Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zagadka dzikiego sera.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Taka tam wczorajsza zabawa. Trzydzieści minut twórczego pośpiechu. Co by nie być dłużnym - z dedykacją dla K Wink

_____________________________________________________________

Zagadka dzikiego sera.

Motto:

Wtem z impetem unosi, porywa
Diabelski młyn, co przede mną odkrywa
Obrazy czy dźwięki, kontrasty razy do potęgi
Szósty zmysł działa dla umysłu i ciała
To boskie Olimpu rozkosze

Film, Kaliber 44


Obudził go kac. Największy w jego życiu kac. Otworzył leniwie oczy, a cały świat zdawał się krzyczeć kolorami. Ich wyrazistością i ostrością. Rozejrzał się wokół i nad wyraz spokojnie stwierdził, że znajduje się w obcym mieszkaniu. A wszystko było przy tym nieprzyzwoicie pstrokate, ociekało tandetą i wrzeszczało kiczem do jego opuchniętego mózgu.

Różowa pościel, łóżko z baldachimem, tylko kochanki brak. Może to i lepiej, pomyślał. Nie pamiętał nic. Totalne zero w obolałym jego umyśle. Pił, wąchał, bzykał. I choć to było pewne, wciąż miał zbyt dużo niewiadomych.

Jako wytrawny superbohater dnia codziennego jednak nie takie zagadki już życiu swym rozwiązywał. Grunt to dedukcja i indukcja, zwykł sobie powtarzać. Zrobiwszy szybki rekonesans, postanowił przyrządzić śniadanie. To najlepiej działa na kaca. Potem znajdzie kochankę nocy poprzedniej. Zresztą, sama wróci. Zawsze wracają. Wszedł do kolorowej, zbyt kolorowej jak na jego stan, kuchni.

Podszedł do kuchenki. Znalazł kultową, teflonową patelnię, jakiś tani olej. Rozgrzał wszystko na średnim ogniu i rozejrzał się w poszukiwaniu jajek. Nie znalazł ich niestety. Ale wtedy dostrzegł na samym środku niewielkiego, różowego stołu ser. Śniadanie, pomyślał.

Ale ser okazał się być dziki. Mrugnął do niego zalotnie, co by uśpić czujność, ponieważ w chwilę później wyszczerzył malutkie, bielutkie jak świeża koka ząbki. Zaczął też latać i gonić go po całym kiczowatym mieszkanku.

Tu trzeba było działać szybko. Dobrze wiedział, że gdy ser go ugryzie, będzie po wszystkim. Umrze w nieprzyjemnych konwulsjach. To była zasadzka i podstęp. Chyba w nocy kochał się z niewłaściwą osobą. Znów szybki rekonesans. Patelnia! Kuchenka! W obliczu kaca błyskotliwość tych skojarzeń przepełniła go przez chwilę prawdziwą dumą.

Wrócił szybko do kuchni, skoczył po rozgrzaną, skrzącą tanim olejem patelkę, wciąż czując na karku nieświeży oddech latającego, dzikiego sera. Gwałtownie się obrócił, a ser, nie przewidziawszy tak nagłego zwrotu akcji, rozprysnął się na kuchennym tym naczyniu.

Kątem oka dostrzegł przykrywkę, czym prędzej zamknął ser na patelni i postawił na gazie. Z niewymuszoną przyjemnością obserwował, jak ser rozpływa się pod wpływem ognia. Na końcu z przyjemnością skonsumował go z dodatkiem szczypiorku, popijając musującą aspiryną na ten psychodeliczny, wkurwiający ból głowy. Potem postanowił wyjść na świeże powietrze. Podobno też działa.

Niemrawo popchał drzwi i przez chwile naprawdę miał poważne problemy z wiarą w porządek wszechświata. Po pierwsze – to najbardziej kiczowate w jego życiu pomieszczenie było przyczepą. Po drugie – znajdował się w wesołym miasteczku. W samym jego środku.

- Mamo, patrz! – krzyczało jakieś dziecko, próbując wyrwać się swej rodzicielce z żelaznego uścisku. Pewnie chciało autograf.

- Chodź synku, chodź – matka jednak odciągała je, z dezaprobatą spoglądając na skacowanego superbohatera.

