Via Appia - Forum

Pełna wersja: Książę o lwim sercu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Leszek Czarny – Książę o lwim sercu


Leszek był wnukiem Konrada Mazowieckiego. Imię otrzymał na pamiątkę stryjecznego dziada Leszka Białego, przydomek „Czarny” miało natomiast zapobiec myleniu obu Piastów. Historycy, opisując życie i dokonania księcia nie szczędzą pochwał pod jego adresem. Nic dziwnego, skoro postać Leszka można śmiało porównywać i stawiać na piedestale obok takich władców, jak Bolesław Chrobry czy Henryk Brodaty. [/p]
Jego historia zaczęła się niezbyt kolorowo. Nie otrzymawszy własnej dzielnicy od ojca, upomniał się o nią w dość dosadny sposób – poprzez bunt. W końcu udało mu się dopiąć swego, został panem księstwa sieradzkiego. Były to najbiedniejsze ziemie pośród wszystkich dominiów piastowskich, dlatego też przed Leszkiem pojawił się ogrom prac do wykonania. Patrząc na to z perspektywy dziejów, śmiało możemy rzec, że cel swój zrealizował. Masowe akcje kolonizacyjne, zakładanie nowych miast na prawie niemieckim oraz fortyfikacja strategicznych grodów były tylko małym fragmentem jego dokonań. [/p]
Ścisła współpraca Leszka z południowym sąsiadem – Bolesławem Wstydliwym – polegająca między innymi na wspólnych wyprawach zbrojnych, zaowocowała w późniejszym czasie sukcesją ziem należących do księcia małopolskiego. Wcześniej jednak poślubił Leszek swoją pierwszą żonę – Gryfinę, która doprowadziła do wybuchu skandalu na tle obyczajowym. Książę sieradzki był mianowicie impotentem, co w dobitny sposób chciała upublicznić jego żona, choćby zakładając na głowę panieński wianek i szydząc z jego ułomności. Konflikt został zażegnany dopiero po mediacji Bolesława Wstydliwego. [/p]
Po jego śmierci, zgodnie z zawartym wcześniej dokumentem sukcesyjnym, księstwa sandomierskie i małopolskie przypadły w udziale Leszkowi. Jednak krótko potem musiał on stawić czoła nowemu zagrożeniu. Od południowego-wschodu zaatakował książę halicki Lew Daniłowicz. Decydująca bitwa rozegrała się pod Goślicami, gdzie sześć setek rycerzy Leszka stawiło czoła prawie trzykrotnie większej armii tatarsko-rusińskiej. Książę małopolski pokonał nieprzyjaciela i odbił zagarnięte przez niego pogranicze lubelskie. Następnie na czele prawie pięciotysięcznego wojska ruszył w kontrnatarciu na Lwów. Przez kilka miesięcy pozostawał na obcych ziemiach paląc i plądrując okolicę, do domu zaś wrócił obładowany niezliczonymi łupami i z ponad czterema tysiącami jeńców. [/p]
Drugim palącym problemem stali się Jaćwingowie, którzy już od wielu lat wyprawiali się na północno-wschodnie tereny kraju Piastów za każdym razem porywając okolicznych mieszkańców i zagarniając łupy. Otrzymawszy błogosławieństwo we śnie od archanioła Michała, patrona rycerstwa, uderzył Leszek na wycofujących się z kolejnej wyprawy Jaćwingów. Bitwa zamieniła się wkrótce w rzeź, po której to pogańskie plemię już nigdy nie zdołało się podnieść.[/p]
Podobnie sprawa wyglądała z Litwinami, którzy, prawdopodobnie za namową Rusinów, zaatakowali pogranicze mordując mieszkańców i paląc całe wioski. Ataku dokonali, podczas gdy Leszek, wraz z miejscowym rycerstwem, był na wiecu w Krakowie. Smutek z powodu tej tragedii szybko przerodził się w gniew. Książę zebrał wszystkich wojów, których miał pod ręką i wyruszył natychmiast na uciekających nieprzyjaciół. Po wywabieniu ich z podmokłych lasów pogranicza, wydał im bitwę, którą przeżyć udało się niewielu Litwinów. To zwycięstwo odbiło się szerokim echem na ziemiach polskich.[/p]
W kolejnych latach przyszło się Leszkowi zmierzyć z jeszcze poważniejszym wyzwaniem. W wyniku zawirowań na tronie węgierskim, tamtejszy król – Władysław IV zawarł przymierze z Tatarami, których poprosił o pomoc w walce z buntującym się rycerstwem. Aby otrzymać posiłki, wojsko tatarskie musiało przejść przez Małopolskę i dalej przez przełęcz w Karpatach na Węgry. Prawie dziesieciotysięczna armia przekroczyła w zimie granice ziemi małopolskiej. Było to o tyle ważne, iż przeprawa przez skutą lodem Wisłę nie stanowiła wtedy przeszkody. Część sił została skierowana na oblężenie Sandomierza, a druga na Sieradz i Kraków. Leszek nie miał zamiaru nawet myśleć o bitwie na otwartym polu, nakazał więc schronić się ludności w dobrze ufortyfikowanych grodach i powstrzymywać marsz nieprzyjaciela. Żadne z wymienionych miast nie poddało się pod szturmem tatarskim, a sam nieprzyjaciel nie widząc perspektyw na wygraną co rusz zwijał oblężenia. Obalenie węgierskiego króla przez miejscowe rycerstwo spowodowało ostateczny odwrót wojsk tatarskich i opuszczenie ziem Leszka Czarnego. Groźniejsza niż same najazdy okazała się przywleczona ze wschodu zaraza. Morowe powietrze dziesiątkowało ludność Małopolski i prawdopodobnie również pozbawiło życia księcia Leszka.[/p]
Można uznawać, że poczynania Leszka Czarnego w kwestii zjednoczenia nie były specjalnie widoczne, lecz spowodowały one uruchomienie lawiny, która w konsekwencji doprowadziła do wyniesienia na tron jego przyrodniego brata – Władysława Łokietka. Stąd zaś, droga do zjednoczenia wydawała się już naprawdę krótka.[/p]
Leszek Czarny to był świetny gość. Naprawdę dobry administrator, no i wódz niezgorszy. Szkoda mi go było, kiedy Gryfina umniejszała jego męską godność. Biedak leczył się potem wężami i jaszczurkami - fuj.


Lubię Twoje artykuły, naprawdę. Może są trochę zbyt "techniczne" i suche, ale cieszę się, że jest na forum ktoś, kto pasjonuje się historią i o niej piszę. Z kimś takim chętnie podyskutuję Smile
Leszek był księciem, któremu rządzić przyszło w ciężkich czasach. Napady Jaćwingów, Litwinów, księcia halickiego i tatarów. W każdej z tych kampanii zachował zimną krew i dobrze kalkulował swoje szanse. Gdyby on sam urodził się wiek wcześniej, być może nie doszłoby do tak dużego rozbicia kraju na dzielnice.

Czasem chciałoby się też, aby bohaterów uwieczniać na filmach. Tak robią to amerykanie, tak robią inni, więc czemu nie moglibyśmy robić i my? Leszek Czarny nadaje się, aby porównać go do Ryszarda Lwie Serce, władcy, który pomimo przeciwności losu zrealizował swoje cele i pozostał w pamięci ludzi jako zwycięzca i bohater. Tak właśnie chciałbym widzieć Leszka Czarnego.

Co zaś do "techniczności" artykułu, cóż. Mam ściśle określoną objętość jaką może zawierać tekst, tego nie przeskoczę, bo i mi redaktorzy poskracają tekst i jeszcze źli będą. Zdaję sobie sprawę, że co król, to więcej wydarzeń, ale jestem w tej materii bezsilny niestety...
No szkoda chłopiny. Taki mężny, zaradny i w ogóle, a se w życiu nie pociupciał. A Gryfina? No cóż niedopieszczona baba różne szopki wyczyniać potrafi. Ot i z dzieła twego nauka Smile

No a teraz serio. Dobrze Danku że takie popularyzujące artykuły piszesz. Po szkolnej swojej przeszłości wyniosłem błędne zresztą mniemanie, że historia to tylko suche daty i dawno przegrane bitwy. Nuda w skompresowanej, czystej postaci. No cóż "moja" historyca dokładała wszelkich starań żeby nas w tym utwierdzić. Potem zainteresowałem się nieco historią techniki, no i wtedy nagle okazało się że to opowieść o ludzkiej myśli nadziejach, może nawet marzeniach. Teraz czytam "Historię Polski" i dla mnie jest to opowieść o ludziach, ich czynach, czasem pragnieniach. Daty zaś to tylko coś w rodzaju kamieni znaczących mile naszej (jako państwowości) drogi.
Danku, tak trzymaj. Masz do tego zacięcie i ta popularyzatorska praca jak najbardziej Ci wychodzi.
Faktycznie, wbrew naszemu "wrodzonemu" masochizmowi, powinniśmy wspominać naszych bohaterów. Tych którzy rządzili mądrze i umieli zwyciężać.
Pozdrawiam
Gorzkiblotnica ma racje, że szkoła zabija piękno historii, sprowadzając ją jedynie do dat, nazwisk i traktatów. Bo historia to przede wszystkim ludzie, często bardzo podobni do nas, którzy żyli w znacznie ciekawszych czasach niż my.
Okres rozbicia dzielnicowego jest baaardzo przemilczanym tematem w szkołach. Sprowadza się do testamentu Bolesława, prób zjednoczenia państwa, i zjazdu w Gąsawie. Tymczasem to naprawdę ciekawy okres w naszej historii, kto wie czy nie najciekawszy, kiedy Polska stanowiła kilka mniejszych państewek, a każde uważało, że to oni są najsilniejsi.
Naprawde nie rozumiem dlaczego to XVll wiek jest eksponowany w polskiej kinematografii. Znacznie ciekawsze wydają się losy Piastów w Xlll wieku.
Dzięki Ci, Danku, za popularyzowanie naszej historii Smile
Pozdrawiam.