03-10-2010, 18:27
Jest to prolog do książki, nad którą pracuję. Nie jest zbyt długi, ale uznałam, że dłuższy być nie musi. Ikonka tematu to żuczek, bo jest śliczny <3 Może wygląda jak książka o tematyce wojennej, ale piszę ją w kierunku fantasy. Prolog jest bardzo "wojskowopodobny", więc wstawiam go tu, a nie do fantasy. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam gdzie go dokładnie przyporządkować, więc z góry przepraszam, jeśli to zły wybór.
-----------------
Stukot ciężkich wojskowych butów, potocznie zwanych glanami, niósł się echem przez długi korytarz. Generał szedł szybkim krokiem w kierunku gabinetu przesłuchań, który gabinetem był tylko z nazwy. Mijał inne pomieszczenia przypominające więzienne cele. W nozdrza uderzał mocny odór stęchlizny. Generał zatkał nos. Cele ów były brudne, pełne fekalii i moczu, sczerniałej krwi, szczurzych odchodów, szczurów martwych, szczurów żywych, szczurów młodych i wszelkich innych formacji szczurów. W kilku leżały też szkielety ludzi, czasami żywi jegomościowie, którzy na widok idącego rzucali się na zardzewiałe kraty i chwytając je kurczowo krzyczeli albo wołali o pomoc. A on lustrował to wszystko niebieskimi oczyma.
- Za mało mi płacą... – burknął do siebie i zmarkotniał.
Wreszcie stanął przed drzwiami. Z wewnątrz dały się słyszeć stłumione odgłosy uderzeń, mniej więcej rytmicznych. Po każdym uderzeniu słychać było krzyk.
Krzyk osoby cierpiącej.
Przełamując wahanie, smutek, obrzydzenie oraz nienawiść do samego siebie, popchnął drzwi i wszedł do środka.
Jego oczom ukazał się niewielki pokój. Był niezwykle ponury, utrzymany w odcieniach szarości, głównie czerni. Nie było tu prawie żadnych mebli, z sufitu zwisała migająca żarówka. Na samym środku stało zwykłe drewniane krzesło, obok niego leżał niemiecki karabin schmeisser, jakaś średniej grubości lina, nóż i górna część munduru polskiego. W kącie rzucony był bat.
Zaraz za krzesłem stał wysoki mężczyzna. Jego krótkie i gładko ostrzyżone blond włosy przykrywała zmiętoszona rogatywka z orzełkiem polskim. W prawej ręce trzymał kij, którym prawdopodobnie chciał zamachnąć się na leżącego na ziemi chłopaka.
Leżący ów kurczowo zasłaniał się rękoma chcąc skryć się przed falą ciosów. Nie widać było jego twarzy. Był skurczony, klęczał.
Generał podszedł do bitego. Spojrzał na niego, po czym przerzucił wzrok na blondyna.
- I jak idzie? Powiedział coś?
- Prawie nic. Duka tylko o jakichś dokumentach w hangarze. Nie wiem, o co mu chodzi.
- Zapytam go, puść. Chłopcze, powiedz mi, gdzie trzymacie dokumenty odnośnie projektu „Lustro”?
- Das verstehe ich nicht!!
- Nie kłam.
- Dobrze, dobrze!! Są w hangarze! Hangarze!! Puśćcie mnie!
- No cóż, hangar... na świecie są miliardy hangarów. Nic nam to nie mówi, chłopcze.
- Ale nic więcej nie mogę powiedzieć. – Chłopak dopiero teraz odsłonił twarz, która pokryta była licznymi siniakami, krwiakami, lewe oko zaś przypominało krwawą kałużę. W tym drugim krył się żal i strach.
- Przykro mi, ale nie pozostawiasz wyboru. Co mamy w narzędziach, panie Besler?
- Bicz, sznurek, nóż, kij, no i schmeissera...
- Nie! Proszę! Ja powiem!
- Czekamy.
I powiedział. Głosem drżącym ze zdenerwowania. Wszyscy słuchali w skupieniu, Besler notował gorączkowo, co jakiś czas poprawiając sterczącą na głowie rogatywkę.
- Dobrze. Koniec przesłuchania. Zaprowadźcie jeńca do celi.
- Tak jest. – blondyn zasalutował, stuknął butami, po czym chwycił bitego za kołnierz i brutalnie wyprowadził z pokoju. Po drodze wcisnął generałowi w ręce notatki.
- Bardzo dobrze panie Besler, bardzo dobrze... – mruknął z zadowoleniem generał.
Przez korytarz niósł się echem dziwny dźwięk. Szuranie, potem odgłosy kolejno szarpaniny, krzyki, metaliczny brzęk i w końcu wystrzał. Płynął, sunął dopóty, dopóki nie przebrzmiał kaskadą uczuć i symfonią dźwięków w uszach przebywającego w celi jegomościa.
Notatki z hukiem opadły na podłogę.
Coś się skończyło tylko po to, żeby nowe mogło nadejść.
Niebieskooki zadrżał. Szybko otrząsnął się, podniósł notatki i skierował się do wyjścia.
----------
Poprawione. :3 Odnośnie szczurzej wyliczanki to miał być taki element humorystyczny. :V
-----------------
Stukot ciężkich wojskowych butów, potocznie zwanych glanami, niósł się echem przez długi korytarz. Generał szedł szybkim krokiem w kierunku gabinetu przesłuchań, który gabinetem był tylko z nazwy. Mijał inne pomieszczenia przypominające więzienne cele. W nozdrza uderzał mocny odór stęchlizny. Generał zatkał nos. Cele ów były brudne, pełne fekalii i moczu, sczerniałej krwi, szczurzych odchodów, szczurów martwych, szczurów żywych, szczurów młodych i wszelkich innych formacji szczurów. W kilku leżały też szkielety ludzi, czasami żywi jegomościowie, którzy na widok idącego rzucali się na zardzewiałe kraty i chwytając je kurczowo krzyczeli albo wołali o pomoc. A on lustrował to wszystko niebieskimi oczyma.
- Za mało mi płacą... – burknął do siebie i zmarkotniał.
Wreszcie stanął przed drzwiami. Z wewnątrz dały się słyszeć stłumione odgłosy uderzeń, mniej więcej rytmicznych. Po każdym uderzeniu słychać było krzyk.
Krzyk osoby cierpiącej.
Przełamując wahanie, smutek, obrzydzenie oraz nienawiść do samego siebie, popchnął drzwi i wszedł do środka.
Jego oczom ukazał się niewielki pokój. Był niezwykle ponury, utrzymany w odcieniach szarości, głównie czerni. Nie było tu prawie żadnych mebli, z sufitu zwisała migająca żarówka. Na samym środku stało zwykłe drewniane krzesło, obok niego leżał niemiecki karabin schmeisser, jakaś średniej grubości lina, nóż i górna część munduru polskiego. W kącie rzucony był bat.
Zaraz za krzesłem stał wysoki mężczyzna. Jego krótkie i gładko ostrzyżone blond włosy przykrywała zmiętoszona rogatywka z orzełkiem polskim. W prawej ręce trzymał kij, którym prawdopodobnie chciał zamachnąć się na leżącego na ziemi chłopaka.
Leżący ów kurczowo zasłaniał się rękoma chcąc skryć się przed falą ciosów. Nie widać było jego twarzy. Był skurczony, klęczał.
Generał podszedł do bitego. Spojrzał na niego, po czym przerzucił wzrok na blondyna.
- I jak idzie? Powiedział coś?
- Prawie nic. Duka tylko o jakichś dokumentach w hangarze. Nie wiem, o co mu chodzi.
- Zapytam go, puść. Chłopcze, powiedz mi, gdzie trzymacie dokumenty odnośnie projektu „Lustro”?
- Das verstehe ich nicht!!
- Nie kłam.
- Dobrze, dobrze!! Są w hangarze! Hangarze!! Puśćcie mnie!
- No cóż, hangar... na świecie są miliardy hangarów. Nic nam to nie mówi, chłopcze.
- Ale nic więcej nie mogę powiedzieć. – Chłopak dopiero teraz odsłonił twarz, która pokryta była licznymi siniakami, krwiakami, lewe oko zaś przypominało krwawą kałużę. W tym drugim krył się żal i strach.
- Przykro mi, ale nie pozostawiasz wyboru. Co mamy w narzędziach, panie Besler?
- Bicz, sznurek, nóż, kij, no i schmeissera...
- Nie! Proszę! Ja powiem!
- Czekamy.
I powiedział. Głosem drżącym ze zdenerwowania. Wszyscy słuchali w skupieniu, Besler notował gorączkowo, co jakiś czas poprawiając sterczącą na głowie rogatywkę.
- Dobrze. Koniec przesłuchania. Zaprowadźcie jeńca do celi.
- Tak jest. – blondyn zasalutował, stuknął butami, po czym chwycił bitego za kołnierz i brutalnie wyprowadził z pokoju. Po drodze wcisnął generałowi w ręce notatki.
- Bardzo dobrze panie Besler, bardzo dobrze... – mruknął z zadowoleniem generał.
Przez korytarz niósł się echem dziwny dźwięk. Szuranie, potem odgłosy kolejno szarpaniny, krzyki, metaliczny brzęk i w końcu wystrzał. Płynął, sunął dopóty, dopóki nie przebrzmiał kaskadą uczuć i symfonią dźwięków w uszach przebywającego w celi jegomościa.
Notatki z hukiem opadły na podłogę.
Coś się skończyło tylko po to, żeby nowe mogło nadejść.
Niebieskooki zadrżał. Szybko otrząsnął się, podniósł notatki i skierował się do wyjścia.
----------
Poprawione. :3 Odnośnie szczurzej wyliczanki to miał być taki element humorystyczny. :V