Via Appia - Forum

Pełna wersja: Miastu i światu. Opowieść wigilijna (łagodne +18)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ten tekst powstał strasznie dawno temu i w zamierzeniu miał być drabblem. Wyszło jak wyszło. +18 ze względu na język i możliwie kontrowersyjne ujęcie tematu Wink
Fandom cyklu "Zastępy anielskie" Mai Lidii Kossakowskiej z domieszką "Kłamcy" Jakuba Ćwieka. Można spokojnie czytać bez znajomości tych tekstów

Urbi et orbi

Na początku rzeczywiście było słowo.
A nawet kilka słów, bo Gabriel klął tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Zebrani w salonie pałacu Regenta archaniołowie spoglądali po sobie w milczeniu, cierpliwie wysłuchując litanii wulgaryzmów w henochiańskim, głębiańskim i kilku ziemskich dialektach.
W końcu Archanioł Zemsty ucichł.
- Dżibril, czy teraz jesteś gotów powiedzieć nam, co się, do cholery, stało? – zwrócił się do rozwścieczonego Regenta Michael, jednocześnie obliczając, ile zajmie mu dotarcie do najbliższych drzwi. Rzecz jasna, na wypadek, gdyby Gabrielowi przyszło do głowy zrobić użytek z figurynek kurzących się na półkach.
- Syn Pana wpadł na genialny pomysł – warknął zielonooki Skrzydlaty, zrzucając ozdobne pierdółki z bogato rzeźbionego biurka. Siedzący w jednym z foteli Razjel skrzywił się z dezaprobatą – Zejdzie na Ziemię, pożyje tam trochę i poświęci się aby zmazać grzech pierworodny z dzieci Adama. Hosanna na wysokościach! – wykrzyknął szyderczo.
Książę Magów zamknął oczy, mrucząc pod nosem. Michał zerwał się z krzesła i jak zwykle tylko Rafael nie zrozumiał, o co dokładnie chodzi. Archanioł Uzdrowień skulił się w fotelu, kiedy Gabriel zaczął przemierzać salon długimi, niespokojnymi krokami.
- Czy moglibyście mi wytłumaczyć, co jest w tym takiego złego? – spytał, nerwowo mnąc rękaw prostej, brązowej szaty. Zielone oczy Regenta zwęziły się niebezpiecznie.
- Gdybyś raczył częściej słuchać tego, co się tu mówi, wiedziałbyś, że grzech pierworodny jest furtką. Jasność każe nam chronić pokornych, posłusznych przykazaniom i czyniących dobro, bo tylko tak mogą z siebie zmazać winy Adama i Ewy. Wiesz, co się stanie, kiedy Syn zdejmie z nich grzech?
Razjel prychnął z cicha.
- Zacznie się regularna wojna o każdą niewinną duszyczkę. Nie z Głębią – dodał, widząc że Rafał znowu nie rozumie – do tej pory w głębię Szeolu wpadały tylko dusze grzeszników, których nie ocaliliśmy. A Pan w swej mądrości postanowił utrudnić nam pracę i dał Szeolowi osobowość... Podejrzewam, że nie będzie zabawnie kiedy się dowie, że stracił darmową wyżerkę.
Rafał nadal nie rozumiał, ale nikt nie zamierzał mu wytłumaczyć.
Archaniołowie milczeli posępnie. Blask zachodzącego słońca igrał w kopułach Hajot Hakados i szklanych oczach rozbitych figurynek.

~*~
Dżibril wiedział od początku, że to nie może się udać. Maryja narobiła rabanu, widząc obcego mężczyznę w swojej sypialni i bardzo długo upierała się, że z pewnością nie jest w ciąży. Józef z kolei stanowczo odmówił żenienia się z kobietą będącą w ciąży z innym mężczyzną i Razjel jeszcze dłużej mu tłumaczył, na czym polega dzieworództwo. Herod nie był skłonny do zabijania dzieci, a osioł odmówił współpracy po kilkunastu kilometrach.
- Jak to się skończy, chyba zaśpiewam z radości – mruknął przycupnięty na dachu stajenki Rafał. Dżibril spojrzał na trzymany w dłoni pergamin z Planem.
- Zaśpiewasz i bez tego. Gdzie się podział Michał?
Razjel usiadł wygodnie – czy może: mniej niewygodnie – i uśmiechnął się ponuro.
- Twardo negocjuje z pasterzami.

