Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zakon róży.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Pod nogami dziewczyny znikały coraz nowsze połacie trawy. Zatrzymała się, jej siły spadły prawie do zera. Nie miała już mocy uciekać a to zbliżało się coraz bardziej. Wzięła dwa większe oddechy i ruszyła do przodu. Cel jej ucieczki coraz bardziej był widoczny, wiedziała ze nie może teraz się poddać. Zerknęła do tyłu. Para ogromnych żółtych oczu zbliżała się do niej nie ubłaganie. Kobieta zebrała w sobie jeszcze więcej siły, przyspieszyła bieg przeskakując przez wystające z ziemi korzenie. Gdy wbiegła w niewielkich rozmiarów las zatrzymała się. Dotarła, czuła lekki metaliczny posmak dumy i zmęczenia w ustach. Bestia stanęła na początku lasku obserwując ją swoimi ślepiami. Był to wilk. znacznie większy i groźniejszy niż zwykły, miał ponad dwa metry długości i krzywe zęby w szarej mordzie. Wilk postawił niepewny krok do przodu, bacznie obserwując kobietę, ta chwila zawahania była wręcz idealna. Z drzewa znajdującego się nad bestią zleciała postać okryta czarnym płaszczem. Złapała za grzywę a wilk wierzgnął próbując zrzucić intruza. Z twarzy napastnika spadł kaptur. Był to chłopak nie starszy niż dwadzieścia kilka lat miał niebieskie oczy, bujną fryzurę i kozią bródkę, trzymał się grzywy wilka próbując nie spaść. Dziewczyna wzięła łuk który leżał pod drzewami. Ładny rzeźbiony łuk z herbem róży. Naciągnęła cięciwę i wycelowała w środek czoła bestii. Pech chciał że bestia wierzgnęła do przodu i zamiast w czoło trafiła bezpośrednio w bark chłopaka który zawył z bólu jednak nie puścił się bestii. Mężczyzna wyciągnął miecz który schowany był za płaszczem. złapał za trzonek i silnym ciosem uszkodzonej ręki próbował ogłuszyć bestie. Ponownie dziewczyna napięła łuk. Ręce drżały jej nie miłosiernie. Próbowała się uspokoić lecz koniec strzały wystający z barku chłopaka w cale jej nie pomagał. Przymrużyła oczy naciągając silnie strzałę aż cięciwa oparła się wygodnie o jej pierś. Znów wycelowała w czoło potwora. Puściła. Strzała trafiła idealnie w środek czoła monstrum. Chłopak odbił się dwoma nogami od bestii zeskakując na ziemie. Gdy wilk padł martwy jego ciało zaczęło się zmieniać. Stał się niewysokim mężczyzną.
- Jynn patrz... to przecież główny hodowca owiec w ich mieście. - dziewczyna podeszła do zwłok obracając je na plecy.
Faktycznie był to hodowca owiec, łysy gruby facet z wąsikiem. Był niemal nagi miał tyko porwane spodnie. Chłopak nazwany Jynnem siadł pod drzewem bez słowa.
- Ej no Jyn.... Przepraszam. - dziewczyna kucnęła przed nim oglądając ranę. Miała kolo dwudziestu lat. kruczoczarne włosy i piwne oczy. Dotknęła rany a chłopak stęknął
- Dobra spokojnie Damaris... dam radę. - chłopak ułamał kawałek strzały i wstał. - Musimy zabrać ciało do miasta i jutro wyruszamy z powrotem do zakonu. Miejmy nadzieje ze więcej wilkołaków nie mają - mruknął chłopak i ruszył głębiej w las przyprowadzając dwa konie. Jeden był siwy niczym głaz zaś drugi biały jak śnieg. Dziewczyna podeszła do białego konia i pogłaskała go po mordce
- Kochany Mefisto - uśmiechnęła się do konia.
- Dam... pomóż mi z tym grubasem. Dobrze wiesz ze mam uszkodzone ramię i bez Twojej pomocy nie dam rady - warknął. Jego koszula w miejscu przebicia strzały była cała zalana krwią. Chłopak z dziewczyną podnieśli Grubasa taszcząc go na białego Mefisto Damaris.
- Ruszamy - chłopak machnął ręka na dziewczynę gdy wsiadł na swego siwego konia.
- Pospieszmy się zbliża się noc. - przyparła się do rumaka i ruszyła przed siebie. Konie były bardzo szybkie pędziły tak ze tylko płaszcze powiewały na Damaris i Jynnie



