Via Appia - Forum

Pełna wersja: "Zapominam o zapominaniu"
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Okrojona wersja innego opowiadania, ogólnie to miał być jej drugi rozdział, ale wyszło coś innego.

Obudził się rano cały połamany. Leżał dłuższą chwilę w bezruchu, aż w końcu wstał i przeszedł do drugiego pokoju. Szpary w drzwiach delikatnie przepuszczały złociste promienie słoneczne wpadające przez dziurę w dachu centrum handlowego. Stanął pośrodku pokoju zamyślony, czekał aż przypomni sobie co miał zrobić. Nic nie przychodziło mu do głowy, więc otworzył szufladę komody, wyciągnął bochenek chleba i siadając zaczął go jeść. Kilka minut później otworzył kłódkę wiszącą na drzwiach, i pociągnął za klamkę. Na placu roiło się od osadników, każdy zajęty swoimi sprawami, jedni próbujący ugotować co nieco, drudzy zaś pijąc i rozmawiając. Ruszył przed siebie długim korytarzem ciągle myśląc o czym zapomniał.
Doszedł do jego końca i usiadł na zniszczone ławce, tylko chwilowo. Zastanawiał się i zastanawiał, aż wstał i znów podążał do wyjścia.
Wydawało mu się, że jego myśli są tak zagubione, iż nie znajdzie on nigdy odpowiedzi na swoje jakże trudne pytanie. Kiedy wreszcie znalazł się przed drzwiczkami, otworzył je i spojrzał na tłumy zgromadzone na podwórzu osady. Ludzie siedząc gadali o swoich codziennych sprawach, czytali stare gazety i książki. W pobliżu dało się słyszeć strzały, ktoś po raz kolejny urządza konkurs w strzelaniu do puszek, lub to następne zabójstwo w „niewyjaśnionych okolicznościach” z „niewyjaśnionych przyczyn”. Po krótkiej chwili dojrzał małą grupkę ludzi z karabinami, najwyraźniej gdzieś się wybierali. Gdy próbował podejść bliżej dostrzegł żołnierza przy bramie pośpieszającego bojowników. Przepychając gapiów podbiegł do niego i zagadał.
-Hola! Dokąd się wybieracie?
-A co ci do tego? – warknął żołnierz.
-Szukam jakiejś roboty, może mógłbym pomóc... oczywiście muszę wiedzieć dokąd to zmierzacie.
Wojak zaśmiał się.
-Ty miałbyś nam pomagać? A gdzie masz karabin żołnierzyku? – kpił sobie.
-Broń swoją posiadam, powiedz tylko gdzie idziecie! – powoli zaczął podnosić głos, co wyraźnie nie spodobało się jego rozmówcy. Najwyraźniej zdecydował się mu odpowiedzieć.
-No dobra, słuchaj kozaku. Zamierzamy dostać się do Jaworzna, tam spotkamy się z drugim oddziałem, który przetransportuje was do Krakowa. Zrozumiano?
-Tak, to lecieć po karabin?
-Zapier**j... – odpowiedział.
Puścił się biegiem do swojej chatki w dzielnicy mieszkalnej, gdy dotarł do niej, spakował najważniejsze rzeczy, broń, amunicję i znów zaczął biec, tym razem w stronę przeciwną.
Kilka minut zajął mu ten wyścig z czasem w dwie strony, w ostatniej chwili dostał się na plac.
-No ruszaj się, do ciężarówki! – krzyczał na niego kapitan, ciężko cokolwiek było usłyszeć wśród innych wrzasków żołnierzy zbierających się do transporterów. Szybko znalazł jakieś wolne miejsce i pozostało mu tylko czekać.
„Chyba zmienię miejsce, kto to jest? Pewnie ćpają co chwile...” myślał patrząc na swoich sąsiadów. Wysiadł, załadował się na drugi samochód i zajął ostatnie miejsce na ławce.
Parę chwil później usłyszał żołnierzy krzyczących „Dobra! Możecie ruszać! Powodzenia!”, poczuł szarpnięcie i konwój ruszył, a składał się on z sześciu ciężarówek, dwóch jeepów i jednego czołgu. Nie wiedział jak armia doprowadziła to wszystko do stanu używalności, ale to już nie było jego zmartwienie. Spojrzał po raz pierwszy na swoich towarzyszy, większość głowy miała opuszczone, ale tych gadatliwych nie brakowało.
-Ku**a. – mówił jeden z nich. – Będzie mi brakowało tych „domowych” obiadków...
