Via Appia - Forum

Pełna wersja: Pij, pal, szalej... nie pytaj co dalej! - Parodia Akademi Wampirów
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wraz z Vamp_Girl, postanowiłyśmy napisać takie opowiadanko, w którym główną rolę odgrywa AdrianWink Bardzo prosimy o komentarze i szczere opinie co do naszej twórczości. To ma być parodia i nie jest zgrana czasowo z akcją książki. Enjoy i komentujcie

Pij, pal, szalej… nie pytaj co dalej!
Vamp_Girl & LizziElizabetH

Dawno, dawno temu w krainie zwanej Dupalandią żyła królowa
Tatiana. Była bardzo okrutna i jędzowata. Miała ona wnuka Adriana
Ivashkov’a, który okazał się buntownikiem i miał w dupie rozkazy tego
wrednego babska. Wraz z kumplami postanowił wyruszyć do Rosji, by
odnaleźć innych użytkowników Ducha. Jednakże żaden z nich nie miał
pojęcia o prawdziwym celu tej wyprawy, którym było odkrycie tajemnicy
ważenia bimbru. Dzień przed planowanym wyjazdem wpadł na pomysł,
żeby odwiedzić swą babkę i wyłudzić od niej trochę grosza. Nie
spodziewał się, że staruszka dowie się o jego planach i użyje siły, by go
zatrzymać.
Biedny Adrian uwięziony na Dworze przez cały dzień poszukiwał
sposobności do ucieczki. Wieczorem wyczerpany licznymi próbami
wyważenia drzwi, robienia sznura z prześcieradeł (okno było tak
zardzewiałe, że nie dało się go otworzyć) a nawet krzyku przypomniał
sobie o jednej ze swoich nielicznych umiejętności, ściśle mówiąc,
odwiedził w snach obiekt swoich westchnięć- Rose.
Jakże się przeraził, gdy wchodząc do jej umysłu zobaczył jej fantazje,
którymi była tak pochłonięta, że go nie dostrzegała.
Po tym co zobaczył jego mózgownica groziła eksplozją.
Dymitr przykuty kajdankami do łóżka, Dymitr w uroczych majciochach
z myszką miki, Dymitr prowadzony na smyczy, Dymitr smagany batem…
Dymitr, Dymitr, Dymitr. A potem nagle, w mgnieniu oka obraz się
zmienia. Teraz to strażniczka Hathaway ciężko dyszy i poci się pod
dotykiem Belikova. A on… no cóż wystarczy powiedzieć, że nie
próżnował. Musiał przyznać, że facet wiedział jak się zabrać do rzeczy. A
mówią, że to ja jestem napalonym dupkiem. I znowu zmiana, Rose
odstawia taniec erotyczny na rurze. No tego to już nie zniosę… dla mnie
to nawet kajdanek nie chciała użyć, pomyślał wkurzony.
W jednej wersji snu to Dymitr dominował a w drugiej kontrolę nad ich
poczynaniami przejmowała sama napalona Rose. Sam nie wiem co było
gorsze. Czy ten skurwysyn dogadzający mojej foczce czy ona w kusym
stroju francuskiej pokojówki robiąca przed nim striptiz.
-Na śmierdzące jaja Lucyfera, Rose, możesz przestać bo zaraz puszczę
pawia?!- krzyknął Adrian.
Był ubrany w więzienny strój w biało- czarne poziome paski.
-Ivashkov jak śmiesz mi przerywać w takim momencie- oburzyła się
Rose. No co, może chciałbyś być na jego miejscu. Muszę Cię
rozczarować… nie byłeś nawet w 30 procentach tak dobry jak Dimka-
Nagle zreflektowała się zdziwiona strojem Adriana. - Hej Iwashkov
lansujesz nową modę czy co???
- Zdziwiłabyś się jak taki strój działa na kobiety. Wystarczy, że włożysz
coś takiego i możesz zakładać harem. A tak w ogóle to może byś przestała
fantazjować o tym Rusku i uratowała mnie przed zasraną Tatianą.
-Czyżby znudziło Ci się towarzystwo ukochanej babci??- Zaszydziła
Rose.
-Kochana, może jest fajne, gdy daje kasę na szlugi, wódę i dopalacze a
nie wtedy gdy zamyka mnie w lochu.
-No wiesz co… picie i fajki może tolerowałam ale dopalacze??
- Nie ważne – mruknął Adrian. – Rose, idź do Tatiany, weź ją za łeb,
tłucz o ścianę i nie ma, że boli, a potem uratuj mnie do cholery!
- Taa, Taa, już pędzę – mruknęła Rose.
- Muszę wyruszyć w bardzo ważną tajemniczą wyprawę – ciągnął
wywód Adrian.
- A jakaż to pilna tajemnicza wyprawa? – dopytywała się Rose.
- Jeśli ci powiem to nie będzie już taka tajemnicza – mruknął Adrian.
- No weź, Iwaszkov, gadaj! – nadal naciskała.
- Ehh – westchnął. – No dobra. A więc jadę do Rosji w poszukiwaniu
innych użytkowników Ducha – wyznał.
- I? – chyba mu nie uwierzyła.
- Jakie „I?” – wkurzył się. – Nie ma żadnego „I”!
- Jeśli chodzi o ciebie to zawsze jest!
- Chcę odkryć tajemnicę ważenia bimbru – palnął. Teraz to szczęka
Rose opadła.
- Tajemnice ważenia bimbru? A po cholerę?! – Rose nie wierzyła
własnym uszom. – Iwaszkov, a nie lepiej się uchlać Demoniczną Russian
Vodką?
- Pfi!! – prychnął Adrian. – I tak nie zrozumiesz!
- Ehh – westchnęła Rose. – No dobra, wyciągnę cię stamtąd, ale…
- Ale?
- Ale połowa dla mnie!
***
Później w celi, kiedy biedny Adrian pochlipywał sobie w kącie, drzwi
nagle wyleciały z zawiasów, a do środka wkroczyła postać w czerni, vel
ninja.
- Proszę nie bij! Bierz pieniądze, wóde, faje, ale nie bij! – błagał Adrian.
- Wyluzuj Iwaszkov, to tylko ja – powiedziała Rose, ściągając z oczów
przepaskę.
- Rose? A po cholere tak się ubrałaś?!
- A co? Chciałbyś, żebym wylądowała w jednej celi obok ciebie? –
wkurzyła się.
- To mogłoby być ciekawe – mruknął Adrian, a po jego głowie krążyły
takie fantazje, jak we śnie Rose.
- Ruszaj się! – pacnęła go po głowie. Adrian wstał i pobiegł za nią.
Rose wyskoczyła przez okno, wybijając je i wylądowała zgrabnie na ziemi.
Adrian, trochę mniej zwinny, skoczył przez okno i…
- Ała! – zaczął się obijać o gałęzie drzewa i spadł na ryj na ziemię.
- Wstawaj Iwaszkov – Rose złapała go za ucho i pociągnęła drogą aż do
jej samochodu.
- Chyba sobie żartujesz!! – jęknął Adrian, spoglądając posępnie na jej
krwistoczerwonego Malucha.
- Nie gadaj, tylko wsiadaj! – ryknęła Rose i wepchnęła biedaka do
środka.
***
Przejechali prawie kilometr w ciszy gdy z nienacka Adrian zaczął
śpiewać ,,Będę brał Cię, w aucie…”
- Ej Iwashkov tylko tutaj bez żadnych takich…
- A co pewnie się ma ochotę na ruchanie na sianie?!
- Nie mów potem, że nie ostrzegałam gdy wylecisz z tego rozpędzonego
samochodu.
- Haha… ten rzęch ledwie wyciąga 30 km na godzinę a Ty myślisz, że
