Via Appia - Forum

Pełna wersja: Tapczan
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Zawiera wulgaryzmy

- Tapczan postaw na stole - powiedział Marek.
- Pojebało cię? – Michał nie krył zdziwienia.
Odkąd przebywali w mieszkaniu pani Nowak nie potrafili wspólnie rozwiązać nawet jednej kwestii, choć wczoraj zgadzali się we wszystkim.
- To wypierdalaj – odpowiedział wskazując koledze drzwi.
Marek i Michał weszli do mieszkania pani Nowak około czwartej popołudniu.
Padał śnieg. Podeszwy ich butów odbiły się błotem na chodniku przed kamienicą. Starszy z przyjaciół - Marek postanowił nie zabierać wszystkich rzeczy za pierwszym razem. Stwierdził, że musi najpierw poznać sąsiadów i przy pomocy rozwiniętego intelektu ustalić granice, do których wolno im będzie dotrzeć. Z telewizji, którą traktował niemal jak wyrocznię dowiedział się o panującej w niektórych środowiskach nietolerancji dla odmienności. Często porównywał to do uwięzionych w windzie agorafobików odgryzających dłoń kogoś potrafiącego sprawić, że urządzenie ruszy ponownie, ale znajdującego się na zewnątrz. Z doświadczenia natomiast wiedział, że to co w innych krajach dawno uznano za zwykłe, w Polsce dla niektórych jest niezrozumiałe.
- Jeszcze tutaj jesteś?! - krzyknął Marek.
- Tak - odpowiedział mu znajomy głos, w którym bez problemu wyczuł zaniepokojenie i upokorzenie.
- Olejmy tapczan - roześmiał się - Przecież i tak niedługo wszyscy będą o nas wiedzieć.
Ze spuszczoną głową Michał podszedł do przyjaciela, przytulił się jego do ramienia i stwierdził:
- Trochę się boję.
- Daj spokój. Zawsze tak jest za pierwszym razem. Najważniejsze, że nam się dobrze układa. Nikt nie mówił, że będzie lekko - pospolicie skwitował Marek, po czym delikatnie odepchnął kolegę i usiadł na tapczanie, który przed chwilą próbował umieścić na stole.
Skruszony Michał spojrzał za okno. Duże i wolno opadające płatki śniegu przypominały zimowe wieczory, kiedy wraz z kolegami szli do lasu lepić bałwany. Ojciec obiecywał zrobić sanki, ale za każdym razem gdy próbował uznawał, że to niemożliwe z powodu nieustającego delirium. Dopiero kiedy Michał spotkał Marka zrozumiał dlaczego i po co żyje. Lubił tego chłopaka, chociaż czasami miał ochotę zbuntować się przeciwko jego planom, bo wiedział, że postępują niezgodnie z ułomnymi, ale wpajanymi mu od dzieciństwa zasadami.
- O czym myślisz? - Marek przerwał rozważania Michała, który odwrócił twarz od okna, spojrzał na przyjaciela i powiedział:
- Nie uważasz, że już zbyt dużo czasu nic nie robiliśmy?
- Więc do roboty!
Kiedy wykonali wszystko, co planowali przez ostatnie kilka tygodni stwierdzili, że mają ochotę na piwo, które przynieśli ze sobą.
- Nie skończymy dzisiaj - powiedział ze smutkiem Michał.
- Mówiłem przecież, że muszę najpierw zbadać teren i ustalić, co można a co nie - lekceważąco odpowiedział Marek.
- To też twój pierwszy raz? - młodszy z przyjaciół nadal był przestraszony.
- Niezupełnie, ale coś w tym jest.
- To znaczy co?
- Wszystko przyjdzie z czasem- krótko zripostował Marek - A teraz pozwól, że pójdę się odlać. I nie pociągaj zbyt łapczywie browara, bo tobie przecież jeszcze nie wolno - dorzucił wychodząc.
Michał niczym tłum ludzi ewakuujących się z płonącego hipermarketu, popijając co chwilę duże hausty piwa, pakował do materialnych toreb złote kolczyki, dwie bransoletki, kilka pierścionków, które w wyniku pospiechu przeciekały mu przez palce. Wcześniej wspólnie schowali do starego kartonu, znalezionego przy śmietniku dwa telewizory, które pani Nowak posiadała w jednym pokoju. Marek mówił, że kobieta wróci do domu dopiero następnego dnia, ale nie było sensu dłużej zatrzymywać się w mieszkaniu. Planowali zachowywać się cicho, a pomysł Marka by postawić tapczan na stole wydawał się idiotyczny - hałas przypominający stukot butów maszerujących żołnierzy Hitlera, których widział w filmie oglądanym na jednej z ciekawszych lekcji polskiego i ponadto dziecinne zabawy w trakcie wykonywania ważnego zadania. To był pierwszy raz, kiedy Michał włamał się do czyjegoś mieszkania. Co prawda zdarzało się czasem, że wynosił drobiazgi z domu (choć nic wartościowego przecież tam nie było) albo wygrzebywał ojcu złote monety z kieszeni. Dzisiaj targały nim mieszane uczucia. Z jednej strony z całych sił pragnął czuć się zauważonym, a z drugiej trochę obawiał się konsekwencji. Wiedział, że choćby ojciec był pijany jak bela i tak nieźle złoiłby mu skórę. Pogrążony w rozmyślaniach mimowolnie stwierdził:
