Witam,
przeczytałam Twoje wiersze, widzę, że sporo ich tu wrzuciłeś, ale wypowiem się pod tym jednym, dlatego że w zasadzie wszystkie są utrzymane w podobnej konwencji i moje uwagi dotyczą całokształtu.
No więc - nie, nie nie i jeszcze raz nie!
Co mogłabym ewentualnie pochwalić? Rytm. W tym akurat wierszu spodobał mi się pomysł, aby skracać ze strofy na strofę ostatni wers - aż dojdziemy do jednego słowa - Brak. Które oznacza niebyt, pustkę, ostateczny upadek.
Generalnie wiesz jak utrzymać melodię w wierszu.
A co mi się nie podoba? Cała reszta.
Przede wszystkim rymy - w większości wypadków dokładne, gramatyczne.
Przykład: miłości-nicości, kocham-szlocham. Może akurat w tym wierszu (moim zdaniem jeszcze stosunkowo najlepszym) jest ich mało, ale w innych - przeważają. Generalnie jednak uważane są za banalne i anachroniczne, świadczące o słabo opanowanym warsztacie.
Po drugie - ocean patosu. Wszystko zagrane na górnym C. I pełno słów przeraźliwie wzniosłych - serce, nicość, melancholia, tęsknota, rozpaczam... O losie! Sprawia to takie wrażenie, że cały wiersz jest obwieszony tymi świecidłami jak choinka. A są to, przykro stwierdzić, rekwizyty poetyckie tak wyświechtane jak stare portki.
Taka romantyczna sztampa i pompa dziś raczej śmieszy, o ile poeta nie podejmie z nią jakiejś gry (np. satyra), tylko rąbie łopatologicznie o swoich schizach.
Generalnie jednak odnoszenie się w poezji do abstraktów, nazw uczuć, wywlekanie wszelkich gorzkich żali z dna swojej nieszczęsnej duszy, patroszenie tragicznych miłości - jest wtórne, lukrowane, nieciekawe i mało oryginalne.
Obrazowanie Twoje jest również zajechane - każdy obraz to już bardzo brodaty stereotyp: trupie czaszki, róże, przepaści, słowiki, świece... Wszystko już było i się przejadło.
A pisanie w takiej pseudoromantycznej konwencji powoduje, iż utwór nie oferuje żadnego półcienia, żadnej sugestii, żadnej tajemnicy.
Całość sprawia wrażenie makatki z jeleniem na rykowisku - kicz do sześcianu.
Wybacz szczerość, ale wiersz pisany o egzystencjalnej i emocjonalnej pustce raczej będzie zawsze pustakiem.
I co to za formy - przepaścio, nicościo, zapaścio...
Powinno być (w wołaczu) - przepaści, nicości, zapaści... Czy ten błąd wynika z niewiedzy, czy miała to być próba innowacji językowej? (ale mnie się widzi, sądząc po napuszonej stylistyce, że raczej niestety to pierwsze).
Może dobrze byłoby, abyś na początek zaczął pisać o rzeczach mniej wzniosłych. Rozejrzał się dokoła i poszukał prostych tematów. Za tym, co z pozoru wydaje się nam właśnie codzienne i zwyczajne, kryje się głębia, której należy pozwolić szukać czytelnikowi.
Pozdrawiam,
Glóinnen