Via Appia - Forum

Pełna wersja: Gdy nadejdzie Koniec [+18] - Prolog(i) i rozdziały: 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
1. ach... czyli że ja nie jestem "jeszcze" kobietą, bo mam tylko 20 lat, tia? Wink Ale fakt, że zawsze z 'kobietami' i 'mężczyznami' mam problem jeśli chodzi o synonimy.

2. z tym uwolnieniem się od uczucia wciąż myślę i myślę i nie wiem jak to poprawić.


Zaraz znajdę część kolejną, co do hurtu - zgadamy się na pw.






EDIT:
(Starałam się jak mogłam opisywać jak najwięcej, mając na wzór prace znajomej. Jak wyszło, sami oceńcie [a niektórzy wiedzą jaki mam z częściami opisowymi problem]. Przepraszam tez z góry, jeśli komuś wyda się iż nadmiernie używam słowa 'kobieta', 'mężczyzna' lub 'ksiądz' - miałam straszny problem z zastąpieniem ich.)

Gwoli małych wyjaśnień, jakie dla kilku osób musiałam pisać: Każdy rozdział praktycznie jest tylko jedną sceną lub ciągiem połączonych ze sobą, ale o jednej tematyce - przeplatającej się z rozdziału na rozdział.
Co do połączenia z rozdziałem pierwszym - tekst jest pisany dwutorowo - rozdziały parzyste o czymś, nieparzyste o czymś trochę innym, jednak wszystko łączy się ze sobą i granice zacierają się im bliżej końca.


