Via Appia - Forum

Pełna wersja: Niewidzialny człowiek na bujanym fotelu.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam jestem tu nowySmile Niżej zamieszczam dwie części ( na zaplanowane cztery ) mojego krótkiego opowiadania, mam nadzieję że dobrze wybrałem kategorie. Życzę miłego czytania.



I

Otworzyłem oczy. Coś było nie tak. Zdecydowanie coś było nie tak. Moje ciało było ustawione w pozycji poziomej do ziemi co było dość dziwne zważając na to , że jeszcze przed chwilą szedłem w kierunku kiosku. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że zamiast w betonowej dżungli z głową na chodniku bądź innym twardym podłożu stworzonym specjalnie na potrzeby człowieka, leżałem na leśnej ściółce. Zamknąłem oczy tylko po to by je powtórnie otworzyć. Nie, to chyba nie był sen.
Powtórnie zobaczyłem ten sam widok - wysokie, bardzo wysokie drzewa. Czułem się mały jak mrówka i bałem się żeby mnie te kolosy nie zgniotły jednym ruchem gałęzi. Każde z drzew było takie samo - przerażająco czarne z małymi liśćmi koloru oleju po frytkach który był używany już setki razy w przydrożnym barze.
Po kilku głębokich oddechach wstałem. Dopiero w naturalnej pozycji dostrzegłem, że drzewa są ustawione od siebie nienaturalnie blisko, trochę jakby ktoś zrobił z nich klatkę i mnie w niej umieścił. Miejsce gdzie leżałem było chyba największą luką miedzy drzewami. Zajrzałem w głąb tego jakże dziwnego lasu. Obróciłem się pare razy przez ramie, cały czas kręciłem głową na prawo i lewo. Serce zaczęło mi bić szybciej. Coś tu jest nie tak – pomyślałem sobie – coś tu jest kurwa nie tak. To jednak musiał być sen, naprawdę bardzo zły sen. To jeden z tych snów z których budzisz się z krzykiem, a twoją skórę zalewa zimny pot który paruje pod wpływem temperatury twojego ciała. Miałem nadzieje, że i ja się zaraz obudzę. Gdy podniosłem lewą rękę by zobaczyć która jest godzina, dostrzegłem na moim przedramieniu fatalną ranę ciągnącą od łokcia aż do paznokcia kciuka. Rana nie była duża ale wyglądała jak dawno zagojona. Jakoś nie pamiętam żebym sobie zrobił kiedykolwiek coś takiego. Czułem, że ta rana w ogóle do mnie nie należy, jakby ktoś zwyczajnie przykleił ją plastrem do mojej ręki.
Spojrzałem w końcu na godzinę i znów się zaniepokoiłem. Elektryczny zegarek, który dostałem od babci na 18 urodziny, wskazywał godzine 27:13. Jestem sceptykiem ale to już za dużo. Usiadłem spokojnie ustalając fakty. Po pięciu minutach ( zdawało mi się, że tyle minęło ale nie mogłem tego sprawdzić bo zegarek nadal wskazywał tę samą godzinę) doszedłem do wniosku – jetem w jakiejś ukrytej kamerze lub jakimś podobnym programie telewizyjnym stworzonym na potrzeby tych głupich ludzi spędzajacych całe dnie przed "magicznym pudłem". To jest najbardziej prawdopodobna wersja. Mam się bać tak? Śmieszne. Oparłem się plecami o drzewo, jednocześnie ręką zawadzając o coś na ziemi. Gazeta! W końcu coś co przypomina o normalnym szarym życiu.
Spojrzałem na pierwszą strone, oddech mi się zatrzymał a wraz z nim serce. Data w lewym górnym rogu mówiła że gazeta jest z 24 września 2002, a dziś tzn. jak wychodziłem rano po gazete, jestem przekonany że był 19 wrzesień. Ale było coś jeszcze gorszego. Pod spodem, wielkimi literami był napisany tytuł głównego artykułu „Nastolatek znaleziony w lesie” a niżej „Samobójstwo czy morderstwo?” i wstęp do artykułu „Wczoraj tj. 23 września w Natolińkim lesie znaleziono Kamila P. (19 l.) którego poszukiwania trwały od poniedziałku 20 września. Chłopiec prawdopodobnie popełnił samobójstwo lecz na jego ciele widać wiele ran. Morderstwo czy samobójstwo czytaj dalej na str.4”. W tym momencie moje oczy prawdopodobnie przybrały wielkość pięciozłotówek. Zdecydowanie mam 19 lat i rodzice dali mi na imie Kamil (co może jakoś bardzo mi sie nie podobało ), moje nazwisko zaczyna się na literę „P” i jestem w lesie.
Przypadek? Żart? Jeżeli to był żart to mało śmieszny, jeżeli jestem w ukrytej kamerze to dostanę miliony za odszkodowanie. W sumie nie zastanawiałem się nad tym, wstałem zostawiając gazetę na ziemi. Nie miałem ochoty już jej czytać, nie miałem ochoty wierzyć we wszystko to co mnie otacza. Wyjąłem marllboro w miękkiej paczce i podpaliłem sobie ostatniego, wygniecionego papierosa. Poczułem jak dym powoli wypełnia moje płuca, kaszlnąłem - ehh muszę w końcu rzucić to ścierwo - powiedziałem na głos i ruszyłem w losowo wybranym kierunku nie wiedząc że to dopiero początek niespodzianek jakie mnie dziś spotkają.