- Jak to: nie chce wam się iść?! – Pan Zastępów miał ze złości nastroszone nawet pióra, nie wspominając już o szafranowej czuprynie. Stojący przed archaniołem pasterze w baranich, zapewne zawszonych kożuchach, nerwowo zatupali i zacisnęli palce na rękojeściach lasek i nahajek.
- Panocku, do Betleiem daleko, poślibyśmy, ino szliśmy dzionek cały, kulasy bolą.
Wkurwiony Archanioł płynnym, eleganckim ruchem sięgnął po miecz, w całej jego ognistej glorii.

- Myślałem, że będzie ich więcej – Gabriel spojrzał na przywódcę Zastępów podejrzliwie. Michał uśmiechnął się niewinnie.
- Nastąpił mały wypadek przy pracy. Negocjacje, rozumiesz.
Regent przez chwilę rozważał opieprzenie przyjaciela, lecz najwyraźniej stwierdził, że pięciu pasterzy wystarczy.
- Razjel, gdzie mędrcy? Powinni już być w okolicy.
- Kacper złamał nogę, Melchior odmówił współpracy, a Baltazar cierpi na lumbago, ale odrobina negocjacji w stylu Michasia przywróciła im zdrowy rozsądek. Będziesz miał swoich mędrców.
W tym momencie archaniołowie usłyszeli płacz niemowlęcia.

~*~

Narodziny udały się nad wyraz wspaniale. Wzruszone Chóry wyśpiewywały hymny, pasterze klękali, mędrcy wręczali dary, zwierzęta gadały a gwiazda migotała. Prawie nikt nie zauważył, że ciemność stała się straszniejsza, cięższa. Prawie nikt.

Przez następne trzydzieści trzy lata archaniołowie nie mieli zbyt wiele pracy. Co prawda było trochę objawień, cudów, natchnień i zamieniania wody w wino, jednak rozgoryczony Dżibril wciąż miał wrażenie, że wszyscy oczekiwali czegoś więcej. Dopiero kiedy skrwawiony strzęp człowieka, jakim był Syn Pana wydał ostatnie tchnienie na krzyżu, archaniołowie poczuli, że rzeczywiście dokonało się.
Grzech pierworodny został zmyty i od tej pory ciemność miała nie tylko tysiące oczu, ale też kły i pazury…

~*~

Miasto spało, rozświetlone jedynie pojedynczymi świątecznymi dekoracjami, nieświadome dzikiej magii szalejącej za oknem. W tę jedną, jedyną noc ciemność miała konsystencję szlamu, rozwścieczona, patrzyła na świat czerwonymi ślepiami. Od czasu do czasu błyskały srebrzyste szpony nocy.
Gargulec, do tej pory śpiący na gzymsie katedry, ocknął się i rozejrzał ze zdumieniem. Potrząsnął ciężkimi, kamiennymi skrzydłami, strzepując z rzeźbionych lotek śnieg i wzbił się w powietrze. Siedzący na kościelnych schodach czarnowłosy anioł odprowadził go spojrzeniem w śnieżną zadymkę i pokręcił głową, strzepując puch z zakończonych hakami skrzydeł.
-Co rok to samo… – mruknął oparty o gotycki portal Gabriel. Burzyciel Światów nawet nie raczył spojrzeć na archanioła. Ciemność wigilijnej nocy zafalowała, jednak trzymała się z dala od wysmukłej katedry. Gdzieś w oddali szyderczo zakrzyczał lelek.
Archanioł Zemsty odepchnął się od lodowatej, kamiennej ściany i stanął za Daimonem, rozkładając skrzydła. Zamknął jadowicie zielone oczy, skrzywił z dezaprobatą – co rok to samo! – i rozłożył szeroko ręce.
- Urbi et orbi.
Ciemność jakby skurczyła się w sobie.