ROZDZIAŁ 2

Przez ciężkie, dębowe drzwi otwarte z donośnym hukiem, wpadły rażące promienie popołudniowego słońca. Tańcząc na kolorowej mozaice ogromnych kafli podłogowych, otoczyły zebranych w kościele wiernych przyjazną aurą, nadającą całej sytuacji atmosfery zupełnie odmiennej od tej, jaka panować powinna. Ludzie ciekawskim wzrokiem spojrzeli nagle w tył, gdzie w jaśniejącym wejściu czerniły się trzy postaci. Stojąca po lewej wysoka szatynka zaczęła iść wzdłuż szerokiej nawy głównej, kierując się prosto na ołtarz, a dwaj mężczyźni odziani w długie, ciemne szaty ruszyli tuż za nią, niosąc na ramionach duży, plastikowy worek. Głowa jednego zasłonięta była ogromnym, czarnym kapturem, drugi zaś, znajdujący się bliżej kobiety, miał pozbawioną konkretnego wyrazu twarz o ziemistej cerze. Jego gałki oczne, tak samo jak oczy dziewczyny, były czarne niczym noc. Sprawiały wrażenie zimnych, przerażających i przede wszystkim – martwych.[/p]
Ciemnowłosa, stukając wysokimi obcasami, zbliżyła się do ołtarza, lecz przystanęła przed schodkami, jakby coś nie pozwalało jej podejść bliżej. Mężczyźni stanęli za nią i zrzucili swój tobół na ziemię. Kobieta odwróciła się w stronę modlących i machnęła ręką, wyganiając ich z przybytku. Ksiądz, który chwilę temu prowadził kazanie, stał jak skamieniały, zaszokowany oraz oburzony dziwnym i karygodnym zachowaniem młodych. Dopiero po kilku chwilach spędzonych na fukaniu i wymachiwaniu rękoma, z jego spękanych ust wydobył się chrypiący głos:[/p]
– Co tu się dzieje, na Boga?! – krzyknął, składając dłonie jak do modlitwy, zaraz jednak przeżegnał się prędko, prosząc szeptem swego Ojca o wybaczenie nadaremnego użycia jego imienia.[/p]
Kobieta zwróciła się ponownie w jego stronę i uśmiechnęła szeroko, rozkładając ręce jak do powitania. Skłoniła się lekko. Powąchała powietrze i cicho parsknęła.[/p]
– Sama świętość... – powiedziała szeptem. – Jednak cieszę się, iż cię tu dziś zastaliśmy, ojcze Joel.[/p]
– Nie przypominam sobie, abym się przedstawiał – odparł duchowny, robiąc kilka kroków w tył i opierając trzęsące się ciało o ołtarz.[/p]
Na twarzy kobiety pojawił się ironiczny uśmiech. Stanęła na pierwszym schodku i głęboko wciągnęła powietrze, kwasząc wyraz twarzy. Ściskając mocno pięści ponownie wymusiła imitującą radość minę i dumnie podnosząc głowę, pokonała kolejne stopnie. Ksiądz jeszcze bardziej przylgnął do płaskorzeźby przedstawiającej chrzest Chrystusa. Kącik ust zaczął nagle mocno drgać, sprawiając, że gęsta, ciemna broda przeplatana gdzieniegdzie srebrnymi włosami, zdawała się nabierać życia. Dziewczyna stanęła przed sparaliżowanym strachem kapłanem i patrząc prosto w okalane przez pajęczynę zmarszczek oczy, których kolor był trudny do zdefiniowania ze względu na jego wiek, przekrzywiła powoli głowę w prawą stronę.[/p]
– Przychodzimy w pokoju – wyszeptała, otwierając szeroko usta i mocno akcentując ostatnie słowo. Stojący z tyłu mężczyzna parsknął głośnym śmiechem.[/p]
– Jeżeli przy–przychodzicie w poko–koju, dlaczego wyrzucacie dzie–e–ci Boże z domu ich... ich Ojca? – jąkał się Joel, ocierając z czoła zimny pot.[/p]
– Mamy do księdza sprawę. Potrzebujemy pewnych informacji, którymi ksiądz dysponuje – wypalił nagle jeden z pomocników kobiety. Ta spojrzała na niego wzrokiem pełnym gniewu, na co drugi, zakapturzony, schował się w cieniu bocznej nawy. Mężczyzna skłonił lekko głową, a na jego twarz wpełzł grymas pokory, jednak odezwał się ponownie: – Jestem tu za karę, nie dla ciebie.[/p]
Ciemnowłosa zignorowała ten komentarz i wróciła do przyglądania się bezbarwnym oczom starca.[/p]
– Pomogę wam na tyle, na ile będę w stanie to zrobić. Powiedzcie tylko, o co chodzi. – Głośno przełknął ślinę i chwycił w dłoń gruby, drewniany krzyż zwisający mu z szyi. Bladolicy podszedł do stojącej przy ścianie świecy i ruchami dłoni zapalał ją i gasił. – Kim wy jesteście?! – krzyknął ksiądz, przerażony tym widokiem.[/p]
– Niech cię to nie obchodzi – rzuciła kobieta, przykładając dłoń do jego szyi. Odetchnęła głębiej podniecona, czując pod palcami szybkie pulsowanie tętnicy duchownego. Zbliżyła się jeszcze bardziej do jego naznaczonej licznymi zmarszczkami twarzy i zaczęła krzyczeć. – Chcemy... Nie, nie... Musimy! Musimy wiedzieć, gdzie jest Relikwiarz! – Patrząc z rozbawieniem, jak kapłan rozpaczliwie próbuje złapać oddech, skinieniem ręki przywołała do siebie schowanego wciąż w kącie demona, który zdawał się być bardziej przestraszony niż torturowany ksiądz. Ten czym prędzej podbiegł do niej, ciągnąc za sobą czarny, wyglądający na ciężki, worek.[/p]
– Kochasz swojego Boga? – zapytał jegomość bawiący się świecami.[/p]
Czarnooka zwolniła uścisk, pozwalając duchownemu odpowiedzieć. Zaczął krztusić się i charkać, po czym łamiącym się głosem wypowiedział:[/p]
– Tak! I dla jego dobra nie zdradzę wam...[/p]
– Więc dołączysz do swoich... hm... braci w niebie – przerwała mu, śmiejąc się złowieszczo.[/p]
Zakapturzony sługa odwiązał worek i wyrzucił z niego ciało mężczyzny w sutannie. Powyginane palce trupa, jego rysy twarzy - to wszystko nasycone było przerażeniem, jak gdyby umarł ze strachu.[/p]
Kobieta, czerpiąc przyjemność z męki starca, oddaliła się kilka kroków od niego i już miała dokończyć dzieła siłą umysłu, kiedy nagle wyczuła kogoś za swoimi plecami. Pozwoliła człowiekowi jeszcze trochę pożyć; rozprawi się z nim później.[/p]
– Elaami... No tak, mogłem się spodziewać, że to ty zastraszasz nasz lud. Jeszcze nie masz dosyć? – odezwał się przybysz.[/p]
Nie odwróciła się, aby zobaczyć nowo przybyłego; nie musiała. Spuściła ręce wzdłuż ciała i zamknęła oczy.[/p]
– Pani... – odezwał się sługa, zerkając nerwowo to na nią, to na przybysza.[/p]
– Nie przejmujcie się nim – rozkazała, wciąż stojąc nieruchomo. Zerknęła na księdza, który leżał na podłodze niczym sparaliżowany, nie próbując nawet uciekać, widocznie pewien już swojej porażki. – Wiesz, że ja nigdy nie mam dosyć, Diego – dodała po chwili milczenia i w końcu się odwróciła.[/p]
Na środku głównej nawy stał wysoki, przystojny szatyn o jasnych oczach, ubrany w brązowe spodnie i błękitną koszulę. Przypatrywał się jej uważnie, mimowolnie omiatając czujnym wzrokiem każdy centymetr ciała.[/p]
– Pamiętasz jeszcze, jak mam na imię... Nie jest z tobą tak źle, jak myślałem – rzekł po chwili, wciąż bez konkretnego wyrazu na twarzy przybrudzonej lekkim zarostem.[/p]
– Braci się nie zapomina.[/p]
Zeszła z podestu i stanęła zaledwie kilka metrów przed nim. Jedną rękę założyła do tyłu, a o palce drugiej zaczęła okręcać sobie kosmyki długich, falowanych włosów. Gdyby nie jej ciemne oczy, wydające się nie mieć dna i zbyt obcisła, granatowa bluzeczka podkreślająca krągłości, mogłaby doskonale udawać zagubione na gwarnym placu, biedne i skrzywdzone przez los dziecko. Uśmiechnęła się tak delikatnie i miło, a jednocześnie tak ponętnie, że nawet obrażony na nią przymusowy sługa przyglądający się tej scenie, skupił wzrok na czerwonych ustach.[/p]
Diego pokiwał głową ze zrezygnowaniem i cicho parsknął, rozśmieszony.[/p]
– Nie jestem i nigdy nie byłem waszym bratem. I nigdy też nim nie będę – dodał, stawiając nacisk na ostatnie zdanie.[/p]
– Zakończ to, Pani. Nie powinniśmy z nimi zadzierać. Jeszcze nie teraz... – wtrącił swoją uwagę stojący wciąż na uboczu demon.[/p]
– Widzę, że po naszym ostatnim spotkaniu tatuś podarował ci nowych sługusów – kontynuował Diego.[/p]
