Via Appia - Forum

Pełna wersja: Dzieci Nocy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Dzieci Nocy - Inicjacja.
To jest całe opowiadanie. Choć może nie jedyne z tej serii.
Jakoś tak naszło mnie na takie klimaty fantasy + s-f.

Zielone rozbłyski Shrum na niebie były tej nocy silniejsze niż zwykle. W powietrzu czuć już było zapach al'MaShrum. Tylko kwestią czasu pozostawało, kiedy zaatakują. Pomimo strachu, a może właśnie dzięki niemu, strażnicy stali nieruchomo na wyznaczonych pozycjach. To była pierwsza warta Kaliego i mimo wieloletniego szkolenia do tej roli wciąż odczuwał strach. Leżący obok niego Gerdar, który był ich przywódcą, klepnął go po ramieniu w ramach pocieszenia. Pamiętał jak jeszcze dzisiaj wieczorem, powiedział do niego, że jeszcze tej nocy stanie się mężczyzną. W dzień nie mógł doczekać się nadejścia mroku, lecz teraz nie wiedział czy ich dwunastka jest w stanie obronić osadę. Nie podzielił się jednak swoimi wątpliwościami z towarzyszem. Wiedział, że za wszelką cenę muszą zachować ciszę. Element zaskoczenia stanowił ich jedyną przewagę w podczas walki.
Usłyszał głośny skowyt, który z pewnością wydawały dzikie bestie zmierzające w ich kierunku. Kali wzdrygnął się ze strachu, gotując się do ataku. Czekał jednak na sygnał do ataku. Dwie duże bestie zbliżyły się już na tyle, że z łatwością mógł zobaczyć ich wściekłe zielone ślepia i poczuć smród ich paszczy. Potężny demom wzrostem przewyższający człowieka, nie był wstanie ich jednak dostrzec. Zupełnie jak na szkoleniu moc opiekuna nigdy nie zawodziła.
- Teraz! - rzucił Gerdar.
Wszyscy ruszyli do ataku, nacierając na najbliższe stwory. Kali jednym uderzeniem włóczni przebił, znajdującemu się nad sobą demonowi gardziel, powalając go na ziemię. Rozejrzał się dookoła, spojrzał na kilku strażników, wciąż mocujących się ze stworami. Już miał biec im z pomocą, gdy poczuł cios, który powalił go na ziemię. Przeturlał się na plecy i ujrzał szarżującą na niego bestię, która najpewniej cisnęła w niego magicznym pociskiem. Chwycił za znajdującą się nieopodal włócznię i desperacko uderzył w uformowaną już potężną tarczę Shrum. Ostrze pękło, odbijając się od nienaturalnego pancerza, zdołał jednak odrzucić paskudztwo w kierunku wcześniej przygotowanego wilczego dołu, oddalając tym samym od siebie widmo śmierci. Powstał szybko wyjmując krótki miecz zza pleców, wiedząc jednak, że nie stanowi od tak dobrej broni jak długa włócznia. Krzyknął przerażony na widok rozszarpanych zwłok Toma, który razem z nim miał dzisiaj inicjacje. Kali wiedział już skąd wzięła się dodatkowa bestia, której jak mu się zdawało nie przewidział w swym planie opiekun. Zapłakał gorzko.

***

Nastał dzień, a oni raz kolejny mogli wrócić jako zwycięzcy - Kali już jako pełnoprawny mężczyzna. Nie sprawiało mu to jednak radości, przed oczyma wciąż miał obraz zmarłego przyjaciela, z którym jeszcze wczoraj śmiał się na myśl o czekających ich kobietach. Miał ochotę paść na miękką wilczą skórę w swym namiocie. Przedtem jednak musiał wraz z innymi spełnić ostatni obowiązek w budynku opiekuna, do którego prowadził ich Gerdar. Znajdująca się w centrum osady metalowa budowla o ścianach grubości trzech stóp, była jedynym ocalałym z poprzedniej ery miejscem, jakie Kali znał.
- Wróciliśmy z tarczą opiekunie! - powiedział Gerdar, stając przed ogromny włazem, który uchylił się zaraz po tym, wpuszczając ich do środka.
Kali ostatnio był tam jeszcze jako niemowlę, więc mimo opowieści jakie słyszał od starczych chłopaków, zdziwił się bardzo na widok światła padającego z sklepienia i obrazów wielkich starożytnych miast ukazujących się na ścianach.
-Wejdźcie moje dzieci - zabrzmiał głos dobiegający do nich ze wszystkich stron. - Zadowolony jestem z waszych poczynań.
- To my jesteśmy zaszczyceni mogąc wypełniać twą wolę - odpowiedzieli razem, zgodnie z ceremonią.
- Niestety Tom zginął - dodał Gerdar.
- Chwała niech będzie jego duszy - rzekł opiekun. - Oddał życie za to, żeby ludzkość raz jeszcze po dziesięciu milionach lat nie istnienia mogła się odrodzić. Pamiętajcie o tym, kiedy będziecie go opłakiwać, a teraz udajcie się na spoczynek.

