Via Appia - Forum

Pełna wersja: M. Witkowski - Margot
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Margot wciąga bezgranicznie do swojego pełnego niespodziewanych wydarzeń i postaci świata. Czwarta już powieść Witkowskiego nie rewolucjonizuje, acz constans warsztatowy świadczy o jej sile, przy czym nie jest to jednak książka bezbłędna. Po gejowskich opowieściach Lubiewa, lombardowo – zapiekankowych przygodach Barbary Radziwiłłówny z Margot przemierzamy tę samą trasę. Dosłownie i w przenośni. Dosłownie, gdyż Witkowski kreuje po swojemu postaci o dziwacznych życiorysach, jakby powiedział sam autor „kierowczyni” tira – chłodni, królowej szos, najpiękniejszego głosu cb radiowego eteru, świata macdonaldsowej hierarchii i w przenośni przemieszczając się po znanych już nam męskich kiblach, przystankowych wiatach PKS w zapomnianych rejonach Polski „Z” i pełnych fałszywego blichtru „zajebiaszczych kwadratów” Polski „A”, a nawet i „0” krytykując to wszystko z możliwością spojrzenia odśrodkowego.

Całość podporządkowana została metamorfozie, co dodatkowo podkreślono odwołaniem do „metamorfoz” Owidiusza. Akt przemienienia dokonuje się w trzech oddzielnych opowieściach. Tytułowej Margot – dziewczyny z poprawczaka, Asi od tirowców – literackiej parafrazy Magdy Buczek, Waldka Mandarynki – uciekiniera z zapyziałego przystanku, bohatera reality show czerpiącego moc z pasty kowalskiej. Bohaterowie są typowymi dla prozy Witkowskiego przedstawicielami „ludzi śmieci” niemającymi najmniejszych predyspozycji by osiągnąć w życiu cokolwiek. Margot po raz kolejny podejmuje ostatnimi czasy bardziej popularny niż cokolwiek wnoszący temat „wykluczeń społecznych” – i co interesujące – Witkowski pozwala im wyrwać się z dotychczasowej stagnacji, Asia od tirowców – niepełnosprawna dziewczynka mieszkająca z babcią, dzięki zapomnianej na Allegro licytacji kupuje cb radio, te zaś jak magiczny artefakt pozwala jej podnieść się z wózka, wkroczyć w świat mobilków, sprawować nad nimi opiekę – podpowiadać trasy, informować o korkach. Waldek – czereśniak z winkiem zmienia się w króla popkultury, rozdaje swoje telefony na lewo i prawo, nagle z nikogo staje się gwiazdą na miarę współczesnej kultury medialnej i dostaje możliwość poprowadzenia wielkiej sylwestrowej gali na rynku we Wrocławiu, a jego przyjaciółmi nie są jak dawniej tacy jak on, a Doda, Grażyna Torbicka, Jola Rutowicz i inni.

Jeśli się Witkowskiego nie lubi to po tej książce stan te się nie zmieni, zaś jeśli się go lubi to Margot do jego pisania nas nie zniechęci. Jak wcześniej się przyzwyczailiśmy książka pełna jest językowego szału, pędzenia przez opowieści słowotokiem ociekającym wulgaryzmami. Rozpoznawalne, indywidualne mierzenie się z literackimi opisami seksu uprawianym bynajmniej nie po ciemku, w milczeniu i „po Bożemu” Witkowski odziera z łachmanów nieżyciowych konwenansów. Margot jeszcze bardziej wyczula się na wszelkiego rodzaju popkulturowe neologizmy wydarte żywcem ze stron kolorowych pisemek. Witkowski się nie zżyma, nie udaje, że tworzy coś głębokiego, wywracającego ludzki światopogląd na lewą stronę. Oddaje nam przyjemną opowieść ubraną w kolorowe fatałaszki dzisiejszego pustego światopodobnego wyrobu przeżartego konsumpcjonizmem. Trzeba jednak przyznać, że nie udało się Witkowskiemu uniknąć syndromu wcześniejszych powieści i momentami lektura Margot zwalania, za sprawą fabularnych rozwiązań znanych już z innych tytułów. Jest jednak podstawowa rzecz, która broni całości – Margot jest po prostu jednoznacznie Witkowska.