Zrobiła dwa kroki do przodu, lekko kołysząc biodrami.[/p]
– Nie bądź sarkastyczny, przyjacielu. Nie wolno ci – zakpiła. Długo patrzeli sobie w oczy, przy czym ona wciąż robiła coraz to bardziej powabne miny, chcąc sprowokować anioła. Widząc jednak, że jej starania są nadaremne, ruszyła gwałtownie w stronę półprzytomnej ofiary. – Muszę się z tobą pożegnać, gdyż pragnę skończyć co zaczęłam i wrócić do domu.[/p]
– Nie zabijaj go, to w niczym nie pomoże – powiedział nagle Diego.[/p]
Elaami przystanęła na drugim stopniu i zwiesiła głowę.[/p]
– On wie, gdzie jest Relikwiarz.[/p]
– On wie, oni wiedzieli – mężczyzna wskazał ręką na ciało leżące u ich stóp – i wielu innych zna miejsce jego ukrycia, ale tylko nieliczni potrafią go otworzyć.[/p]
– Kto? – parsknęła, wymachując rękoma. – Michał, Gabriel i Rafael? Bracia mego ojca? Nie bądź śmieszny, kochany...[/p]
– W niczym nie pomoże ci zabijanie bezbronnych ludzi... kochana – wycedził. – Jeśli nie chcesz, abym ci przeszkodził... zabij mnie. – Szatynka spojrzała na niego nie dowierzając. – Chyba, że nie masz na tyle odwagi? – Elaami okręciła się na pięcie i zeszła z podium. Przez chwilę stała obrócona plecami do ołtarza i już chciała coś powiedzieć, lecz w czasie, kiedy szukała słów, Diego ją uprzedził: – Myślisz, że dlaczego jesteś tu, wśród ludzi, a nie władasz swym królestwem wraz z ojcem? Czemu on zesłał na Ziemię ciebie, a nie twoją siostrzyczkę?[/p]
– Zbliża się koniec, a ja jestem tu po to, aby wypełnić wolę mego Pana – odpowiedziała nagle, sycząc przez zęby.[/p]
– Co musisz zrobić, aby ojciec zaczął traktować cię jak godną tronu? Ilu jeszcze ludzi musi zginąć z ręki twojej i twych pobratymców, byś mogła wrócić tam, skąd cię wyklęli?[/p]
Elaami w ułamku sekundy zjawiła się przy aniele. Byli tak blisko siebie, że dziewczyna czuła zapach jego skóry. Słodka, delikatna woń drażniła jej nos, choć kiedyś nie odstępowała jej na krok. Dawno temu, zanim Diego ją zdradził... Wzdrygnęła się na wspomnienie przeszłości, lecz mimo tego, nie odeszła od mężczyzny.[/p]
Diego zrozumiał, o co jej chodzi. Niepotrzebni są im zbędni świadkowie. Siłą woli powstrzymując się przed utonięciem w czerni jej wzroku, otworzył swój umysł.[/p]
Kiedyś byłeś mój – przesłała mu swoje myśli. – Pamiętasz? Mogłeś przekroczyć granice. To było piękne. Obiecywałeś, że zawsze będziemy razem. Nie obchodziło cię, co myślą inni. Nie musiałeś żyć w strachu. Pamiętasz?[/p]
Mężczyzna nie wytrzymał; odłączył się. Odstąpił krok w tył i spuścił wzrok.[/p]
– Nie, nie pamiętam – odpowiedział po chwili, podnosząc głowę. – Nie uda ci się mnie skusić... Już nie.[/p]
– Nie kuszę cię – odparła kobieta, ponownie zmniejszając dystans. – Po prostu chciałam wiedzieć...[/p]
– To jest twoje zadanie? – wtrącił się. – Musisz z powrotem przeciągnąć mnie na waszą stronę?[/p]
Elaami tupnęła nogą jak rozpieszczone dziecko, któremu rodzice nie kupili wymarzonego prezentu.[/p]
– Nie ma żadnego zadania! Skończ tę szopkę, już i tak popsułeś moje plany.[/p]
– Więc co tu jeszcze robisz? – odszczeknął anioł, na co ze strony czarnookiego dało się słyszeć ciche „Racja”. – Czekasz na okazję, żeby zaatakować? Chcesz udowodnić ojcu, że potrafisz to zrobić?[/p]
Kobieta dyszała głośno, rozwścieczona. Próbując zachować resztki dumy wyprostowała się i gestem ręki przywołała do siebie mężczyzn w szatach, którzy razem z nią – jeden niechętnie, drugi pospiesznie – udali się w kierunku głównych drzwi. Założyła na nos ciemne okulary i przed wyjściem na dziedziniec, raz jeszcze spojrzała na Diego.[/p]
Nikomu nie muszę niczego udowadniać.[/p]
(06-01-2011, 23:19)sileana napisał(a): [ -> ]
Cytat:chcąc uwolnić się od jakiegokolwiek uczucia z jego strony.