To tylko część do ocenienia mojego stylu. Każdy komentarz mile widziany te bolesne też Wink. Ten tekst to kawałek z serii opowiadań za które się wziąłem.
Drogi Autorze, jesteś z pewnością bardzo młodą osobą. Widać to po sposobie w jaki piszesz. Obawiam się że przed tobą bardzo dużo czytania. Twoja narracja jest bardzo naiwna i niedojrzała. Nie znasz podstawowych pojęć (przykład: gdzie ty masz trzonek w mieczu, jaki to jest ładny łuk, itd.). Nie znasz realiów użycia broni, FIZJOLOGII etc. Jakoś nie wyobrażam sobie, aby kolo który dostał strzałą w bark, z tej samej odległości z tej samej broni, która potem przebiła czaszkę wilkołaka zasyczał z bólu, walczył mieczem (w ogóle dobył miecza w zwarciu z wilkołakiem), potem sobie łaził przyprowadzał konie i jedyne co zrobił to z lekką pretensją wypowiedział się niepochlebnie o umiejętnościach łuczniczych koleżanki. Autorze, cały ogrom nieścisłości, naiwnych stwierdzeń i nieskładnych opisów sprawia, że tekst nie nadaje się do niczego innego jak tylko do napisania na nowo.

Mam nadzieję, że moja pisanina na coś Ci się przyda. Pozdrawiam.
Niestety, muszę zgodzić się z przedmówcą... Zauważyłem sporo błędów, najbardziej w oczy rzucił mi się brak akapitów, wszystko pisane jednym ciągiem, np. wygląd chłopaka w tym samym akapicie (a nawet zdaniu), co scena walki. Jak już rzekł Chrisiok, sporo pracy przed Tobą...:)
Witaj,

Brakowało kilku (?) przecinków. Sporo powtórzeń. Wg mnie brakło mi też opisów. Wiem, że to dopiero początek, ale zdecydowanie za mało informacji i klimatu przekazujesz Czytelnikowi. W niektórych miejscach stawiasz w złym miejscu kropkę i dodatkowo nie piszesz po kropce z dużej litery. W tego typu tekstach nie piszemy Tobie/Ci z dużych liter - to nie list. Zabrakło też ogonków : ę,ą i kropek ż. Resztę błędów starałam Ci się wypisać poniżej.
Jeśli martwi Cię ilość komentarzy pod Twoim tekstem - komentuj, a zostaniesz skomentowany.

MOJE SUGESTIE:

