Konto usunięte
21-10-2010, 02:08
W sumie, nie wiem co to jest. Taki natłok myśli pomieszany z kolejną próbą. Wiem, że tekst nie jest doskonały. Liczę na sugestie.
Spotkałam Cię.
I wystarczyło mi,
jedno Twoje słowo.
Jeśli komuś ufasz, chcesz przebywać z nim zawsze, kiedy masz wolny czas. Chcesz trwać, mając świadomość, że Cię nie zostawi. Co z tego, że to tylko pozory? Złudzenia, których nigdy się nie pozbędziesz. Zamykasz oczy tylko po to, by ją/jego zobaczyć. Wyobrazić sobie, jak dobrze by było, gdyby świat wyglądał inaczej. Gdybyście mogli być ciągle przy sobie. Zastanawiasz się, ile jesteś w stanie poświęcić, by spotkać tą osobę ponownie. Ująć jej dłoń w swoją, oprzeć głowę na ramieniu, mrucząc, że kiedyś wszystko się ułoży. Ile jesteś w stanie dać, aby drugiej osobie było dobrze? Zapewnić jej coś, czego nie ma, a chciałaby posiadać. Wsparcie? Zaufanie? Odskocznię od realnego, beznamiętnego, często nawet absurdalnego życia. Męczysz się, wspominając każdą spędzoną wspólnie chwilę. To jest jedyne, co chcesz pamiętać. Nie obchodzą Cię imiona ludzi, których spotykasz na co dzień. Z którymi się witasz, wymieniasz uśmiechy, czasem rozmawiasz. To wszystko jest nieważne, kiedy w grę wchodzi coś głębszego. Coś, za czym od dawna tęsknisz. Bliskość. To jest to, do czego każdy dąży. Każdy kiedyś zaczyna. Nie obchodzi Cię dzieląca was odległość. Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia. Ty się starasz. W końcu. Zauważasz zmiany w swojej postawie, psychice. I mimo tego, że nie umiesz zawrócić - nie przejmujesz się. Na tym polega uczucie. Przynajmniej teraz tak ci się wydaje. Z zamkniętego w sobie człowieczka, chowającego się we własnym kokonie, z którego, bardzo pozornie, nie dało się wyjść, stajesz się motylem. Nie wiesz, co powinno się robić w takich sytuacjach. To twoje pierwsze kroki w nowym świecie. Nie wiesz, co wypada. Myślisz o tym codziennie, nocą. Wtedy nikt nie ma prawa ci przeszkodzić. Nie wadzi nawet współlokator, śpiący gdzieś w kącie pokoju, szum warszawskiej ulicy, ludzie przewijający się przez podwórze między kamienicami. Słyszysz szepty. Słyszysz, ale nie potrafisz zrozumieć. Coś mówią, bardzo niewyraźnie. Tak, jakby za wszelką cenę chciały, by to wszystko było dla Ciebie trudne. I tak jest. Z każdym dniem wchodzisz głębiej. Na głos nazywasz to bagnem, w myślach - uczuciem. Tylko które jest prawdą? Czy Twoja zrujnowana już doszczętnie psychika poradzi sobie z nowym doświadczeniem? Sytuacją, której nie wiesz jak sprostać? Pomyśl. Czy to jest szczęście? Przedsionek nieba? Moment, w którym posiadasz kogoś, kto w pełni świadomie trwa przy tobie mimo wad? Mimo psychotropów leżących na półce, przeoranych nożem rąk, przypalonego ciała? Lekceważysz to, co mówią inni. "Bajerujesz", "kręcisz", "owijasz wokół palca" i "kusisz". Tak mówią. Czy to cię obchodzi? Nie. Bo ty już masz kogoś, kto potencjalnie mógłby zostać twoim. Bo w środku ciebie coś kiełkuje. Jak przebiśnieg, powoli i delikatnie, przebija się przez grubą warstwę śniegu. W końcu znasz osobę, której się nie boisz. Której dotyk nie będzie cię irytował, odstraszał i zniechęcał. Bo wierzysz w to, że tym razem osiągniesz zamierzony cel. Chcesz tego.
To wszystko, czego nie rozumiesz, czego nie chcesz ogarnąć... Czy to wszystko ma jakiś sens? Czy doczekasz się szczęśliwego zakończenia? W końcu uwierzysz, że choć raz w życiu możesz coś osiągnąć? Próbuj!
