20-11-2010, 23:52
Jak widać zostałem zainspirowany, pewną piosnką. Polecam jej tekst;]
Wszystko co znam to pudełko wspomnień, w którym jestem. Poza tym małym światkiem jest dziecko, to ja. Tylko takiego siebie pamiętam. Nie wiem jak wyglądam teraz. Co jakiś czas moje oczy zasłaniane są przez dłonie starca. Obolałe i spróchniałe. Dzieciak zjeżdża na sankach. Niebieska czapeczka, niebieskie buciki. Rzuca się śnieżkami ze swoim wyimaginowanym przyjacielem. Rykoszet trafia w moje pudło. Chłopiec podbiega w stronę tajemniczej rzeczy. Za nim biegnie jego aligator, który zabawnie ślizga się na zamarzniętym jeziorku. Maluch śmieje się z niego, potem próbuje przewrócić pudło. Ja wstrzymuję oddech. Na szczęście jestem zbyt ciężki dla niego. Ganiają się chwilę wokoło mojego tekturowego świata. Al śmiesznie szczeka za swoim przyjacielem. Chłopak zatrzymuję się, zerka na zegarek, patrzy na zwierzaka. Zrywa się i biegnie do domu, za nim człapie jego aligator. Nie wie jeszcze, że tego dnia zmieni się jego nastawienie do Ala, do ojca i matki, do wszystkich ludzi na świecie. Nigdy nie wiesz co zastaniesz, kiedy wrócisz do domu.
Jesteśmy w parku, jest ciepło. Strasznie się pocę w moim domku z tektury. Widzę jak chłopak, który zresztą ma już z szesnaście lat, idzie za rękę z dziewczyną. Zeszłej nocy kochali się fizycznie i psychicznie. Ona opowiedziała mu o tym, jak ich oddechy się przenikają. Jak dusze stają się jednym. On, pokazał jej jak boska może być chwila. Opowiedział jej o cudowności istnienia. Dużo dotyku, słodkich, ciężkich oddechów. Był przekonany że stopił lód w jej sercu… Teraz się kłócą. Ona krzyczy na niego. Mówi, że jest pojebany. Chłopak uderza ją raz, potem drugi. Jego drżące dłonie opadają jak kamienie. Sam stał się jak głaz, który opada na dno oceanu wstydu. Dziewczyna ucieka zostawiając go samego. Zrozpaczony osuwa się przy najbliższym drzewie, które przypadkiem stoi obok mnie. Nie może zrozumieć jak do tego doszło. Jak to się stało, że jego spokojna dusza zawiera w sobie tyle ukrytego gniewu. Na kolanie młodziana kładzie głowę aligator. Mimo że chłopak go nie widzi, gad z całych sił chce poprawić mu humor. Jest przy nim cały czas, jest jego zapomnianą częścią. Chłopiec nie wie jeszcze, że ta sytuacja zbuduje go i wzmocni a wyrzuty sumienia i płacz z tamtego dnia zostawią w głowie blizny. Nie wie też, że gdy wróci do domu, ona tam będzie. Przeproszą się. Spędzą ze sobą jeszcze kilka namiętnych i toksycznych chwil. Kiedy będzie źle, będzie miał tylko Ala, którego znów zacznie czuć. Nigdy nie wiesz co zastaniesz, kiedy wrócisz do domu.
Do mojego pudełka wchodzi żona. Patrzy na mnie ze smutkiem. Chociaż widzi w moich oczach słowa „dziś już nie zasnę”, zaciąga mnie do łóżka.
Jestem w mojej tekturowej przestrzeni. Na kolanach siedzi mi syn. Bawi się starymi, ręcznie malowanymi żołnierzykami. Przez dziurki w pudle widzę jak chłopak siedzi w tym samym parku co ostatnio. Patrzy na rzekę, która przez mieszkańców miasta została potraktowana jak kanały. Siedzą obydwaj. Mają około 25 lat. Chłopiec nie potrafi znaleźć się w społeczeństwie. Nie ma pracy, nie ma nikogo. Ma tylko tego śmiesznego potwora. Jest zły na siebie i na niego. Zeszłej nocy stwierdził, że jest zbyt dziecinny, że musi poznać kogoś prawdziwego. Bierze aligatora na ręce i podchodzi do obrzydliwej rzeki. Chwile myśli i wrzuca swojego towarzysza do „ścieków”. Al, znając jego myśli, pozwala mu na to. Zeszłej nocy zrozumiał, że jego przyjaciel jest nieszczęśliwy. Boi się, że to jego wina, że przez niego należą do dwóch światów. Odchodząc płaczą obydwaj. Głośno szlochają.
Chłopiec nie wie jeszcze, że tego dnia wszystko spowije mgła. Szarość codzienności i monotonność pracy będą toksyną. Nie wie również, że jego plan wypali. Spotka tą jedyną i zbuduje dom.
Kiedy nie ma już aligatora i chłopca, ja również zaczynam płakać. Syn patrzy się na mnie i uśmiecha. Czując jego siłę, wstaję i zaczynam rozwalać pudło. Biegnę w stronę rzeki. Znajduję swojego przyjaciela. Zdziwiony, widzę jak za nim wychodzi pani aligator i mały aligatorek. Żona zdziwi się kiedy wróci do domu.
