Via Appia - Forum

Pełna wersja: Ostatni wyznawca
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Witam. Proszę o konstruktywną krytykę, ponieważ ta jest dla mnie najważniejsza. Miłej lektury. Nie mogę uporać się z tytułem. Nie dziwcie się, jeżeli będę zmieniał, ale mam nadzieję, iż Ostatni wyznawca, to już ostateczny tytuł.

Poprawki dotyczące fragmentu poniżej zostały naniesione 30.XI.2010 o godzinie 10:32



[/p]Człowiek? Ha, bawi mnie ta nędzna istota! Uważają się za panów świata, a połowa z nich nie umie czytać i pisać. Budują społeczności związane ścisłym sznurem historii, nadają im nazwy i zakładają miasta. Czynią sobie ziemię poddaną, zniewalają dzieci matki natury, i co gorsza, zabijają je. Później sprzedają ich skóry w zamian za pieniądze, najwyższą wartość ludzkości. Przeraża mnie dążenie do bogactwa. Często jest to droga wypełniona ludzkim cierpieniem. Osady tętniące życiem, które goni tylko za walutą, za uczynieniem siebie panem innych. Na swoich władców wybierają tych, którzy najwięcej zapłacą.
[/p]Uciekłem od nich wszystkich. Dziś moimi ojcami są drzewa, a matkami gwiazdy. Co wieczór niebiańskie rodzicielki szepcą mi do ucha kołysanki. Zasypiam wtedy najszczęśliwszy. Daleko od zgubnych ideałów. Jeszcze dalej od człowieka. W samym sercu lasu, który oddycha powietrzem prawdziwego istnienia.
[/p]Każdy w życiu ma określony cel. Jedni muszą po prostu być rycerzami, a drudzy gwałcicielami matek najmężniejszych krasnoludów. Nie mają na to wpływu. To znaczy, wydaje im się, że są kowalami swojego losu, ale to tylko śmieszna iluzja. Prawda jest zupełnie inna. Nikt jej nie dostrzega, bo wszyscy biegną w szaleńczym wyścigu po zdobycie bogactwa, które po śmierci i tak im się nie przyda. Moim szlachetnym przeznaczeniem jest bycie innym, odizolowanym. Wiem, że niedługo na swoje barki wezmę ogromne brzemię. Wszystko na chwałę mojego jedynego, słusznego boga.
[/p]Nazywam się Kharn. Cierpię z powodu tego, że jestem człowiekiem. Chowam do nich całą nienawiść. Moje serce wyrywa się do walki, gdy widzę odbicie w tafli wody. Już niebawem pozabijam ich wszystkich, wyrżnę każdy zawszony, ludzki łeb! Krew będzie spływała rzekami, jeziora zamienią się w ponurą czerwień. Wypełnię swoje przeznaczenie, spełnię cholerną misję!
Siedząc na ziemi pośród ciszy wpatrywałem się w oczy moich matek, usłyszałem szelest.
[/p]Kolejni śmieszni rycerze.
[/p]Król państwa, w którym żyję, ustanowił nagrodę za moją głowę. Tak, wiem, już wielu ludzi zginęło przeze mnie, ale wkrótce każdy umrze. Jak to się mówi: wcześniej czy później, co za różnica. Mniej więcej co drugi dzień, przychodzą do mnie chłoptasie, którzy myślą, że zgarną nagrodę. Od groma trzeba się napocić przy kopaniu dołów na ich ciała. Zwiedził tyle wnętrzności
[/p]Podniosłem się cicho, i położyłem dłoń na moim sejmitarze. Nazwałem go Turystą. Zwiedził tyle wnętrzności.
Już trzymali miecze. Przygotowani, by mnie uśmiercić. Widziałem jak idą w moim kierunku. Nie bałem się. Stanęli około dwóch metrów przede mną. Srebrna kolczuga, niezbyt mocna, pordzewiała, wskazywała na to, iż są to bardziej poszukiwacze zgubnych przygód, aniżeli prawdziwi rycerze. Jeden z nich, ten starszy z dosyć długą brodą, wyjął świstek i zaczął czytać na głos.
[/p]- Na mocy prawa ustanowionego przez króla Zerhita z dynastii Arneńczyków, ogłasza się, iż Kharn, przez lud zwany Zabójcą z Lasu, zostaje aresztowany.
[/p]Zapewne widział tylko błysk Turysty. Nim skończył czytać nie miał już głowy. Zrobiłem to jednym obrotem, jednym cięciem. Łeb poszybował daleko, nie widziałem gdzie, i w sumie mało mnie to interesowało. Truchło opadło bezwładnie na ziemię. Splunąłem.
[/p]- A w dupie mam to twoje prawo.
[/p]Drugi zaczął uciekać. Biegł ile miał sił. Bał się, a mi sprawiało to czystą przyjemność. Ruszyłem szybko za nim. Co chwilę się przewracał, podnosił. Gdy dzieliła mnie od niego niewielka odległość, stanął gotowy do walki.
***

[/p]Siedziałem na krześle przy stole, pierwsze promyczki światła wpadały nieśmiało do mojej komnaty. Król zlecił mi zaplanowanie ćwiczeń armii. Ponoć żołnierze są tak tępi, że nie wiedzą, czym różni się lanca od maczugi. Takich to wychłostać! Od razu, bez jakichkolwiek wyjaśnień! Tępaki, cholerne. Lud potrzebuje obrońców!
[/p]Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nikt nie przychodził do mnie o tak wczesnej porze, tylko ja byłem tu rannym ptaszkiem. Otworzyłem.
[/p]- Panie miłościwy, prędko! Król wzywa!
Wiedziałem, że jak władca wzywa, to nie lubi czekać. Bez słowa pobiegłem za pachołkiem. Coś było nie tak. To nie jest ulubiona pora dla monarchy, teraz powinien spać. Sługa barkiem otwarł drzwi, tak się śpieszył. Wpadł do Sali jak rozjuszony byk, tyle że bez gniewu. Wszedłem tuż za nim.
[/p]W pomieszczeniu było ciemnawo. Słońce nie zawitało tu jeszcze. Obrazy zawieszone na ścianach. Na suficie piękny, zwisający żyrandol. Na środku długi, drewniany stół, na którym leżała paczka. Zań tron. Złoty. Niegdyś siedzieli na nim sami najważniejsi monarchowie. Zapamiętani przez lud. Dziś dzierżył tron Zerhit Arneńczyk. Jego twarz zdradzała zmartwienie.
[/p]Podszedłem bliżej królewskiego siedziska. Uklęknąłem.
[/p]- Królu najjaśniejszy, chciałeś mnie widzieć.
[/p]- Widzisz tę paczkę? – Spytał.
[/p]- Tak, panie.
[/p]- Wstań i zobacz co jest w środku, i przeczytaj na głos list.
[/p]Zrobiłem wedle życzenia. Zerknąłem do pudła. Odór uderzył mnie w twarz. Powstrzymałem odruch wymiotny. W środku znajdowała się głowa! Głowa mojego żołnierza…Wysłałem dwóch na pozbycie się tego sukinsyna! Od miesięcy zabija ludzi, którzy wejdą do lasu. Król wyznaczył nagrodę za jego głowę. Muszę go dopaść. Lud nie może bać się zasnąć! Lud musi czuć się bezpieczny! Jestem tu generałem, do cholery! Do ręki wziąłem list, który leżał przy paczce. Rozwinąłem, zaczynając czytać:
[/p]„Ta ziemia, co nań żyję, na zawsze moją ziemią będzie. Ma dusza, co trzyma mnie przy was, bękarty boga, na zawsze moją duszą będzie. Moje życie, zawsze waszą śmiercią będzie. Pozabijam was wszystkich, zacznę od prostego ludu, będę wieszał, palił, patroszył. Aż zginie ostatni, aż ostatni z ludzi nie zachłyśnie się własną krwią! Szykujcie się, niedługo przybędę…”
[/p]Nie mogłem przełknąć śliny. Król wstał.
[/p]- Co ja ci kazałem z nim zrobić, Radmarthanie? – spytał.
[/p]- Zabić, panie.
[/p]- Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś? – podszedł bliżej. – Od miesięcy czekam na jego śmierć. Dlaczego, do licha, go jeszcze nie zabiłeś?
[/p]Uderzył w twarz z otwartej dłoni. Głowa przechyliła mi się w lewo, na szczęście nie było krwi. W takiej chwili żałowałem, że jestem Generałem Królestwa. Spoczywała na mnie ogromna odpowiedzialność, a te barany nie wiedzą nawet jak trzymać miecz. To wszystko przez nich. Nie potrafią zabić nawet psychopatycznego bandyty. Milczałem. Spojrzałem królowi w brązowe oczy. Przeszywał mnie wzrokiem, najchętniej to by mnie teraz zabił. Wiedział jednak, że nie może tak postąpić. Nie ma nikogo na moje miejsce. Opuściłem głowę, nie wytrzymałem tego psychicznego bólu.
[/p]- Rozkazuję ci pójść do lasu, i przynieść mi głowę tego mordercy. Wywiesimy ją na rynku, by ludzie wiedzieli, że są bezpieczni.
[/p]Zamurowało mnie. A co jeśli zginę? Czyżby znalazł już kogoś na moje miejsce? Rozkaz króla jest rozkazem króla. Choćbym nie wiadomo jak bardzo nie chciał muszę wypełnić polecenie. Jestem żołnierzem! Jestem, kurwa, żołnierzem!
Kharn niby taki dobry i lepszy od ludzi, a jednak seryjny morderca. Dziwne trochę, że w kraju nie ma nikogo, kto by mógł być generałem. Czuję jakąś taką niechęć do człowieka z lasu. Nie wiem dlaczego. Zobaczymy jak się rozwinie. Wstrzymuję się na razie z oceną, bo po tak krótkim fragmencie, nie można oddać obiektywnej oceny.
Ciekawe ^^ Spodobało mi się. Czekam na rozbudowanie. Trochę mało opisany jest tutaj świat, ale to tylko takie moje osobiste upodobania.

Sceny walki są fajnie opisane, choć nie porywają. No, ale być może będzie z tego coś fajnego.

Brakuje mi jeszcze tylko czegoś, co mogłoby bardziej przykuć moją ciekawość, bo na razie interesujące, ale nic poza tym.
Ogólnie fajne, stylowe. Nie wiem czy ten klimat, styl nie jest problematyczny w utrzymaniu?
Moim zdaniem mogłoby być fajnym opowiadaniem gdyby naprawdę coś fajnego dalej się działo...poczekamy zobaczymy Tongue
Poza tym ciekawi mnie człowiek z lasu. Nie zdziwiłbym się gdyby nie był wcale taki zły.

pozdr
bruce

p.s co do tytułu 'Ostatni Wyznawca' może brzmieć lepiej Tongue Jedyny Wyznawca to czego skoro jest tylko on? Ostatni to już co innego Tongue
Dzięki wszystkim za komentarze. Niebawem wrzucę kolejny fragment. Tongue

Bruce, polemika ze mną na temat tytułu (a i samego opowiadania) jest wskazana. Rzeczywiście, Ostatni wyznawca brzmi lepiej, dziekuję. Natomiast nie odczuwam problemów z prowadzeniem stylu. Po prostu mam dwóch bohaterów z pierwszej osoby. Oczywiscie muszę skupić się na psychikach tychże postaci, coby czytelnik się połapał Tongue
Zapowiada się interesująca, przyznaję. Odpowiada mi klimat w jakim piszesz. Mam nadzieję, że rozwiniesz to ciekawie. Czekam na dalszą część.
Całkiem niezłe,aczkolwiek poprawiłbym kilka rzeczy.Postać Kharna jest dosyć ciekawa,jest człowiekiem,aczkolwiek nie chce nim być,a zabija innych ludzi z samej nienawiści co jest bardzo ludzkie (zwierzęta mordują tylko w celu pożywienia lub pozycji w stadzie).
Dzięki Wam za wejście.

Xorrez, można wiedzieć, co konkretnie byś pozmieniał?
(24-11-2010, 21:00)InFlames napisał(a): [ -> ]Dzięki Wam za wejście.

Xorrez, można wiedzieć, co konkretnie byś pozmieniał?


Zań tron.-Wydaje mi się,iż zań było "za niego",nie za czymś.Oczywiście mogę się mylić.