mnie wystraszysz?? Oh, Rose nie przeceniaj się… No ale dobrze jak
chcesz to mogę zmienić repertuar. A więc może ,,Jadą, jada chłopcy,
chłopcy radarowcy…” Nie no jak to szło dalej?! Było coś tam jeszcze ,,Za
zakrętem stali i do ciupy ich zabrali”?
Ledwie skończył gdy za nimi rozległo się przeraźliwe wycie syren i ich
oczom ukazał się niebieski wóz policyjny, który ścigał… Tak właściwie to
gdzie im się tak spieszyło skoro poza nami nie było nikogo więcej na
drodze…?
- O cholera… - Palnęła Rose. Iwashkov powiedz, że możesz użyć na
nich Wpływu i zmusić ich by nas puścili. Boże, przecież ja cuchnę wódą
jak jakiś menel…
- O cholera to za mało powiedziane. Przykro mi, ale wiesz, że nic nie
mogę zrobić.
Na tym skończyło się ich gadanie gdyż musieli zatrzymać się na
poboczu bo w ich stronę już kierował się mundurowy.
-Dokumenty do kontroli proszę- powiedział uprzejmym tonem.
-E… tak właściwie panie władzo to trochę mi się spieszyło gdy
wychodziłam z domu… i no ten…
- Co my tu mamy… brak dokumentów, czy mi się tylko wydaje czy
wyczuwam alkohol?
- Chyba się Panu coś wydawało – burknął Adrian.
-To chyba Panu się wydawało, że pozwolę Wam dalej jechać w takim
stanie. Zapraszamy do radiowozu i pojadą Państwo z nami na komendę.
- O cholera… tylko tego mi brakowało. Iwashkov lepiej szykuj forsę na
papugi bo coś mi się wydaje, że mnie tak łatwo nie wypuszczą jak
sprawdzą ile wypiłam.
***
Po długich godzinach wyjaśnień na komendzie i prób Adriana w
używaniu wpływu zostali zatrzymani na 24 godziny i wrzuceni do jednej
celi.
- Więc Rose… może dla zabicia czasu… no wiesz…
- Nie, nie wiem. A Ty lepiej się zamknij bo to właśnie ratując Twoją
cholerną, zapitą dupę trafiłam za kraty zamiast gzić się z Dymitrem. Jak
sobie pomyślę co straciłam to mam ochotę ci łeb urwać. Albo lepiej…
zasadzę Ci takiego kopa z półobrotu, że będziesz biegał tak dookoła tego
słupa (filaru) żeby z przodu była Twoja dupa.
- Wyluzuj Rose, zawsze możemy jak to ujęłaś pogzić się razem. Jak to
mówią, czego oczy nie widzą tego dupie nie żal. Więc ten Twój Belikov
nie musi o niczym wiedzieć…
- O czym nie muszę wiedzieć Iwashkov?! – zagrzmiał Dymitr wpadając
na komisariat. - Rose a co Ty robisz z nim sama w celi??
- To nie to co myślisz pączusiu. Po prostu… pojechałam uratować jego
zasrany tyłek przed Jej Sukowatą Wysokością… potem zatrzymała nas
policja… bo wiesz wypiłam wcześniej troszeczkę Demonicznej Russian
Wodki…. No i tak trafiłam tu z tym dupkiem , który myśli tylko jakby
mnie przelecieć- zakończyła szybko.
-Coo??! - Wkurwił się Dymitr. - Gwarantuję ci Iwaskov, że jak tylko
stąd wyjdziesz, co swoja drogą nastąpi za parę minut gdyż wpłaciłem za
Was kaucję, to Cię nawet ukochana babcia nie pozna.
- No dawaj Bielikov, pokaż na co cię stać – zaczął śpiewać Adrian. – I
to nie jeden raz; słuchaj, słuchaj jaj jaj!
- Jaj to ty chyba nie masz – mruknęła Rose.
- Pokazać ci? – Adrian wyszczerzył się do niej. W tym czasie przyszedł
policjant i wypuścił ich z celi. Oddał im ich rzeczy i wywalił na zewnątrz.
- Tylko spróbujesz Iwaszkov! – zagrzmiał wściekły Dymitr i rzucił się
na niego. Adrian zrobił unik i wydał okrzyk radości. Wściekły Dimka
ponownie się na niego rzucił, a tym razem Iwaszkov przypierdolił mu
butelką Demonicznej Russian Vodki w łeb.
- Jak jest taki w łóżku, to ja współczuje, Rose – powiedział
pocieszająco, patrząc na rozpłaszczonego na ziemi Dymitra, który zdążył
już zemdleć. A potem zaczął płakać. – Moja Russian Vodka!!!
- Kurwa, Iwaszkov, nie mogłeś użyć czegoś innego żeby mu
przypierdolić?! – wkurzyła się Rose i zaczęła zlizywać z ziemi resztki
trunku.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił – ostrzegł ją Adrian, wycierając
łzy z twarzy.
- A niby to czemu? – zapytała wciąż liżąc jak kotka. – Chcesz więcej
dla siebie, nie, Iwaszkov? Ale to ci się nie uda.
- Przed chwilą jakiś pies tam nasikał – powiedział niespeszony Adrian i
wyciągnął z kieszeni piersiówkę. – No to zdrówko! – wypił całość jednym
duszkiem.
- Co kurwa?! – Rose pospiesznie wstała i zaczęła pluć wokoło. –
Iwaszkov!
- Hmm? – mruknął wciąż pijąc.
- Dawaj! – warknęła wściekła i wyrwała mu piersiówkę, wypijając
resztę. – A teraz w drogę – przetarła ręką usta i skierowała się do swojego
Malucha, po drodze biorąc Dymitra za ucho i ciągnąc do samochodu. –
Ruchy Iwaszkov!
Adrian pobiegł za nią, a Rose w tym czasie wepchnęła nieprzytomnego
Dimkę do samochodu.
- Jak my się tu zmieścimy? – wrzasnął Iwaszkov próbując zmieścić się
do samochodu.
- Nie marudź, bo będziesz biegnąć za samochodem – powiedziała Rose
siadając za kierownicą.
- Przynajmniej dotrę na miejsce szybciej niż ty – mruknął i wyciągnął z
kieszeni telefon. Nacisnął przycisk, a już po chwili nad ich głowami
pojawił się luksusowy prywatny samolot.
Szczęka Rose opadła chyba do ziemi – i jeszcze niżej – kiedy zobaczyła
jak Lissa zrzuca im drabinkę.
- Wskakujcie! – wrzasnęła, a Adrian chwycił szczebel drabinki. Za nim
podążyła Rose, ciągnąc za sobą Dymitra. Lissa z Christianem zaczęła ich
wciągać do góry, a już po chwili wszyscy siedzieli w luksusowym
odrzutowcu.
- Kierunek Rosja! – wrzasnął wesoło Adrian wznosząc swój kieliszek z
wódą do góry.
***
Podczas podróży wszyscy sobie drzemali, śpiąc jeden na drugim.
Po dotarciu na miejsce wszyscy ruszyli biegiem z samolotu do
pobliskiego hotelu.
Jednak spotkało ich ogromne rozczarowanie gdyż nie był to jeden z
tych ekskluzywnych czterogwiazdkowych, lecz zwyczajna speluna.
Postanowili jednak zostać w nim na jakiś czas, aby wziąć prysznic i się
przekimać w trochę lepszych warunkach niż w samolocie.
Wzięli pięć pokoi, gdyż był tylko jeden dwuosobowy. Oczywiście
zajęła go Rose z Dymitrem a Lissie i Christianowi pozostało obejść się ze
smakiem na małe co nieco.
Po trudach podróży Christian natychmiast zasnął w swym pokoju.