Mgła jednak już została.
Wszystko co znam to pudełko wspomnień, w którym jestem. Poza tym małym światkiem jest dziecko, to ja. Tylko takiego siebie pamiętam. Nie wiem jak wyglądam teraz. Co jakiś czas moje oczy zasłaniane są przez dłonie starca. Obolałe i spróchniałe. Dzieciak zjeżdża na sankach. Niebieska czapeczka, niebieskie buciki. Rzuca się śnieżkami ze swoim wyimaginowanym przyjacielem. Rykoszet trafia w moje pudło. Chłopiec podbiega w stronę tajemniczej rzeczy. Za nim biegnie jego aligator, który zabawnie ślizga się na zamarzniętym jeziorku. Maluch śmieje się z niego, potem próbuje przewrócić pudło. Ja wstrzymuję oddech. Na szczęście jestem zbyt ciężki dla niego. Ganiają się chwilę wokoło mojego tekturowego świata. Al śmiesznie szczeka za swoim przyjacielem. Chłopak zatrzymuję się, zerka na zegarek, patrzy na zwierzaka. Zrywa się i biegnie do domu, za nim człapie jego aligator. Nie wie jeszcze, że tego dnia zmieni się jego nastawienie do Ala, do ojca i matki, do wszystkich ludzi na świecie. Nigdy nie wiesz co zastaniesz, kiedy wrócisz do domu.
Jesteśmy w parku, jest ciepło. Strasznie się pocę w moim domku z tektury. Widzę jak chłopak, który zresztą ma już z szesnaście lat, idzie za rękę z dziewczyną. Zeszłej nocy kochali się fizycznie i psychicznie. Ona opowiedziała mu o tym, jak ich oddechy się przenikają. Jak dusze stają się jednym. On, pokazał jej jak boska może być chwila. Opowiedział jej o cudowności istnienia. Dużo dotyku, słodkich, ciężkich oddechów. Był przekonany że stopił lód w jej sercu… Teraz się kłócą. Ona krzyczy na niego. Mówi, że jest pojebany. Chłopak uderza ją raz, potem drugi. Jego drżące dłonie opadają jak kamienie. Sam stał się jak głaz, który opada na dno oceanu wstydu. Dziewczyna ucieka zostawiając go samego. Zrozpaczony osuwa się przy najbliższym drzewie, które przypadkiem stoi obok mnie. Nie może zrozumieć jak do tego doszło. Jak to się stało, że jego spokojna dusza zawiera w sobie tyle ukrytego gniewu. Na kolanie młodziana kładzie głowę aligator. Mimo że chłopak go nie widzi, gad z całych sił chce poprawić mu humor. Jest przy nim cały czas, jest jego zapomnianą częścią. Chłopiec nie wie jeszcze, że ta sytuacja zbuduje go i wzmocni a wyrzuty sumienia i płacz z tamtego dnia zostawią w głowie blizny. Nie wie też, że gdy wróci do domu, ona tam będzie. Przeproszą się. Spędzą ze sobą jeszcze kilka namiętnych i toksycznych chwil. Kiedy będzie źle, będzie miał tylko Ala, którego znów zacznie czuć. Nigdy nie wiesz co zastaniesz, kiedy wrócisz do domu.
Do mojego pudełka wchodzi żona. Patrzy na mnie ze smutkiem. Chociaż widzi w moich oczach słowa „dziś już nie zasnę”, zaciąga mnie do łóżka.
Jestem w mojej tekturowej przestrzeni. Na kolanach siedzi mi syn. Bawi się starymi, ręcznie malowanymi żołnierzykami. Przez dziurki w pudle widzę jak chłopak siedzi w tym samym parku co ostatnio. Patrzy na rzekę, która przez mieszkańców miasta została potraktowana jak kanały. Siedzą obydwaj. Mają około 25 lat. Chłopiec nie potrafi znaleźć się w społeczeństwie. Nie ma pracy, nie ma nikogo. Ma tylko tego śmiesznego potwora. Jest zły na siebie i na niego. Zeszłej nocy stwierdził, że jest zbyt dziecinny, że musi poznać kogoś prawdziwego. Bierze aligatora na ręce i podchodzi do obrzydliwej rzeki. Chwile myśli i wrzuca swojego towarzysza do „ścieków”. Al, znając jego myśli, pozwala mu na to. Zeszłej nocy zrozumiał, że jego przyjaciel jest nieszczęśliwy. Boi się, że to jego wina, że przez niego należą do dwóch światów. Odchodząc płaczą obydwaj. Głośno szlochają.
Chłopiec nie wie jeszcze, że tego dnia wszystko spowije mgła. Szarość codzienności i monotonność pracy będą toksyną. Nie wie również, że jego plan wypali. Spotka tą jedyną i zbuduje dom.
Kiedy nie ma już aligatora i chłopca, ja również zaczynam płakać. Syn patrzy się na mnie i uśmiecha. Czując jego siłę, wstaję i zaczynam rozwalać pudło. Biegnę w stronę rzeki. Znajduję swojego przyjaciela. Zdziwiony, widzę jak za nim wychodzi pani aligator i mały aligatorek. Żona zdziwi się kiedy wróci do domu.
Mgła jednak już została.