"Tak wiem, już paru ludzi zginęło przeze mnie, ale wkrótce każdy straci życie. Jak to się mówi: wcześniej czy później, co za różnica. Mniej więcej, co drugi dzień, przychodzą tu chłoptasie, którzy myślą, że zgarną tę nagrodę. Tyle trzeba się napocić przy kopaniu tych dołów na ich ciała."- Hmm piszę,iż paru ludzi zginęło przez niego,lecz jeśli nachodzą go co drugi dzień,to Khern musi być w tym lesie dosyć krótko. Według mnie lepiej by brzmiało "już trochę ludzi',ale oczywiście to Ty decydujesz Smile

"szepcą"-Chyba powinno być szepczą.

":Osady tętniące życiem, które goni tylko za walutą, za uczynieniem siebie panem innych."- Chyba powinno być "gonią".


Wiem,iż są to drobne błędy,ale już mam taką czepialską naturę Smile

Pozdrawiam
(24-11-2010, 21:27)Xorrez napisał(a): [ -> ]Zań tron.-Wydaje mi się,iż zań było "za niego",nie za czymś.Oczywiście mogę się mylić.

Zań jest w odniesieniu do stołu. 'Za nim'. Tak. Użyłem tego słowa w kontekście 'za nim'.

(24-11-2010, 21:27)Xorrez napisał(a): [ -> ]"Tak wiem, już paru ludzi zginęło przeze mnie, ale wkrótce każdy straci życie. Jak to się mówi: wcześniej czy później, co za różnica. Mniej więcej, co drugi dzień, przychodzą tu chłoptasie, którzy myślą, że zgarną tę nagrodę. Tyle trzeba się napocić przy kopaniu tych dołów na ich ciała."- Hmm piszę,iż paru ludzi zginęło przez niego,lecz jeśli nachodzą go co drugi dzień,to Khern musi być w tym lesie dosyć krótko. Według mnie lepiej by brzmiało "już trochę ludzi',ale oczywiście to Ty decydujesz

Hm. Według mnie najlepszym rozwiązaniem będzie zmiana paru na wielu. Dzięki!^^

(24-11-2010, 21:27)Xorrez napisał(a): [ -> ]"szepcą"-Chyba powinno być szepczą.
Otóż niekoniecznie. Zarówno szepczą jaki szepcą są poprawnymi formami.

(24-11-2010, 21:27)Xorrez napisał(a): [ -> ]":Osady tętniące życiem, które goni tylko za walutą, za uczynieniem siebie panem innych."- Chyba powinno być "gonią".
Które goni tylko za walutą jest w odniesieniu do życia, nie zaś do osad. Tongue


Dzięki, że zawitałeś do mojego kącika i pozostawiłeś po sobie ślad^^
Pozdrawiam serdecznie
InFlames Tongue
Witaj,
Bardzo spodobał mi się motyw opowiadania. Od razu skojarzył mi się Wiccanizm. Gratuluję pomysłu. Czyta się szybko i przyjemnie, a tytuł zostawiłabym taki jaki właśnie jest.

MOJE UWAGI:


