Via Appia - Forum

Pełna wersja: A ciało słowem się stało.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.

Konto usunięte

Tekst napisany przeze mnie i Kali. Powstanie ich zapewne więcej, dlatego serię nazywamy "Piłeś, nie pisz"


Czy wiesz, co daje mi szczęście? Co tak naprawdę sprawia radość? Ile mogę oddać za to, by osiągnąć jego pełnię? Ile mogą zrobić moje dłonie, bym choć przez chwilę mógł poczuć się człowiekiem? Chciałbym ci to wyjaśnić, wyłożyć najprościej jak się da, ale to niemożliwe. Dusza wyciekła mi z rąk. Czy chcesz wiedzieć kim jestem? Nie będzie już odwrotu. To jest ryzyko. Nie gwarantuję, że kiedy skończymy, będziesz tym samym człowiekiem. Ostrzegam cię! Nie wchodź w to, dopóki nie będziesz pewien, że tego chcesz. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, mruczę na głos, myśląc jak wielkim jesteś idiotą. Ale dobrze. Sam tego chciałeś.[/p]
Pamiętasz tamto lato, gdy pływaliśmy w jeziorze? Jesteś pewien? To było tak dawno... Dziewięć lat i dwieście sześćdziesiąt sześć dni temu... Wiesz o czym mówię? A pamiętasz, co się wtedy stało? Miałeś takie śmieszne spodnie na sobie, z dziurą na lewym kolanie. Ciągle się śmiałeś. Pamiętasz tą żabkę, którą znaleźliśmy w trawie? Była taka maleńka... Zgniotłeś ją palcami, a mnie łzy napłynęły do oczu. Tego nie da się wybaczyć. Kazałeś mi milczeć. Pod żadnym pozorem nie mówić, co działo się później. Pamiętasz to?[/p]
A tego kociaka z białą kokardką na szyi? Wziąłeś go na ręce. Patrzyłeś z bliska na jeszcze nieotwarte oczy. Skręciłeś mu kark i znów kazałeś mi siedzieć cicho. Pamiętasz to? Piszczałem. Tak przeraźliwie piszczałem. Może chciałem to zrobić za niego, bo sam nie mógł? Milczałem. Milczałem bardzo długo. Dnie i noce upływały tak samo. Wpatrywałem się w puste ściany, nie wypowiadając ani jednego słowa. Nie potrafiłem robić nic więcej. Tak upłynął miesiąc. Wtedy przesadziłeś. Chcąc, abym znów odżył, przesadziłeś. Nie musiałeś tego robić. Nie musiałeś, cholera... Dałeś mi psa w prezencie. Taki śliczny szczeniaczek. Ale ja już byłem martwy. Moja dusza rozdzieliła się na poziomy, każdy kolejny uciekał przez rany. Coraz dalej, dalej i dalej. Boże, był taki piękny. Złoty. Zabawny. Piesek zabawka. Chciał spać tylko ze mną. Tylko ze mną. Z nikim innym. To ja byłem jego panem, on tylko moją własnością. Przyszedł do mnie. Przyszedł. Noskiem uchylił sobie drzwi. Byłem zły. Zabijałem się każdą myślą. Nie powinien był tam wchodzić. Nóż wbiłem w jego prawe oko. Skomlał, a ja się śmiałem. Donośnie, jak nigdy. Zakrwawione narzędzie wytarłem o swoje białe spodnie. Potem pamiętam tylko krzyk matki i twój wzrok. Byłeś przerażony. Tak bardzo przerażony. Czy to cię zdziwiło? Sam mnie tego nauczyłeś. Nie zwracałem na was uwagi. Usiadłem przy zdechłym zwierzęciu, nóż wbijając w okolice pęcherza. Zawsze byłem ciekawy jak wszystko wygląda od środka. Wbił się głęboko, słyszałem jak skrobie po kręgosłupie. Taki dziwny dźwięk, który do tej pory pamiętam. Czasem mnie nastraja, tak jak wspomnienie miny twojej i mamy. Wyglądaliście zabawnie. Rozciąłem brzuch, aż do żeber, które rozerwałem bez większego wysiłku. Był taki malutki. Po podłodze rozlały się jelita i krew. Miałem dłonie uwalone w ciemnej cieczy. Nie mogłem się powstrzymać, oblizałem palce. Uśmiechnąłem się. Substancja była słodka z lekkim metalicznym posmakiem. Rozeszła się po moich ustach. Była cudowna, taka ciepła. Znowu poczułem chęć, której nie potrafiłem zatrzymać. Musiałem, chciałem i wziąłem. Jak jakiś tępak. Przecież wiesz, że tylko ludzie głupi mówią: "Muszę, chcę, daj mi". Sam mi to powiedziałeś. Wyciąłem serce i przyłożyłem je do ust. Nie biło... Ugryzłem. Poczułem smak, którego do tej pory nie umiem sprecyzować - niby słodki, a jednak było w nim coś z goryczy. Jak wino. Zaśmiałem się. Spojrzałem ci w oczy. Czułem obrzydliwy odór strachu. Bracie? Bracie? Dlaczego się mnie boisz? Nie rozumiałem. Przecież ty postępowałeś tak samo. To ty mnie wszystkiego nauczyłeś. Byłeś dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie poznaliśmy. Nie bój się mnie. Nie bój. Tobie nigdy nie zrobię krzywdy. Nie tobie. Odwróciłem się, słysząc dziwny hałas. Spojrzałem na matkę klęczącą na podłodze. Nie widziałem jej twarzy. Nie dotykaj go. Nie dotykaj. On jest mój. Należy tylko do mnie. Podszedłem bliżej. Jej dłonie pokrywała brązowa maź, która śmierdziała tak samo jak twój strach. Nie dotykaj... Błękitne paznokcie zanurzyły się puchatym ciele. Zielone oczy z nienawiścią obserwowały krew. Rozpłakała się. Od kiedy pokazywała uczucia? Zawsze uczyła nas, że trzeba być twardym. Przekrzywiłem głowę w nadziei, że zrozumiem. Nie udało się. Wyciągnąłem dłoń, trzymającą serce, w jej stronę. Może chcesz spróbować? Nie? Dlaczego? Mamo, to naprawdę dobre. Spróbuj... Spróbuj, powiedziałem! Uderzyłem ją w twarz. Przerażony podbiegłeś do matki, odsuwając ją ode mnie. Krzyczałeś, a ja tylko się uśmiechałem. Wsunąłem dłoń w ciało psa w poszukiwaniu żołądka. O... Jest. Wyjąłem go, siadając po turecku. Mamo, czy żołądek psa smakuje tak samo jak kurczaka?[/p]
Rozciąłem go leżącym obok nożem. Był taki miękki, chlupotał. Wywróciłem mięso na drugą stronę, oczyściłem na tyle, na ile było to możliwe. Bracie? Spróbuj... Spróbuj i już zawsze będziemy razem. Tacy sami. Na zawsze. Nie zaprzeczaj. Jesteś taki jak ja. Zabijasz, bo tylko to sprawia Ci radość. Tylko wtedy czujesz, że jednak żyjesz, a twoje serce pulsuje w normalnym rytmie. Pijesz krew, by nasycić głód. Głód życia. Krew jest życiem. Czy pijąc więcej stajesz się bardziej żywy? Ja tak. To jest moje szczęście. To wszystko mi je daje. Ablu, przecież to ty pokazałeś mi, co to jest radość. To ty nauczyłeś jak je zdobywać, jak czerpać radość z okrucieństwa. Jesteśmy tacy sami. Zawsze będziemy. Przez życie we dwóch. Tak mi powiedziałeś wtedy, nad jeziorem. Pamiętasz? Mieliśmy razem czynić cuda. Mieliśmy dążyć do szczęścia. Musisz pamiętać! Ablu, przecież ja to robię dla ciebie! Zapomniałeś, co nas łączyło, a obiecałeś... Obiecałeś, że do tego nigdy nie dojdzie. Wiesz, co się teraz stanie?[/p]
Właśnie tak miało się stać. Właśnie tak. nie inaczej. Nie. Nie. Nie. Wszystko zniszczyłeś. Byłeś głupim dzieckiem, Kainie. Nad jeziorem pokazałem ci szczęście, życie. Odrzuciłeś je. Jak mogłeś? Zrobiłem to dla ciebie. A ten szczeniaczek? To ja przyniosłem Ci do pokoju nóż, to ja uchyliłem drzwi. A ty nawet się nie obudziłeś. Byłem zły. Wściekły. Dałem ci szansę. Szansę byś mógł się wreszcie wykazać. To ja zabiłem złotego psa. Ja rozciąłem mu brzuch, wyjadłem serce, wyciąłem żołądek. A ty go zjadłeś, Kainie. Nie wierzysz? Ugotowałem ci z niego obiad, a wieczorem znalazłeś psa. Za domem, zmaltretowanego. Zrobiłeś mu pogrzeb. Płakałeś... Nie, ty nie możesz być moim bratem. A jednak zjadłeś żołądek. Dałem ci szansę. Obserwowałem cię. Nawet wtedy, kiedy zaginęła matka. Delicje, mimo że takie stare. Kainie. Kainie. Porozmawiamy później, a teraz zjedzmy obiad. Nie smakuje ci? Niemożliwe, przez lata nauczyłem się je przyrządzać. Ale jak chcesz. Przecież to Twoje nerki.[/p]


