Via Appia - Forum

Pełna wersja: Krzywoprzysięzca
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Krzywoprzysięzca

I


Warownia otoczona murami,
Z potężną, strzelistą bramą,
Objęta też grubymi wieżami,
Kryvdą jest ta twierdza zwaną.

Władcą warowni jest Krenas stary,
A choć ma brodę do pasa,
Nie ogląda się wcale na mary,
Lecz po murach z mieczem hasa.

Zamknął pierścień wojsk oblegających,
Kryvdę z całą jej ludnością.
Wszędzie słychać jęki konających,
Krwi struga tryska wraz z złością.

Rzecze więc Krenas do swych rycerzy:
Jutro wyjdą stąd mieszkańcy,
Wy zaś oczyśćcie blachy pancerzy -
Uderzą wówczas pohańcy.

W sali tronowej przejście otworzę,
Tylko ja tego dokonam.
To mej krwi chcą, więc kości tu złożę
I osamotniony skonam.

Lecz na to rzecze jeden z wojaków:
„My tu z tobą zostaniemy!
Czy masz nas za najemnych żołdaków?
Tu wieczny pokój znajdziemy!”

I w dziesiątkę, jak jeden mąż wstają,
Twarze zwróciwszy do słońca.
Bez namysłu, z miejsca przysięgają:
„Nie opuszczę cię aż do końca!”

„Biada wam, jeśli słowo złamiecie,
Bo kto swą łamie przysięgę,
Na mąk wiecznych się skaże zamiecie,
Na nieskończoną udrękę.”

Minęła noc, ciemna i burzliwa,
Noc niepokoju czystego.
Rodziła się wówczas myśl zdradliwa
W tych ciemnościach serca złego.

Już ranek. Krenas otworzył przejście,
W powietrzu zawisła zdrada.
Zbliża się zbliża, wroga nadejście,
Lecz któż ludzkie myśli zbada?

Bramy otwierają się podwoje,
Najeźdźcy wchodzą do zamku.
Każdy dba tylko o życie swoje,
Wśród tej rzezi o poranku.

Warownia już wrze od ognia i krwi,
Walka trwa w tronowej sali,
A Krenas trzymając miecz, z wroga drwi:
„Więksi z mej ręki padali”

Lecz zdrajca wówczas do środka wchodzi,
Ten, który przysięgał wczoraj.
Ale sumienia głos już się rodzi:
Czym przygniotłeś, tym zaoraj.”

Byłby wrócił do pana dawnego,
Lecz już nim mamona włada.
Nie słucha więc głosu serca swego,
Uczucia do grobu składa.

Błyska miecz w tej zdradzieckiej dłoni,
Srebrne klingi się krzyżują.
W umyśle myśl jedna drugą goni,
Aż wreszcie się odnajdują.

Myśli zdradzieckie, myśli ogniste,
Do sali tej już wchodzi Śmierć,
Z kosą, odziana w szaty krwiste.
O ostrze, ty tę duszę wierć!

O krwi szalona, o krwi przeklęta!
Kosztując weń się zanurza,
Z rozumnych bestii czyni zwierzęta,
A na grobie kwitnie róża.

Szybki cios i pchnięcie ostateczne,
Z Krenasa duch wylatuje.
Ta krótka śmierć – zdrajcy męki wieczne,
Duszy nic nie uratuje.

Spojrzenie żelazne, miecz w czerwieni,
A sumienie głośno krzyczy.
Krwi, Śmierci barwą życie się mieni,
Dusza chce uciec do dziczy.

Przyciska do ściany Krenasa dłoń,
Otwiera przejście tajemne.
O myśli ty zdradziecka, myśli goń,
Napraw stosunki wzajemne.

Zbiega z zamku, by nigdy nie wrócić,
Przez los przeklęty, straceniec.
Nie zatrzymuje się, by obrócić,
Myśli kłębi się w nim wieniec.

Idzie w ciemności, tunelu mroki,
A każdy krok jest cierpieniem.
W cienia Otchłań kieruje swe kroki
I każdy barwi westchnieniem.

Kończy się przejście, świat noc spowiła,
Uchodźcy w kręgu usiedli.
Przychodzi doń dusza, co zdradziła,
Strażnicy jej nie dostrzegli.

„Widziałem cię, złożyłeś przysięgę.” -
Powiada jeden ze zbiegów.
„Skazałeś się na wieczną udrękę,
Dusza twa wśród wiecznych śniegów.”

Krzywoprzysięzca patrzy na niego,
Miecz w jego dłoni już błyska.
Czemuż się to stało, ach, dlaczego,
Krwi struga wszędzie tryska.

Dół głęboki na trzydzieści jardów,
A w środku rzeź trwa okrutna.
Tak to opiszą ballady bardów,
Acz historia jest to smutna.

Zdrajcy nikt nie potrafił pokonać,
Dwa więc były rozwiązania.
Uciec stamtąd, bądź też skonać,
Swych żyć zakończyć zadania.

Mienią się czerwienią krwi kałuże,
Już ostrze do pochwy wraca.
Czerwień niczym rozsypane róże,
Klingi tej krwawej to praca.

Sumienie wrzeszczy jak opętane,
Zdrajca od zbrodni ucieka.
Myśli jego jednym są spętane,
Żal może zniszczyć człowieka.


