Via Appia - Forum

Pełna wersja: Pieśń o Potiomkinie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Od opisów przyrody, postaci i walk, po dialogi. A to wszystko w rytmie znanym z ,,Pan Tadeusz”, ,,Odyseja” i ,,Pieśń o Rolandzie”. Na początku utwór ten miał dziać się w świecie znanym z gry TES: Oblivion, ale zmieniłem zdanie i stworzyłem swój własny świat. Zalecam czytać wolno, gdyż tak więcej pojmiemy, co wers robiąc przerwy. Pieśń nie jest jeszcze cała, będę ją z czasem edytował, na razie to tylko wstęp i przedsmak tego, co będzie później.

Wstęp


Właśnie chcę wam opowiedzieć tutaj o tym
Jak Potiomkin zyskał sławę jak i kłopoty
W świecie gdzie magia żywiołem a walka podstawą
Gdzie nie ma takiego czegoś jak prawo
Tam gdzie Morgonemi są dla wszystkich zbirami
I w wielkiej Castorze są zabijani
Gdzie smoki, wiedźmy, pektożarły, aggelony
Bukogryzy, krasnoludy a także Gryfoni
Gdzie pomiędzy Dalią, a Walicją wciąż wojny
Gdzie las raz zabójczy, a raz znów spokojny
Gdzie kontynent Nerdania – zwierzęta, potwory
I bitwy wciąż wielkie – w polityce spory
Tam wielka bieda, a tu znów bogactwo
Gdzie bandyci rabują, a żegluje piractwo
Gdzie kłusownicy polują na ptactwo...

To działo się dawno, sam dobrze nie pamiętam
Wtedy chyba właśnie była głowa Mordalla ścięta
Król Mordall był mędrcem i królem Sowitów
Nikt po za mną nie pamięta tych mitów
I legend, jak to Rydgoll smoka pokonał
On z kolei ogniem swym zionąc skonał
Było wiele tych baśni i opowiastek
Lecz przekazać wam mogę tylko ich namiastek
I kilka tych białych, wilgotnych kartek...


Arena


Słychać ciszę... oraz ciche ptaszków świergotanie
W małej zielonej gęstwinie, na miękkiej polanie
Leży sobie mały Człowieczek, skubie mały kawałek siana
Gdzieś słychać krzek lecących mornodemów, widać białego bociana
Gdzieś tam zapuka pukodon, gdzieś tam pektożarł ryknie
Czasami słychać głosy Ludzi, czasem jeden z nich krzyknie
Wokół człowieczka – dużo owieczek. Podskakują wesoło jak zające
Obok tańczą drzewa, lekki wiaterek i kwiatki rosną pachnące
Zagajnik ten cichy obiega źródełko, jak czas szybko pędzi i płynie
Spokojnie jest i cicho w tej małej zielonej gęstwinie
Słychać natury tylko odgłosy, można by tak leżeć bez końca
Człowieczek chowa pod kapeluszem głowę, by zakryć iskierki słońca
Owieczki nadal skubią trawkę, a Człowiek wstaje i pogwizduje
Stuka swoją drewnianą laseczką, przez co owieczki przywołuje
Owce podchodzą do pasterza i siadają obok niego
Wtem do Człowieczka spiczastych uszu znajomy dźwięk dobiega
Pasterz wychodzi, a zanim owieczki i sama zostaje gęstwina
Znów sama, samotna i smutna jest jej zielona, zmarszczała mina
Jest cicho... jednak jakieś dźwięki słychać i głosy
Dźwięk stali – to arena, gdzie walczą najwięksi herosi.


Słychać głośne krzyki oraz napędzające piski
Gdyż to walka się odbywa o medal olimpijski
Po prawej z żółtej drużyny – Elf wysokiego rodu
Wielki puchar areny podobno zdobył za młodu
Lecz to było dawno i starym jest Elf już człowiekiem
Z drugiej strony – Brumor, który dysponuje mniejszym wiekiem
Obaj mają miny groźne i ogniste spojrzenie
Nadeszła wielka cisza na pełnej ludzi arenie
Zobaczymy który aktor wygra na tej scenie...
Walka na śmierć i życie – bitwa o tytuł czempiona
Wygra ten kto najszybciej swego wroga pokona
Drużyna niebieskich jest ponoć bardziej doświadczona...
Brumor ma miecz jednoręczny, tarczę i ciężką zbroję
Nie denerwuje się, błyszczy wielkim spokojem
Natomiast Elf ma lekki pancerz i łuk trzyma się denerwując
Trener mu mówi co ma robić mimiką pokazując
Elf niebieskooki jest już gotowy i Brumor też jest przygotowany
Już komentator zaczyna swe mowy i otwierane są obie bramy
Elf trzyma łuk swój mocno ściskając i żegna w duchu swych bliskich
Na swoich plecach – ma ostre strzały, zabójcze naboje - pociski
Brumor już czeka by przeciwnika zgnieść jak pięciorniaka
Elf z kolei zamierza ustrzelić Brumora jak ptaka
Kraty spuszczone... oboje wbiegają na arenę po zwycięstwo
By pokazać swą odwagę, siłę i męstwo
Brumor powoli na arenę wchodzi, Elf również i napina strzałą cięciwę
Idą oboje, Elf w stresie gnie nogi, a kroki jego są krzywe
Chód Brumora zamienia się w bieg, bierze wielki zamach... skoczył...
Lecz Elf szybkim refleksem zwinnie i zręcznie mu z drogi zboczył
Elf odbiega, już ma strzelić, szybko celuje...
Brumor się tarczą broni, przed pociskiem odskakuje
Kolejny strzał, kolejny świst – Brumor osłania się tarczą
Nagle biegnie na Elfa co sił, atakuje szarżą
Elf się boi, coraz bliżej Brumor – zamach wielki bierze
Żółty łucznik w myślach swoich odmawia szybko pacierze
Już ma strzelać, gdy... cisza wielka na boisku
Nie może nic zrobić, nie może wystrzelić z łuku żadnego pocisku
Elf pada na ziemię, a Brumor chowa do pochwy swój miecz i krzyczy
<No, Elfie! Poczuj teraz śmierć największej goryczy!>
Zatapia swój miecz w ciało łucznika, czym zostaje czempionem
Wszyscy klaskają, a Brumor sam dostaje Złotą Koronę.



Księga I – Atak na Dalię


Miasto Centralne – to tu wszelacy ludzie się zbierają
Z miast różnych przychodzą – kupują, sprzedają
To miasto handlu i wymian. Pełne tłumu, ludzi
To główne miejsce dla każdego. Bardzo wcześnie się budzi
Bo to jest najważniejszy całej Nerdani region
Gdzie wszystkiego pilnuje królewski legion
To tu największe zbiry zajmują podziemne więzienie
To tu najlepsi rycerze walczą na wielkiej arenie
To tu bardzo sławni aktorzy grają w teatrze – na scenie...


Jednak ostatnimi czasy miasto już nie jest takie spokojne
Nikt tu już nie zagląda, odkąd gobliny przyrzekły wojnę
Zajęły ostatnio i zagnieździły się tam, gdzie tereny łowieckie
Czyhają na łup napadając na przejeżdżające tam karoce kupieckie
Elfów wygnano z miasta i wzięto niektórych później w niewolę
Bo jak powiedział sam król Hermood: ,,Złodziei tu trzymać ja nie pozwolę!”


Stał tedy Borsuk – kapitan legionów
Dokonał w swym życiu wiele podbojów
Dużą rycerzy armią dowodził
Budził on wśród pięknych kobiet podziw
Swym dwuręcznym (srebrnym) mieczem wiele miast wyzwolił
Jednak starzał się bardzo kapitan powoli
Stał tak na wzgórzu w swej lśniącej zbroi...

Wtem podszedł do niego pewien rycerz młody
W czarnej zbroi, w prawej ręce trzymał kubek wody
<Witaj kapitanie!> przywitał Borsuka
<A czegóż to Potiomkin w tym pustkowiu szuka?>
<Porozmawiać chciałem o tym co się złego dzieje tutaj
O tym, że niektórych nie stać nawet na jednego buta!
O tym, że Elfów z tego miasta wygnano
Do lasu, gdzie gobliny! Pewnie ich pozabijano!
O tym że gladiatorzy na arenie giną!>
Mówił rycerz Potiomkin ze złowrogą miną
<Dość! Przecież nie ja o tych rzeczach decyduję
Ja tu tylko rycerzy do wielkiej wojny szykuję
Bo gobliny w każdej chwili mogą nas zaatakować
I całe Centralne Miasto na pierwszy ogień stratować!>
<Niczym rozmowa z tobą! Jadę szukać w lesie przygody!>
Rzekł Potiomkin i siadł na klacza swego, trzymając w ręce kubek wody...


To be continued...
Cytat:i siadł na klacza swego
Wybacz, ale zwyczajnie oplułem monitor jak to przeczytałem xDDDDDDDDD Klacz, to jest koń płci żeńskiej. ŻEŃSKIEJ! xD Nie ma nawet takiej odmiany tego czasownika jak "klacza" xD

Cóż ja mogę powiedzieć, według mnie jest to niezłe. Zdecydowanie lepsze niż poprzednie twoje dzieła, aczkolwiek błędy interpunkcyjne są aż zbyt częste. Niektóre sformułowania też wiele pozostawiają do życzenia, choćby wspomniana "klacza" czy "szybkim refleksem". Nie będę jednak tego wymieniał, bo ten dział to nie moja broszka i rządzi się własnymi prawami, więc wymieniając rzekome błędy, być może wymieniałbym prawidłowe sformułowania i dobrze zbudowane zdania. Poczekam na naszych poetów, jak oni zaczną wymieniać, to i ja może coś od siebie dorzucę ^^