02-02-2011, 15:45
Ostatnio polubiłam pisać krótkie opowiadanka. Oto jedno z nich. Powiem szczerze, że coś na pewno jest w nim do poprawienia, ale jak nad nim siedzę i próbuje wykrzesać co, to za nic mi się nie udaje. Może ktoś z was mi podpowie.
„Nie wiem po co przyjechałam. Przecież to jasne, że nic z tego by nie było. Pokusa zobaczenia ciebie była silniejsza. Ciekawiło mnie jak komponuje się twój głos z ruchem warg. Siedzę teraz bezmyślnie w tym hotelowym pokoju. Żałuję, że tu jestem. Kolejny raz dałam ponieść się prądom tych zdradliwych uczuć.”
Pukanie do drzwi wyrywa mnie z zamysłu.
„Kto to może być?” Serce drży na samą myśl, że to ty tam możesz stać. Otwieram. Czuję jak moje ciało przeszywa ukłucie ekscytacji wymieszanej ze strachem. Twoje ostre spojrzenie zmroziło mnie. Stałam w miejscu jak sparaliżowana. Widać było malowane na twojej twarzy spięcie. Ruch policzków zdradzał ściskane co chwilę zęby. Opierałeś ręce o framugi drzwi pochylając lekko ciało do przodu. Milczysz patrząc na mnie tym swoim nieprzeniknionym wzrokiem. Dżinsy i szara bluza z kapturem dodawała ci grozy. Zresztą ty zawsze ubierałeś się tak by wzbudzać strach. Nazywałeś to „respektem”.
„Przyszedłeś…” Wyszeptałam w końcu. Miałam wrażenie, że poruszam tylko ustami.
„Tak.” Uciąłeś krótko, dalej wpatrując się z dziwną intensywnością. Owiała mnie woń alkoholu.
„Piłeś.”
„Na trzeźwo bym nie przyszedł.” Spuściłeś głowę. „Będziemy tu tak stać czy mnie w końcu wpuścisz?” Odsunęłam się od drzwi dając ci do zrozumienia, że możesz wejść. Wchodzisz cicho. Płynnie. Jak byś wcale nie stąpał po podłodze.
„Ruszasz się jak dachowiec.” Twoją twarz wykrzywia grymas złośliwego uśmiechu. Odchylasz lekko głowę do tyłu w moją stronę posyłając to swoje niegrzeczne spojrzenie prowokujące różne sytuacje.
„Skądś to się wzięło.” Odparłeś znacząco. Zamknęłam drzwi. Oparłam o nie plecy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak się zachować. Wbiłam wzrok w podłogę. Podszedłeś do mnie. Delikatnie uniosłeś moją twarz ku swojej. „Co ty ze mną wyprawiasz?”
„Ja?” Łzy napłynęły mi do oczu.
„Dobrze wiesz, że nam nie wolno. A mimo to prowokujesz sytuacje. Myślisz, że ja tak długo potrafię wytrzymać? Mój rozsądek też się gdzieś kończy.”
Patrzyłam ci w oczy. Nie mogłam oderwać spojrzenia w żaden rozsądny sposób. Nie umiałam mu odpowiedzieć.
„Piłeś.” Powtórzyłam bezwiednie. Kręcąc głową uśmiechnąłeś się bezradnie.
„Jutro wracasz?” To pytanie zabrzmiało dziwnie cicho i smutno. Spuściłam głowę. Poczułam skrępowanie.
„Tak.” Skwitowałam krótko. Chciałam powiedzieć coś więcej by nie brzmiało to tak rzeczowo i obojętnie. Ale nic nie przychodziło mi na myśl. Nie potrafiłam. Nie umiałam. A może po prostu nie chciałam. Zresztą, czy to takie ważne…
„Wiesz, że jutro możemy żałować tego co najprawdopodobniej dziś się stanie.” Szepnąłeś mi to do ucha tak lekko, że przeszedł mnie dreszcz. Gwałtownie podniosłam głowę. Spojrzałam na ciebie z dziwnymi emocjami wymalowanymi w oczach. Nawet ja nie potrafię opisać co to było.
„A co dziś się stanie?” Rzuciłam mu prowokujące spojrzenie. Zamiast odpowiedzieć chwyciłeś moją twarz w obie dłonie i przywarłeś wargami do moich. Nie potrafiłam złapać tchu. Nie przeszkadzała mi nawet ta promilowa woń. Mogę żałować. To nic. W tej chwili pragnę tego powodu, przez który będę płakać. Bo teraz nie mam ochoty wylewać łez. Chcę ciebie.
***************
„Nie wiem po co przyjechałam. Przecież to jasne, że nic z tego by nie było. Pokusa zobaczenia ciebie była silniejsza. Ciekawiło mnie jak komponuje się twój głos z ruchem warg. Siedzę teraz bezmyślnie w tym hotelowym pokoju. Żałuję, że tu jestem. Kolejny raz dałam ponieść się prądom tych zdradliwych uczuć.”
Pukanie do drzwi wyrywa mnie z zamysłu.
„Kto to może być?” Serce drży na samą myśl, że to ty tam możesz stać. Otwieram. Czuję jak moje ciało przeszywa ukłucie ekscytacji wymieszanej ze strachem. Twoje ostre spojrzenie zmroziło mnie. Stałam w miejscu jak sparaliżowana. Widać było malowane na twojej twarzy spięcie. Ruch policzków zdradzał ściskane co chwilę zęby. Opierałeś ręce o framugi drzwi pochylając lekko ciało do przodu. Milczysz patrząc na mnie tym swoim nieprzeniknionym wzrokiem. Dżinsy i szara bluza z kapturem dodawała ci grozy. Zresztą ty zawsze ubierałeś się tak by wzbudzać strach. Nazywałeś to „respektem”.
„Przyszedłeś…” Wyszeptałam w końcu. Miałam wrażenie, że poruszam tylko ustami.
„Tak.” Uciąłeś krótko, dalej wpatrując się z dziwną intensywnością. Owiała mnie woń alkoholu.
„Piłeś.”
„Na trzeźwo bym nie przyszedł.” Spuściłeś głowę. „Będziemy tu tak stać czy mnie w końcu wpuścisz?” Odsunęłam się od drzwi dając ci do zrozumienia, że możesz wejść. Wchodzisz cicho. Płynnie. Jak byś wcale nie stąpał po podłodze.
„Ruszasz się jak dachowiec.” Twoją twarz wykrzywia grymas złośliwego uśmiechu. Odchylasz lekko głowę do tyłu w moją stronę posyłając to swoje niegrzeczne spojrzenie prowokujące różne sytuacje.
„Skądś to się wzięło.” Odparłeś znacząco. Zamknęłam drzwi. Oparłam o nie plecy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak się zachować. Wbiłam wzrok w podłogę. Podszedłeś do mnie. Delikatnie uniosłeś moją twarz ku swojej. „Co ty ze mną wyprawiasz?”
„Ja?” Łzy napłynęły mi do oczu.
„Dobrze wiesz, że nam nie wolno. A mimo to prowokujesz sytuacje. Myślisz, że ja tak długo potrafię wytrzymać? Mój rozsądek też się gdzieś kończy.”
Patrzyłam ci w oczy. Nie mogłam oderwać spojrzenia w żaden rozsądny sposób. Nie umiałam mu odpowiedzieć.
„Piłeś.” Powtórzyłam bezwiednie. Kręcąc głową uśmiechnąłeś się bezradnie.
„Jutro wracasz?” To pytanie zabrzmiało dziwnie cicho i smutno. Spuściłam głowę. Poczułam skrępowanie.
„Tak.” Skwitowałam krótko. Chciałam powiedzieć coś więcej by nie brzmiało to tak rzeczowo i obojętnie. Ale nic nie przychodziło mi na myśl. Nie potrafiłam. Nie umiałam. A może po prostu nie chciałam. Zresztą, czy to takie ważne…
„Wiesz, że jutro możemy żałować tego co najprawdopodobniej dziś się stanie.” Szepnąłeś mi to do ucha tak lekko, że przeszedł mnie dreszcz. Gwałtownie podniosłam głowę. Spojrzałam na ciebie z dziwnymi emocjami wymalowanymi w oczach. Nawet ja nie potrafię opisać co to było.
„A co dziś się stanie?” Rzuciłam mu prowokujące spojrzenie. Zamiast odpowiedzieć chwyciłeś moją twarz w obie dłonie i przywarłeś wargami do moich. Nie potrafiłam złapać tchu. Nie przeszkadzała mi nawet ta promilowa woń. Mogę żałować. To nic. W tej chwili pragnę tego powodu, przez który będę płakać. Bo teraz nie mam ochoty wylewać łez. Chcę ciebie.