~*~

- Nie rozumiem – Daimon odezwał się dopiero, kiedy obaj mieli kupki śniegu na głowach i ramionach.
- Tego, że pozostali nie wiedzą czy tego, że robię to co roku od dwóch tysięcy lat?
Skuleni Skrzydlaci zapatrzyli się w kłębiącą między drzewami i kamieniczkami ciemność.
- Błogosławisz im. To nie twoja rola, Dżibril, a jednak rok w rok stajesz na schodach jakiegoś nędznego kościółka i błogosławisz. Tak, jakbyś ich kochał.
Gabriel pokręcił głową. Srebrzyste płatki śniegu miękko opadły na kamienne schody.
- Łudzę się – mruknął gorzko. – Łudzę się, że gdybym ich kochał, Syn po zmartwychwstaniu porozmawiałby ze mną, a nie z Lampką, zostawiłby jakieś wskazówki, nakazy.

Milczeli do świtu.
Cytat:Maryja narobiła rabanu, widząc obcego mężczyznę w swojej sypialni i bardzo długo upierała się, że z pewnością nie jest w ciąży. Józef z kolei stanowczo odmówił żenienia się z kobietą będącą w ciąży z innym mężczyzną i Razjel jeszcze dłużej mu tłumaczył, na czym polega dzieworództwo. Herod nie był skłonny do zabijania dzieci, a osioł odmówił współpracy po kilkunastu kilometrach.
Genialny fragment Big Grin

Przyznam szczerze, że po tytule spodziewałam się czegoś zupełnie innego (tzn. skąpy Ebenezer Scrooge i te klimaty), jednak nie rozczarowałam się. Twoje ujęcie Boże Narodzenia wydaje mi się ciekawe. Chętnie przeczytam Twoje inne prace.
Pozdrawiam
Cytat:Regenta Michael.

Michał zabrzmi tutaj lepiej.
Cytat:skrzywił się z dezaprobatą

troszkę kropki brakuje.

Cytat:Zejdzie na Ziemię, pożyje tam trochę i poświęci się aby zmazać grzech pierworodny z dzieci Adama.

Inoj przecinko tys Smile po poświęci i przed aby.
Cytat:wykrzyknął szyderczo.

Szyderstwo przy takiej dawce złości... to prawdopodobnie czyste czepiactwo, ale jeżeli chciałbyś osiągnąć tutaj dobry efekt, mógłbyś dołożyć przekleństwo, skoro to ma być 'szydercze'.

Cytat:zwierzęta gadały, a gwiazda migotała

Przecinek?

Cytat:Prawie nikt nie zauważył, że ciemność stała się straszniejsza, cięższa. Prawie nikt.

To że prawie nikt, usłyszałem już za pierwszym razem. Ja - czytelnik - głupi nie jestem. Chyba?
Cytat:skrzywił z dezaprobatą – co rok to samo! – i rozłożył szeroko ręce.

1. Jeżeli 'co rok to samo!' miało być formą dialogu, należy wlepić kropę po 'dezaprobatą' i walnąć enter.
2. Jeżeli nie, kajam się.

Ok. Podsumowując:

Ładnie wykorzystałeś fakty podawane w Biblii. Chociaż, aż nader mocno pokazałeś ludzi jako nierobów, a aniołów upodobniłeś do tej szlamowatej ciemności - skoro zabijali pastuchów, to co za różnica, po której stronie barykady są, skoro robią tak samo? Rozumiem jednak, że ciemność jest przedstawiona z perspektywy narratora 3-osobowego, więc, tak jak dla nas, może wydawać się straszna. Więc tutaj tylko napominam.
Aha, nie każdy zrozumie, kto to jest Lampka.
Moim skromnym zdaniem tekst jest udany. Uśmiechnąłem się, tak jak czytając 'Siewcę Wiatru' i 'Kłamcę', więc to możesz zaliczyć jako plus.

Jednocześnie zdaje mi się, że wizja świata przedstawiana w twórczości Kossakowskiej, Ćwieka i w konsekwencji Twojej, jest zbyt pesymistyczna. Wszystko jest aż nader ludzkie, przetkane cieniem i nie takie, jak się wydaje.
Mimo wszystko, tekst oceniam bardzo dobrze. Porządny fanfik.
Brawo, brawo Big Grin Uśmiałam się. Tekst tak mi się podoba, że nie mogę nic więcej powiedzieć.
Żeby to każdy pisał takie fanfiki...