- Tylko nie mogę kurwa znaleźć kasy! Słyszysz Marek? Co za gówno! - dorzucił i uderzając w tym samym czasie pięścią w ścianę nie zauważył kolegi, który siny niczym najbardziej przerażająca rycina kostuchy z "Rozmowy Mistrza Polikarpa ze śmiercią" wślizgnął się do pokoju i usiadł przy ścianie.
- Wszystko jest. Spieniężymy to i będzie git - kontynuował Michał - Kasy nie mamy, nie wiem, gdzie jest, bo...- chłopak odwrócił się w kierunku Marka i zamilkł.
- O - n - a - wydukał kolega.
Michał zrobił minę człowieka zagubionego w okrągłym labiryncie.
- Co?
Marek ironicznie uśmiechnął się do przyjaciela, gwałtownie wstał z podłogi i zaczął wystawiać na przedpokój torby z łupem.
- Pomóż mi - zwrócił się do Michała, który nadal nic nie rozumiał. Pomimo tego wysłuchał prośby kolegi i po chwili wszystkie rzeczy, które od tej pory były ich własnością znalazły się pod drzwiami.
- Musimy coś z nią zrobić - stwierdził Marek i usiadł na kartonie z telewizorem.
Zdezorientowany Michał przytaknął.
- Więc słuchaj - kontynuował starszy z przyjaciół. - Myślisz, że zmieści się do tapczanu?
Nie czekając na odpowiedź dodał:
- To otwieraj schowek i wypierdol pościel.
Michał posłusznie wykonał polecenie. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w kolegę, który szepcząc coś do siebie wyszedł z pokoju. Po chwili dotarł do niego krzyk Marka:
- Sam nie dam rady! Przyłaź!
Kiedy znalazł się w łazience poczuł, że jego żołądek obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Kluski ziemniaczane z twarogiem, jakie zjadł na obiad ozdobiły zniszczone kafelki. Nigdy nie widział trupa. Kobieta leżąca bezwładnie na podłodze była najprawdopodobniej właścicielką mieszkania. Wymiociny pomieszane z krwią przypominały pizze z potrójnym keczupem i majonezem. Oczy pani Nowak były lekko uchylone, jednak martwo wpatrywały się w punkt na ścianie, który nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym. Ostatni obraz zanotowany przez siatkówki kobiety na zawsze pozostanie tajemnicą. Na rękach można było dostrzec blizny po skaleczeniach ostrym narzędziem w kształcie rombu. Pani Nowak nie żyła na pewno. Gdy Michał to zrozumiał powiedział szlochając:
- Co jej zrobiłeś?
- Kto?! nerwowo odpowiedział Marek i zdecydowanym ruchem pociągnął kobietę za nogi.
- Ty.
- Przestań tyle pierdolić i chwyć ją za łeb.
Michał nadal płakał a katar ściekał mu po brodzie.
- Dobra. Sam dam radę. Mówiłem ci już, że masz wypierdalać? - Marek retorycznie zwrócił się do kolegi - Wtedy nie posłuchałeś. Zrób to teraz i zejdź mi z oczu.
Starszy z kolegów wlókł ciało kobiety pozostawiając w przedpokoju smugę powoli krzepnącej krwi. Jedną nogę pani Nowak włożył do pustego schowka na pościel. Gdy chciał zrobić to samo z drugą przeszkodził mu głośny krzyk Michała:
- Wezwę policję!
Marek spojrzał na przyjaciela, uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
- Dzwoń.
Gdy Michał sięgał do kieszeni po telefon kolega wymierzył mu cios w twarz. Chłopak nawet nie zauważył jak jego dwa przednie zęby znalazły się tuż obok głowy pani Nowak i kołysały się niczym łódka w strumyku krwi. Splunął czerwoną wydzieliną i nieprzytomnie jak lunatyk maszerujący po dachu spytał:
- Co teraz będzie?
Odpowiedziały kroki ciężkich butów na korytarzu. Jakieś głosy mieszały się uniemożliwiając zrozumienie sensu wypowiadanych zdań.
- Pojebana kobieta - powiedział Marek - Już nie żyła jak wszedłem do łazienki. Rozumiesz? Obok ciała leżała żyletka, którą spłukałem w kiblu. Pocięła się suka!- nie krył zdenerwowania.
Uczucie to osiągnęło apogeum kiedy drzwi od mieszkania otworzyły się i stanęło w nich dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn w średnim wieku ubranych w czarne stroje.
- Co chowasz?- spytał jeden z nich.
- Nic - Marek próbował manewrować własnym ciałem w ten sposób, aby nie zauważyli zwłok. Wiedział, że nie wyprze się kradzieży, ale gliniarze mogą chcieć wrobić go w jakieś gówno. A przecież on nie ma z tym nic wspólnego.
Starszy z policjantów pchnął Marka na ścianę i zobaczył ciało kobiety.
- A mówili, że zaginęła, haha. - zwrócił się do kolegi - A leży tutaj zimna jak skurwysyn. Dobre, co nie?
Spojrzał na zaskoczonego Marka oraz połykającego mieszaninę łez i kataru Michała.
- Źle wykonane zadanie - powiedział i podniósł z podłogi skrawek papieru, na którym czarnym długopisem ktoś napisał ŻEGNAJCIE.