II

Zawsze się zastanawiałem czy Bóg istnieje, czy istnieje niebo, piekło i w końcu szatan.
Od kiedy pamiętam nigdy tak naprawdę nie wierzyłem w stworzyciela, który miałby obserwować nas - ludzi - z góry i przyjmować do nieba tylko tych dobrych, spowiadających sie i rzecz jasna (według wielu księży ) dających na tace.
Starałem się tworzyć mnóstwo teorii negujących istnienie Boga, jednak w nie których chwilach kiedy było mi naprawdę ciężko - rozmawiałem z nim. Może to brzmi dziwnie, rozmawiałem z kimś w kogo nie wierzyłem. Sam się wtedy wstydziłem siebie, że zwracam się do Niego tylko w trudnych chwilach, no ale cóż taka jest chyba ludzka natura.
Szedłem już około pięciu minut rozmyślając cały czas. Obraz przed moimi oczami tylko poruszał się do góry i do dołu, do góry i do dołu w rytm moich kroków, a ja nie zapamiętałem nic szczególnego z tej drogi.
Czy ja nie żyję? Jeżeli tak, to czy tak wygląda piekło? Dlaczego ja i pytanie które nasuwało mi sie na myśl najczęściej - jak stąd wyjde? I czy w ogóle to nastąpi...
Zatrzymałem się. Wyjąłem z lewej kieszeni jeansów stary scyzoryk do którego miałem duży sentyment. Pewnego dnia, mając dziesięć, może jedenaście lat, w czasach gdy dzieciaki bawiły sie całymi dniami poza domem, znalazłem go na ziemi. Oczywiście jeżeli to, że upadłem w trakcie biegu i moje kolano niemiłosiernie wbiło sie w metalową obudowę scyzoryka, można nazwać znalezieniem. Po kilku minutach płaczu wziąłem do ręki "znalezisko". Piękny, cały srebrny, błyszczący się w słońcu i odbijający je celując prosto w oczy. Mówił do mnie, tak przynajmniej myślałem, że mówił do mnie "weź mnie, weź mnie". Myślę, że wtedy poniosła mnie wyobraźnia ale i bez tego zachęcenia wziąłbym go bez wahania.
Dziś scyzoryk nie jest już błyszczący i piękny, ale ma to "coś" co sprawia, że nadal go lubie.
Co prawda od kilku lat przeznaczam go jedynie do wydłubywania brudu zza paznokci, ale w tym momencie przyda mi sie do innego celu.
Rozłożyłem ostrze, podszedłem do najbliższego drzewa i zwyczajnie przykładając je do kory pociągnąłem pionową kreskę na wysokości mojego ramienia. Z drzewa zaczęło coś cieknąć - jakaś gęsta czerwona substancja, tak ciemna że mógłbym powiedzieć czarna, a nie czerwona. To nie było normalne, zdecydowanie to nie było normalne. Odbiegłem szybko parę metrów.
-Przepraszam Boże, nie wiem czy tam jesteś czy nie, przepraszam za wszystkie moje grzechy i proszę pomóż mi... proszę.- To była już desperacja, musiałem spróbować, może coś sie stanie? Sam w to nie wierzyłem, ale może jednak...
Nic sie nie stało. Musiałem liczyć tylko na siebie. Szedłem dalej zaznaczając co pięćdziesiąt kroków pionową kreskę na drzewie z nadzieją, że nie będę zataczał kół i wracał do tego samego miejsca.