***
- Liczba al'MaShrum stale rośnie - powiedział Kali.
- Dopóki opiekun nas prowadzi nic nam nie grozi. - Gerdar jak zwykle ufał mądrości ich wspólnego ojca ich wszystkich.
- Mam nadzieję.
- Wątpisz w mądrość naszego ojca?
- Zastanawiam się tylko czy po wielkim katastrofie oraz tylu latach, jest jeszcze miejsce dla ludzkości w nowym świecie przepełnionym magią?
- Nasi przodkowie stworzyli opiekuna w celu zapewniania nam tego miejsca. Nie pozostaję nam nic innego jak tylko wierzyć w jego moc.
- Masz rację - odparł młodzieniec wiedząc, że nie warto dalej kontynuować tą dyskusję.
Udał się do własnego namiotu, który znajdował się w zachodniej części wioski. Spojrzał raz jeszcze na udających się w pole chłopców i położyć się spać, aby odzyskać utracone w boju siły. Długo jednak nie mógł udać się do krainy marzeń, rozmyślając o tym jak trudne zadanie, czeka go oraz całą ludzkość.


Kolego Sielakos, bardzo proszę na przyszłość pamiętać, że opowiadania osadzone w jednym klimacie (w sensie jednej fabuły, tak jak jest tutaj) można i nawet trzeba umieszczać w jednym wątku, a nie mnożyć podobnego tytułu testy na forum. W celu uniknięcia powstawania bałaganu wątki połączyłem. Bardzo też proszę nie używać opcji cytowania dla całego fragmentu tekstu, bo nie robi to zbyt dobrego wrażenia i należy tego unikać. Pojedyncze wypowiedzi tak, ale nie całe opowiadania. To jest tak, jakbyś cytował sam siebie. // Danek
Dzięki za rady Wink Poradnik przeczytam choć zabieram się za niego od kwietnia tego roku.

Postarałem się poprawić nieco błędy, choć wiem, że sporo ich narobiłem. Zmieniłem też nieco fabułę, tak żeby pasowała do samodzielnego opowiadania. Mam nadzieje, że teraz lepiej czuć klimat świata, jaki wymyśliłem.
Postanowiłem jednak rozwinąć trochę świat, który mi się przyśnił i napisać kolejne opowiadanie w nim osadzone. Tym razem trochę dłuższe.

Część I:

Kali wpatrywał się w rozciągającą się przed nim drogę. Kręta ścieżka wiodła się wśród potężnych drzew dzikiej puszczy, których korony przepuszczały niewiele światła. Jako doświadczony już wojownik wiedział, że dowodzony przez niego oddział jest tutaj bezpieczny. Stwory nocy atakowały tylko po zmroku. Nie pocieszało to jednak bandy młokosów, którą prowadził wraz z ładunkiem do odnalezionej jakiś czas temu siostrzanej wioski.
- Nim nastanie noc opuścimy las i znajdziemy się na otwartej przestrzeni - pocieszał ich. - Na nasze szczęście droga przez las to tylko kilku godziny odcinek naszej trasy.
- Mimo wszystko czułbym się bezpieczniej w polu, gdzie nie ma drzewnych stworów, które mogą wskoczyć ci na plecy. - Mardi jak zwykle trząsł się ze strachu.
- Nie ma się czego bać. - Kali klepnął młodszego kompana. - Dla nas może jest tutaj ciemno, ale dla nich wciąż te wciąż jest zbyt jasno.
- Mam nadzieję.
Dowódca wspominał czasy, kiedy sam był taki bojaźliwy. Dawno już zmarły Gerdar, jego przełożony i mentor, zawsze pocieszał go w podobny sposób. Pamiętał śmierć swojego nauczyciela, noc podczas której zasłonił go własnym ciałem. Kochał skurczybyka jak Ojca, którego nigdy nie miał, jako jeden ze sztucznie zrodzonych przez opiekuna swojej osady. Do dziś nosił w sercu ranę, która już nigdy się nie zagoi.

***

Zostawili las za sobą już jakiś czas tematu i słońce właśnie kończyło schować się za horyzont, gdy usłyszeli krzyki. Nim się zorientowali, otoczyły ich dziwne czarnoskóre postacie o sylwetce człowieka, lecz jarzących się wściekle zielonych oczach bestii. Kali nigdy nie widział podobnych istot. Dał znać gestem swoim towarzyszą, aby ustawili się w formacji obronnej.
Wtedy stało się coś dziwnego, napastnicy uderzyli w nich przy pomocy magii Shruum. Tak potężnej, że w jednej chwili połowa jego ludzi została powalona. Ruszył do ataku rzucając się na jednego z napastników, lecz ten zrobił błyskawicznie unik i powalił go na ziemię. Ostatkiem sił zobaczył jak obcy rabują wóz i odchodzą, po czym stracił przytomność.

***
Obudził się w niewielkim namiocie, nie pamiętał jak się tutaj znalazł. Słońce świeciło pełnym blaskiem, był bezpieczny. Próbował wstać, ból w klatce piersiowej nie pozwolił mu.
- Już wstałeś? - Do środka weszła kobieta. - Silny jesteś.
- Gdzie ja jestem? - spytał z trudem.
- W moim namiocie, znalazłam cię nieopodal.
- A moi ludzie?
- Leżałeś tam sam.
- Ale …
- Odpoczywaj - przerwała mu.
Zanim się zorientował zasnął wykończony krótką rozmową. Jeszcze nigdy w życiu nie był tak zmęczony. Śniły mu się wydarzenia zeszłej nocy oraz twarze dwunastu ludzi, których stracił w boju. Jego bezsilność w obliczu napastników.

***
Katrina przyglądała się w milczeniu, leżącemu w jej namiocie mężczyźnie. Był mocno pokiereszowany, prawdopodobnie cudem przeżył. Nadal nie wiedziała, czy on z tego wyjdzie.
Już drugi dzień opiekowała się nim, mimo wszystko gorączka zdawała się nie słabnąć. Był jednak silny, a z blizn na jego ciele wywnioskowała, że nie jedno już przeszedł. Zdecydowanie miał szansę, w końcu pomagała mu najlepsza zielarka jaką zna - ona sama.
Wstała z zamiarem poszukania pewnego leczniczego korzenia, a jego zostawiła samego, w biały dzień powinien być bezpieczny. Taką przynajmniej miała nadzieję. W każdym razie postarała się nie zwlekać, nawet jeśli sama była wykończona.

***
Oparł się o leżący koło niego kołek, rozejrzał się dookoła, rozpoznając namiot kobiety, która uratowała mu życie. Nadal czuł się słabo, jednak zdecydowanie lepiej niż poprzednim razem. Zastanawiał się ile czasu leżał nieprzytomny, nie raz już widział ludzi potrafiących przespać kilka dni po ciężkiej bitwie. Jakimś niewyjaśnionym cudem udało mu się stanąć na nogach oraz wyjść na zewnątrz. Wiedział, że musi odpoczywać, jednak jeśli ktoś z jego ludzi ocalał musi im jak najszybciej pomóc. Padł na ziemię, ponownie tracąc przytomność.

Ciąg dalszy nastąpi.
jakaś scena jest, ale nie ma klimatu, nie czuję świata, który przedstawiłeś. Za krótkie...

Przeczytaj sobie Światy Dantego Anny Kańtoch i porównaj, w tym op. jest wszystko czego brakuje twojemu.

http://zulawski.nast.pl/sd-fragment.html

nie rozumiem dlaczego napisałeś to tak krótko, spokojnie mogłeś dodać kilka akapitów na malowanie świata.

pozdro
bruce

p.s
moja propozycja również jest taka by postować op. normalnie nie w quotach. Wybacz ale szkoda mi oczu Tongue