I nie wypuszczę Cię już.
Zamknę w dłoniach,
zapominając o wszystkim.
Spotkałam Cię.
I wystarczyło mi,
jedno Twoje słowo.
Jeśli komuś ufasz, chcesz przebywać z nim zawsze, kiedy masz wolny czas. Chcesz trwać, mając świadomość, że Cię nie zostawi. Co z tego, że to tylko pozory? Złudzenia, których nigdy się nie pozbędziesz. Zamykasz oczy tylko po to, by ją/jego zobaczyć. Wyobrazić sobie, jak dobrze by było, gdyby świat wyglądał inaczej. Gdybyście mogli być ciągle przy sobie. Zastanawiasz się, ile jesteś w stanie poświęcić, by spotkać tą osobę ponownie. Ująć jej dłoń w swoją, oprzeć głowę na ramieniu, mrucząc, że kiedyś wszystko się ułoży. Ile jesteś w stanie dać, aby drugiej osobie było dobrze? Zapewnić jej coś, czego nie ma, a chciałaby posiadać. Wsparcie? Zaufanie? Odskocznię od realnego, beznamiętnego, często nawet absurdalnego życia. Męczysz się, wspominając każdą spędzoną wspólnie chwilę. To jest jedyne, co chcesz pamiętać. Nie obchodzą Cię imiona ludzi, których spotykasz na co dzień. Z którymi się witasz, wymieniasz uśmiechy, czasem rozmawiasz. To wszystko jest nieważne, kiedy w grę wchodzi coś głębszego. Coś, za czym od dawna tęsknisz. Bliskość. To jest to, do czego każdy dąży. Każdy kiedyś zaczyna. Nie obchodzi Cię dzieląca was odległość. Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia. Ty się starasz. W końcu. Zauważasz zmiany w swojej postawie, psychice. I mimo tego, że nie umiesz zawrócić - nie przejmujesz się. Na tym polega uczucie. Przynajmniej teraz tak ci się wydaje. Z zamkniętego w sobie człowieczka, chowającego się we własnym kokonie, z którego, bardzo pozornie, nie dało się wyjść, stajesz się motylem. Nie wiesz, co powinno się robić w takich sytuacjach. To twoje pierwsze kroki w nowym świecie. Nie wiesz, co wypada. Myślisz o tym codziennie, nocą. Wtedy nikt nie ma prawa ci przeszkodzić. Nie wadzi nawet współlokator, śpiący gdzieś w kącie pokoju, szum warszawskiej ulicy, ludzie przewijający się przez podwórze między kamienicami. Słyszysz szepty. Słyszysz, ale nie potrafisz zrozumieć. Coś mówią, bardzo niewyraźnie. Tak, jakby za wszelką cenę chciały, by to wszystko było dla Ciebie trudne. I tak jest. Z każdym dniem wchodzisz głębiej. Na głos nazywasz to bagnem, w myślach - uczuciem. Tylko które jest prawdą? Czy Twoja zrujnowana już doszczętnie psychika poradzi sobie z nowym doświadczeniem? Sytuacją, której nie wiesz jak sprostać? Pomyśl. Czy to jest szczęście? Przedsionek nieba? Moment, w którym posiadasz kogoś, kto w pełni świadomie trwa przy tobie mimo wad? Mimo psychotropów leżących na półce, przeoranych nożem rąk, przypalonego ciała? Lekceważysz to, co mówią inni. "Bajerujesz", "kręcisz", "owijasz wokół palca" i "kusisz". Tak mówią. Czy to cię obchodzi? Nie. Bo ty już masz kogoś, kto potencjalnie mógłby zostać twoim. Bo w środku ciebie coś kiełkuje. Jak przebiśnieg, powoli i delikatnie, przebija się przez grubą warstwę śniegu. W końcu znasz osobę, której się nie boisz. Której dotyk nie będzie cię irytował, odstraszał i zniechęcał. Bo wierzysz w to, że tym razem osiągniesz zamierzony cel. Chcesz tego.
To wszystko, czego nie rozumiesz, czego nie chcesz ogarnąć... Czy to wszystko ma jakiś sens? Czy doczekasz się szczęśliwego zakończenia? W końcu uwierzysz, że choć raz w życiu możesz coś osiągnąć? Próbuj!
I nie wypuszczę Cię już.
Zamknę w dłoniach,
zapominając o wszystkim.