przyprawia mnie o rozbawienie! - nie wiem, czy można kogoś przyprawić o rozbawienie. Zmieniłabym to.
Często jest to droga pełna zadawania cierpienia drugiemu człowiekowi. - nie pasuje mi tu słowo <zadawania>, nie wiem czy określenie <pełna zadawania> jest poprawne... lepiej by brzmiało: Jest to droga wypełniona ludzkim cierpieniem. / Jest to droga, na której musisz zadawać drugiemu człowiekowi ból.
Osady tętniące życiem, które goni tylko za walutą, za uczynieniem siebie panem innych. - tu mi nie pasuje druga część zdania. Nie powinno być <które gonią>?
jeziora zamienią się z błękitu w ponurą czerwień. - wytnij <z błękitu>
Wypełnię swoje przeznaczenie, spełnię swoją cholerną misję! - powtórzenie : swoje/swoją
wydał nagrodę za moją głowę. - nie wydaje się nagród. Ustanawia się nagrody.
Tak(,) wiem, już paru ludzi zginęło przeze mnie, ale wkrótce każdy straci życie. - <kilku ludzi>. <wszyscy stracą życie>
Mniej więcej, co drugi dzień, przychodzą tu chłoptasie, którzy myślą, że zgarną tę nagrodę. Tyle trzeba się napocić przy kopaniu tych dołów na ich ciała. Zwiedził już tyle wnętrzności - powtórzenie : tu/tę/tych/ tyle
Już trzymali miecze. Przygotowani(,) by mnie uśmiercić. - powtórzenie : już/już
Przystanęli koło dwóch metrów przede mną. - nie da się stanąć koło dwóch metrów. Da się stanąć Około. Lepiej by brzmiało: stanęli około dwa metry przede mną.
Szybszym krokiem szedłem za nim. - Nie pasuje mi tu to zdanie. Lepiej by brzmiało: ruszyłem szybko za nim.
Gdy doszedłem na odległość nie większą niż półtora metra - tu też mi nie pasuje <gdy doszedłem na odległość>, no zgrzyta mi to. Lepiej by brzmiało: Gdy byłem już w prawie przy nim / Gdy dzieliło mnie od niego niewielka odległość
Bez słowa potruchtałem za pachołkiem. - słowo <potruchtałem> nie pasuje mi do królewskiego urzędnika. Brzmi dziecinnie.
Sługa barkiem otwarł drzwi, tak się śpieszył. Wpadł do Sali jak rozjuszony byk, - Sługa tak się spieszył, że barkiem otwarł drzwi. Wpadł do sali jak rozjuszony byk - swoją drogą ciekawe określenie ^^
Obrazy zawieszone na ścianach, piękny, zwisający żyrandol. - żyrandol zazwyczaj zwisa
leżała jakaś paczka. - wytnij <jakaś>
Widzisz tę paczkę? – (S)spytał.
Do ręki wziąłem list, który leżał przy paczce. Rozwinąłem, zacząłem czytać: - <Wziąłem do ręki list>, <rozwinąłem, zaczynając czytać>,bo masz powtórzenia : ąłem/ąłem/ąłem
Dlaczego, kurwa, jeszcze go nie zabiłeś? - nie pasuje mi <kurwa>, to w końcu mówi król, wymyśl jakieś bardziej staroświeckie przekleństwo, np DO DIASKA Big Grin
Głowa przechyliła mi się w lewo, obyło się bez krwi. - powtórzenie : się/się
a te barany nie wiedzą <nawet> jak trzymać miecz.

Wiercił mnie wzrokiem, najchętniej to by mnie teraz zabił. - określenie <wiercił mnie wzrokiem> wydaje mi się w tym miejscu dość niefortunne
Choćbym nie wiedział jak nie chcę, - tu mi się to sformułowanie nie podoba. Lepiej by brzmiało : Choćbym nie wiadomo jak bardzo nie chciał

Dużo weny życzę. Pozdrawiam.
Lilith
Dzięki, Lillithu za komentarz. Jak ja czekałem na wytknięcie błędów. Big Grin Zabieram się do poprawek i wrzucam kojelny fragment.
Pozdrawiam.

Konto usunięte

(08-11-2010, 21:59)InFlames napisał(a): [ -> ]Tak, wiem, już wielu ludzi zginęło przeze mnie, ale wkrótce każdy zginie

Nie podoba mi się to "zginęło", "zginie".

(28-11-2010, 10:21)Ellfie napisał(a): [ -> ]Mniej więcej, co drugi dzień, przychodzą do mnie chłoptasie, którzy myślą, że zgarną nagrodę.

Pierwszy przecinek jest chyba zbędny.

(08-11-2010, 21:59)InFlames napisał(a): [ -> ]Aż zginie ostatni, aż ostatni z ludzi nie zachłyśnie się własną krwią!

A to "nie" to powinno być? < Duś sama nie jest pewna xD >



Oj, InF. No nieźle Tongue Podoba mi się postać owego zbójcy, psychopatycznego mordercy, czekającego na kolejną ofiarę. Mrr Big Grin
A tego generała to bym wykastrowała xD On taki dziwny jest Big Grin Ślepo wierzy w cel i ideały [takie mam wrażenie]

Czekam niecierpliwie na dalszą część, bo ta mi się podoba na tyle, by móc choć trochę czasu poświęcić, by czytać dalej Big Grin


Pozdrawiam, Duś
To po pierwsze dzięki za komentarz Tongue Z Radmarthanem właśnie o to mi chodziło. Dokładnie.
Kolejna część jest w ostatniej fazie poprawek Tongue
Kolena część. Akcja rozpoczyna się od Kharna.

Poprawki dotyczące fragmentu poniżej zostały naniesione 30.XI.2010 o godz. 11:00


[/p]Muszę wyruszyć do świątyni. Jest piękna. Zbudowana przez Nienawidzących zapiera mi dech w piersiach. Mi, ostatniemu wyznawcy. Żałuję, naprawdę żałuję, że jestem sam w mojej misji. Niegdyś bowiem było nas więcej. Budowaliśmy podziemne świątynie, o których wiedzieliśmy tylko my. Gromadziliśmy się w kultach, wszyscy, połączeni jednością bractwa Nienawidzących. Mszcząc się w imię bóstwa, które trzyma nas w opiece. Później nadszedł mroczny wiek. Wielka Inkwizycja. Zapłacą jeszcze za to. Zniszczyli wszystko. Wymordowali mych braci. Zrównali z ziemią nasze świątynie. Ale nie, nie daruję im tego. Moje życie będzie ich wiecznym strachem! Poczują jeszcze oddech zemsty na zwilżonym od krwi karku. Nie będą ranić mego boga. Pomszczę cześć poległych dla sprawiedliwości.
[/p]Ludzie myślą, że mają na plecach anielskie skrzydła. Dawno już zbłądzili nawet o tym nie wiedząc.
[/p]Wsunąłem Turystę do skórzanej pochwy. Świątynia znajduje się dzień i noc marszu na południe stąd. Przed podróżą muszę się jeszcze pomodlić. Uklęknąłem, pochyliwszy głowę. Do mych uszu dobiegały tylko nocne koncerty świerszczy. Widziałem, jak rodzicielki płaczą za mną, jak ojcowie rosną w dumę i machają liśćmi na pożegnanie.
[/p]Niebawem wrócę. Nie wylewajcie łez.
[/p]Wstałem, poprawiając się. Wszystko gotowe. Sejmitar w pochwie, nienawiść w sercu. Wyruszyłem.

***

[/p]Ja mam go niby zabić? Przecież jestem prawie najważniejszą osobą w państwie! Generał Królestwa Radmarthan z rodu Cevirna! Moja ręka od dawien dawna broni tego zawszonego i zapyziałego Królestwa. Boże, zmiłujże się nade mną. Na rynku chodzą słuchy, że krasnoludowie, co żyją na dalekiej północy, wynaleźli jakąś machinę wojenną. Ponoć rzuca ogromnymi głazami na ponad trzysta metrów. Zwie się katuputa, mniej więcej tak. A u nas? Nic tylko tępaki w armii. Zardzewiałe zbroje. Oręż, która się kruszy. Inżynierzy wolą spędzać czas z dziewkami, niż konstruować nowe wynalazki. To pasożyty. Nic więcej. Wszystko za pieniądze podatników.
[/p]Sam na pewno nie pójdę do lasu. Wezmę z dziesięciu żołnierzy, a nuż wystarczy. Wrócę z głową Zabójcy z Lasu. Lud ujrzy, że jestem bohaterem!
[/p]Popatrzyłem na zbroję, która stała na stojaku w rogu. Srebrna, ochraniała moje ciało podczas ostatniej bitwy. Ciekawe, ile to już minęło? Góra siedem lat. Tak siedem lat, nie więcej. Wtedy toczyliśmy boje z naszym wschodnim sąsiadem. O religie poszło… Niewierzące psy opluły naszą narodową dumę. Według nich boga, który stworzył człowieka, po prostu nie ma. Oni zaś wierzą, że powstają z ziemi, a po śmierci do niej powracają. Ha! Tępe, spiczastouszne elfy. Dobrze pamiętam ilu ich wtedy wybiłem. Nie mogłem zmyć krwi z miecza. Potem król odznaczył mnie Orderem Obrońcy Wiary i przyznał insygnia Generała Królestwa. No cóż, muszę wyruszyć. Zabiję tego bandytę i będzie po sprawie.

***

[/p]Radmarthan wszedł do lasu ze swoją kompanią, która składała się z dziesięciu żołnierzy. Sami prości mężczyźni władający całkiem dobrze mieczem. Radzili sobie na ćwiczeniach, wyróżniali się z szarego tłumu.
[/p]Wszędzie drzewa i śpiew ptaków.
[/p]Po chwili marszu dotarli do miejsca, które, według zwiadowców, było uznawane za obozowisko Zabójcy. Na środku polany stał szałas. Przed nimi znajdowało się wygaszone ognisko. Zatrzymali się nieopodal.
[/p]- Stać. Skupić się teraz, bękarty. Ty, Ghregor, idź sprawdź, czy tam, kto jest. Ruszaj się – powiedział szeptem Radmarthan.
[/p]Rozkaz generała jest zawsze rozkazem generała – nie podlega dyskusji. Żołnierz posłusznie, bez żadnego słowa, pochylił się lekko i zaczął podchodzić w kierunku szałasu. Stąpał cicho, niemalże niesłyszalnie. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, iż ma w tym niejakie doświadczenie. Podszedł bliżej.
[/p]Cisza. Głucha cisza. W jednej chwili jakby ptaki przestały ćwierkać.
[/p]Pusto. W szałasie nikogo nie było.

***

[/p]Gdzie jest ten sukinsyn!? Zwiadowcy donieśli, że tutaj rozłożył swoje obozowisko. Niby mają rację, ale tu go nie ma! Muszę przynieść jego głowę. Znajdę go choćby na końcu świata. Dopadnę i zabiję.
[/p]- Co teraz zrobimy, Generale? – Spytał mnie jeden z żołnierzy.
[/p]- Wezwijcie posiłki i sprawdźcie cały teren. Jeżeli coś znajdziecie, to od razu do mnie. Zrozumiano?
[/p]Zrozumiał. To nie było aż takie trudne. Ja zaś wrócę do miasta i zmobilizuję żołnierzy. W razie takiej potrzeby urządzimy pościg. Truchło Zabójcy z Lasu musi w końcu upaść na ziemię. Najlepiej bez głowy. Wtedy nie będzie problemu. Ciekawi mnie, gdzie się podział. Wszedł do miasta? Trzeba uważać. Ogłoszę stan wyjątkowy. Przedtem mieliśmy nad nim jakąś kontrolę, wiedzieliśmy, że znajduje się w lesie. Niech tylko spróbuje tknąć mieszczanina…

***

[/p]Dotarłem. Nareszcie. Jestem już w Świątyni Nienawidzących. Stoję przed posągiem mojego pana. Pięknie tu! Postać boga w jednej ręce trzyma potężny miecz, w drugiej zaś człowieka, który błaga o litość.
Teraz nie będzie litości. Żadnej. Nawet najmniejszej. Ich życie się skończyło. Trwa początek końca. Jestem początkiem i końcem.
[/p]Uklęknąłem, pochylając głowę. Modliłem się w pokorze. Czułem jak przypływa nienawiść, gniew. W tej chwili chciałem tylko jednego – zabić każdego człowieka.
[/p]Ból. Wypełnił całe ciało. Upadłem na ziemię. W ustach poczułem smak krwi, wylewała mi się z brzucha. Czułem jakby ktoś przebijał moje plecy. Czerwień, wszędzie czerwień. Skóra schodziła płatami z mych dłoni. Wiedziałem, że to ta chwila. Moment, na który czekałem całe życie. Coś zaczęło mnie zgniatać. Przez chwilę umierałem.
[/p]Wiłem się na ziemi jeszcze przez dłuższy moment. Później, ból jakby odszedł. Przemiana się dokonała. Nareszcie przestałem być człowiekiem, rasą, której tak bardzo nienawidziłem. Jestem końcem i początkiem. Bólem i cierpieniem. Męką i nienawiścią. Śmiercią.
[/p]Mój wygląd zmienił się zupełnie. Nie miałem już skóry, tylko białe kości. Czerń w moich oczodołach paraliżowała. Miałem na sobie czarne szaty. Na zawsze. Byłem nieśmiertelny.
[/p]Z ciemności wyłonił się centaur. W ręku trzymał kosę, którą mi ofiarował. Pozdrowiłem go błogosławieństwem pana.
[/p]Ludzie! Do was kieruję te słowa. Przodkowie powstaną, by ukarać wszystkich za grzechy, których się dopuściliście. Będziecie gnić w cierpieniach. Nie ma ucieczki. Nie ma jutra.
[/p]Byłem szczęśliwy. Nareszcie zapłacą krwią. Muszę zebrać armię nieumarłych. Tchnę w nich nowe życie. Będą na każde moje zawołanie. Już niebawem nadejdzie straszna era dla człowieka…

* słowo kataputa jest użyte celowo, to nie jest literówka
Stron: 1 2 3