-No... – odpowiedział mu drugi.
„To pewnie bracia” – pomyślał Kapsel.
Jechali już od ponad godziny, wszędzie martwa cisza, czasami ktoś się odezwie. Na lewo od ich pojazdu był mały lasek, a raczej to co po nim zostało. Chwilę później ich oczom ukazała się tablica, pisało na niej „Chrzanów”, więc pewne już było że są oni nieopodal Katowic.
Spojrzał w prawo, zobaczył skały, niby nic ciekawego, jednakże za nimi coś się poruszało.
„Może mutanty kogoś pożerają? W sumie to nie moje zmartwienie” pomyślał odwracając głowę do pierwotnej pozycji.
Zmrok zapadł tego dnia bardzo szybko, w torbie miał tylko bułkę a zrobił się głodny.
„Miałem zostawić na potem, ale głodny już jestem... zresztą i tak zaraz dojedziemy...” znów rozmawiał sam ze sobą w myślach. Zobaczył kątem oka, że jeden z pasażerów chwyta karabin. „Ku**a! Co on ma zamiar zrobić?” – myślał trzymając swoją broń w pogotowiu.
Po chwile rozległa się seria strzałów, płomienie z luf rozświetlały lekko okolicę. Samochody zatrzymały się gwałtownie. Byli ostrzeliwani z dwóch stron, na dodatek wybuchło kilka granatów. Szybko odwrócił się i zobaczył przeciwników, a raczej ich pojawiające się co po chwila twarze wśród jasnego światła latarek i ognia karabinów. Jeden z „braci” oberwał w szyję, krew trysnęła na jego przetartą kurtkę skórzaną, miał za to jakąś prowizoryczną ochronę z jednej strony. „Cholera, jeśli nic nie zrobimy to tutaj wszyscy zginiemy” krzyczał w myślach. Próbował walczyć ze strachem, ale pod osłoną nocy wydawało się, że przeciwników jest o wiele więcej niż wszystkich ludzi w konwoju. Podniósł się ostrożnie, zerknął w prawo – ciemno, lewo – istne piekło, można by rzec – pokaz fajerwerków. Namierzył pierwszego lepszego przeciwnika i wystrzelił parę pocisków – „Trafiony, jeszcze tylko jakichś stu innych ustrzelić i damy sobie z niedobitkami radę”. Kolejny wróg na linii strzału – kolejna seria kul, niestety tym razem nieskuteczna, cel oberwał w nogę jednakże dalej strzelał jak opętany w stronę pojazdów. Okropnie przestraszony całą tą sytuacją Kapsel znów schował głowę i starał się przez chwilę nie pokazywać. Obok nich wybuchła jedna z ciężarówek, odłamki pozabijały kilku ludzi, on sam jeszcze bardziej wystraszony padł na podłogę. W świetle ognia dojrzał pęczek granatów przypięty do pasa jednego z martwych sojuszników. Pochwycił nóż i jednym cięciem przeciął linkę trzymającą ładunki wybuchowe za zawleczki, następnie pociągnął je i rzucił za siebie. Usłyszał wybuch i kilka następnych wołań o pomoc. Powoli strzały ucichły i zrobiło się stosunkowo cicho, oczywiście nie licząc licznych wrzasków i płaczów, których po prostu nie dało się nie zauważyć. Schował głowę jeszcze raz, oczekiwał najgorszego, ale nie chciał się poddać. Zaczął nasłuchiwać – strzały, krzyki, piski i głosy podążające w jego stronę. Wyrwał nerwowo magazynek z broni i włożył go do kieszeni, z drugiej wyciągnął jeszcze jeden, załadował i nabił. Powoli wychylił się i w świetle latarek ujrzał paru wojskowych idących w jego stronę. Teraz był już pewien, że zwycięstwo jest po ich stronie. Wstał, wyskoczył ze starego KRAZa i bardzo wolno podszedł do żołnierzy. Rozejrzał się w koło, teraz światło było wszędzie, ludzie szukali niedobitków i zapasów amunicji. Wokół widać było płomienie, flaki, zwłoki i zniszczone samochody. Pobliskie głazy i skały były porozwalane po całej okolicy przez granaty i inne materiały wybuchowe. Wojacy byli tuż przed nim.
-I jak żołnierzu, żyjecie? – zapytał jeden z nich, do swojego munduru miał poprzyszywane całe mnóstwo baretek, wyglądał na oficera.