Może tak: "chcąc uwolnić się od jego dotyku, wywołującego tyle uczuć" lub, jeżeli chodzi o jego uczucia, - "chcąc uwolnić się od jakiegokolwiek jego dotyku, w które wkładał tyle uczuć"?
Hmmm... No chyba, że jeszcze coś innego miałaś na myśli
własnie to miałam na myśli, po prostu miałam jakąś zaćmę. Dziękować.

Cytat:
Cytat: z gałęzi wielkiego dębu rosnącego pod oknem sypialni czujnie przyglądała jej się para czerwonych oczu.

<lol> wybacz, ale jak widzę takie opisy, to mi się zawsze śmiać chce, nieodmiennie widzę w wyobraźni same gałki oczne, mniej więcej takiej aparycji:
http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9G...fMzj0nH1dQ
niby fakt, jednak kiedy oczy były jedynym co można było zobaczyć ewentualnie, tylko taki opis przyszedł mi do głowy.

Cytat: Po familiadzie "Zmierzchu" rozpleniło się mnóstwo identycznego badziewia.
wciąż ubolewam nad faktem iż nie skończyłam tego, kiedy Mayer o sadze jeszcze nie marzyła... ^^



Dziękować za błędy, w przypływie czasu przejrzę raz jeszcze i poprawię, zwłaszcza przecinki, które wcześniej były, ale wiele osób uparło się, aby je wyprowadzić, a ja głupia poszłam ślepo za wszystkimi "radami".
Dziękować, niby nic, a jak wiele (i żadne to przeca czepianie, to pomoc).

Samantha stylizowana jest na pewną moją znajomą, której mimo wieku 25 lat, wciąż powtarzają to samo co Ty ^^

Ostatni dialog... Hm, może tak wygląda, ale wcale się jakoś nie starałam, po prostu napisałam co dla nich najważniejsze a nie tak, żeby pokazać czytelnikowi, "co" to jest.
Witaj, złapałem się za tekst i czytam. Zaczynam od prologu.

Aha, przeleciałem tylko spojrzeniem po innych komentarzach, z racji braku czasu. Dlatego jeśli coś niecoś sie powtórzy, to znaczy że tym bardziej powinnaś to zmienić.

A więc, choć zdania od więc nie należy zaczynać ja zacznę. A więc zaczynam.
Co mi się rzuca w oczy. Poza nieco dziwnym miejscem jak na schadzkę, bohaterka wyjaśnia swój wybór, choć dla mnie w sposób dość niejasny (ale to zapewne będzie wyjaśnione w dalszej części tekstu, choć ja nie ważne jak moja dziewczyna by nalegała nie spotkałbym się z nią na cmentarzu na obrzeżach miasta, w środku nocy, a pokręcony jestem i cmentarze mi się podobają, szczególnie te stare) dialog odzwierciedla rozmowę, jak na mój gust, osób które raczej nie łączyła silna więź emocjonalna, ot para nastolatków którzy "chodzili" ze sobą miesiąc. Czy takie było zamierzenie? Jeśli tak, strzał w dychę, jeśli nie, popracuj nad adekwatnością emocji. Jesteś kobietą, jak byś zareagowała gdyby twój ukochany zrobił ci jakieś świństwo i okazało się, że cię nie kocha. Dodaj do tego schizy bohaterki, która na rozmowę z chłopakiem wybiera cmentarz! Wink

Lilith
Cytat:Idź już, proszę cię. Idź i zostaw mnie w spokoju. – Odprowadzę cię do domu – powiedział Robert, odsuwając kosmyk grzywki z jej czoła. - powtórzenie : cię/cię, .....
Powiedziałam, co miałam powiedzieć. - <powiedziałam co miałam do powiedzenia>?