mocy uciekać(,) a to zbliżało
coraz bardziej. Wzięła dwa większe oddechy i ruszyła do przodu. Cel jej ucieczki coraz bardziej - powtórzenie: się/się/się
wiedziała(,) ze nie może teraz się poddać. - <że>
Para ogromnych(,) żółtych oczu zbliżała się do niej nie ubłaganie. - <nieubłaganie>
przyspieszyła bieg(,) przeskakując przez w
Bestia stanęła na początku lasku(,) obserwując ją swoimi ślepiami. - wytnij > swoimi (wiadomo o co chodzi)
Był to wilk. znacznie większy i groźniejszy - <Znacznie>
Złapała <go> za grzywę(,) a wilk wierzgnął(,) próbując zrzucić intruza.
dwadzieścia kilka lat(,) miał niebieskie oczy, bujną fryzurę i kozią bródkę, trzymał się grzywy wilka(,) próbując nie spaść. Dziewczyna wzięła łuk(,) który leżał
Pech chciał(,) że bestia wierzgnęła do przodu i zamiast w czoło trafiła bezpośrednio w bark chłopaka(,) który zawył z bólu(,) jednak nie puścił się bestii. Mężczyzna wyciągnął miecz(,) który schowany był za płaszczem. złapał za trzonek - <Złapał>, miecz nie ma trzonka tylko rękojeść
ręki próbował ogłuszyć bestie. - <bestię>
Ręce drżały jej nie miłosiernie. Próbowała się uspokoić(,) lecz koniec strzały wystający z barku chłopaka w cale jej nie pomagał. Przymrużyła oczy(,) naciągając silnie strzałę(,) aż cięciwa - <niemiłosiernie>, <wcale>, wg mnie nie da się naciągnąć strzały, tylko naciąga się cięciwę
czoło potwora. Puściła. Strzała trafiła idealnie w środek czoła - powtórzenie: czoło/czoła
Chłopak odbił się dwoma nogami od bestii(,) zeskakując na ziemie. - <ziemię>
zaczęło się zmieniać. Stał się niewysoki - powtórzenie: się/się
do zwłok(,) obracając je na plecy.
dziewczyna kucnęła przed nim(,) oglądając ranę. Miała kolo dwudziestu lat. kruczoczarne włosy i piwne oczy. Dotknęła rany(,) a chłopak stęknął(.) - <około>, <Kruczoczarne>
- Dobra spokojnie(,) Damaris
Miejmy nadzieje(,) ze więcej wilkołaków nie mają - mruknął chłopak i ruszył głębiej w las(,) przyprowadzając dwa konie. - <nadzieję>, <że>
Jeden był siwy niczym głaz(,) zaś drugi biały jak śnieg. Dziewczyna podeszła do białego konia i pogłaskała go po mordce(.) - konie nie mają mordek tylko - pyski / względnie chrapy
Dobrze wiesz(,) ze mam uszkodzone ramię i bez Twojej pomocy nie dam rady - <że>
Chłopak z dziewczyną podnieśli Grubasa(,) taszcząc go na białego Mefisto Damaris. - <grubasa>, za dużo określeń tych koni, po kilka razy powtarzasz jakiej maści jest jaki koń, a wystarczyłoby raz.
chłopak machnął ręka na dziewczynę(,) gdy wsiadł na swego siwego konia.
- Pospieszmy się(,) zbliża się noc. - przyparła się do rumaka - powtórzenie : się/się/się, <przylgnęła do rumaka>
Konie były bardzo szybkie pędziły tak(,) ze tylko płaszcze powiewały na Damaris i Jynnie(.) - <że>

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Ciekawe. Nie martw się mnie też tak krytycy prześladująSmile

To chyba dobrze, prawda? Od tego w końcu Krytycy są : ) // Lilith
Po połowie miałem dość. Proponuję tekst poprawić zgodnie ze wskazówkami w komentarzach. Wówczas skuszę się na obszerniejszy komentarz, a póki co mogę tylko napisać: krótkie, suche zdania. Przypomina mi to jazdę po wybojach, cały czas wybijającą z rytmu a jeśli nie ma się możliwości płynnie przeskakiwać z jednego zdania na drugie, to można zapomnieć o wciągnięciu przez tekst i wczuciu się w wydarzenia.