Gdzieś w tle kręcił się diabelski młyn, z oddali dosłyszeć można było jazgot z karuzeli. Za to bohater walki z dzikim serem budził respekt. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich, widział, że szeptają na jego widok. On z kolei podrapał się w zieloną swą głowę. Ta wciąż wydawała mu się opuchnięta w kacu. Widocznie wyrwał jakąś artystkę cyrkową, nie takie rzeczy w życiu się robiło. Ale dlaczego lalunia chciała go zabić. Ktoś znów czyhał na życie herosów takich jak on...

- Ty też? – usłyszał od strażnika, gdy tylko doszedł do wyjścia.

- Co ja?

- No czy ty też rzuciłeś ich wszystkich w pizdu.

- Ale kogo?

- No niewinnych – Hulk poznał go dopiero wtedy. Przecież to był Kapitan Ameryka. Już jakiś czas temu przeszedł na emeryturę. Parszywie jednak skończył, jak widać. Siedział jak jakiś cieć w stróżówce wymalowanej w amerykańską flagę.

- Żartujesz sobie. Przecież żadna laska nie oprze się superbohaterowi – Hulk zaśmiał mu się w twarz i napiął zielone ramię o grubości drzewa, by zademonstrować obwód mięśnia.

Mrugnął jeszcze zalotnie do grupki nastolatek, tłoczących się przy wejściu, po czym opuścił teren wesołego miasteczka, pozostawiając ten epizod za sobą. Boże, żeby tylko z tego nie było dzieci, zaśmiał się pod nosem. Czuł, że pomału przechodzi mu wkurwiający, psychodeliczny kac, a miał przecież jeszcze do rozwiązania zagadkę. Zagadkę dzikiego sera w wesołym miasteczku…


Michał Erazmus
Że ja na samym początku zadam małe, acz ważne pytanko. Czy ta cyrkówka będąca kochanką bohatera to jakaś aluzja do mojej byłej pasji?Tongue Jeśli tak, to sobie wypraszam wszystkimi czterema kończynami! Big Grin Teraz się poczepiam troszku:


Obudził go kac. Największy w jego życiu kac.- wydaje mi się, że tu powtórzenie nie jest potrzebne.

Pił, wąchał, bzykał. - zabrzmiało... ble


Jako wytrawny superbohater dnia codziennego jednak nie takie zagadki już życiu swym rozwiązywał. - to zdanie z wyrazem "jednak" nabiera skomplikowanego bezsensu. Przynajmniej moim zdaniem.

Zaczął też latać i gonić go po całym kiczowatym mieszkanku.- chyba czegoś nie rozumiem. Czy z tego zdania nie wynika, że ser gonił bohatera? Myślałam, że jest odwrotnie. Nie znam się na zwyczajach dzikich serów.

rozprysnął się na kuchennym tym naczyniu. - to "tym" chyba niepotrzebne

Z niewymuszoną przyjemnością obserwował, jak ser rozpływa się pod wpływem ognia. Na końcu z przyjemnością skonsumował go z dodatkiem szczypiorku - dwa razy "z przyjemnością"

Michałku, wiem, że będziesz bił, kopał i gryzł, ale mnie to jakoś tak nie ten... No nie zachwyciło. Stać Cię na lepsze utwory. Ja rozumiem, że to półgodzinna praca. Ja bym pewnie nawet tytułu w tyle nie wymyśliła,(że nie wspomnę o dziwkim serze, czyżby trauma z dzieciństwa po kanapce w plecaku?) ale mniejsza o to. Niniejszym oświadczam, nie powaliło mnie na kolana, choć rozbawiło. Pomysł ciekawy.

Buziaki, Kapryśna.

P.S. Podziękowała za dedykację, niech Bozia w dzieciach wynagrodzi.
Cytat:Czy ta cyrkówka będąca kochanką bohatera to jakaś aluzja do mojej byłej pasji?
Ależ oczywiście, skarbie. That's always about you Angel

Co do uwag - zgadzam się z:

Cytat:Jako wytrawny superbohater dnia codziennego jednak nie takie zagadki już życiu swym rozwiązywał. - to zdanie z wyrazem "jednak" nabiera skomplikowanego bezsensu. Przynajmniej moim zdaniem.
No masz rację. Prawie jak Tygrys... Jednak bez jednak brzmi lepiej.

Cytat:Zaczął też latać i gonić go po całym kiczowatym mieszkanku.- chyba czegoś nie rozumiem. Czy z tego zdania nie wynika, że ser gonił bohatera? Myślałam, że jest odwrotnie. Nie znam się na zwyczajach dzikich serów.
Kwiatuszku, to wychodzi na to, że jesteś bezbronną księżniczką. Przecież wiedza, o tym, że ''dzikie sery'' gonią ludzi, mieści się w kategorii podstaw. To tak, jakbyś nie wiedziała, że w trzecim dniu piątego miesiąca księżycowego w co drugi rok przestepny muchomory śpiewają, pfff Rolleyes Eeech, a jakieś tam pierdołki o unii horodelskiej, to znasz Tongue

Cytat:Z niewymuszoną przyjemnością obserwował, jak ser rozpływa się pod wpływem ognia. Na końcu z przyjemnością skonsumował go z dodatkiem szczypiorku - dwa razy "z przyjemnością"
A prawda. Shame on me Blush

Cytat:Michałku, wiem, że będziesz bił, kopał i gryzł, ale mnie to jakoś tak nie ten...
A nie, strzelę focha i tyle Tongue

A w sprawie głupot - spodziewaj się PW Smile

P.S.Ekhm, no...ten...na razie może jednak bez przesadnej hojności, mimo wszystko Rolleyes
'Jako wytrawny superbohater dnia codziennego jednak nie takie zagadki już życiu swym rozwiązywał.' moim zdaniem '...już W życiu...' ;p

'...rozprysnął się na kuchennym tym naczyniu.' ten szyk przestawny dziwnie brzmi, jeszcze dziwniej niż te pozostałe, w sensie

'Kątem oka dostrzegł przykrywkę, czym prędzej zamknął ser na patelni i postawił na gazie. Z niewymuszoną przyjemnością obserwował, jak ser rozpływa się pod wpływem ognia.' to przejście wymaga chwili ogarnięcia, nie każdy złapie od razu, że pokrywka jest przezroczysta, to nie wynika z tekstu

'Niemrawo popchał drzwi i przez chwile naprawdę miał poważne problemy z wiarą w porządek wszechświata.' zapewniam Cię, że je 'popchnął' ;p

Co do tekstu... no cóż... daje się tu odczuć wpływ subkultury zbieraczy komiksów, ostatniego sezonu serialu "Heroes", eksperymentów z LSD i traumy z dzieciństwa, kiedy to mamusia Michałowi wmuszała żółty ser ;p Aczkolwiek przejścia między zdaniami są miejscami jak meble z Ikei i absolutnie epatuje to jakimś japońskim poczuciem humoru, to faktycznie, jak na półgodzinne zajęcie, całkiem godne podziwu. Ja bym to jednak przejrzał jeszcze ;-)
Namaste, Tygerski
Dzięki Tygrys, widać nie złapałeś zamysłu autora, ale fajnie jest być niezrozumianym artystą xD Tongue

Cytat:traumy z dzieciństwa, kiedy to mamusia Michałowi wmuszała żółty ser ;p
Otóż nie. Tu chodzi o straszną Panią Ewę z przedszkola. Rzuciła na mnie urok i do dziś sery dzikie latają wokół mnie. Myślisz, że to ma coś wspólnego z Freud'em? Że ma to wpływ na moje stosunki z kobietami?;> O, Boże, Boże...

Cytat:absolutnie epatuje to jakimś japońskim poczuciem humoru
No i spoko ;] Znaczy się zrobię jak ten cały Bajerfull - przetłumaczę się na chiński, wydam się tam i zarobię miliony dolarów na malutkich, skośnookich główkach. Jak Kuba Bogu, tak erazmus żółtkom, czy na odwrót Rolleyes

Cytat:Ja bym to jednak przejrzał jeszcze ;-)
Ale właśnie chodzi o to, że już nie mogę. Minęło moje dwadzieścia minut na scenie i wszystko już przełajdaczone Wink

A tak poważnie - to dzięki piękne Tajger za lekturę i komentarz i miło mi, że się przydałem jako inspiracja...

Ave, houk i napaste-nie-nadepnij Tongue