Jego pokój znajdował się zaraz obok Lissy, która nie mogła zasnąć z
powodu okropnego hałasu. Normalnie jakby ktoś włączył piłę motorową,
ale pojadą cholerę ktoś miałby to robić w środku nocy. Postanowiła wyjść
na korytarz i zobaczyć skąd dobiegają te odgłosy. Ku jej wielkiemu
zaskoczeniu wydobywały się z pokoju Christiana. Gdy weszła do środka
okazało się, że chrapie jak stara lokomotywa.
- O żesz kurwa- Lissa zaczęła hiperwentylować. I pomyśleć, że ja
chciałam spać z nim w jednym łóżku. Wiem, muszę go zamienić na lepszy
model, no bo przecież z tym jego chrapaniem nie da się żyć. Zdesperowana
jego zachowaniem postanowiła iść się upić.
***
Adrian nie mógł zasnąć i wpadł na pomysł, by iść do kasyna, które
widział za rogiem. Jako, że był w Rosji postanowił zagrać w Rosyjską
ruletkę. Niestety zdolności Adriana plus wypity alkohol nie wróżyły mu
dobrych wyników. Wkrótce przegrał całą forsę a nawet swoje ubranie.
Wyszedł na zewnątrz i zaczął rozglądać się za jakąś taksówką, która by
go mogła zabrać do hotelu bo przecież nie może tam wrócić pieszo
całkiem goły. Jednak na jego widok każda czym prędzej odjeżdżała
ochlapując go przy tym błotem. Ku jego wielkiej uldze zaczął padać
deszcz i zmył z niego to całe bajoro.
-No cóż, chyba jednak wracam bocznymi uliczkami- pomyślał Adrian.
Uszedł parę metrów gdy zobaczył zbliżającą się do niego kobietę.
- Cześć przystojniaczku, masz ochotę na mały sex? Dobrze zapłacęodezwała
się nieznajoma.
- A co ja wyglądam na męską dziwkę??!- oburzył się Adrian.
- No wiesz kochaniutki, jesteś tu całkiem sam i hmm… świetnie
prezentujesz swe wdzięki więc tak, wyglądasz jakbyś szukał kogoś takiego
jak ja. Jak się sprawdzisz zabiorę Cię do mojego burdelu gdzie ze swoim
wyglądem zarobisz miliony. Mógłbyś doskonale się sprawdzić również w
tańcu erotycznym na rurze… Twój tyłeczek jest taki seksowny- Mruczała
rozmarzona.
- Aaa ratunku…. Chcą mnie zgwałcić- przerażony Adrian zaczął
wrzeszczeć ile sił w płucach. Zaczął w pospiechu szukać swego telefonu
komórkowego, który powinien być… w kieszeni spodni, które stracił. O
żesz kurwa i co ja biedny teraz pocznę- szlochał. Dobra trzeba brać nogi za
pas i biec, biec byle szybciej.
Zasapany dobiegł do hotelu a tam w drzwiach powitała go Rose z
ironicznym uśmiechem.
- Oj Iwashkov widzę, że nieźle porządziłeś. I to bez ubrania… musiało
być bardzo gorąco. Tylko dlaczego wyglądasz jak pies Pluto gdy prosi o
kość, no wiesz… zasapany, język sięga ci prawie do ziemi. A może
powinnam raczej powiedzieć ,,A teraz chodź tu do mnie, szybko ściągaj
spodnie, przy mnie bądź” tylko, że cóż Ty już nie masz spodni. I z wielkim
żalem stwierdzam, że nie masz się czym chwalić. No nic zostawiam Cię
sam na sam ze swym problemem i idę sprawdzić czy Dymitr zostawił mi
nieco bimbru, który ukradł właścicielowi hotelu.
-Czekaj, czekaj… bimber mówisz. W takim razie zobaczymy kto dotrze
do niego jako pierwszy.
- Wiesz Adrian, radziłabym Ci się najpierw ubrać bo jak mój ruski
kozak Cię takiego zobaczy to nawet Lissa nie zdoła Cię przywrócić do
porządku.
- Już raz pokazał na co go stać, więc i teraz nie mam się czego obawiać.
A stawka jest wysoka…. Za bimber oddam wszystko… no prawie
wszystko.
- Zastanowię się co do bimbru jak mi powiesz co zrobiłeś ze swoim
ubraniem, bo chyba nie jesteś jakimś pedałem, żeby latać nago po ulicach.
- Tak się składa, że chcieli mnie zgwałcić, a ubranie… no cóż
przegrałem w kasynie.
- Haha a to dobre. Chcieli Cię zgwałcić… pomyślałby, że z Ciebie taki
prawiczek- zaniosła się śmiechem Rose.
- I z czego się śmiejesz Hathaway… jakaś zdzira chciała mnie zatrudnić
w swoim burdelu. Pewnie tu w Rosji ich pełno, gdybym tak szybko nie
uciekł pewnie już byście mnie nigdy nie zobaczyli- załkał Adrian.
- I wcale by nam nie było przykro z tego powodu. Więcej bimbru dla
nas- odpowiedziała Rose.
-No więc wiesz już wszystko, więc dawaj ten bimber- wycedził i ruszył
w stronę pokoju Rose i Dymitra. Wpadł do środka i zastał leżącego na
podłodze Belikova a wokół niego pełno pustych butelek.
- W mordę jeża. Ten to zawsze wszystko musi wychlać sam. Tak się
spił, że nawet w łóżku z niego pożytku nie będzie- krzyknęła Rose krocząc
do łazienki i nalewając do miednicy zimnej wody. Następnie wylała jej
zawartość na oszołomionego Dymitra, który tak gwałtownie poderwał się
na nogi, że zdzielił z główki Adriana i tym razem to on padł na ziemię jak
kłoda.
Wkurwiona Rose złapała Iwashkova za nogi i zaciągnęła do jego
pokoju i rzuciła na łóżko po czym sama poszła na dół do baru się spić.
***
Christian jakby nigdy nic spał smacznie w swym łóżku i oczywiście
nadal chrapał. Przewracał się nerwowo z boku na bok, gdyż śniło mu się,
że Lissa całuje się z Iwaskovem.
Nagle poczuł, że ktoś leży obok niego, więc zadowolony przytulił się do
niej, bo to musiała być Lissa bo któżby inny i spał dalej.
Przebudziwszy się rano zaczął wrzeszczeć jak szalony, bo oto obok
niego na łóżku spał… Adrian.
W mgnieniu oka do pokoju wpadła Rose z Dymitrem zaopatrzeni w
kołki a za nimi przydreptała zaspana Lissa.
-Co się tak drzesz, myśleliśmy, że strzygi atakują- zapytał Dymitr.
Nawet nie dasz kaca odespać- mruknął zdegustowany.
- Christian co Ty robisz w łóżku z… o Boże. Czy to Adrian?- wrzasnęła
Lissa.
- W mordę jeża… nie pitol- Krzyknął Christian i wyskoczył z łóżka
niczym jakiś Batman. Myślałem, że to… że to Ty pączusiu- Wyjąkał
Christian.
-Pączusiu??!Jaja sobie robisz- Pisnęła Lissa po czym zaczęła go okładać
laską, którą wyrwała przechodzącemu korytarzem dziadkowi. - Co Ty
sobie wyobrażać żeby mnie tak nazywać?? No powiedz…
-Jjjja… jja tylko tak… chciałem…- Jąkał się Christian.
Do ostrej wymiany zdań próbował dołączyć Adrian, który chciał
wytłumaczyć, że czasem lunatykuje i widocznie trafił tym razem tutaj. Gdy
nikt nie zwracał jednak na niego uwagi, sfrustrowany wyszedł z pokoju