Minęło czterdzieści zaznaczeń, w końcu siedemdziesiąt i sto. Szedłem i powoli traciłem nadzieje. Czy tak skończę? Zagubiony w tym porąbanym lesie? Nie! Nie mogłem sie poddać. Nie wiem ile minęło już godzin, ale po dwustu zaznaczeniach przestałem je już liczyć. Zaczęło sie ściemniać. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że w ogóle nie zgłodniałem ani też nie jestem spragniony. Może to ze stresu, sam nie wiem.
Widziałem wiele kolorów, ciepłych, zimnych, wiele dziwnych nazw farb reklamowanych często w telewizji, ale czerń jaką zobaczyłem gdy sie totalnie ściemniło była po prostu nie do opisania. Może oślepłem? Nie wiem. Wiem jedno, mimo że ja nic nie widziałem to czułem że ktoś... że coś mnie obserwuje i to coś było straszne. To coś nie miało dobrych.
Czułem chłód, a po plecach spływał mi pot tak zimny że mógłbym przysiąc iż jest w postaci lodu.
Światło! Nie, chyba śnie... Tak! Światło, zobaczyłem światło, gdzieś w oddali. Nie wiem czy była to latarka, pochodnia, czy zwyczajny odblask, ale światło wskazywało na to że gdzieś tam musi być człowiek. Zacząłem iść na oślep z rękami przed sobą aby kierowały mnie na drogę w której nie straciłbym zębów uderzając w drzewo. Zbliżałem się do światła ( a może to ono zbliżało sie do mnie) jeszcze chwila, dwadzieścia kroków, dziesięć, pięć, jeden...
Polana, idealnie okrągła polana, jakby ktoś gigantycznym cyrklem zarysował jej brzegi a następne wyjął wszystkie drzewa ze środka. Spojrzałem do góry, nie zobaczyłem księżyca, ale gwiazdy świeciły mocno i było ich od cholery, tak od cholery ( co prawda zastanawiałem sie czemu gwiazdy są jedynie nad polaną)
Lecz światło, które widziałem wcześniej pochodziło z czegoś innego, z domu. Idealnie białego domu z drewna który stał idealnie na środku polany frontem do mnie. Dom był mały, dla małżeństwa i nawet gdyby nie paliło się w nim światło łatwo było by go dostrzec przez jego kolor który kontrastował z "martwą czernią" lasu.
Wejść? Zadałem sobie w myślach to pytanie, lecz zanim zdążyłem na nie odpowiedzieć to juz stałem dwa kroki od drzwi. Podniosłem ręke, namyśliłem się spoglądając jeszcze w okno w którym nie było widać nic. Zacisnąłem dłoń w pięść.
Puk puk puk
Witaj! ^^ Nie wyłapałem Ci wszystkich błędów, a jedynie te, które najbardziej mnie ugryzły. Tongue


(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]Coś było nie tak. Zdecydowanie coś było nie tak. Moje ciało było ustawione w pozycji poziomej do ziemi co było dość dziwne zważając na to , że jeszcze przed chwilą szedłem w kierunku kiosku.
Dwa pierwsze 'było' jeszcze przejdą, natomiast trzecie już nie przejdzie. Big Grin

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]Zamknąłem oczy tylko po to by je powtórnie otworzyć. Nie, to chyba nie był sen.
Powtórnie zobaczyłem ten sam widok
Kolejne powtórzenie.