To są słowa bohaterów. Dialogów, to znaczy formy w jakiej wypowiadają się bohaterowie raczej nie możemy poprawiać – poza ewidentnymi błędami, np. ortami. Posiadając mały wycinek tekstu, nie wiemy jak bohater ma się wypowiadać, jaki ma styl, czy nie jest aby zdenerwowany dlatego mówi niepoprawnie. Zawsze trzeba pamiętać, że bohater ma prawo mówić niepoprawnie. Co innego styl narratora. Tego gada trzeba ustawić żeby grał zgodnie z zasadami.
Wyjątkiem od powyższego będzie na przykład problemu jaki jest w drugiej części prologu. Brak stylizacji językowej w dialogach.

Właśnie tak, droga Autorko. Bardzo by Ci się przydało nieco średniowiecznego słownictwa. Troszkę średniowiecznych zwyczajów. W tamtych czasach ludzie byli niesłychanie zabobonni. Nie wyobrażam sobie pachołków, którzy w obliczu jawnego zła, nie zaczęli by wołać do Boga, Chrystusa, albo przynajmniej wykonywać zwyczajowe znaki (przeżegnanie się) lub inne czynności mające za zadanie odpędzić złe duchy, odczynić urok, etc. itd. Bogu świeczkę, Diabłu ogarek, o tak. Mogli ufać w duchową ochronę kapłana... no ok. Jednakże wstawki wynikające ze średniowiecznych zwyczajów czy też ludzkiej mentalności dodają tekstowi uroku, realności i takiego czegoś. I absolutnie ważna jest stylizacja ich wypowiedzi!

"Stwór ryknął wściekle na cały głos, odchylając głowę do tyłu i odrzucając ramiona, po czym powrócił do poprzedniej pozycji i zatopił wzrok w błękitnych oczach duchownego. Zacisnął pięści, zagryzł zęby, lecz nie potrafił wykrzesać z siebie ni krzty mocy. Rozjuszony machnął ręką, chcąc uderzyć człowieka, lecz i tego zrobić nie był w stanie; jego dłoń wygięła się nienaturalnie w momencie, kiedy miała spotkać się z twarzą zakonnika. Zwinął się z dziwnego, niespotykanego dotąd bólu jaki nawiedził jego ciało i syknął przeciągle jak wąż ostrzegający intruza. Po chwili zebrał się z ziemi i wydał z siebie swoisty dźwięk przypominający szczeknięcie wilka."
Duchowny zacisnął zęby?
Zakonnik zwinął się z dziwnego bólu? Wink
Skąd ja wiedziałem, że to będą wampiry? Droga autorko, może stąd że to temat na topie. Wink

Rozdział I
"Kobieta mamrocząc coś pod nosem narzuciła na twarz poduszkę i skuliła się w pozycji embrionalnej. Jednak kiedy druga wciąż nieprzerwanie prowadziła na nią atak" ---> mamy do dyspozycji wiele określeń, dziewczyna, współlokatorka, kobieta, przyjaciółka, rozmówczyni. Różnicujmy która kobieta robi co gdy mamy w interakcji dwie.

Mam nieodparte wrażenie, że Samantha jest idiotką i że zje ją wampir. Czytam dalej.

"– A ja zostanę w domu i się prześpię. Miałam pracowitą noc – odpowiedziała. – Rzucałam Roberta..." fajna odzywka Wink

Amelia nabiera kształtów. O ile w prologu była bezbarwna jak woda o tyle teraz nabiera rumieńców.

Pamiętaj, narrator raczej nie zdrabnia imion bohaterów. Narrator powie Samantha, nie Sam. Chyba, że jakieś określenie jest oficjalnie przez niego wprowadzonym pseudonimem, używanym przezwiskiem bohatera.

Rozdział II
To jednak opowieść o wampirach.

„Tańcząc na kolorowej mozaice ogromnych kafli podłogowych” - wiesz, mozaika skałda się z malutkich elementów, nigdy nie ogromnych kafli.

„zaraz jednak przeżegnał się prędko, prosząc szeptem swego Ojca o wybaczenie nadaremnego użycia jego imienia.” od kiedy Bóg ma na imię Bóg Wink

Doczytałem i dalszych rozdziałów raczej nie będę czytał. Nie przepadam za fantasy opierającą się na myśli pseudochrześcijańskiej.

