Via Appia - Forum

Pełna wersja: Rozdarcie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Na gwiazdkę chciałam zrobić kule z sztucznym śniegiem w środku. Dałabym je rodzinie, trochę z obowiązku, trochę z dobroci. Pomysłów, jakimi je stworzyć, miałam mnóstwo. Niestety jak zwykle zadanie nieco mnie przerosło – sztuczny śnieg nie chciał się zatapiać w wodzie, a ta jakby złośliwie nie chciała gęstnieć, nawet traktowana żelatyną. Tymczasem magiczna data nieubłaganie się zbliżała. Wobec takiej sytuacji musiałam zamienić wymuskane, stylowe kule na prymitywne, łatwiejsze w wykonaniu słoikopodobne twory. A śnieg zastąpiłam drobno pociętym ryżem.
Czas wytoczył z siebie sporo godzin, zanim skończyłam pastwić się nad małymi, suchymi ziarenkami. Czasem któreś się ukruszyło, niektóre pierzchały spod moich palców jakby posiadały instynkt samozachowawczy. Albo rozum. W którymś momencie, gdzieś pomiędzy znużeniem a refleksją, poczułam się jak kat. Przyprowadzałam egzekucję na rzeszach ziarenek, a ich trupy chowałam w masowym grobie. Przychodził mi na myśl Katyń – chociaż, szczerze mówiąc, moje pojęcie o tej sprawie jest znikome. Trochę nieracjonalnie zrobiło mi się żal małych ryżątek,, więc odsunęłam te jeszcze nie poćwiartowane, by nie musiały patrzeć na tę rzeź. I zanim dopadł mnie dojrzały rozum, zanim wyśmiałam własne myśli, zastanowiłam się jeszcze nad tym, czy kiedyś ten uciśniony ryż będzie mógł się zemścić.
Bo to już była wojna.
Od dawien dawna ludzkość hoduje ryż w niewoli, na mulistych ryżowiskach, bez możliwości poznania świata. Rośliny nie widziały więc nigdy morza ani gór, nie wiedzą, jak wygląda miasto. Do czasu. Gdy ryżowe dzieci osiągną dojrzałość, wydziera się je z domowych pieleszy i ciągnie gdzieś po świecie. Zostają zapakowane w duszne torebki, w ciemne pudełka i podróżują w ścisku pomiędzy kontynentami. A kiedy ktoś wydostanie je z więzienia, od razu trafiają do gorącej wody. Giną jak muchy, w męczarniach, które nawet tych owadów nie spotykają. A gdy już uleci z nich życie, napuchłe od wrzątku ryżątka lądują na naszych talerzach. […] Najdziwniejsze w tej okrutnej wojnie jest to, że roślinny lud nie burzy się tak, jak powinien. Po lasach nie grasują partyzanci, nie formują się żadne ryżowe bojówki. Jedyną ich odpowiedzią są zeschłe ziarenka, na które czasem się narzeka, gdy ugrzęzną między zębami. Myślę, że chyba wysychają z żalu.
Gdyby tak dobrze pokierować myślami, można by zauważyć, że takich cichych wojen ludzkość prowadzi wiele. Nie tylko w dziale spożywczym. Napaście na terytoria surowców naturalnych, głównie na plemię Nieodnawialne. Regularne utarczki z lasem i jego sojusznikami. Masowe masakry śniegu, nieustające tortury kubków i innych przedstawicieli naczyń. Nie wspominając już o odwiecznych niesnaskach z zwierzęcym królestwem. Każdy wymienione zło pozostaje bezkarnym – zwycięzców pokroju ludzkiego rodu z zasady się nie karze. Egzekutorem w takich sprawach może być tylko szeroko pojmowana istota boska lub sami winowajcy. I tak chyba jest: nieopatrznie własnoręcznie podcinamy sobie żyły. Tak, by zranić, nie zabić.
Pierwszą ze zniszczonych autostrad krwi jest ciekawość. Najwybitniejsze jednostki wśród ludzi uprowadziły panny wojaczki różnej maści. Nie ma więc kto ubarwić życia szarym obywatelom, a barwy, jakie sami sobie narzucamy są mdłe i banalne. A żrąca ciekawość świata po prostu umiera – czasem z zaniedbania, czasem zduszona przez wszechobecną przemoc ludzkiej rzeczywistości.
Kolejną nadgryzioną żyłą jest wolność. Wojny są drogie, płaci za nie lud. Podatki na niego nakładane, nie zawsze są materialne i nie zawsze bywają lekkie. Zazwyczaj spłacenie ich kosztuje człowieka wolność.
Po tych dwóch ciosach niektórzy się załamują. Ja ledwo wytrzymuję.
Następną przeciętą czerwoną ścieżką jest moralność. Antagonizmy jak słońce wysuszają ją, od zawsze ulotną i płynną. A gdy ona po prostu zdechnie gdzieś pod płotem historii, ludzkie życie straci sens. Jakby nas wygnano na ziemię pełną banałów, kłamstw, nieszczęścia. Przeraźliwie pusta byłaby ta ziemia. A może jednak śmierć moralności nie okazałby się klęską. Może byłby to kolejny poziom w ewolucji. Kto wie. […]
Chciałabym móc powiedzieć, że tylko te trzy żyły sobie otwieramy. Ale moralność nie była ostatnią przewodniczką krwi, która ucierpiała.. Jest jeszcze dobrobyt – stary, poczciwy dobrobyt, obrażalski, ale zawsze wszędzie mile widziany. Wydaje mi się, że ukradliśmy go na którejś z wojen, a ten jakby na złość spowalnia nam czas, omamia zmysły. Jakby nie było, on jednak też cierpi. Coś, zapewne chciwość, wydrapuje w żyle dobrobytu dziurę. A wraz z jego chorobą rosną kontrasty, ludzkość natomiast pochłania zamęt i niezrozumienie. Jakby nie było nad nią nieba.
Ostatnia, cieniutka żyłka jest bezimienna. Wbrew swoim rozmiarom potrafi być mocną i użyteczną. Przecięta roni zmęczenie, które usypia nas wszystkich. Ogłupia jak zastrzyk narkotyku i czyni nas nieczułym na wszystko. Co zostaje? Okrucieństwo, trochę emocji, resztki dumy. I niemoc, która wymusza ciszę. […] Mam wrażenie, że pogrążamy się w stan hibernacji. Nie wiem, czy powinnam się bać o wybudzenie z tego snu.
Ale jeśli jednak kiedyś coś ocuci ludzkość… Nie wszczynajcie wojny. Znowu.




Ktoś stąd już to chyba widział. [...] Nieważne. Trzeba dać znać, że się żyje Smile
Hmm. Bardzo dobrą personifikację ryżu umieściłaś w tym tekście. Gdyby było to fizycznie możliwe po przeczytaniu tej części Twojego tekstu chętnie wypuściłbym liście i rozpoczął proces fotosyntezy by nie musieć zjadać niewinnych roślin. Może nawet zabrałbym jakąś roślinę w podróż może nie dookoła świata, ale przynajmniej na najbliższą górkę by się po świecie rozejrzała. Niestety mogę conajwyrzej uronić łzę nad obłupianym ze skóry na obiad kartoflem. Ehhhh.
A już tak zupełnie serio. Bardzo ładny, lekko filozoficzny tekst. Po jego przeczytaniu ma się ochotę być odrobinę lepszym. Nie do końca wprawdzie rozumiem tę część o oględnie mówiąc uszkadzaniu własnego krwiobiegu, Co nie zmienia jednak faktu że nawet bez tego odczuwam przesłanie tam zawarte.
Pozdrawiam
Ah, miło słyszeć. ^^
Co w sumie jest dość dziwne, że napisałam coś takiego, sama trzymając na parapecie usychające kwiatki. Nawet kaktusy u mnie zdychają.
Mhm~, ale przynajmniej trafia, co mnie bardzo cieszy.
Pokręcone toto, ale podobało mi się. Zgrabny tekścik, choć miejscami miałem wrażenie, jakby pisał to nawiedzony ekolog-fanatyk Wink.
Trzeba przyznać, że gawądziarą musisz być pierwsza klasa, bo to naprawdę wielka sztuka tak przechodzić z tematu na temat.
Pozdrawiam.
Tekst-metafora, pięknie, takie lubię. Refleksyjny, z pewnym przesłaniem, puentą, no i ciekawym wstępem rzecz jasna, rodem z dziewiętnastowiecznych esejów natury filozoficzno-egzystencjalnej, a więc takich niebezpośrednich, czy - jak powiedziałem - metaforyzujących.

