07-02-2011, 19:12
Bez zbędnych wstępów, mam nadzieję, że przypadnie do gustu.
- Opowiem Wam historyjkę. Bajeczkę zabawną, smutną, śmieszną, poważną. Ha ha ha (Dzyń, dzyń)! Opowieść o uczniu i mistrzu. Historia z daleka i bliska, która wydarzyła się dawno temu, teraz i niebawem. He He He (Dzyń, dzyń)!
W pewnej krainie istniejącej daleko, daleko tuż za rogiem Twojego domu żył sobie chłopiec. Podziwiając mądrość, wiedzę oraz wiele innych aspektów życia, postanowił zgłębić tajniki wszechświata i udał się na nauki do mędrca. I tak młodzieniec został uczniem swego mistrza. „Życia nie da się nauczyć.” – usłyszał chłopiec. Tego nauczył się pierwszego dnia. Czas przemijał, a chłopiec wyrastał. Lecz, w miarę jak odkrywał mgłę zasnuwającą karty świata, zauważył, że wie coraz mniej. Ciągle zadawał mistrzowi pytania, dyskutował, zastanawiał się i zaprzeczał. Przywiązywał wielką wagę do każdego słowa , wypowiedzianego przez mędrca. Chwalony rzadko, ganiony za małe błędy i pozostawiany samemu sobie za te duże. Pewnego dnia mistrz przywołał swego ucznia, powierzając mu bardzo ważne zadanie. Podarował mu buteleczkę, nakazując przenieść ją na drugą stronę wiszącego mostu. Uczeń podekscytowany i podbudowany zaufaniem, wziął przedmiot i ruszyłby bez najmniejszej zwłoki wykonać zadanie, gdyby mistrz nie ostudził jego zapału. Jednakże nie było to takie proste zlecenie, jak się młodzieńcowi z początku wydawało. Niewielka buteleczka wypełniona półpłynną cieczą po szyjkę, była odkorkowana. Nieść mógł ją tylko w piszącej ręce bądź postawić na deskach mostu. Z niczym innym kontaktu szklany przedmiot mieć nie mógł. Kilka razy w ciągu dnia przylatywać miał do ucznia gołąb z wiadomością od mistrza, na którą musi odpisać. „Za wszelką cenę musisz ochronić zawartość buteleczki. Nigdy więcej nie będziesz miał w ręce czegoś tak cennego.” – tymi słowami mistrz pożegnał ucznia.
Młodzieniec szedł dzień i noc, aż w końcu dotarł do mostu wiszącego nad przepaścią. Wycie wiatru i skrzypienie liny oraz zbutwiałych desek zagłuszały jego kroki. Zaaferowany uznaniem i zaufaniem mistrza pilnował buteleczki, obchodząc się z nią bardzo delikatnie i ostrożnie. Kiedy wszedł na most, wiadomości od mistrza zaczęły go rozpraszać. Na rozkołysanych deskach i przy porywistym wietrze, miał spore trudności w prowadzeniu korespondencyjnej dyskusji. Obawiał się stawiania przedmiotu na moście, poruszającym się jak wahadło. Musiał jednak odpisać. Kucał, przytrzymując wolną dłonią kartkę a buteleczkę postawił jak najbliżej ręki, która kreśliła zdania skierowane do mentora. Szedł tak przez całą noc, przystawając co jakiś czas, gdy przylatywał gołąb. Nad ranem słońce oświetliło horyzont, ukazując drugi koniec urwiska. W ucznia wstąpił nowy zapał. Przyspieszył kroku. Popołudniu przyleciał gołąb wraz z wiadomością: „To już ostatnia wiadomość. Jestem dumny z Ciebie, mój uczniu. Zapewne jesteś już prawie po drugiej stronie mostu. Pamiętaj, że zawartość buteleczki jest niezwykle drogocenna. Liczę również, że wiele się nauczyłeś podczas tego zadania. Bywaj zdrów, czekam na Twoje przybycie.” Uczeń ruszył szybkim krokiem przed siebie. Cenną buteleczkę trzymał zamkniętą w dłoni, przywartej do klatki piersiowej. Przepełniony był satysfakcją i dumą z siebie, że sprostał zaufaniu i oczekiwaniu mistrza. Silny wiatr przyniósł ze sobą ziarnka piasku, które obijały się o młodzieńca. Kilka z nich wpadło mu do oczu. Przetarł je wolną ręką, lecz nie widząc nic przed sobą, potknął się i stracił równowagę pchnięty przez porywisty wiatr (Dzyń, dzyń). Buteleczka wyślizgnęła się z dłoni i przeturlała po trzeszczących deskach, rozlewając drogocenną ciecz. Chłopiec rzucił się w pogoni za przedmiotem, który staczał się w kierunku krawędzi mostu. W ostatniej chwili złapał ją już w powietrzu. Odetchnął głęboko i usiadł. Buteleczka była pusta (dzyń, dzyń). Resztę drogi pokonał z pochyloną głową. Zdruzgotany wracał ze świadomością, że zawiódł zaufanie mistrza i nie ochronił zawartości powierzonego mu przedmiotu (Dzyń, dzyń).
Pełen pokory uczeń stanął przed mistrzem, opowiadając sytuację na moście. Mentor chłopca stał przez dłuższą chwilę w ciszy, po czym rzekł:
- Nie przejmuj się, mój uczniu. Niekiedy tak w życiu bywa, że pomimo iż nie popełnisz żadnego błędu, nie osiągniesz zamierzonego celu. Tracisz go. – Nastała chwila ciszy. - Zachowaj na pamiątkę pojemnik.
Młodzieniec wpatrywał się w przedmiot, milcząc i zastanawiając się nad słowami, które usłyszał. Nadal czuł się fatalnie. Ogarniało go dziwne uczucie, którego nie znał i nie potrafił określić. Nagle zorientował się , że nawet nie zapytał mistrza co było w buteleczce.
- Mistrzu, co tak cennego było w tej buteleczce?
- Tylko niewielki fragment twojej duszy.
(Dzyń, dzyń)
- Opowiem Wam historyjkę. Bajeczkę zabawną, smutną, śmieszną, poważną. Ha ha ha (Dzyń, dzyń)! Opowieść o uczniu i mistrzu. Historia z daleka i bliska, która wydarzyła się dawno temu, teraz i niebawem. He He He (Dzyń, dzyń)!
W pewnej krainie istniejącej daleko, daleko tuż za rogiem Twojego domu żył sobie chłopiec. Podziwiając mądrość, wiedzę oraz wiele innych aspektów życia, postanowił zgłębić tajniki wszechświata i udał się na nauki do mędrca. I tak młodzieniec został uczniem swego mistrza. „Życia nie da się nauczyć.” – usłyszał chłopiec. Tego nauczył się pierwszego dnia. Czas przemijał, a chłopiec wyrastał. Lecz, w miarę jak odkrywał mgłę zasnuwającą karty świata, zauważył, że wie coraz mniej. Ciągle zadawał mistrzowi pytania, dyskutował, zastanawiał się i zaprzeczał. Przywiązywał wielką wagę do każdego słowa , wypowiedzianego przez mędrca. Chwalony rzadko, ganiony za małe błędy i pozostawiany samemu sobie za te duże. Pewnego dnia mistrz przywołał swego ucznia, powierzając mu bardzo ważne zadanie. Podarował mu buteleczkę, nakazując przenieść ją na drugą stronę wiszącego mostu. Uczeń podekscytowany i podbudowany zaufaniem, wziął przedmiot i ruszyłby bez najmniejszej zwłoki wykonać zadanie, gdyby mistrz nie ostudził jego zapału. Jednakże nie było to takie proste zlecenie, jak się młodzieńcowi z początku wydawało. Niewielka buteleczka wypełniona półpłynną cieczą po szyjkę, była odkorkowana. Nieść mógł ją tylko w piszącej ręce bądź postawić na deskach mostu. Z niczym innym kontaktu szklany przedmiot mieć nie mógł. Kilka razy w ciągu dnia przylatywać miał do ucznia gołąb z wiadomością od mistrza, na którą musi odpisać. „Za wszelką cenę musisz ochronić zawartość buteleczki. Nigdy więcej nie będziesz miał w ręce czegoś tak cennego.” – tymi słowami mistrz pożegnał ucznia.
Młodzieniec szedł dzień i noc, aż w końcu dotarł do mostu wiszącego nad przepaścią. Wycie wiatru i skrzypienie liny oraz zbutwiałych desek zagłuszały jego kroki. Zaaferowany uznaniem i zaufaniem mistrza pilnował buteleczki, obchodząc się z nią bardzo delikatnie i ostrożnie. Kiedy wszedł na most, wiadomości od mistrza zaczęły go rozpraszać. Na rozkołysanych deskach i przy porywistym wietrze, miał spore trudności w prowadzeniu korespondencyjnej dyskusji. Obawiał się stawiania przedmiotu na moście, poruszającym się jak wahadło. Musiał jednak odpisać. Kucał, przytrzymując wolną dłonią kartkę a buteleczkę postawił jak najbliżej ręki, która kreśliła zdania skierowane do mentora. Szedł tak przez całą noc, przystawając co jakiś czas, gdy przylatywał gołąb. Nad ranem słońce oświetliło horyzont, ukazując drugi koniec urwiska. W ucznia wstąpił nowy zapał. Przyspieszył kroku. Popołudniu przyleciał gołąb wraz z wiadomością: „To już ostatnia wiadomość. Jestem dumny z Ciebie, mój uczniu. Zapewne jesteś już prawie po drugiej stronie mostu. Pamiętaj, że zawartość buteleczki jest niezwykle drogocenna. Liczę również, że wiele się nauczyłeś podczas tego zadania. Bywaj zdrów, czekam na Twoje przybycie.” Uczeń ruszył szybkim krokiem przed siebie. Cenną buteleczkę trzymał zamkniętą w dłoni, przywartej do klatki piersiowej. Przepełniony był satysfakcją i dumą z siebie, że sprostał zaufaniu i oczekiwaniu mistrza. Silny wiatr przyniósł ze sobą ziarnka piasku, które obijały się o młodzieńca. Kilka z nich wpadło mu do oczu. Przetarł je wolną ręką, lecz nie widząc nic przed sobą, potknął się i stracił równowagę pchnięty przez porywisty wiatr (Dzyń, dzyń). Buteleczka wyślizgnęła się z dłoni i przeturlała po trzeszczących deskach, rozlewając drogocenną ciecz. Chłopiec rzucił się w pogoni za przedmiotem, który staczał się w kierunku krawędzi mostu. W ostatniej chwili złapał ją już w powietrzu. Odetchnął głęboko i usiadł. Buteleczka była pusta (dzyń, dzyń). Resztę drogi pokonał z pochyloną głową. Zdruzgotany wracał ze świadomością, że zawiódł zaufanie mistrza i nie ochronił zawartości powierzonego mu przedmiotu (Dzyń, dzyń).
Pełen pokory uczeń stanął przed mistrzem, opowiadając sytuację na moście. Mentor chłopca stał przez dłuższą chwilę w ciszy, po czym rzekł:
- Nie przejmuj się, mój uczniu. Niekiedy tak w życiu bywa, że pomimo iż nie popełnisz żadnego błędu, nie osiągniesz zamierzonego celu. Tracisz go. – Nastała chwila ciszy. - Zachowaj na pamiątkę pojemnik.
Młodzieniec wpatrywał się w przedmiot, milcząc i zastanawiając się nad słowami, które usłyszał. Nadal czuł się fatalnie. Ogarniało go dziwne uczucie, którego nie znał i nie potrafił określić. Nagle zorientował się , że nawet nie zapytał mistrza co było w buteleczce.
- Mistrzu, co tak cennego było w tej buteleczce?
- Tylko niewielki fragment twojej duszy.
(Dzyń, dzyń)