Via Appia - Forum

Pełna wersja: Gehenna
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
O tak mi się to urodziło w ciągu ostatnich kilku godzin. Proszę o jak najwięcej opinii pozytywnych, no i te negatywne też mogą być Smile


Siedzę na czerwonej, miękkiej sofie. Na szklanym stoliku płonie zapachowa świeca. Jej płomień migocze niewinnie, a blask odbija się w szklanym kieliszku napełnionym rubinowym winem. Obok butelka. Do połowy pusta…
Wpatruję się tępo w mały płomyk. Czekam na Ciebie. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co… Czekam. Zawsze to robię. Nic innego, tylko czekam. Muszę czekać. Tak jak do tej pory, więc dlaczego nie miałabym czekać dalej? Butelka wydaje się być dobrym kompanem w tym czekaniu. Wiem… wiem, że nie na długo, ale to zawsze coś.
Przeciąg powoduje silniejsze migotanie światełka. Płomyk wydaje się tak niewinny… Zupełnie jak Ty, prawda? Miła, ciepła powierzchowność, która kręci każdą dziewczynę. Ale przecież pozory mylą… To ciepło, to dobra jest tylko piękną powłoką, ciekawą skorupką.
Czekam. Myślę. Słyszę trzask drzwi. Widzę ciebie. Na moją twarz wpływa ciepły uśmiech. Mam świadomość tego, że za chwilę to się zmieni. Zawsze się zmienia. Stajesz w progu. Zauważam, jak mocno zaciskasz szczęki. Jesteś zły? Jak zwykle. Jak zwykle nie wiem dlaczego. Patrzysz na butelkę czerwonego wina, na bałagan w kuchni, a twoja mina tężeje jeszcze bardziej. Wiem, co za chwilę nastąpi. Wiem, aż za dobrze.
Pomimo obaw, wstaję z sofy i idę w twoją stronę, żeby cię pocałować na powitanie. Wciąż jeszcze mam nadzieję, że moje uczucia zmienią twoje wnętrze. Jeszcze ją mam… Patrzę w twoje puste oczy, nie mające ani krztyny ciepła. Widzę tylko kolorowe szkiełko. Nic po za tym…
Pamiętasz nasze początki? Pamiętasz? Przypomnij sobie. Byłeś mi przyjacielem i kochankiem. W moich myślach wciąż obecne jest ciepło twoich dłoni, czułe słowa. Ale to już było, przeminęło jak poranna mgła… Czuję jak twoja silna dłoń zaciska się na moim nadgarstku. Palce powoli drętwieją. Dziwne… Nie ma bólu, już nie… Nie wiem czemu. Może zobojętniałam, może przestałam czuć… Pytasz, czy znowu piłam. Kiwam głową. Po co mam to ukrywać? Po co, skoro i tak wiesz? Na początku mówisz bardzo cicho. Potem coraz głośniej. Krzyczysz. Obojętnie patrzę w twoją wykrzywioną złością twarz. Wymierzasz mi pierwszy policzek. Pierwszy z wielu… Potem następny i następny. Mimo gwałtownych ruchów, garnitur leży na twoim ciele idealnie. Wiesz, że masz doskonałe ciało. Wiem o tym ja i tłumy innych kobiet. Przyznaj, że nigdy nie potrafiłeś być wierny. Nie, zaraz… Tylko mnie wiernie bijesz i wyzywasz. A ja potulnie się na to godzę. Nie mam wyjścia. Jestem sama. Sierota. Niechciane dziecko. Nie mam nikogo.
Wymierzasz mi cios w szczękę. Twoje piękne, jasne włosy opadają ci na czoło. Siłą woli odcinam się od bólu. Jestem smutna. Jestem zrezygnowana. Wiem, że powstrzymywanie cię nic mi nie da. Nie zatrzymasz się. Nie, póki nie wyładujesz swojej złości.
Kocham cię. Ranisz mnie, ale ja cię kocham. Nie potrafię cię zostawić. Nie umiem. Jestem bezwolna. Jestem niewolnicą tego uczucia. Nie chcę cię zostawiać, bo za drzwiami nikt na mnie nie czeka. Boję się. Boję się, że kiedyś uderzysz za mocno. Ale może wtedy pożałujesz. Zrozumiesz co mi uczyniłeś.
Przyciskasz mnie do siebie. Wyraźnie czuję twoje podniecenie. Wiem, co za chwilę nastąpi. I pozwalam na to. Siłą wpijasz się w moje wargi, a krew spływa mi po brodzie. Twoje ręce są wszędzie – na piersiach, udach, pośladkach. Słyszę trzask rozdzieranego materiału. Szkoda, to była nowa bluzka. Rzucasz mnie brutalnie na łóżko i bierzesz co chcesz. Czekam aż skończysz. Nie robię nic, co mogłoby cię jeszcze bardziej rozzłościć. Czasem wydaje mi się, że to wszystko co było przed ślubem było bajką, która dobiegła końca w noc poślubną. Pamiętam jak mnie wtedy pobiłeś, bo ci się postawiłam. Udało ci się. Już więcej nie miałam odwagi się sprzeciwić.
