20-12-2010, 17:51
Jak wyrwany z najsłodszego snu,
otwieram oczy i z ociąganiem wstaję,
rozsypując grudy piachu rodzę się znów,
patrzę przez chwilę i serce mi się kraje.
Włóczę się wszędzie smutny i strapiony,
mimo że mogę teraz wszystko zacząć od nowa,
to jestem znów pod ciężarem życia pochylony,
a z mych ust płynie pełna przekleństw ludzka mowa.
Inni też odrzucili swe kamienne grobowe włazy,
skąpani w boskiej światłości ich jedynego pana,
przypominają anioły - czyści, święci i bez zmazy,
a ja czarna owca, żądzą człowieczeństwa gnana.
Ojcze, który kochasz człowieka każdego kroju,
patrzę na ciebie z rozpaczą w ludzkich oczach,
skoroś miłosierny, to czegoś mi to zrobił?
Że muszę się staczać znów po skalistych zboczach.
otwieram oczy i z ociąganiem wstaję,
rozsypując grudy piachu rodzę się znów,
patrzę przez chwilę i serce mi się kraje.
Włóczę się wszędzie smutny i strapiony,
mimo że mogę teraz wszystko zacząć od nowa,
to jestem znów pod ciężarem życia pochylony,
a z mych ust płynie pełna przekleństw ludzka mowa.
Inni też odrzucili swe kamienne grobowe włazy,
skąpani w boskiej światłości ich jedynego pana,
przypominają anioły - czyści, święci i bez zmazy,
a ja czarna owca, żądzą człowieczeństwa gnana.
Ojcze, który kochasz człowieka każdego kroju,
patrzę na ciebie z rozpaczą w ludzkich oczach,
skoroś miłosierny, to czegoś mi to zrobił?
Że muszę się staczać znów po skalistych zboczach.