08-12-2010, 20:41
Chciałbym znaleźć wiarę, która
Zacznie szeptem gnać zaszłości,
Potem niech przybędzie chmura
I zakołysze z zazdrości!
Chciałbym zdobyć wreszcie medal
W długim biegu, choć morderczym,
Abym nie spadł tak, jak Dedal
W chwili, która wszystko wieńczy?!
Chciałbym spotkać pośród traw
Na dnie smutku kałamarza
Spokój od tych wstrętnych braw,
Których echo wciąż przeraża.
Chciałbym też podnieść kielichy
Raz ostatni - na śniadanie,
Gdy bezbronny, niemy, cichy
Ślepy stanę znów przy ścianie.
Chciałbym zacząć też powoli
Serce czyścić z podłych smug,
Aż poczuję, że nie boli
Przejście raz obraną z dróg.
Chciałbym aby czas zniweczył
Troski, łzy i bezeceństwa
I by wreszcie los człowieczy
Stał się godzien człowieczeństwa.
Zacznie szeptem gnać zaszłości,
Potem niech przybędzie chmura
I zakołysze z zazdrości!
Chciałbym zdobyć wreszcie medal
W długim biegu, choć morderczym,
Abym nie spadł tak, jak Dedal
W chwili, która wszystko wieńczy?!
Chciałbym spotkać pośród traw
Na dnie smutku kałamarza
Spokój od tych wstrętnych braw,
Których echo wciąż przeraża.
Chciałbym też podnieść kielichy
Raz ostatni - na śniadanie,
Gdy bezbronny, niemy, cichy
Ślepy stanę znów przy ścianie.
Chciałbym zacząć też powoli
Serce czyścić z podłych smug,
Aż poczuję, że nie boli
Przejście raz obraną z dróg.
Chciałbym aby czas zniweczył
Troski, łzy i bezeceństwa
I by wreszcie los człowieczy
Stał się godzien człowieczeństwa.