Twoje paznokcie wbijają się w miękką skórę moich ramion. Odwracam lekko głowę i widzę brzydkie czerwone ślady. To nic… Kocham cię i wybaczam. Znowu. Po raz kolejny.
Czekam biernie. Tobie to nie odpowiada. Nieoczekiwanie twoja pięść ląduje na moim policzku. Bijesz na oślep. Nie patrzysz gdzie i jak… Po prostu bijesz. Dla samego bicia. Zaciskam szczęki, starając się powstrzymać ból. Modlę się o śmierć. Po raz wtóry… Dojrzewa we mnie myśl, że tego właśnie chcę. Śmierci. Wolności.
Uderzasz mnie w skroń. Tracę przytomność. Wprawdzie to nie śmierć, ale jakaś namiastka upragnionej wolności. Zostawiasz mnie na łóżku nagą i pobitą. Śpisz na kanapie. Nie chcesz leżeć na jednym posłaniu z taką szmatą jak ja. Rano wstajesz, ubierasz się i jak zawsze idziesz do pracy. Firmowe biurko po raz kolejny zalane zostanie twoją spermą i pochwową wydzieliną twojej sekretarki. Myślisz, że o niczym nie wiem? Wiem o wielu rzeczach. Ale nie mam odwagi ich ujawnić.
Podczas gdy ty na śniadanie uprawiasz seks z sekretarką, mnie znajduje zwykła sprzątaczka. Gdybyś mnie przykrył prześcieradłem pewnie nic by nie zrobiła. Ale ty to zrobiłeś w swoim stylu. Naga i zziębnięta wyglądam żałośnie. Obca kobieta okazuje mi więcej troski niż własny mąż. Uwierzysz w to, kochanie? Wierzę w to, że zrobiłbyś co należy, ale nie potrafisz. Wierzę, wierzę... Chcę wierzyć. Wciąż mam nadzieje, że jesteś innym człowiekiem. Mam rację?
Sanitariusze patrzą na mnie z politowaniem. Myślą, że jestem kolejną ofiarą męskiej przemocy. Nie, zabraniam wam tak myśleć. To nie przemoc. Mój mąż nie potrafi inaczej się wyładować. A może jednak? Nie, wierzę, że nie.
W szpitalnej sali leżę sama. Drugie łóżko jest puste. Samotność nie jest mi obca. Odwracam twarz w stronę okna. Widzę kołyszące się w słońcu gałęzie drzew z soczyście zielonymi listkami. Świat jest przecież taki piękny. Kiedyś się nim cieszyłam. Kiedyś… Wtedy gdy jeszcze umiałam ubrać maskę spokoju i mówić wszystkim, że żyję jak księżniczka. Teraz nie potrafię… Nie umiem. Dlatego nigdzie nie wychodzę.
Otwierają się drzwi. Do sali wchodzi lekarz. Jest chyba w moim wieku. Przystojny, czarnowłosy. Znajomy. Jestem tu nie pierwszy raz. Zawsze trafiam na niego. Przeznaczenie? Uśmiecham się na samą myśl o tym, ale zaraz uśmiech blaknie, bo bolą mnie naciągnięte siniaki.
Odważnie patrzę mu w oczy. Są zielone. Nie tak jak twoje. Ty masz błękitne. Jego przypominają mi zielone listki za oknem. Są pełne życia. Nie ma w nich tak znajomej dla mnie pustki. Jego wzrok powoli prześlizguje się po mojej twarzy, po posiniaczonych ramionach nieokrytych kołdrą. Dlaczego tak na mnie patrzy? Czy nie wiem, że to dla mnie upokarzające? Niech przestanie! Niech wyjdzie! Nie chcę go tu… Nie zdając sobie z tego sprawy, zaczynam płakać. Nie chcę, żeby mnie ktoś widział. Nie w takim stanie. Zaczynam krzyczeć. Mój własny głos szarpie mi nerwy. On nadal stoi. Gdy opadam wreszcie z sił, siada przy mnie i zaczyna gładzić moją dłoń. Uspokaja mnie. Dlaczego to robi? Dlaczego się nade mną lituje? A może to nie litość? W jego zielonych oczach, widzę coś, czego nigdy nie okazywał mi mąż. Widzę ludzkie uczucia.
Natychmiast porywam rękę spod jego palców. Nie chcę, żeby mnie dotykał. Nie ma prawa. Proszę go, żeby wyszedł. Nie słucha. Przemawia do mnie kojąco i sprawdza moje życiowe parametry. Mówi, że zawsze mogę na niego liczyć. Co? Przecież nie ma takiej potrzeby. A może jednak jest?
Znowu otwierają się drzwi. Teraz widzę znów Ciebie. Masz ze sobą czerwone róże. Pamiętałeś, że to moje ulubione. Jak pięknie. Całujesz mnie w policzek, przepraszasz, ja ci wybaczam i mówię, że cię kocham. Już wiem, że wrócę z tobą do domu. Do naszego domu. Znowu.
Za twoimi plecami widzę mojego lekarza. Wiem, że nie rozumie mojego postępowania. Nic mnie to nie obchodzi. Wracam do domu…
Nostalgia napisał(a):To ciepło, to dobra jest tylko piękną powłoką, ciekawą skorupką.
piękno - literówka

"Jak zwykle nie wiem(,) dlaczego."

Nostalgia napisał(a):Przyznaj, że nigdy nie potrafiłeś być wierny. Nie, zaraz… Tylko mnie wiernie bijesz i wyzywasz.
To jest świetnie napisany kawałek!

Nostalgia napisał(a):Czy nie wiem, że to dla mnie upokarzające?
Chyba miało być "nie wie"?

W tak zimny, mokry i ciemny dzień jak teraz, kiedy to czytam, nic nie mogło chyba zrobić mojej psychice więcej krzywdy, niż Twój tekst. Dołujący do granic wytrzymałości. Mimo tego, że czytałem wiele podobnych - na swój sposób wyjątkowy. Błędów, jak widzisz, nie znalazłem poza wymienionymi pierdółkami. Ładnie napisane, z wyczuciem. Krótkie, proste zdania narzucają odpowiedni klimat. Naprawdę niezłe. Tylko tak okropnie nie w porę przeczytałem...
Witaj,

Bardzo smutny i przygnębiający tekst o bardzo trudnej tematyce. Zgrabnie napisany, ale unikaj rozpoczynania zdań od "Ale" i "I", unikaj też zbyt krótkich zdań (patrz niżej).

MOJE SUGESTIE:


Jej płomień migocze - wytnij > jej
To ciepło, to dobra jest tylko piękną powłoką, ciekawą skorupką. - <dobro>
Mam świadomość tego, że za - wytnij > tego
Nic po za tym… - <poza>
Tylko mnie wiernie bijesz i wyzywasz. A ja potulnie się na to godzę. - połącz w jedno zdanie
opadają ci na czoło. - wytnij > ci
Nie zatrzymasz się. Nie, póki nie wyładujesz swojej złości. - <nie zatrzymasz się dopóki nie wyładujesz>
ja cię kocham. Nie potrafię cię zostawić. - <kocham. Nie potrafię odejść>
Zrozumiesz(,) co mi uczyniłeś.
Wiem, co za chwilę nastąpi. I pozwalam na to. - połącz w jedno zdanie
i pochwową wydzieliną twojej sekretarki. - wytnij > pochwową
Wiem o wielu rzeczach. Ale nie mam odwagi ich ujawnić. - połącz w jedno zdanie
Wciąż mam nadzieje, że - <nadzieję>
Wtedy(,) gdy jeszcze
Czy nie wiem, że to dla mnie upokarzające? - <nie wie>

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith