychodzi na to, że bohater mówi słowa pokolorowane na niebiesko, a narrator - resztę. Czy to ma sens?



1. nie zaczynamy zdań od 'A'.
2. Nie stawiamy spacje przed znakami interpunkcyjnymi.
3. Polecam przejrzeć: Zapis dialogów.
4. Liczby zapisujemy słownie.
5. Nie używamy emotek w tekście -.-'
6. Nie należy nadużywać gwałcenia CapsLocka czy Shifta (o masie wykrzykników nie wspominając), kiedy 'donośne głosy' zaakcentować można inaczej, ładniej, bardziej opisowo.
7. Zapominasz czasem wielkich liter.
8. '...' nie jest 'nieodpowiedzią'.
9. Wielu zdań nie można nawet przeczytać ze względu na jakieś dziwne znaki, masę interpunkcji, wielkich liter, wielokropków i bogowie wiedzą czego jeszcze.


Wybacz, ale zatrzymałam się gdzieś po połowie (chociaż nie wiem jak i tam doszłam) bo po prostu tylko oczy można sobie zepsuć. Zapis jest tragiczny, a momentami tak bardzo, że nie potrafię teraz wynaleźć słowa aby go określić. Tematyka dobiła gwóźdź do trumny, bo gdybym nie znała tych gier, nie wiedziałabym kompletnie, o co tu chodzi. Chociaż nie... ja i tak nie wiem, o co tu chodzi. Chaos, totalny chaos i płonące zgliszcze. I wiesz, czytywałam naprawdę dobre prace oparte na grach, czy w których bohaterowie grali w popularne gry, ale opisane - no własnie, przede wszystkim opisane, nie przekrzyczane - językiem ładnym, jesli nawet pięknym by go nie nazwać w porównaniu do tego, co Tobie tutaj, drogi autorze, nie wyszło nijak.