Na komisariacie policji przesłuchano najpierw Michała. Powiadomili ojca o zatrzymaniu, ale ten był zbyt pijany żeby zrozumieć nawet kto dzwoni. Pytania zadawała mu młoda kobieta, która pewnie z obrzydzenia a może i trochę z litości przyniosła chłopakowi chusteczki do nosa. Michał zeznał, że panią Nowak zabił Marek. Musiał to zrobić już przed ich przyjściem. Może nawet kilka dni. W szczegółach opowiedział o planach, jakie snuli wspólnie z przyjacielem. Przyznał, że marzył o lepszym życiu, a kolega zawsze mówił, że tylko zabierając wartościowe rzeczy innym, samemu można się czegoś dorobić. Teraz już w to nie wierzy. Chce być dobrym obywatelem.
Marek także obiecywał poprawę. Czuł się ogłupiony i oszukany przez młodszego kolegę. Chcieli tylko pożartować, a Michał wpadł na pomysł morderstwa. Weszli do mieszkania wyłamując zamki. Zaskoczyli lokatorkę. Michał od razu chciał ją przewrócić i ogłuszyć uderzając pięścią w głowę, ale pani Nowak była szybsza i wybiła mu dwa zęby. A tapczan? Przeraził się i nie wiedział co robi. Dawniej myślał, że to co łączy go z Michałem jest prawdziwą męską przyjaźnią, ale teraz wie, że było to toksyczne. Prawie tak jak działalność mafii. Dużo mówią o tym w telewizji.