-Żyje, żyje, powiedzcie mi lepiej kto i po co nas kur** zaatakował? – odpowiedział mocno podenerwowany, nie spodziewał się, że wyprawa ta będzie aż tak niebezpieczna.
-Uspokójcie się i odpocznijcie... – nie zdążył dokończyć, przerwał mu Kapsel.
-O tak, usiądę obok tamtego rozerwanego gnoja, który próbował załatwić mnie z tamtego granatnika, świetny kur** pomysł!
Stojący przed nim żołnierz nie odpowiedział, przeszedł spokojnie obok i zaczął świecić latarką po trupach...
Noc zmierzała ku końcowi, na horyzoncie było już widać słońce, a raczej jego kawałek. Przez większość czasu Kapsel starał się odpoczywać, jednak wydarzenia sprzed paru chwil nie dawały mu spokoju. Zapewne był to jakiś większy oddział ruskiej armii.
Cytat:Obudził się rano cały połamany.
Hm. Tak mi się zdaje, że po "rano" powinien być przecinek.
Cytat:Leżał dłuższą chwilę w bezruchu, aż w końcu wstał i przeszedł do drugiego pokoju.
Skoro był cały połamany, to jak on mógł chodzić?
Cytat:Szpary w drzwiach delikatnie przepuszczały złociste promienie słoneczne wpadające przez dziurę w dachu centrum handlowego.
To szpary umieją delikatnie coś przepuszczać? Jak dla mnie zbyt rozbudowane zdanie i ogólnie brzydkie jest to zdanie.
Cytat:Stanął pośrodku pokoju zamyślony, czekał aż przypomni sobie co miał zrobić.
A może by tak: Zamyślony stanął pośrodku pokoju. Czekał, aż przypomni sobie, co miał zrobić. Bo u Ciebie zgrzyta mi ten szyk zdania.
Cytat:Nic nie przychodziło mu do głowy, więc otworzył szufladę komody, wyciągnął bochenek chleba i siadając zaczął go jeść.
Tak cały bochenek do ust wsadził?
Cytat:Kilka minut później otworzył kłódkę wiszącą na drzwiach, i pociągnął za klamkę.
Przed "i" nie stawiamy przecinka.
Cytat:Na placu roiło się od osadników, każdy zajęty swoimi sprawami, jedni próbujący ugotować co nieco, drudzy zaś pijąc i rozmawiając.
Ble! Fuj! Co to za zdanie? Wywal je najlepiej, albo jakoś zmień.
Cytat:Ruszył przed siebie długim korytarzem ciągle myśląc o czym zapomniał.
Imiesłowy przysłówkowe oddzielamy przecinkiem. Tak więc przecinek powinien być przed "ciągle" i jeszcze jeden chyba po "myśląc".
Cytat:Doszedł do jego końca i usiadł na zniszczone ławce, tylko chwilowo.
Zaraz, zaraz, ale co chwilowo? Bo z tego zdania wynika, że ławka była zniszczona tylko chwilowo. No, przynajmniej ja tak zrozumiałam.
Cytat:Wydawało mu się, że jego myśli są tak zagubione, iż nie znajdzie on nigdy odpowiedzi na swoje, jakże trudne, pytanie. Kiedy wreszcie znalazł się przed drzwiczkami, otworzył je i spojrzał na tłumy zgromadzone na podwórzu osady. Ludzie siedząc gadali o swoich codziennych sprawach, czytali stare gazety i książki. W pobliżu dało się słyszeć strzały, ktoś po raz kolejny urządza konkurs w strzelaniu do puszek, lub to następne zabójstwo w „niewyjaśnionych okolicznościach” z „niewyjaśnionych przyczyn”. Po krótkiej chwili dojrzał małą grupkę ludzi z karabinami, najwyraźniej gdzieś się wybierali. Gdy próbował podejść bliżej dostrzegł żołnierza przy bramie pośpieszającego bojowników. Przepychając gapiów, podbiegł do niego i zagadał.
Kurcze, w takim krótkim fragmencie jest tyle brzydkich, za długim z błędami zdań, że aż czytać się nie chce. Przeczytaj to wszystko jeszcze raz, proszę Cię. ;p
Cytat:-Ty miałbyś nam pomagać? A gdzie masz karabin żołnierzyku? – kpił sobie.
Kpił z dużej litery, a po słowie "karabin" przecinek.
Cytat:-Broń swoją posiadam, powiedz tylko (przecinek) gdzie idziecie! – powoli (Powoli!!) zaczął podnosić głos, co wyraźnie nie spodobało się jego rozmówcy.
Cytat:-Zapier**j... – odpowiedział.
Hahaha! I po co Ci te gwiazdki?? On tak powiedział? Zapier gwazdka gwiazdka j ? No, na to wyszło. Te gwiazdki są zbędne!