Co do języka. Wydaje się jakbyś poszczególne rozdziały pisała w sporych odstępach czasu, albo niektórym poświęcała zdecydowanie więcej uwagi. Prolog jest płaski. Podczas gdy rozdział pierwszy nabiera nieco energii a drugi ma dość plastyczny i przyjazny użytkownikowi styl. Zupełnie jakbyś po prostu nabierała wprawy. To bardzo dobrze, to dobrze świadczy.
Z tematem książki dyskutować nie mogę, to wybór autora o czym pisze, czytelnika czy chce czytać. Ale wampiry w standardowej krasie to temat tak oklepany i banalny, że aż się zmartwiłem, gdy po raz pierwszy przeczytałem to słowo na 'w' w twoim tekście. Może dalej jest wyjątkowo i ujmujesz wampiry w sposób dotąd nieujmowany, aczkolwiek po pierwszych zamieszczonych powyżej tekstach uważam iż tak nie jest.

Mam nadzieję, że moja pisanina będzie Ci w czymś pomocna. Pozdrowienia!
(11-01-2011, 00:24)sileana napisał(a): [ -> ]
Cytat: Przepraszam tez z góry, jeśli komuś wyda się iż nadmiernie używam słowa 'kobieta', 'mężczyzna' lub 'ksiądz' - miałam straszny problem z zastąpieniem ich.)

http://synonimy.ux.pl/

To po pierwsze.
Próbowałam już używać, ale wydaje mi się że i tak pewnych rzeczy jest dużo wciąż, bo nie zawsze szło zmienić.

Cytat:– Elaami... No tak, mogłem się spodziewać, że to ty zastraszasz nasz lud. Jeszcze nie masz dosyć? – odezwał się przybysz.
HALO! Jaki przybysz? Skąd on tutaj? Dlaczego nie ma o nim wzmianki? Jakiejkolwiek? Pal sześć bohaterów, ale narrator chyba o nim wie, nie?[/quote]
tu:
Cytat:Kobieta, czerpiąc przyjemność z męki starca, oddaliła się kilka kroków od niego i już miała dokończyć dzieła siłą umysłu, kiedy nagle wyczuła kogoś za swoimi plecami.

Cytat:No nie... Mdło i nudno. Dwoje och-jakże-przezajebistych-bohaterów-których-łączy-seksualne-napięcie. Całą reszta była tłem dla ich przekomarzanek, nieco żałosnych, bo ciągle patrzyli się na siebie lub na podłogę (skarbów szukali?), i wyrzucali z siebie bez tchu zdania urwane i bezsensowne, nie mające związku z niczym. I mówię tu o tzw. "fabule" tego fragmentu, o której chyba zapomniałaś, skupiając się na tym, by pokazać jak najwięcej za!-je!-bi!-sto!-ści! tych dwojga.
I to chyba wszystko z mojej strony, bo nic więcej w tej części i tak nie ma.
ja tego nie widzę bo i nie to było moim zamiarem, no ale każdy czytelnik może to odebrać inaczej,

Dziękować, komentarzem Chrisioka zajmę się później.


EDIT: @Chrisok:


Cytat:dialog odzwierciedla rozmowę, jak na mój gust, osób które raczej nie łączyła silna więź emocjonalna, ot para nastolatków którzy "chodzili" ze sobą miesiąc. Czy takie było zamierzenie?
Może nie aż takie, ale fakt faktem, iż 'to coś' pomiędzy nimi to tylko ot takie właśnie jakby 'chodzenie'.

Cytat:Brak stylizacji językowej w dialogach.
Przyznaję się bez bicia.

Cytat:Nie wyobrażam sobie pachołków, którzy w obliczu jawnego zła, nie zaczęli by wołać do Boga, Chrystusa, albo przynajmniej wykonywać zwyczajowe znaki (przeżegnanie się) lub inne czynności mające za zadanie odpędzić złe duchy, odczynić urok, etc. itd.
Tutaj tez sprawa jest trochę skomplikowana, tego właśnie być nie miało i być nie mogło, ale wedle moich upodobać w tekstach, wiele rzeczy zostaje wyjaśnionych niejednokrotnie nawet dużo później.