nucąc rzewną piosenkę Kasi kowalskiej ,,Każdy w życiu chce trochę
szczęścia”. Wsłuchując się w to co zaśpiewał, stwierdził, że pójdzie sam
poszukać szczęścia. Wyszedł na ulicę i ukradł stojący obok rower.
Pedałował ostro kawał drogi gdy ją zobaczył… stała skąpana w blasku
księżyca i czekała na okazję… czekała właśnie na niego. Bez zbędnego
gadania ustalili na migi ( gdyż kobieta gadała po rusku a tego Adrian
jeszcze nie opanował) warunki i cenę. Rzeczy poszły bardzo szybko.
Po paru miesiącach okazało się, że Adrian dał jej z siebie to co miał
najlepszego, gdyż urodziła trojaczki. Ona także dała mu wiele z siebie i
złapał od niej HIV.
Za to dzieci przynajmniej wyrosły na ludzi. Jedna z jego córek wyszła
za wokalistę zespołu Feel, z czego Adrian strasznie się ucieszył, bo zawsze
chciał mieć zdjęcie z tym piosenkarzem. Zażyczył sobie największego
formatu i powiesił sobie go nad łóżkiem, żeby móc w nocy na niego
patrzeć. Co z tego, że zajmowało mu całą ścianę i musiał zrezygnować ze
zdjęcia swojej ukochanej cioci Tatjany łowiącej ryby.
Drugi z jego synów zajął miejsce Pudziana, który odszedł na
wcześniejszą emeryturę z powodu stracenia oka w czasie gry w lotki.
Trzeci z synów najbardziej wcielił się w tatę, bo został chirurgiem
plastycznym. Niejaka Doda była jego stałą klientką i potajemną kochanką.
Adrian był bardzo dumny ze swoich dzieci. Resztę życia spędził w
szpitalu, umierając powoli, w cierpieniach. Złapał skądś Raka Ptaka i
niestety musieli mu odciąć jego kochane klejnoty.
Happy Endu nie będzie. Życie to nie bajka.
LizziElizabetH napisał(a):Dawno, dawno temu w krainie zwanej Dupalandią ( , ) żyła królowa
Tatiana. Była bardzo okrutna i jędzowata. Miała ona wnuka Adriana
Ivashkov’a, który okazał się buntownikiem i miał w dupie rozkazy tego
wrednego babska. Wraz z kumplami postanowił wyruszyć do Rosji, by
odnaleźć innych użytkowników Ducha. Jednakże żaden z nich nie miał
pojęcia o prawdziwym celu tej wyprawy, którym było odkrycie tajemnicy
ważenia bimbru. Dzień przed planowanym wyjazdem wpadł na pomysł,
żeby odwiedzić swą babkę i wyłudzić od niej trochę grosza. Nie
spodziewał się, że staruszka dowie się o jego planach i użyje siły, by go
zatrzymać.
Biedny Adrian uwięziony na Dworze przez cały dzień poszukiwał
sposobności do ucieczki. Wieczorem wyczerpany licznymi próbami
wyważenia drzwi, robienia sznura z prześcieradeł (okno było tak
zardzewiałe, że nie dało się go otworzyć) a nawet krzyku ( , ) przypomniał
sobie o jednej ze swoich nielicznych umiejętności, ściśle mówiąc,
odwiedził w snach obiekt swoich westchnięć ( tu spacja) - Rose.
Jakże się przeraził, gdy wchodząc do jej umysłu zobaczył jej fantazje,
którymi była tak pochłonięta, że go nie dostrzegała.
Po tym co zobaczył ( , ) jego mózgownica groziła eksplozją.
Dymitr przykuty kajdankami do łóżka, Dymitr w uroczych majciochach
z myszką miki, Dymitr prowadzony na smyczy, Dymitr smagany batem…
Dymitr, Dymitr, Dymitr. A potem nagle, w mgnieniu oka obraz się
zmienia. Teraz to strażniczka Hathaway ciężko dyszy i poci się pod
dotykiem Belikova. A on… no cóż wystarczy powiedzieć, że nie
próżnował. Musiał przyznać, że facet wiedział jak się zabrać do rzeczy. A
mówią, że to ja jestem napalonym dupkiem. I znowu zmiana, Rose
odstawia taniec erotyczny na rurze. No tego to już nie zniosę… dla mnie
to nawet kajdanek nie chciała użyć, pomyślał wkurzony.
W jednej wersji snu to Dymitr dominował a w drugiej kontrolę nad ich
poczynaniami przejmowała sama napalona Rose. Sam nie wiem co było
gorsze. Czy ten skurwysyn dogadzający mojej foczce czy ona w kusym
stroju francuskiej pokojówki robiąca przed nim striptiz.
-Na śmierdzące jaja Lucyfera, Rose, możesz przestać bo zaraz puszczę
pawia?!- krzyknął Adrian.
Był ubrany w więzienny strój w biało ( spacja) - czarne poziome paski.
-Ivashkov ( , ) jak śmiesz mi przerywać w takim momencie- oburzyła się
Rose. No co, może chciałbyś być na jego miejscu. Muszę Cię
rozczarować… nie byłeś nawet w 30 procentach tak dobry jak Dimka-
Nagle zreflektowała się zdziwiona strojem Adriana. - Hej Iwashkov ( , )
lansujesz nową modę czy co???
- Zdziwiłabyś się ( , ) jak taki strój działa na kobiety. Wystarczy, że włożysz
coś takiego i możesz zakładać harem. A tak w ogóle ( , ) to może byś przestała
fantazjować o tym Rusku i uratowała mnie przed zasraną Tatianą.
-Czyżby znudziło Ci się towarzystwo ukochanej babci??- Zaszydziła
Rose.
-Kochana, może jest fajne, gdy daje kasę na szlugi, wódę i dopalacze a
nie wtedy gdy zamyka mnie w lochu.
-No wiesz co… picie i fajki może tolerowałam ale dopalacze??
- Nie ważne – mruknął Adrian. – Rose, idź do Tatiany, weź ją za łeb,
tłucz o ścianę i nie ma, że boli, a potem uratuj mnie (chyba... przecinek) do cholery!
- Taa, Taa, już pędzę – mruknęła Rose.
- Muszę wyruszyć w bardzo ważną tajemniczą wyprawę – ciągnął
wywód Adrian.
- A jakaż to pilna tajemnicza wyprawa? – dopytywała się Rose.
- Jeśli ci powiem to nie będzie już taka tajemnicza – mruknął Adrian.
- No weź, Iwaszkov, gadaj! – nadal naciskała.
- Ehh – westchnął. – No dobra. A więc jadę do Rosji w poszukiwaniu
innych użytkowników Ducha – wyznał.
- I? – chyba mu nie uwierzyła.
- Jakie „I?” – wkurzył się. – Nie ma żadnego „I”!
- Jeśli chodzi o ciebie ( , ) to zawsze jest!
- Chcę odkryć tajemnicę ważenia bimbru – palnął. Teraz to szczęka
Rose opadła.
- Tajemnice ważenia bimbru? A po cholerę?! – Rose nie wierzyła
własnym uszom. – Iwaszkov, a nie lepiej się uchlać Demoniczną Russian
Vodką?
- Pfi!! – prychnął Adrian. – I tak nie zrozumiesz!
- Ehh – westchnęła Rose. – No dobra, wyciągnę cię stamtąd, ale…
- Ale?
- Ale połowa dla mnie!
***
Tu kończę. Tekst jest bardzo długi, więc rozłożę go sobie trochę. A poza tym dziś juz nie mam siły.
Ale skończę, na 100 %. Wierz mi.
Wtedy powiem, co sądzę o tekście. Jak na razie... podobało mi się.