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]przerażająco czarne z małymi liśćmi koloru oleju po frytkach(,) który był używany już setki razy w przydrożnym barze.
Zabrakło przecinka.

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]Obróciłem się pare(ę) razy przez ramie(ę)
Zabrakło dwóch ognków. Tongue

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]To jeden z tych snów(,) z których budzisz się z krzykiem, a twoją skórę zalewa zimny pot(,) który paruje pod wpływem temperatury twojego ciała.
Powtórzenie. Dodatkowo przed 'który, która itd' stawiamy przecinek. Ogółem to postaraj się unikać taki zdań, jak (przykładowo) Wysoka jabłoń, na której były piękne i duże owoce, które były smaczne, znalazała się w zasięgu mojego wzroku. Wymyślam teraz na poczekaniu xD, ale, jak mówię, nie brzmią najlepiej takowe zdania.

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]Rana nie była duża ale wyglądała jak dawno zagojona. Jakoś nie pamiętam żebym sobie zrobił kiedykolwiek coś takiego. Czułem, że ta rana w ogóle do mnie nie należy
Ja tu się czepnę powtórzenia tylko, ale i z przecinkami jest problem. Przeczytaj uważnie mój komentarz, proszę. Tongue

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]Elektryczny zegarek, który dostałem od babci na 18 urodziny, wskazywał godzine 27:13.
Prawidłowo powinno być tak: Elektryczny zegarek, który dostałem od babci na osiemnaste urodziny, wskazywał godzinę dwudziestą siódmą trzynaście.

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]jednak w nie których chwilach
niektórych

(09-11-2010, 18:24)KlimaKing napisał(a): [ -> ]Idealnie białego domu z drewna(,) który stał idealnie na środku polany frontem do mnie.
Powtórzenie i zabrakło przecinka.



Komentarz

Zauważyłem, że Twoimi największymi problemami są:

1. Ogonki. Gubisz je. Wiem, że jak się wypowiada je na głos, to czasami nie słychać, czy jest 'e', czy 'ę'. Miałem też z tym problem, ale ćwczenie sobie pisowni zrobiło swoje! Tobie też polecam poćwiczyć, kiedy pisze się te ogonki, a kiedy nie. Dobrze, że gubisz je tylko w rzeczownikach. Z czasownikami byłoby gorzej.

2. Przecinki. To Twój powazniejszy problem. Niektóre Twoje zdania są zbyt długie i po poprostu musisz postawić tam przecinki. Polecam Ci wątek w naszym Kąciku Literata: http://www.inkaustus.pl/showthread.php?tid=221
Przeczytaj, bo warto. Zagłęb się w ten wątek. Możesz popisać sobie jakieś historyjki, w których uważałbyś na przecinki. Oczywiście, nie musisz wszystkiego publikować.

3. Powtórzenia. Tutaj to musisz po prostu dużo czytać, inaczej się tego obejść nie da. Spróbuj samemu poszukać synonimu jakiegoś słowa, a jeżeli nie masz pomysłu, poradź się słownika. Są różneinternetowe,z których sam korzystam. 1) http://www.synonimy.pl/index.php 2)http://synonimy.ux.pl/

Mówiąc ogółem, to jeżeli wyeliminujesz te błędy, o których Ci powiedziałem, będzie dobrze. Mam nadzieję, że pomogłem.

Dodatek do komentarza

To Twój pierwszy post na Forum. Uwierz, lepiej będzie jeżeli zajrzysz do 'Przedstaw się' i naciśniesz 'Nowy Wątek', w którym napiszesz parę słów o sobie. Tak jest lepiej. Użytkownicy będą inaczej patrzeć na Twoje teksty, gdy Cię nieco poznają. Komentuj również opowiadania innych, to działa na takiej wymianie. Tongue


Pozdrawiam, InFlames.
Dziękuję bardzo za krytykę i ciepłe przyjęcieSmile
Witaj,

Masz poważny problem z interpunkcją i często gubisz ogonki. Popracuj nad tym. Tekst czytało się dość szybko, kryje w sobie sporą dawkę tajemnicy. Wprowadź zasugerowane przez nas zmiany. A jeśli martwi Cię ilość komentarzy pod tekstem - zaangażuj się w życie forum. Komentuj, a zostaniesz skomentowany.

MOJE SUGESTIE:

do ziemi(,) co było dość
na to , że - spacja za dużo
jeszcze przed chwilą szedłem w kierunku kiosku. - <szedłem do kiosku>
głową na chodniku(,) bądź innym twardym
tylko po to(,) by je powtórnie
bałem się(,) żeby mnie
koloru oleju po frytkach(,) który był używany już setki razy w przydrożnym barze. - innego porównania nie było?
nienaturalnie blisko, trochę <tak> jakby ktoś zrobił
Miejsce(,) gdzie leżałem było
luką miedzy drzewami. - <między>
Obróciłem się pare razy przez ramie, - <parę>, <ramię>
coś tu jest(,) kurwa(,) nie tak.
To jeden z tych snów(,) z których
pot(,) który paruje pod wpływem temperatury twojego ciała. - wytnij > który paruje pod wpływem temperatury twojego ciała.
Miałem nadzieje, że - <nadzieję>
Gdy podniosłem lewą rękę(,) by zobaczyć(,) która jest godzina, dostrzegłem na moim przedramieniu fatalną ranę ciągnącą od łokcia(,) aż do paznokcia kciuka.
była duża(,) ale wyglądała jak dawno zagojona. - czyli to była blizna?
Jakoś nie pamiętam(,) żebym sobie
od babci na 18 urodziny, wskazywał godzine 27:13. - liczby piszemy słownie, <godzinę>
sceptykiem(,) ale to już za dużo.
Usiadłem(,) spokojnie ustalając fakty.
Po pięciu minutach ( zdawało mi się, że tyle minęło(,) ale nie mogłem tego sprawdzić(,) bo zegarek nadal wskazywał tę samą godzinę) doszedłem do <następującego> wniosku – jetem w jakiejś ukrytej kamerze lub jakimś podobnym programie telewizyjnym stworzonym na potrzeby tych głupich ludzi(,) spędzajacych całe dnie przed "magicznym pudłem". - <spędzających>, wtrącenia w nawiasie zaburzają płynność czytania tekstu
Mam się bać(,) tak?
W końcu coś(,) co przypomina
na pierwszą strone, oddech mi się zatrzymał(,) a wraz z nim serce - <stronę>
mówiła(,) że gazeta jest z 24 września 2002, a dziś tzn. jak wychodziłem rano po gazete, jestem przekonany(,) że był 19 wrzesień - liczby piszemy słownie, <gazetę>, nie stosuj skrótów na przykład : tzn
samobójstwo(,) lecz na jego
dali mi na imie Kamil (co może jakoś bardzo mi sie nie podobało ) - <się>, <imię>, wtrącenia w nawiasie zaburzają płynność czytania tekstu
we wszystko to(,) co mnie otacza.
Wyjąłem marllboro w miękkiej paczce i podpaliłem sobie ostatniego, wygniecionego papierosa. - <Mallboro>, <zapaliłem>
ruszyłem w losowo wybranym kierunku(,) nie wiedząc(,) że to dopiero początek
spowiadających sie i rzecz jasna (według wielu księży ) dających na tace. - <się>, <tacę>, spacja za dużo
jednak w nie których chwilach(,) kiedy było mi naprawdę ciężko - <się>, <niektórych>, <jednak czasem, kiedy było mi naprawdę>
Sam się wtedy wstydziłem siebie, - wytnij > siebie
Szedłem już około pięciu minut(,) rozmyślając cały czas. - <cały czas rozmyślając>
Dlaczego ja i pytanie(,) które nasuwało mi sie na myśl najczęściej - jak stąd wyjde? - <się>, <wyjdę>, wytnij > na myśl
stary scyzoryk(,) do którego miałem
w czasach(,) gdy dzieciaki bawiły sie - <się>
wbiło sie w metalową obudowę - <się>
błyszczący się w słońcu i odbijający je celując prosto w oczy. - <błyszczący w słońcu i odbijający światło, celując prosto w oczy.>
wyobraźnia(,) ale i bez tego
że nadal go lubie. - <lubię>
przyda mi sie do innego - <się>
proszę.- To była już desperacja, musiałem spróbować, może coś sie stanie? - <się>, brak spacji
Nic sie nie stało. Musiałem liczyć tylko na siebie. - <się>, <Mogłem liczyć tylko na siebie>
Szedłem dalej(,) zaznaczając co
i powoli traciłem nadzieje. - <nadzieję>
mogłem sie poddać. - <się>
już godzin, ale po dwustu zaznaczeniach przestałem je już - powtórzenie : już/juz
Zaczęło sie ściemniać. - <się>
zobaczyłem(,) gdy sie totalnie ściemniło - <się>
to czułem(,) że ktoś
To coś nie miało dobrych. (intencji)
tak zimny(,) że mógłbym przysiąc(,) iż jest
Nie, chyba śnie... - <śnię>
wskazywało na to(,) że gdzieś tam
rękami przed sobą(,) aby kierowały mnie na drogę(,) w której nie straciłbym zębów(,) uderzając w drzewo
( a może to ono zbliżało sie do mnie) - <się>, spacja za dużo
jej brzegi(,) a następne wyjął
i było ich od cholery, tak od cholery ( co prawda zastanawiałem sie czemu gwiazdy są jedynie nad polaną) - <się>, określenie > od cholery mi się tu nie podoba, w dodatku powtórzone
Idealnie białego domu z drewna(,) który stał idealnie - powtórzenie: idealnie/idealnie
Dom był mały, dla małżeństwa i nawet gdyby nie paliło się w nim światło(,) łatwo było by go dostrzec przez jego kolor(,) który - <byłoby>
zanim zdążyłem na nie odpowiedzieć to juz stałem dwa kroki - wytnij > to, <już>
Podniosłem ręke, namyśliłem się spoglądając jeszcze w okno(,) w którym nie było widać nic. - <rękę>, <w którym nie było nic widać>
Puk(,) puk(,) puk(.)

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Moje uwagi nie pretendują do miana eksperckich. Pisze o tym co mi się rzuca w oczy podoba lub nie. Nie chcę z Tobą polemizować drogi autorze, jedynie zwracam uwagę na kilka aspektów. Ty zaś zastosujesz się do nich lub nie.

Hm, zacząłem czytać. Pierwsza część za mną. Ogólnie obraz jaki wyklarowałeś w mojej wyobraźni jest abstrakcyjny - to dobrze, lubę takie coś. Jednakże minęło sporo czasu nim przyzwyczaiłem się do twojej narracji. Szukałem nawet słowa, które by ją opisało. Myślę, że określenie 'szarpana' tutaj pasuje. Ciąg krótkich zdań w opisie czegoś co nie jest dynamiczną akcją pozbawia tekst płynności i uroku. Odniesienia i porównania nie do końca są trafione ( ... "a twoją skórę zalewa zimny pot który paruje pod wpływem temperatury twojego ciała", pot zawsze odparowuje ze skóry, "oddech mi się zatrzymał a wraz z nim serce", no to zgon i się dziwi że o nim piszą Wink, "koloru oleju po frytkach który był używany już setki razy w przydrożnym barze.", czyli jakiego koloru były te listki? Bo ja nie wiem jaki ma kolor olej po frytkach w przydrożnym barze, w dodatku na którym ktoś piekł frytki setki razy). Wtrącenia w nawiasach... dlaczego ludzie opowiadający w pierwszej osobie tak często korzystają z nawiasów, które są brzydkie, wybijają, psują klimat i w ogóle nie stosuje się takich rzeczy w książkach. Nawiasy w opisach są be!

I ta "kurwa" pośrodku opisu. Ogólnie zniechęca mnie do autora i do tekstu. Przekleństwa w mowie codziennej w relacjach interpersonalnych są niemile widziane. Dlaczego autorze uznałeś, że będzie odpowiednim umieścić je w opowiadaniu w opisie? Nie odzwierciedlasz języka żadnej nacji czy grupy społecznej. Nie opisujesz akcji, w której ktoś ma prawo zakląć. Klnie narrator, autor idąc dalej Ty. Nie szanujesz mnie więc. Co innego, gdy klnie postać, np. żołnierz, który wraz z oddziałem broni się otoczony przez wroga. Tam zdanie typu: "Ja pier*** te kur** sa wszędzie!" będzie uzasadnione, a i tak nie zbyt często, bo czytelnik w końcu rzygnie, mówiąc wulgarnie twoim tekstem i naciśnie PPM 'Usuń'.

Idziemy dalej, czas na część II.
"Dlaczego ja i pytanie które nasuwało mi sie na myśl najczęściej - jak stąd wyjde?" nie rozumiem zdania, znaczy rozumiem ale jest niepoprawne.
"Piękny, cały srebrny, błyszczący się w słońcu i odbijający je celując prosto w oczy." drogi autorze, czytelnik naprawdę wie jak to jest kiedy słońce odbija się w gładkiej, metalicznej powierzchni i wie jak to zauważyć. Opis niepotrzebny.
"Dziś scyzoryk nie jest już błyszczący i piękny, ale ma to "coś" co sprawia, że nadal go lubie.
Co prawda od kilku lat przeznaczam go jedynie do wydłubywania brudu zza paznokci, ale w tym momencie przyda mi sie do innego celu." no dobrze ale co to ma do rzeczy? Po co to nam opowiadasz? Jak to się łączy z fabułą, co wnosi do opowieści i dlaczego nie będąc pewnym co do swojego życia nasz bohater myśli o tym jak to scyzoryk fajnie odbijał światło Bóg wie kiedy.
"Światło! Nie, chyba śnie... Tak! Światło, zobaczyłem światło, gdzieś w oddali. Nie wiem czy była to latarka, pochodnia, czy zwyczajny odblask, ale światło wskazywało na to że gdzieś tam musi być człowiek." jak to nie wiesz. Wiesz, że to był domek. śniłeś nie śnisz bo opowiadasz coś co było. Rozumiesz, mieszasz czasy, przez co ten fragment nie trzyma się kupy. A gdyby napisać tak: "Nagle w oddali, pośród czarnej pustki dostrzegłem światło. Z początku nie domyślałem się nawet co mogłoby być jego źródłem, wskazywało jednak iż gdzieś tam żyją ludzie!"

"Puk puk puk." hehe. nie lepiej "Zapukałem."? Smile

Zainteresował mnie koncept. Podoba mi się początek, a tekst wymaga przeredagowania. Wygląda mi, tak podsumowując, jakby dopiero co wyszedł spod twojej ręki i jakbyś bez ponownego czytania, bez sprawdzenia błędów wkleił go na forum.

Mam nadzieję, że moja pisanina na coś Ci się przyda. Pozdrowienia. Smile
Moim zdaniem czyta się całkiem przyjemnie nie gubiąc po drodze sensu. Nie będę się czepiał literówek itp., czy nawet poszczególnych błędów stylistycznych, gdyż zostałem już wyręczony w kilku postach powyżej. Przechodząc jednak do konkretów: narracja wydaje się być mało płynna. Chciałbym żeby to wszystko toczyło się takim trochę "ślimaczym" tempem. Jeśli chodzi o opisy: postaraj nie ograniczać się do jednego zmysłu jakim jest wzrok. Jeśli coś opisujesz zrób to również przy pomocy słuchu, węchu, dotyku. Nie mieszaj czasów. Co do wypowiedzi przedmówcy moim zdaniem "Puk puk puk" brzmi lepiej niż "Zapukałem. Nieomal zapomniałem o bardzo ciekawym określeniu, którego użyłeś. Epitet "porąbany" brzmi zabawnie w odniesieniu do słowa "las". Można by odnieść wrażenie, że cały las został wycięty i porąbany na kawałeczki, a sądzę, że nie to miałeś na myśli.
Przyjmij szczere pozdrowienia. Ja również jestem tu nowy. Mam nadzieję, że dla nas obu znajdzie się tu trochę miejsca.