Cytat:"Stwór ryknął wściekle na cały głos, odchylając głowę do tyłu i odrzucając ramiona, po czym powrócił do poprzedniej pozycji i zatopił wzrok w błękitnych oczach duchownego. Zacisnął pięści, zagryzł zęby, lecz nie potrafił wykrzesać z siebie ni krzty mocy. Rozjuszony machnął ręką, chcąc uderzyć człowieka, lecz i tego zrobić nie był w stanie; jego dłoń wygięła się nienaturalnie w momencie, kiedy miała spotkać się z twarzą zakonnika. Zwinął się z dziwnego, niespotykanego dotąd bólu jaki nawiedził jego ciało i syknął przeciągle jak wąż ostrzegający intruza. Po chwili zebrał się z ziemi i wydał z siebie swoisty dźwięk przypominający szczeknięcie wilka."
Duchowny zacisnął zęby?
Zakonnik zwinął się z dziwnego bólu? Wink
Cały czas jest mowa o zachowaniu wampira, nie widzę w tym nic źle zapisanego, a i sama nie jestem (nie mówię że źle nie jest, ale wielu odpowiada).

Cytat:Skąd ja wiedziałem, że to będą wampiry? Droga autorko, może stąd że to temat na topie. Wink
Wydaje mi się, że tu to pisałam, ale może nie... Więc - irytuje mnie szczerze wciąż tego powtarzanie przez czytelników jak i niejednokrotne porównywanie mnie do pani Meyer, z tego względu, iż praca ta (jej pierwsze kilkanaście rozdziałów) napisana została 7-8 lat temu. I może wtedy też były 'na topie', nie wiem, ale tekst ten nijak się ma do tego, że akurat teraz są.

Cytat:Mam nieodparte wrażenie, że Samantha jest idiotką i że zje ją wampir.
Co do pierwszego - stylizowana jest na pewna znajoma mi osobę, szczerze, taka własnie "słodka idiotkę". Co do reszty - mogę powiedzieć, że tu się mylisz Wink

Cytat:"– A ja zostanę w domu i się prześpię. Miałam pracowitą noc – odpowiedziała. – Rzucałam Roberta..." fajna odzywka Wink
Dla niej tak.

Cytat:Pamiętaj, narrator raczej nie zdrabnia imion bohaterów. Narrator powie Samantha, nie Sam. Chyba, że jakieś określenie jest oficjalnie przez niego wprowadzonym pseudonimem, używanym przezwiskiem bohatera.
Nie chcę cały czas używać tego samego, żeby nie było natłoku, a uważam, że jeśli sami bohaterzy tak do niej się zwracają, to i w narracji mogę tak napisać.

Cytat:„zaraz jednak przeżegnał się prędko, prosząc szeptem swego Ojca o wybaczenie nadaremnego użycia jego imienia.” od kiedy Bóg ma na imię Bóg Wink
A to akurat zasługa katechety, który karcił nas za każde "o Boże".

Cytat:Co do języka. Wydaje się jakbyś poszczególne rozdziały pisała w sporych odstępach czasu, albo niektórym poświęcała zdecydowanie więcej uwagi.
Prolog i kilka kolejnych pisanych było ciągle, dopiero teraz po latach je trochę zmieniałam, ale jeśli chodzi o język, to osobiście różnicy nie widzę.

Cytat:Może dalej jest wyjątkowo i ujmujesz wampiry w sposób dotąd nieujmowany, aczkolwiek po pierwszych zamieszczonych powyżej tekstach uważam iż tak nie jest.
Na razie tak uważać nie trzeba, jednak wampiry są tu tylko tłem, sługusami, czymś gorszym od głównych bohaterów, ponieważ nie lubię ich jako istot 'mega-hiper-zarąbistych'.



Dzięki wielkie za tak wiele pracy. Pozdrawiam,
Soba.
Stron: 1 2