Oo, nie mogę edytować... ;/
No nic. Dalej.
Cytat: Później ( tu chyba przecinek) w celi, kiedy biedny Adrian pochlipywał sobie w kącie, drzwi
nagle wyleciały z zawiasów, a do środka wkroczyła postać w czerni, vel
ninja.
- Proszę nie bij! Bierz pieniądze, wóde, faje, ale nie bij! – błagał Adrian.
- Wyluzuj Iwaszkov, to tylko ja – powiedziała Rose, ściągając z oczów
przepaskę.
- Rose? A po cholere tak się ubrałaś?!
- A co? Chciałbyś, żebym wylądowała w jednej celi obok ciebie? –
wkurzyła się.
- To mogłoby być ciekawe – mruknął Adrian, a po jego głowie krążyły
takie fantazje, jak we śnie Rose.
- Ruszaj się! – pacnęła go po głowie. Adrian wstał i pobiegł za nią.
Rose wyskoczyła przez okno, wybijając je i wylądowała zgrabnie na ziemi.
Adrian, trochę mniej zwinny, skoczył przez okno i…
- Ała! – zaczął się obijać o gałęzie drzewa i spadł na ryj na ziemię.
- Wstawaj Iwaszkov – Rose złapała go za ucho i pociągnęła drogą aż do
jej samochodu.
- Chyba sobie żartujesz!! – jęknął Adrian, spoglądając posępnie na jej
krwistoczerwonego Malucha.
- Nie gadaj, tylko wsiadaj! – ryknęła Rose i wepchnęła biedaka do
środka.
***
Przejechali prawie kilometr w ciszy( , ) gdy z nienacka Adrian zaczął
śpiewać ,,Będę brał Cię, w aucie…”
- Ej Iwashkov tylko tutaj bez żadnych takich…
- A co ( , ) pewnie się ma ochotę na ruchanie na sianie?!
- Nie mów potem, że nie ostrzegałam gdy wylecisz z tego rozpędzonego
samochodu.
- Haha… ten rzęch ledwie wyciąga 30 km na godzinę a ty myślisz, że
mnie wystraszysz?? Oh, Rose nie przeceniaj się… No ( , ) ale dobrze ( , ) jak
chcesz to mogę zmienić repertuar. A więc może ,,Jadą, jada chłopcy,
chłopcy radarowcy…” Nie no jak to szło dalej?! Było coś tam jeszcze ,,Za
zakrętem stali i do ciupy ich zabrali”?
Ledwie skończył ( , ) gdy za nimi rozległo się przeraźliwe wycie syren i ich
oczom ukazał się niebieski wóz policyjny, który ścigał… Tak właściwie (chyba przecinek) to
gdzie im się tak spieszyło skoro poza nami nie było nikogo więcej na
drodze…?
- O cholera… - ( mała litera) Palnęła Rose. Iwashkov powiedz, że możesz użyć na
nich Wpływu i zmusić ich by nas puścili. Boże, przecież ja cuchnę wódą
jak jakiś menel…
- O cholera to za mało powiedziane. Przykro mi, ale wiesz, że nic nie
mogę zrobić.
Na tym skończyło się ich gadanie ( , ) gdyż musieli zatrzymać się na
poboczu ( , ) bo w ich stronę już kierował się mundurowy.
-Dokumenty do kontroli proszę (spacja) - powiedział uprzejmym tonem.
-E… tak właściwie panie władzo to trochę mi się spieszyło gdy
wychodziłam z domu… i no ten…
- Co my tu mamy… brak dokumentów, czy mi się tylko wydaje ( , ) czy
wyczuwam alkohol?
- Chyba się Panu coś wydawało – burknął Adrian.
-To chyba Panu się wydawało, że pozwolę Wam dalej jechać w takim
stanie. Zapraszamy do radiowozu i pojadą Państwo z nami na komendę.
- O cholera… tylko tego mi brakowało. Iwashkov lepiej szykuj forsę na
papugi bo coś mi się wydaje, że mnie tak łatwo nie wypuszczą jak
sprawdzą ile wypiłam.

Nie, nie, nie. Już dalej nie brnę. Zawiodłam się. Myślałam, że będzie lepiej, jednak dalsza częśc nie podobała mi się. Zniesłamczyłyśnie mnie odzywkami. Nie dziękuję.
No dobra. Chciałaś szczere komentarze, no to będę szczera. Usiądź wygodnie i weź sobie coś do picia. Niedużo, żebyś w trakcie nie musiała biegać siku. ;]
Zaczynam.

1. Myślę, że cały tekst – wraz z uwagami wstępnymi – przekopiowałaś z jakiegoś bloga (po sprawdzeniu – z Chomika, tak?). Mam rację? Za to pierwszy minus. Jeśli wrzucasz tekst na forum, zadbaj trochę, żeby ten tekst się porządnie prezentował. Tutaj na przykład to enterowanie w połowie linijki, które zostało po skopiowaniu tekstu z PDFa, zdecydowanie przeszkadzało mi w odbiorze całości. A że wstępniak też jest skopiowany, to wnioskuję akurat po formułce: Wraz z Vamp_Girl → mogę się mylić, ale żadnej Vamp_Girl na tym forum nie kojarzę. Toteż czytelnikom forumowym ta informacja totalnie nic nie powie. Domyślam się, że była przeznaczona dla odbiorców, którym coś powie – a więc na przykład jakiegoś konkretnego, „wtajemniczonego” grona, w tym przypadku: chomikowego, najpewniej.
Nie lubię olewactwa przy prezentowaniu własnej twórczości. Jeśli Ty postępujesz ze swoim tekstem „na odwal się”, kto ma się przykładać? Przecież to Tobie powinno zależeć, a nie nam!
Tyle w kwestii formalnej.