Tapczan z mieszkania pani Nowak na pobliski śmietnik wynieśli sąsiedzi.





Nie, jakoś tak... Nie ogarniam. Kto normalny zeznawałby, że to jego kumpel zabił? Skoro było mówione, że sama się pocięła? I po co w ogóle ta akcja z fałszywymi zeznaniami? Pomysł z postawieniem tapczanu na stole jest ok, ale ogólnie tekst do mnie nie trafia.
Zdanie "Pani Nowak nie żyła na pewno" jest zbędną informacja, skoro już wcześniej jest mowa o trupie.
Witaj,

- Podobało mi się na swój sposób, ciekawy tekst o meandrach "prawdziwej przyjaźni". Czyta się szybko, bez większych potknięć. Kuleje tylko trochę interpunkcja. W moim odczuciu zbyt często używasz imion głównych bohaterów. Jeśli chodzi o dialogi, czasem Czytelnik naprawdę może się domyślić, którą kwestię wypowiada kto, nie trzeba przy każdej wypowiedzi dodawać kto, co robi i mówi, bowiem wprowadza to niepotrzebny zamęt i zaburza płynność czytania.

MOJE SUGESTIE:


odpowiedział(,) wskazując koledze drzwi.
wyrocznię(,) dowiedział się
Ze spuszczoną głową Michał podszedł do przyjaciela, przytulił się jego do ramienia - <Michał podszedł ze spuszczoną głową do przyjaciela i przytulił się do jego do ramienia>?
pospolicie skwitował Marek, - wytnij > pospolicie
każdym razem(,) gdy próbował uznawał
ale wpajanymi mu od dzieciństwa(,) zasadami.
co można(,) a co nie - lekceważąco odpowiedział Marek. - <odpowiedział lekceważąco Marek>
z czasem- krótko zripostował Marek - brak spacji, <Zripostował krótko Marek>
dorzucił(,) wychodząc.
które w wyniku pospiechu - <pośpiechu>
Wcześniej wspólnie schowali do starego kartonu, znalezionego przy śmietniku dwa telewizory, - <Wcześniej schowali do, znalezionego przy śmietniku, kartonu dwa telewizory>?
pomysł Marka(,) by postawić tapczan na stole
Tylko nie mogę(,) kurwa(,) znaleźć kasy!
Planowali zachowywać się cicho, a pomysł Marka by postawić tapczan na stole wydawał się idiotyczny - hałas przypominający stukot butów maszerujących żołnierzy Hitlera, których widział w filmie oglądanym na jednej z ciekawszych lekcji polskiego i ponadto dziecinne zabawy w trakcie wykonywania ważnego zadania. - zdanie tasiemiec, pokrój na kawałki
Co prawda zdarzało się czasem, że wynosił drobiazgi z domu (choć nic wartościowego przecież tam nie było) albo wygrzebywał ojcu złote monety z kieszeni. <, ale> Dzisiaj targały nim mieszane uczucia. - połącz te dwa zdania w jedno
które od tej pory były ich własnością(,) znalazły się pod drzwiami.
wpatrywały się w punkt na ścianie, który nie wyróżniał się niczym - powtórzenie : się/się
Gdy Michał to zrozumiał powiedział(,) szlochając:
Kto?! nerwowo odpowiedział Marek - brak myślnika, <odpowiedział nerwowo Marek>?
nadal płakał(,) a katar ściekał mu
Marek retorycznie zwrócił się do kolegi - <zwrócił się retorycznie do kolegi Marek >?
ciało kobiety(,) pozostawiając w przedpokoju smugę powoli krzepnącej krwi. - mała uwaga: nie wynika z tekstu, kiedy zabito kobietę, ale krew raczej tak szybko nie krzepnie
mieszały się(,) uniemożliwiając zrozumienie
apogeum(,) kiedy drzwi od mieszkania
zbyt pijany(,) żeby zrozumieć
obrzydzenia(,) a może i trochę z
Weszli do mieszkania(,) wyłamując zamki.
ogłuszyć(,) uderzając pięścią

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith