Via Appia - Forum

Pełna wersja: 1939 wrzesień, sowieci w Polsce
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tadzio
– Adamie, obudź się! Proszę obudź się już!
Twarz Zofii była zupełnie zmieniona. W jej oczach pojawiły się łzy.
Mały Tadzio nigdy nie widział swojej mamy tak zdenerwowanej, stał u jej boku i czuł, że stało się coś strasznego.
Wszystko zrozumiał chwilę później.
Jego tatuś nigdy się nie obudził. Umarł nagle, zostawiając, małego dziewięcioletniego syna na tym świecie. Od tego czasu wszystko zmieniło się w życiu chłopca. Stał się bardziej dorosły. Bardziej skryty, mniej uśmiechnięty. Tęsknił za ojcem.
Często, gdy był sam w domu, słyszał jakieś dźwięki, które dochodziły z różnych miejsc w izbie. A to ława zaskrzypiała dokładnie tak samo jakby ktoś na niej usiadł. Lub puste łoże wydało dźwięk tak, jakby ktoś na nim w tym momencie leżał. Chłopiec słyszał to wszystko, wiedział, że to jego kochany tatuś. Czuł jego obecność. Wtedy jeszcze bardziej chciał się do niego przytulić. Opowiedzieć o swojej tęsknocie. Siadał sobie wtedy w kącie izby i mówił do niego, popłakując cichutko. Opowiadał o tym jak mu mijały dni. Że jest mu bardzo smutno.
– Tatusiu. Tak bardzo tęsknię za tobą. Dlaczego nas zostawiłeś? Żebyś, chociaż pobył z nami, choć jeden dzień dłużej.
Przytuliłbym się do ciebie i cały czas byśmy rozmawiali. A ja powtarzałbym tobie jak bardzo Ciebie kocham. Pamiętam czas, kiedy byłem chory. Usiadłeś koło mnie, położyłaś rękę na moim czole i powiedziałeś, że jestem rozpalony. Podawałeś mi wtedy wywar z ziół i gładziłeś mnie po policzku. Tatusiu, jak bardzo tęsknię za tym, abyś jeszcze raz pogłaskał mnie po buzi… Tato, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym być znowu chory.
Tadzio siedział w kącie i mówił do swojego ojca którego nie widział. Ale On tam był.
Słuchał synka i był dumny z niego, że jest taki dzielny.
- Wiesz tatusiu. Jak będę duży to też zostanę żołnierzem. Tak jak ty.
Płakał razem z synem. Dziecko tam w kąciku, a on niewidzialny, z innego świata, patrzył na Tadzia, nie mogąc go przytulić ani nawet dotknąć. Oboje cierpieli.

Mama Tadzia była służącą. Całymi dniami pracowała. Dlatego zaraz po śmierci ojca, kiedy nie było komu zajmować się Tadziem, oddała syna do Zakładu Dobroczynnego.
Było to miejsce które gwarantowało dziecku podstawowe wykształcenie oraz należytą opiekę. Wieczorami chłopiec wracał do domu.