2. Oho – pierwsze zdanie już mi mówi, czego się spodziewać. Czy „Dupalandia” to już jest sławetny Element Komiczny? Nie, jakoś żarty na tym poziomie do mnie nie przemawiają. Mam nadzieję, że cały tekst nie sprowadza się do niemieckiego poczucia humoru (czyli głośne bekanie i obrzucanie się ekskrementami – każdy wie, że szwaby nie mają poczucia humoru ;] ) - co prawda mam złe przeczucia, ale czytam dalej.

3. Powtórzenia. I to od samego początku „Dupalandia” ↔ „miał w dupie”. Adrian „zobaczył” fantazje Rose i po tym, co „zobaczył”, miała mu eksplodować mózgownica. Potem znów w dialogu trzy razy z rzędu bohaterowie coś „mruknęli”. Powtórzenia u Ciebie nie są nagminne, ale jednak są. W dodatku całkiem łatwe do uniknięcia.

4. Ortografia. Bimber, tak jak i piwo oraz zupę, można oczywiście ważyć, ale niewiele z tego wyniknie. Przypuszczam, że chodziło Ci o „warzenie”. No wiesz – czynność, która prowadzi między innymi do wyprodukowania wywaru. Wywar – to słowo ma „r”. A więc siłą rzeczy „warzenie” musi być przez „rz”, skoro przechodzi w „r”. To są podstawy ortografii i myślę, że zanim zaczniesz uskuteczniać pisanie opowiadań, powinnaś je opanować. Ty albo Twoja koleżanka, wszystko jedno. Ponieważ jesteś tu tylko Ty, a nie ma Twojej koleżanki, to Ty zbierzesz wszystkie joby. ;]
Nazwy własne zapisujemy od wielkiej litery, a więc majciochy będą z „Myszką Miki”.
Z kolei zaimków w drugiej osobie nie zapisujemy od wielkiej litery, czyli „muszę cię rozczarować”, a nie „Cię”. I tak dalej, „znudziło ci się” itepe. ;]
Dalej: „nieważne” piszemy łącznie, tak samo jak „znienacka”. Pod tym kątem również należałoby przejrzeć tekst, bo ja podaję tylko pierwsze z brzegu przykłady, ale to nie oznacza, że tego typu błędów nie ma więcej. A nawet raz zadziałała autokorekta i z napisanego łącznie „po jaką” zrobiło Ci „pojadą”.
Nazwisko Adriana piszesz raz przez „sz”, raz przez „sh”.