Zajrzę za jakiś czas z nadzieją, że tekst jednak zmieniony będzie i wówczas będę mógł napisać o nim coś więcej. Powodzenia.
Hmmmm... ogromne podziękowania dla Lilith która pokazała mi błędy, a nie tylko krytykowała postaram się zmienioną wersje wstawić za niedługo Wink Jeszcze raz wielkie dzięki.
(08-02-2011, 06:42)Philas napisał(a): [ -> ]Pod nogami dziewczyny znikały coraz nowsze połacie trawy. Zatrzymała się, jej siły spadły prawie do zera. Nie miała już mocy uciekać a to zbliżało się coraz bardziej. Wzięła dwa większe oddechy i ruszyła do przodu. Cel jej ucieczki coraz bardziej był widoczny, wiedziała ze nie może teraz się poddać. Zerknęła do tyłu. Para ogromnych żółtych oczu zbliżała się do niej nie ubłaganie. Kobieta zebrała w sobie jeszcze więcej siły, przyspieszyła bieg przeskakując przez wystające z ziemi korzenie. Gdy wbiegła w niewielkich rozmiarów las zatrzymała się. Dotarła, czuła lekki metaliczny posmak dumy i zmęczenia w ustach. Bestia stanęła na początku lasku obserwując ją swoimi ślepiami. Był to wilk. znacznie większy i groźniejszy niż zwykły, miał ponad dwa metry długości i krzywe zęby w szarej mordzie. Wilk postawił niepewny krok do przodu, bacznie obserwując kobietę, ta chwila zawahania była wręcz idealna. Z drzewa znajdującego się nad bestią zleciała postać okryta czarnym płaszczem. Złapała za grzywę a wilk wierzgnął próbując zrzucić intruza. Z twarzy napastnika spadł kaptur. Był to chłopak nie starszy niż dwadzieścia kilka lat miał niebieskie oczy, bujną fryzurę i kozią bródkę, trzymał się grzywy wilka próbując nie spaść. Dziewczyna wzięła łuk który leżał pod drzewami. Ładny rzeźbiony łuk z herbem róży. Naciągnęła cięciwę i wycelowała w środek czoła bestii. Pech chciał że bestia wierzgnęła do przodu i zamiast w czoło trafiła bezpośrednio w bark chłopaka który zawył z bólu jednak nie puścił się bestii. Mężczyzna wyciągnął miecz który schowany był za płaszczem. złapał za trzonek i silnym ciosem uszkodzonej ręki próbował ogłuszyć bestie. Ponownie dziewczyna napięła łuk. Ręce drżały jej nie miłosiernie. Próbowała się uspokoić lecz koniec strzały wystający z barku chłopaka w cale jej nie pomagał. Przymrużyła oczy naciągając silnie strzałę aż cięciwa oparła się wygodnie o jej pierś. Znów wycelowała w czoło potwora. Puściła. Strzała trafiła idealnie w środek czoła monstrum. Chłopak odbił się dwoma nogami od bestii zeskakując na ziemie. Gdy wilk padł martwy jego ciało zaczęło się zmieniać. Stał się niewysokim mężczyzną.
- Jynn patrz... to przecież główny hodowca owiec w ich mieście. - dziewczyna podeszła do zwłok obracając je na plecy.
Faktycznie był to hodowca owiec, łysy gruby facet z wąsikiem. Był niemal nagi miał tyko porwane spodnie. Chłopak nazwany Jynnem siadł pod drzewem bez słowa.
- Ej no Jyn.... Przepraszam. - dziewczyna kucnęła przed nim oglądając ranę. Miała kolo dwudziestu lat. kruczoczarne włosy i piwne oczy. Dotknęła rany a chłopak stęknął
- Dobra spokojnie Damaris... dam radę. - chłopak ułamał kawałek strzały i wstał. - Musimy zabrać ciało do miasta i jutro wyruszamy z powrotem do zakonu. Miejmy nadzieje ze więcej wilkołaków nie mają - mruknął chłopak i ruszył głębiej w las przyprowadzając dwa konie. Jeden był siwy niczym głaz zaś drugi biały jak śnieg. Dziewczyna podeszła do białego konia i pogłaskała go po mordce
- Kochany Mefisto - uśmiechnęła się do konia.
- Dam... pomóż mi z tym grubasem. Dobrze wiesz ze mam uszkodzone ramię i bez Twojej pomocy nie dam rady - warknął. Jego koszula w miejscu przebicia strzały była cała zalana krwią. Chłopak z dziewczyną podnieśli Grubasa taszcząc go na białego Mefisto Damaris.
- Ruszamy - chłopak machnął ręka na dziewczynę gdy wsiadł na swego siwego konia.
- Pospieszmy się zbliża się noc. - przyparła się do rumaka i ruszyła przed siebie. Konie były bardzo szybkie pędziły tak ze tylko płaszcze powiewały na Damaris i Jynnie



To tylko część do ocenienia mojego stylu. Każdy komentarz mile widziany te bolesne też Wink. Ten tekst to kawałek z serii opowiadań za które się wziąłem.

Zamiast pisać do przodu mogłeś / aś napisać na przód ( lepiej by brzmiało ) . Nie miała mocy aby uciekać ... cóż lepiej by było Nie miała sił ... Dziewczyna wzięła łuk który leżał pod drzewami , powinno być pod drzewem . Nie wiadomo o co chodzi i wo gule przepraszam ale troszkę nudne . Może dlatego , ponieważ to nie początek . Podaj proszę pierwszą stronę tego opowiadania to ocenię może troszkę lepiej ( nie wiem ale raczej ) .