II


O nocy straszna! Nocy burzowa!
Nocy rozbłysków, popiołów!
Niech Boża dłoń nas od cię uchowa
I strzeże każdy z aniołów!

Pani piorunów! Królowo grzmotu!
Władająca żywiołami!
Boże, ustrzeż nas od jej pomiotu,
Od piorunów z ich błyskami,

Od grzmotów z ich hałasem, potęgą
I wiatru, który zawodzi,
Od kropli, co każdego dosięgną,
Idącej z deszczem powodzi.

Lecz jego boska nie strzegła ręka,
Bierni byli aniołowie.
Burza doń przyszła, z burzą udręka,
A nikt nie głaskał po głowie.

Przebiega dziczą, przez leśne błota,
Przez krzaki bzu i leszczyny.
Ma tylko ciało, nie wie, czym cnota,
Zakryły ją jego winy.

Wtem piorun bije najpotężniejszy
I biegnącego powala.
O człowiecze podły, najpodlejszy!
Niedługo porwie cię fala.

Leży obok leśnego strumienia,
Nie ruszy nogą ni ręką.
Ku niebu smutne wznosi spojrzenia,
Obarcza je swą udręką.

Wtem słyszy szept, nadchodzący z góry,
Szept wszelkich pozbawiony słów.
Z ciała nagle opadają sznury,
Wraca siła, by powstać znów.

Przez członki płynie radość szaleńcza,
Już wstaje, rusza do biegu,
Już wraca doń energia młodzieńcza,
Lecz znowu pada na brzegu.

Pośród zieleni leży na piasku,
Leży jak kukła nieżywy.
Tak nieprzytomny doczeka brzasku,
Śniąc w rzece sen niegodziwy.

Krzywoprzysięzca widzi swe życie,
Każdy uczynek ogląda.
I bluzga, bluzga, bluzga obficie,
Lecz przeszłości nie posprząta.

Tymczasem burza nocna odchodzi,
Na niebie zjawia się tęcza.
Widząc to, słońce natychmiast wschodzi
I światłość ludzkości wręcza.

Budzi się ten, co złamał przysięgę,
Budzi i z lasu ucieka.
Ktoś jakby nad nim unosił rękę,
Ochraniał tego człowieka.

W biegu dziczy opuszcza granicę,
Nie ogląda się za siebie.
Widzi wioski uśpione ulice,
Choć słońce jest już na niebie.

Krok sam go niesie do tej osady,
A wzrok sam ją obserwuje.
Nie potrzebuje niczyjej rady,
Sam krok ku karczmie kieruje.

___________________
Oczywiście nie jest to całość (reszta jeszcze nie powstała), a sam wiersz ma sporo niedociągnięć, więc proszę uprzejmie o krytykę w każdym calu bezlitosną.
kawał roboty! Gratuluję, chociaż tego typu poezja nie dociera do mnie. Wszak doceniam zapał i niemały talent w kreowaniu mrocznych historii.
Tekst wydaje się jeszcze "świeży", momentami niedopracowany. Dlatego sugeruję wielokrotną lekturę teksty, aby nabrał (po korekcie) właściwego rytmu.
Od czasu do czasu miesza się w tekście poezja z prozą, tego bym unikał. Albo, albo.


Pisz i komentuj.



Pozdrawiam.
muszę się zgodzić z Szach-Matem - kawał roboty! Nie mówię dobrej, czy złej, ale kawał na pewno. Mogę Ci powiedzieć, że jakoś przywołuje to mi na myśl wspomnienia pieśni o Nibelungach i te sprawy, ale aby dojść do takiej wprawy jak pan Tolkien (kojarzy mi się zwłaszcza przez tematykę i występowanie elementów uzbrojenia średniowiecznego).

Niestety, dużo niedopracowań i zgrzytów - wybacz, że nie wymieniam, ale wobec tego, że tekst jest długi, przeczytaj go raz jeszcze i na pewno wiele wyłapiesz. Później odłóż i wróć do niego po tygodniu - i znowu przeczytaj, a wiele rzeczy się wyklaruje.

Pozdrówka i zapraszam do siebie
Archanioł
A do mnie z kolei najbardziej docierają właśnie tego typu... hmm, epopeje? Tak, czy siak, jest to świetne! Dawno na tym forum nie czytałem wytworu literackiego, który przedstawia mroczne życie zdrajcy. Choć i tak wiem, jak się skończy Smile.
Zacząłeś takim trochę prostym językiem, ale później zastosowałeś coś bardziej skomplikowanego, poetyckiego.
Ale to dobrze! Zaczyna się, jak każdy nasz normalny dzień, niewinnie, później natężenie tajemniczości wzrasta, a jeszcze potem następuje punkt kulminacyjny....
To jest znakomite! Czekam na dalszą część, w której zapewne nasz zdradziecki żołnierz będzie poszukiwany przez stra...
Oj, chyba się troszkę zagalopowałem (jak klacz), przecież to nie ja jestem twórcą tego dzieła Smile.
Jednak wciąż czuję, że niedługo się to skończy. Tak 2 działy jeszscze i koniec - śmierć bohate...Blush
Confused Dobra, coś mi się robi (spoko, to nie schizaTongue), ale życzę sukcesu!

Lantus, WBT