Rodzi się pytanie. Czy powinnyśmy to rozwinąć?
Nie jestem zbyt dobrym krytykiem więc nie będę skupiał się za bardzo na poprawności. Wezmę pod uwagę głównie wartość merytoryczną tekstu.
Przede wszystkim opowiadanie jest ciekawe i nie dostrzegłem w nim powtórzeń.
Myślałem, że mało kto pisze teksty nacechowane negatywnie. A jednak... To co napisałaś jest szokujące i brutalne. Trzeba przyznać, byłem zaskoczony. Udało ci się stworzyć tekst, którego przesłanie z każdym zdaniem jest coraz gorsze( w pozytywnym znaczeniu, jeśli można to tak nazwać). Podoba mi się to jak osoba pełna współczucia staje się wyrachowanym, pozbawionym sumienia sadystą. Wygląda to tak jakby osoba ze sporymi problemami psychicznymi pisała ten tekst. Kontynuuj pisanie, ciekawi mnie ciąg dalszy.

Konto usunięte

Chciałabym tylko powtórzyć, że tekst pisałam ja i Kali Tongue

I dziękuję Big Grin
Jestem... ;O pod wrażeniem. Tekst mnię poprostu zmasakrował... Nie wiem, jak człowiek pełen współczucia może zamienić się w takiego hmm... potwora? Czekam na ciąg dalszy potwornych potworności Big Grin życzę dużo weny Wink
"Chcąc, abym znów odżył, przesadziłeś." tu widzę konflikt logiczny. Nie można przesadzić w pomaganiu komuś odżyć, imho.

"Dałeś mi psa w prezencie. Taki śliczny szczeniaczek." wydaje mi się, że powinno być 'takiego ślicznego szczeniaczka'.

"Musiałem, chciałem i wziąłem." Big Grin

"Jej dłonie pokrywała brązowa maź, " ten motyw pozostaje bez wyjaśnienia i jest nieczytelny.

"To ty nauczyłeś jak je zdobywać, jak czerpać radość z okrucieństwa." jakie 'je'? brak związku przyczynowo skutkowego.

"Właśnie tak. nie inaczej." a tego 'nie' to chyba specjalnie nie szanujesz, tak? ;p

A co do całości. Powtórzenia w niektórych momentach są drażniące, a poza tym wywołują efekt jakby Kain i Abel byli jedną osobą, tudzież któryś z nich miał rozdwojenie jaźni, albo się jąkał. Miejscami środkowy monolog gubi płynność. Najbardziej w momencie 'spożywania' psinki. W jednej chwili jest na podłodze, w drugiej przy matce, potem znowu na podłodze. I to w oka mgnieniu. Klimat jest ciekawy, nie powiem. Miejscami nawet poczułem się tym starszym bratem, ale... na litość piekieł, czemu oni we dwoje tak stoją i nic nie robią? Ani się nie przysiądą ani nie starają się go powstrzymać? Dziwne.
A zakończenie jest przewrotne. Tylko nie ogarniam. Bo jeśli je własne nerki, to absolutnie jest to nie możliwe. Człowiek bez nerek nie przetrwa kilku chwil. Paradoksalnie od razu mi się kojarzy scena, jak Hannibal Lecter karmi kolesia jego własnym mózgiem. Ale jeśli to nie są jego nerki, które jedzą, to w takim razie, w jaki sposób ma to szkodzić?
Pomysł dobry, klimat przedni, ale nad wykonaniem bym jeszcze popracował :-)
Namaste, Pasiasty

Konto usunięte

(04-01-2011, 08:38)Pasiasty napisał(a): [ -> ]nie możliwe.

"niemożliwe", imho Big Grin

Tajger, chcesz ogarnąć, odezwij się do mnie na gg. Nie odbiorę sobie przyjemności z czytania nieogarniających komentarzy Big Grin

Za wytknięte błędy - dziękujemy.

Pozdrawiam, Duś Big Grin
(02-01-2011, 14:39)Duśka napisał(a): [ -> ]Pamiętasz tą żabkę, którą znaleźliśmy w trawie?
"tę żabkę"

(02-01-2011, 14:39)Duśka napisał(a): [ -> ]Błękitne paznokcie zanurzyły się puchatym ciele
"zanurzyły się w puchatym ciele"

(02-01-2011, 14:39)Duśka napisał(a): [ -> ]Właśnie tak. nie inaczej. Nie. Nie. Nie. Wszystko zniszczyłeś.
Tam po kropce z dużej litery. Te podkreślone 'nie. nie' bym wyrzucił, są one według mnie niepotrzebne i trochę śmiesznie brzmią.



Klimat taki, jaki lubię. "Piłeś? Nie pisz" xD
Usunąłbym trochę tych 'ja', 'ty'. Według mnie jest ich za dużo w tekście.
Czy warte ciągnięcia dalej? Ja bym zostawił to w takiej formie w jakiej jest teraz, bo tekst jest na tyle w moim klimacie, że aż mi cieknie ślinka (xD), nie lubię natomiast, gdy czegoś jest za dużo. Wolę, żeby to był pojedyńczy tekst. Lepiej mieć niedosyt, niż przesyt.


Pozdrawiam
Misiak, InF.

Konto usunięte

Ale my myślałyśmy o serii miniatur "Piłeś - nie pisz" xD
Ja też chcę to całkowicie ogarnąć bo jednak trochę mi zabrakło do pełnego zrozumienia (chodzi o te ręce matki w mazi). Zaczynam myśleć, że gdzieś tam w Warszawie mieszka Duśka i Kali... I one mają takie myśli... Na trzeźwo! (chyba) Uważajcie jeśli zaproszą Was do siebie!!! Bez kevlara nie warto wchodzić. Big Grin

Wracając do miniatury - super, jedynie drobny błąd znalazłem:

Cytat:Właśnie tak. nie inaczej.

"nie" z dużej litery.


Pozdrowienia od alkoholowego umysłu dla chorych umysłów. Big Grin
W pewnym momencie pogubiłem się totalnie, ale w końcu (chyba) udało mi się odnaleźć. Sam tekst mnie wciągnął i podobał mi się bardzo (może aż za bardzo). W każdym razie po raz kolejny uznałem, że ja jednak nie umiem dobrze pisać. Brawo i tyle, bo mam pustkę w głowie i nie mam kompletnie pomysłu na komentarz...

Konto usunięte

Dzięki, Kłapciu Smile
Intrygujące. Lubię historie-zagadki. Obstawiałabym osobowość mnogą, ale nie wszystko się zgadza, muszę jeszcze pomyśleć. Podejrzewam, że rozwiązanie będzie raczej nieokreślonej natury :)
Podoba mi się narracja, taka szarpana, naładowana gniewem, co świetnie pasuje do treści. Przyczepiłabym się tylko do sceny zjadania ciała dopiero co zabitego psa - chłopak delektuje się smakiem, ale nie ma ani słowa o zapachu, który, jak przypuszczam, w przypadku świeżo wyprutych, ciepłych jeszcze wnętrzności powinien być bardzo trudny do zniesienia.
Nie, nie jest to mnoga osobowość.
I nie, zapach nie jest trudny do zniesienia, o ile nie przetnie się jelit... Możesz mi wierzyć.


Dziękujemy z komentarz.

pozdrawiam,
Kali