Przykro mi, ale nie mogę dalej czytać. Masz błędy w prawie każdym zdaniu i to mnie trochę dobija. Poza tym nie lubię takiego typu tekstów. Początek mi się nie spodobał, dlatego jakoś nie mam siły czytać dalej. Ale na pewno znajdzie się ktoś, kto do końca wytknie Ci błędy. Smile
Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że ten twój post to kpina, nie bierz wszystkiego dosłownie i przeczytaj kilka razy zdanie zanim cokolwiek napiszesz.
'zaczął go jeść" - gdzie tu pisze, że cały bochenek wsadził do ust?
Co do cenzury, ma być i tyle.

#InFlames
Hmm... źle, nie chodziło mi o cały post - mój błąd.
Ghost, uszanuj pracę Ellfie, bo włożyła w nią na pewno sporo czasu. Nie mów, że jej post 'to kpina' tylko, jeśli się nie zgadzasz, rzucaj argumentami. Cenzura w twórczości jest naprawdę niepotrzebna. Żeby było przejrzyściej, zacytuję Regulamin:

Cytat:Ostrzeżenia można otrzymać za:

I) Nadużywanie wyrazów wulgarnych i obraźliwych w postach. Dozwolone są w twórczości, oczywiście z rozsądkiem i dobrym smakiem.

Kończąc moją wypowiedź dodam, iż nie mówi się 'tu pisze', tylko tu jest napisane.


Pozdrawiam, InFlames.
Ghost, przykro mi bardzo, ale tak wywnioskowałam ze zdania. "Zaczął go jeść..." To tak: Bierze bochenek chleba i nie krojąc ni nic je go. No tak to napisałeś. Nie chciałam tu z nikogo kpić, a jeśli się nie zgadzasz z tym, co napisałam po prostu mi to powiedz, a nie piszesz, że mój post to kpina. Jeszcze bym to przełknęła gdyby nie było tylu błędów w tak krótkim tekście, a tu każde zdanie praktycznie jest z błędem. Chciałam Ci tylko pomóc, ale widzę, że może niepotrzebnie. Co do cenzury to jest naprawdę zbędna i niepotrzebna. A i czytam zdania kilka razy, jak je cytuję i się nad nimi zastanawiam, bo przecież muszę dojść, o co w danym zdaniu Ci chodziło!
Pozdrawiam,
Ellfie.
Błędów od skurczybyka waszmość posiadasz, licznych literówek mnogość, a interpunkcja waści kuleje.
Rozumiem, iż to kontynuacja (uzupełnienie? prolog?) poprzedniego tekstu o snajperze?
Czyta się strasznie źle. Nawet nie chodzi o ortografię, tylko o sposób prowadzenia fabuły, facet gdzieś się budzi, w szufladzie znajduje bochen chleba, zjada go, wychodzi na ulice, spotyka grupę ludzi z karabinami, chce doń dołączyć etc.etc.
Ogółem tekst marny, co do Twojego poprzedniego tekstu (tego o snajperze) mniemałem, że rozwiniesz skrzydła w czymś dłuższym, no i niestety srogo się na zawiodłem.
Kompletnie mnie to jakoś nie porwało, nie widzę sensu dalszego czytania.
No i nie ma sensu cenzurować przekleństw, które wszyscy znamy i z lubością niekiedy używamy Wink
Pozdrawiam.