Mijały lata. Tadzio miał już 12 lat. Coraz więcej mówiło się o nadchodzącej wojnie.
Był to najważniejszy temat rozmów, nie tylko wśród dorosłych, ale również wśród dzieci.
Jakież podniecenie towarzyszyło chłopcu, kiedy opowiadał innym kolegom, jak to armia niemiecka zostanie rozbita już pierwszego dnia. Najpóźniej drugiego.
Wszyscy zgadzali się z Tadziem.
- A mój wujek powiedział. – odezwał się mały Jasiu. – Że Anglia i Francja najedzie na Hitlera jak tylko ten wejdzie do Polski.
- Oj szkoda że nie mieszkamy przy granicyz Niemcami. – odezwał się Rychu.
– Jak byśmy tam byli, to może mogli byśmy zobaczyć wojnę, a tak to nic nie zobaczymy, mieszkamy za daleko.
Chłopcy wyraźnie zasmucili się taką wizją, przecież każdy by chciał widzieć jak nasi biją wroga.
- Może chociaż w gazecie coś napiszą. – dodał inny kolega.
- E tam w gazecie. – przerwał Tadzio. – Takie coś trzeba zobaczyć na własne oczy.
Żeby nie to, że jutro kończą się wakacje i zaczynamy szkołę, to na pewno pojechał bym na zachód, aby to wszystko obejrzeć.
- Ja też bym pojechał. – I ja. – I ja. – wszyscy chętnie wyrazili swoją gotowość, nikt nie chciał być gorszy.
Na drugi dzień, bicie dzwonów kościelnych obudziło Tadzia.
- Mamo co się dzieje? – chłopiec zapytał zaniepokojoną mamę.
- Wojna, synku. Wybuchła wojna.
- Ale fajnie. – wyskoczył z łóżka jak oparzony.
- Mamo, teraz im dopiero damy! – wykrzykiwał biegając po pokoju.
- No dobra, dobra. – uspokajała mama.
- Teraz się ubieraj, bo dzisiaj zaczynasz szkołę.
- Mamo! – zaprotestował.
- Przecież jest wojna. Na pewno nie ma lekcji.
- Uspokój się Tadek! – Pójdziemy razem i zobaczymy czy są lekcje.
Ku wielkiemu niezadowoleniu chłopca. Życie na ulicy Grodna, niczym nie różniło się od innych dni. Gdyby nie te dzwony, nic nie wskazywało było by na to że kraj jest w stanie wojny.
Rozpoczęcie roku szkolnego odbyło się bez zakłóceń.
- Tam dzieją się takie rzeczy, a ja muszę iść do szkoły. – Tadzio ubolewał nad swoim losem.
- A może już ich pobiliśmy? – zastanawiał się.
Ale nie pobiliśmy…
Wojna nie skończyła się, ani pierwszego, ani drugiego dnia. Doniesienia z frontu były tragiczne. Przegrywaliśmy wszystkie walki.
Tadzio, był przygnębiony.
Gdy mama przychodziła po pracy. Chłopiec siedział osowiały, płakał. Nie mógł się pogodzić z takimi faktami.
Gdy 17 września 1939 roku, sowieci weszli do Polski. Nikt już nie miał złudzeń.
Był to IV rozbiór polski.

20 września wojska sowieckie doszły do Grodna. Ponad 1000 obrońców miasta, w tym młodzież i dzieci, przygotowywali się do obrony miasta. Okopywali się, budowali barykady, przygotowywali butelki z benzyną. Innej, prawdziwej broni nie było zbyt wiele.
Czołgi sowieckie wjechały do miasta. Ku zdumieniu obrońców, nie było z nimi piechoty. Wydawało się że czerwonoarmiści byli tak pewni zwycięstwa że nie zadbali o taką osłonę.
Ten błąd wykorzystali Polacy. Zaatakowali sowietów koktajlami Mołotowa, spalono wtedy 6 ruskich tanków.
Butelki z benzyną stały się wtedy najbardziej skuteczną bronią.
Zaciekłość Polaków rozwścieczyła czerwonoarmistów.
Chłopcy siedzieli za barykadą. Czekali na sowieckie czołgi.
Aż wkońcu nadjechał jeden.
Tadziu jako pierwszy przygotował się do ataku. Trzymał w reku wypełnioną po brzegi benzyną, butelkę po piwie. Z podniecenia drżały mu ręce. Czekał aż tank zbliży się do barykady.
- Tatusiu, teraz będę walczył tak jak ty! - w tym momencie wychylił się zza barykady i celnie rzucił w stronę czołgu. Butelka roztrzaskała się na pancerzu maszyny. Jednak nie zapaliła się. Tank dalej jechał w ich stronę.
- Boże, rzuciłem nie zapaloną butelkę.
Jak mogłem o tym zapomnieć?

Nagle zauważył że z czołgu wyskoczyli Rosjanie.
Jeden przez drugiego wołał:
- руки вверх.
Chłopcy zrozumieli że nie mają żadnych szans.
Podnieśli ręce do góry.
Nagle jeden z sowietów podbiegł do Tadzia.
Uderzył go w twarz, tak że chłopak upadł, a tamten kopał go i bił kolbą pistoletu po całym ciele.
Tadziu stracił przytomność.

(cytat świadka)
„Radziecki czołg jadący od pl. Batorego w kierunku ul. Orzeszkowej, na płycie czołowej którego był przywiązany młody człowiek”. Tą żywą tarczą był 13-letni Tadzio Jasiński, półsierota, syn służącej Zofii Jasińskiej, wychowanek Zakładu Dobroczynności.

Gdy się ocknął, leżał krzyżem na czołgu. Był związany, nie mógł się ruszyć.
Bolało go całe ciało. Uniósł głowę, widział że krwawi.



Świadkowie zeznali, że na widok dziecka przywiązanego do czołgu, w kierunku maszyny rzuciły się dwie kobiety Grażyna Lipińska (dyrektorka Zespołu Szkolnictwa Zawodowego, a później agentka wywiadu AK na Wschodzie) oraz młoda nauczycielka Danuta Bukowińska.

Tadzio rozejrzał się w koło i zobaczył dwie kobiety które biegły w stronę czołgu.
Na ich widok maszyna zatrzymała się. Jedna z kobiet krzyknęła:
- Ty odwiąż chłopca. Ja będę z nimi rozmawiała.
Sama nienagannym rosyjskim zaczęła wykrzykiwać w stronę czarnego tankisty, który wystawił głowę z wieżyczki.
Żołnierz wymachiwał bronią i groził pięścią w stronę chłopca i kobiet. Tadziu i kobieta która go odwiązywała, nie rozumieli po rosyjsku.
Wreszcie udało się odsupłać chłopca.
Bierzemy dziecko i uciekamy, nakazała ta, która pertraktowała z sowietem.
Chłopiec objął jedną za szyję, druga kobieta podtrzymywała jego nogi.
I tak niosły Tadzia we dwie. Próbowały jak najdalej odejść od czołgu. Chłopiec słyszał że kobiety rozmawiają ze sobą, ale gdy się wsłuchał w ich słowa zrozumiał ze się modlą:
- ZDROWAŚ MARYJO, ŁASKIS PEŁNA, PAN Z TOBĄ…..
Obie modliły się na głos. Każda w swoim tempie cytowała modlitwę do Najświętszej Panienki.
Gdy schowały się za winkiel, tak że straciły z oczu barbarzyński czołg. Szybko położyły dzieciaka na drzwiach, wyjętych z jakiegoś mieszkania. Na nich zaniesiono chłopca do szpitala.
- Mamusiu, gdzie jesteś? Mamusiu! – wołał wpół przytomny Tadziu.
Lekarze ratowali chłopca ze wszystkich sił. Dostał krew, ale pięć ran postrzałowych zrobiło w tym malutkim ciałku tak wielkie spustoszenie, że nie wiele można już było zrobić.
Do szpitala przybiegła mama Tadzia. Płakała. W tym momencie traciła wszystko to co miała najcenniejsze w swoim życiu. Jej ukochany synek leżał na jej kolanach i konał w cierpieniach.
Nic nie jest w stanie opisać bólu rodzica, który traci swoje dziecko.
- Mamusiu? – zapytał Tadziu ostatkiem sił.
- Wygraliśmy?
- Tak kochanie. – odpowiedziała bez wahania.
Jej zaciśnięte gardło z trudem wydawało dźwięki.
Była zrozpaczona, jednak czyn syna pobudzał ją.
-Tadzik, ciesz się! Polska armia wraca! Śpiewają...
Chłopiec umarł na kolanach matki z uśmiechem na swojej dziecinnej buzi.


A co się stało z kolegami Tadzia?

(cytat świadka)
.Widziałem grupę powiązanych dzieci prowadzonych w kierunku zagajnika. mogły one być w wieku 10 – 15 lat. Te grupy liczyły po 15-20 osób, a prowadzono ich kilka (…) po pewnym czasie było słychać strzały. Prowadzeni harcerze już potem stamtąd nie wracali".


KU CZCI TADZIOWI JASIŃSKIEMU.
Widzę, że lubujesz się w prozie rozliczeniowej. Dobrze ci to wychodzi. Opowiadanie na pewno i krótsze i mniej spektakularne niż „Ares” ale nadal bardzo przyjemnie się czytało :d Poniżej to co wypatrzyłem:

„nawet dotknąć. Oboje cierpieli.” – chyba „obaj”?
„Innej, prawdziwej broni nie było zbyt wiele.” – tu jednak darowałbym sobie „innej”. Po prostu „Prawdziwej broni…”
„Butelki z benzyną stały się wtedy najbardziej skuteczną bronią.” – bu jednak „stały się” wymieniłbym na „były” (bo wszak tak wówczas było).
„Aż wkońcu nadjechał jeden.” - „w końcu”.

Do tego zbrakło kilka przecinków. Mówię tu o tych oczywistych, przed "że" np.

Jeszcze parę słów o tematyce, mimo iż nie przepadam za „rozliczeniowcami” – my w swym czasie, jako naród mieliśmy także sporo grzeszków (wszak przez nie przegraliśmy szansę, fundując sobie niemal dwustuletnią wojnę domową), ale ważne by o tym co się działo pamiętać.
Mam inne zdanie, ale miło ze wpadłeś na moje opowiadanko.
pozdrawiam
Inne zdanie na jaki temat? Bo niestety nie wiem o co chodziBig Grin