Jedno mam tylko pytanie. Domyślam się, że toto nie jest całość? Mam rację? Wnoszę to po użyciu trzy razy znaku "[...]", który symbolizuje nic innego, jak opuszczony fragment. Chyba, że wstawiony ot tak?Smile A jeśli nie, to czy opuszczone fragmenty będą dane do przeczytania? A może są mało istotne? We mnie jednak wzbudzają ciekawośćSmile

Pozdrawiam,
Diogenes.
Dziękówka za przeczytanie i takie tam, kochani.
Co do uhm, pytania, to wiesz, Diogenesie... To całość. Miałam ograniczone pole do popisu ( dwie strony worda) A te znaki, to po prostu pauzy, które tak dziko zaznaczam. Więc chyba nie będzie czego więcej poczytać w tym temacie Wink
Smile
błyskotliwy, dobrze napisany tekst;
a przede wszystkim mówiący o czymś ważnym - jest tu refleksja, a to lubię najbardziej Smile
z porządkowych spraw czepię się tylko tego zdania:
A może jednak śmierć moralności nie okazałaby się klęską
zdaje się że tam tego "a" zbrakło Smile

poza tym proszę o więcej Smile
GH
A... E... U...
Kto wpadł na tak inteligentny pomysł, żeby zrobić to powyżej tekstem miesiąca..?


Gwidon, dziękuję za komentarz i popraweczkę. ^ ^
Donnie, Twój tekst został wyróżniony jako jeden z najlepszych w poprzednim miesiącu. Gratuluję Wink
Jak dla mnie bardzo mądry tekst, podobała mi się metafora żył...
W czasie czytania myślałem o ludzkich wojnach, ale nie prowadzonych przeciwko produktom spożywczym... Może dlatego, że ryż szamam codziennieSmile.
I mała drobna uwaga... Na samym początku powinno być chyba "...kule ze sztucznym śniegiem...". Inna uwaga to już wspomniana wcześniej literówka, ale to już pewnie wieszSmile...
Przeczytałem cały tekst i według mnie odwaliłaś kawał dobrej roboty. Dzięki Twojemu utworowi można zastanowić się nad życiem, kwestią niszczenia natury przez ludzi oraz nad tym czy możliwa jest koegzystencja wraz z nią. Bardzo ładnie pokazuje ciemne strony ludzkiego charakteru. A odnośnie opisu ryżu - nie sądziłem, że można w aż tak ciekawy sposób rozwinąć temat. W naprawdę interesujący sposób przelałaś swoje przemyślenia. Twoją twórczość uważałem za niezbyt ciekawą i nie przejawiającą zbyt wysokiego poziomu. Jednak tym opowiadaniem udowodniłaś, że potrafisz napisać coś naprawdę wartościowego. Tekst idealny pod każdym względem.
Znakomita analogia świata ryżu do świata naszego. Lekkość pióra sprawia, że potrafisz przekazać myśli w pełnej sensu i składni kompozycji. Pomimo nielicznych błędów, które zdarzają się nawet wielkim, a od których poprawiania są edytorzy, wysoko cenię sobie ten utwór. Chylę czoło za pomysł wyrażania uczyć i spostrzeżeń, nawet pomimo odmiennej wizji rzeczywistości.
Pozdrawiam!
Ciekawe spojrzenie na ryż. I na świat. Bardzo podoba mi się płynne przejście od robienia kuli ze sztuczny śniegiem do filozoficznych rozważań. Świetny tekst, który czyta się z autentyczną ciekawością. Szacun ^^
Pozdrawiam
Tekst trafia. Jest ciekawy, normalnie zaczytałam się. Ale...
Szkoda, że tak króciutko. Jednakże, to może wyjść tekstowi na plusa... Smile
Ogółem, Rozdarcie zasłużyło na dumne miano tekstu miesiąca
Bardzo fajny tekstBig Grin Pozytywnie mnie zdziwiło to jak z prostej czynności można wyciągnąć tak ważne przesłanie.
Stron: 1 2