Zabrałem się za stare wiersze, stwierdzając że umierają śmiercią naturalną. Ja że w śmierć nie wierze i życia bronie, to wstawię się za nimi, pokazując im że wcale nie umarły, tylko się pogubiły
Kocie, nie znamy się zbyt dobrze, więc nie mogę się spouchwalać. Powiem tyle że kotów się boje, a tu widzę że kot też człowiek;] Odrzuciłem strach, na chwil parę. Warto było
Pierwszy wiersz bardziej przemówił, jakoś ożywił wspomnienia. Nie chodzi mi o datę. W słowie pisanym ważniejsze od stylu, jest budowanie światów. Nawet tych istniejących. Przypomniałeś mi parę miejsc w których byłem. Wszystko to w mojej wyobraźni za jedyne 3,50. Wiem co to zatarcie się tych dwóch światów. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Kurde no, prosty, przejrzysty wiersz. Nie ma co zmieniać naprawdę. Przetrwał te prawie 20 lat;]
Drugi wiersz o tyle gorzej, że we wczesnych latach swojego istnienia stwierdziłem że alkohol zabija wyobraźnie. Z moją abstynencją były wzloty i upadki, ale nie tutaj o tym pisać. Marzenia smakują dużo lepiej, niż tylko jako zagryzka po wódce, nie uważasz? Wiersz ten upada się i podnosi, upada i podnosi. Pozwól swojemu oku, najlepiej chłopaka z roku 1992, spojrzeć na ten wiersz. On coś wykombinuje, oddzieli marzenie od wódki i może powstaną dwa inne wiersze. Słaba fraszka o picu i świetny wiersz o ciszy w samotności. O marzeniach poddanych próbie czasu.
Polecam wiersze rozdzielić na dwa tematy, żeby mogły żyć po swojemu. Ja z 2007 chętnie by się napił soku(ze soku to gej tak! ja Ci k..a dam!
) z Tobą z 1992, a i współcześni my jakoś by się dogadali na pewno.
Marzenia nie były w butelce po wódzi
Dobre, dobre ale to nie to... się uśmiałem