12-02-2011, 12:56
(wersja kuchenna, robocza)
Penetrując kuchennych rupieci „zagajnik”
odkryłem coś, co mnie olśniło,
- zwykły błyszczący, metalowy czajnik.
I chociaż nic szczególnego w nim nie było,
a tylko na dnie wytłoczony, dobrze znany napis,
ledwo trzy słowa: MADE IN CHINA.
I taka mi wtedy myśl zaświtała w głowie,
chociaż właściwie to żadna nowina;
przewrotna teza, chyba nie bez racji,
że w każdym takim garnku siedzi jakiś mały człowiek,
istotny element przemysłowej pseudemoindoktrynacji.
Ale jeśli ktoś mnie zapyta o problem chińskiego Tybetu,
to mu szybko odpowiem, że tu chyba chodzi...?
o lotność myśli, które nie mogą być wyższe od – taboretu.
Ale tak naprawdę, co to nas - zjadaczy chleba – obchodzi.
270320008
Penetrując kuchennych rupieci „zagajnik”
odkryłem coś, co mnie olśniło,
- zwykły błyszczący, metalowy czajnik.
I chociaż nic szczególnego w nim nie było,
a tylko na dnie wytłoczony, dobrze znany napis,
ledwo trzy słowa: MADE IN CHINA.
I taka mi wtedy myśl zaświtała w głowie,
chociaż właściwie to żadna nowina;
przewrotna teza, chyba nie bez racji,
że w każdym takim garnku siedzi jakiś mały człowiek,
istotny element przemysłowej pseudemoindoktrynacji.
Ale jeśli ktoś mnie zapyta o problem chińskiego Tybetu,
to mu szybko odpowiem, że tu chyba chodzi...?
o lotność myśli, które nie mogą być wyższe od – taboretu.
Ale tak naprawdę, co to nas - zjadaczy chleba – obchodzi.
270320008