5. Interpunkcja. Adrian przez cały dzień był uwięziony na dworze, czy przez cały dzień poszukiwał sposobności do ucieczki? Słowem: interpunkcja nie jest tragiczna, ale w zbyt wielu miejscach są potknięcia, które wymagają poprawek. Nie będę robić Ci łapanki, bom nie korektorka i nikt mi za to nie płaci ( Tongue ), tym niemniej dobrze by było, żebyś miała to na uwadze. Przede wszystkim pilnuj się, które z pisanych przez Ciebie zdań jest zdaniem podrzędnym, bo te zazwyczaj oddziela się przecinkiem.
Co jeszcze mi się rzuciło w oczy z kwestii interpunkcyjnych: przed myślnikiem dajemy spację. Ty tego nie robisz.
W przeciwieństwie do myślnika, dywiz nie ma spacji po żadnej ze stron, a więc nie „biało- czarne”, tylko „biało-czarne”.
Trzy znaki zapytania zasadniczo również są błędem. Pytanie sygnalizuje jeden znak zapytania. Jeden i tyle. Jeśli jest wykrzyczane, można zastosować połączenie „?!”, jednak wypisywanie pół linijki pytajników jest zwyczajnym błędem.

6. Liczebniki, poza pewnymi wyjątkowymi sytuacjami, w tekście literackim zapisujemy słownie. A więc w „trzydziestu procentach”, a nie w „30”.

7. Logika.
Cytat:A on… no cóż wystarczy powiedzieć, że nie 
próżnował. Musiał przyznać, że facet wiedział jak się zabrać do rzeczy. A 
mówią, że to ja jestem napalonym dupkiem.
W moim odczuciu pochrzanił się podmiot. Pomijając dodatkowe zagmatwanie dzięki zmianie narracji, co zresztą robisz i później.
Cytat:- To mogłoby być ciekawe – mruknął Adrian, a po jego głowie krążyły 
takie fantazje, jak we śnie Rose.
Znaczy z Dymitrem w roli głównej, tak...?
Cytat:Albo lepiej… 
zasadzę Ci takiego kopa z półobrotu, że będziesz biegał tak dookoła tego 
słupa (filaru) żeby z przodu była Twoja dupa.
Chcesz powiedzieć, że bohaterka potrafiła wypowiedzieć nawias i doprecyzowała rozmówcy, o jaki słup jej chodzi, tak?
Cytat:- Hmm? – mruknął wciąż pijąc.
Jakie „wciąż pijąc”, skoro przed chwilą „wypił wszystko jednym duszkiem”? Dalej się okazuje, że tam jednak było nawet coś, co mogła dopić Rose – to w końcu co on wypił?
Cytat:Wzięli pięć pokoi, gdyż był tylko jeden dwuosobowy. Oczywiście 
zajęła go Rose z Dymitrem a Lissie i Christianowi pozostało obejść się ze 
smakiem na małe co nieco.
Nie no, oczywiście. Bo jak pokój jest jednoosobowy, to brońcie bogowie, żeby przebywały tam dwie osoby, które – o ile zrozumiałam – i tak raczej miałyby być dość mocno ściśnięte. Czy może pokoje miały kamery i jakby tylko recepcjonista zauważył, że w jednoosobowym są dwie osoby, to by przyleciał i miotłą wypędzał?
Cytat:- Zastanowię się co do bimbru jak mi powiesz co zrobiłeś ze swoim 
ubraniem, bo chyba nie jesteś jakimś pedałem, żeby latać nago po ulicach.
Nawet nie będę próbowała zrozumieć, jaki jest związek bycia pedałem z lataniem nago po ulicach.
Cytat:- W mordę jeża… nie pitol
Skoro już decydujesz się na rynsztokową mowę zarówno w wypowiedziach bohaterów, jak w i narracji, to „nie pitol” wygląda tu na żenującą – bo jakże spóźnioną! – formę autocenzury i zupełnie nie pasuje.
Cytat:Trzeci z synów najbardziej wcielił się w tatę
„Wdał” się w tatę. Nie mówi się o dzieciach, że „wcielili” się w rodziców.



Dobra. Siedzisz wygodnie? Cieszę się.
No więc:

Tekst jest beznadziejny.
Chciałam napisać coś miłego, znaleźć jakieś pozytywy, ale dla mnie po prostu nie istnieją. Przeczucia jednak okazały się słuszne i tekst był napakowany kloacznym, tragicznym „humorem”, przy którym ani razu się nawet nie uśmiechnęłam, no bo z czego tu się śmiać, jeśli cały komizm zasadza się na tym, że jest dużo bluzgów? To nie jest śmieszne – to przypomina zachowanie małego dziecka, które nauczyło się słowa „dupa” i, żeby się popisać, używa go w każdej możliwej i niemożliwej sytuacji. Tak się składa, że wyrosłam z jarania się samym faktem istnienia bluzgów w tekście, a innego dowcipu jakoś w tym dziele nie widzę.
Bohaterowie to banda idiotów, co raczej irytuje, a nie rozśmiesza.
Językowo całość leży i kwiczy. W żadnym względzie nie jest niebywale tragicznie, ale summa summarum błędów jest tyle, że – gdyby tylko z lektury tego tekstu płynęła jakakolwiek przyjemność – ich natłok całkowicie by ją zniwelował.

W mojej opinii to jest dno i tyle. Przykro mi.
I właśnie te bluzgi, odzywki mnie odrzuciły i zaniechałam dalszego sprawdzania...