Via Appia - Forum

Pełna wersja: Płacz
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kiedy wstałem szarpany za ramiona, byłem jak ogłuszony. Wydałem z siebie tylko cichy jęk, zobaczywszy esesmana stojącego za moją matką i ojcem. Jego twarz wyrażała głęboką pogardę. Twarz moich rodziców wyrażała tylko strach. Z ogrodu słyszałem głośne okrzyki i czyiś krzyk.
Próbowałem wychwycić w tej chwili ciszę. Nie udało mi się. Niemiec uderzył mnie w twarz i ściągnął siłą z łóżka. Szarpnięcie było na tyle mocne, że od razu postawiło mnie na nogi.
Krzycząc coś po niemiecku popchnął mnie i moich rodziców w stronę przedpokoju i drzwi wejściowych. Matka płakała, ojciec trzymał mnie mocno za ramię. Wbrew namacalnemu strachowi moich rodzicieli, nie czułem strachu. Czułem tylko smutek z powodu płaczu mamy.
Do esesmanów dołączyli Ukraińcy. Popchnęli nas do szeregu, który tworzył się przed domem wójta. W szeregu stali moi przyjaciele i wrogowie. Wobec tej chwili byliśmy równi.
W pewnej ciągnącej się przez wieczność chwili, zobaczyłem to czego się obawiałem najbardziej- oczy koloru lazurowego morza. Pokochałem je od pierwszego wejrzenia, teraz nie było w nich ognia, który potrafił roztopić lód mego serca. W tej chwili, widziałem w nich tylko strach. Kiedy spojrzały na mnie lekko się rozchmurzyły. Na usta ich właścicielki wstąpił blady uśmiech.
Straciliśmy tą chwilę na pożegnanie, kiedy zostałem uderzony kolbą pistoletu maszynowego jakiegoś Niemca, który zmusił nas do ruszenia się z miejsca.
Po około dziesięciu minutach doszliśmy do dobrze znanego mi miejsca niedaleko wsi. Pokryte kiedyś pięknymi niezapominajkami miejsce teraz było rozkopane. W rowach widziałem ciała.
Wielu ludzi jęczało. Obok rowów jakiś Niemiec z wyrazem znudzenia na twarzy palił papierosa.
Kazali nam się rozebrać i położyć swoje rzeczy na górkę naszych rzeczy ustawioną nieopodal.
Następnie postawili nas w szeregu. Wtedy po raz ostatni zobaczyłem matkę, wciągniętą gdzieś w sąsiedni szereg. Ojciec trzymał mnie za ramię. Bezustannie od opuszczenia przez nas naszego domu. W pewnej chwili powiedział mi tylko:
-Wszystko będzie dobrze synu...
Nie odpowiedziałem nic, ale poczułem łzy napływające mi do oczu.
W powietrzu słychać było wystrzały. Tak głośne, że pobudziły strach w mojej duszy.
Ten strach był nie do opisania. Strach przed śmiercią.
Zacząłem drżeć na całym ciele. Ojciec to wyczuł, bo chwycił mnie jeszcze mocniej za ramię, jakby chciał powiedzieć : „Nie bój się”.
Oczekiwanie skończyło się kiedy zobaczyłem przed nami egzekucję. Ludzie klękali w rowach i odmawiali ostatnie modły do Boga.
Następni mieliśmy być mi i kilka osób w moim otoczeniu.
Powoli klękaliśmy, pełni trwogi i strachu. Mój ojciec i ja bardzo blisko siebie.
Zacząłem mówić powoli:
-Bądź pochwalonym Wiekuisty Boże nasz, Królu wszechświata, który niewidomym oczy otwierasz.- Zamknąłem oczy.
Strzał.
-Bądź pochwalonym Wiekuisty Boże nasz, Królu wszechświata, który przyodziewasz nagich...
Strzał.
Szarpnięcie.
Ból.
I nagle zorientowałem się, że ojciec popchnął mnie do rowu zanim padły strzały. Spojrzałem w jego twarz, ponieważ upadł koło mnie. Pustka w otwartych oczach.
Łzy napływały mi do oczu, aż w końcu straciłem przytomność wobec spadających na mnie ludzi, którzy uderzali o mą głowę.

Kiedy się obudziłem, wokoło panowała cisza. Jakimś cudem byłem na samym wierzchu rowu.
Odsłonięty grób śmierdział niewyobrażalnie, jednak mój żałosny płacz nie był wynikiem zapachu tylko rozpaczy. Płakałem i płakałem, odmawiając w duszy modlitwę. Myśli zamieniały się w słowa,
słowa w krzyk :
-Błogosław ich, oczyść, umiłuj, odpłać im zawsze Swą sprawiedliwością!
Wstając czułem się silniejszy, postanowiłem jak najszybciej odnaleźć pomoc.
Chwiejnym krokiem ruszyłem do sąsiedniej wsi.
Po kilku krokach usłyszałem śmiech i coś co przypominało rechot. Przede mną szli trzej Polacy*.
Jeden z nich, z krzyżem na piersi zobaczywszy mnie zawołał:
-Ej, Żydzie! Wracaj do grobu, tam gdzie twoje miejsce!
Pociemniało mi przed oczami, upadłem na kolana. Zanosząc się żałosnym płaczem.
A w oddali słyszałem tylko śmiech.

*Polacy przyszli obrabować rzeczy Żydów- Niemcy im na to pozwalali.

Tekst zainspirowany ostatnimi próbami zatrzymania produkcji książki Grossa i wybielania Polaków. Jestem temu przeciwny.
PS. Brak akapitów nie z mojej winy. Nie chciały się przenieść. ;d
Opowieść wymyślona ale na faktach historycznych - na działaniach Einzacgruppen, Polacy rzeczywiście mieli pozwolenie na okradanie Żydów.
No cóż, czytałam jedną książkę Grossa. Nie podobała mi się, ale to temat na szeroką dyskusję.
Pomysł ciekawy. Lubię takie tematy.
Wykonanie poszło gorzej. Czytało mi się ciężko. Za dużo powtórzeń, zwłaszcza na początku. "Przepatrz" jeszcze ten tekst.