Via Appia - Forum

Pełna wersja: Odszedł
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W utworze wykorzystałam wiersz Haliny Poświatowskiej "Bądź przy mnie" Z dedykacją dla M.



Ciche kliknięcie zamka w drzwiach wyrywa mnie z letargu. Miękkie kroki, tak dobrze znane. Zawsze ten sam, regularny rytm, który poznałabym na końcu świata. Wtulam się mocniej w kąt łóżka, próbuję odciąć od rzeczywistości, ale działam wbrew sobie. Unoszę głowę i odgarniam włosy, które padając w nieładzie niczym dżungla, przesłaniają mi widok. Stoisz w drzwiach, niepewny, czy możesz wejść dalej. Czy przypadkiem nie wpadnę w furię, tak, jak poprzednim razem. Nadal masz krwistoczerwony, poszarpany ślad nad łukiem brwiowym. Kubek spełnił swoje ostatnie, samobójcze zadanie. Widzę w twoich oczach strach, ale nie o swoje bezpieczeństwo. Strach o mnie. Do mojego skołatanego nerwami mózgu dociera, w jakim stanie teraz mnie oglądasz. Podkrążone, lśniące niczym w gorączce oczy szaleńca, blada cera, trzęsące się dłonie z widocznymi naczynkami. Zwinięta niemal w pozycji embrionalnej. Pojedyncza, samotna łza spłynęła po twoim policzku. Zaciskasz dłonie w pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę. Akt autoagresji, walki z samym sobą i bezradności.
Twoja postawa smagnęła mnie krwawo, niczym bicz. Ty, zawsze silny, zdecydowany, ostoja spokoju i mojego bezpieczeństwa. Ramiona , które zawsze odgradzały mnie od świata dziś wiszą bezwładnie. Siadam prosto na łóżku, widzisz jak cała płonę gniewem. Wbijam dłonie, niby szpony w poduszkę.
- Wynoś się. Z tego domu i z mojego życia. Przychodzisz teraz jak pies, będziesz skamlał o przebaczenie? Nie chcę cię więcej oglądać – nawet nie mam siły krzyczeć. Słowa są spokojne, ale ociekają jadem, odruchowo cofasz się o pół kroku, jakby uchylając przed ich żądłami.
Nie wychodzisz jednak. Dalej stoisz w progu jak posąg. Uosobienie żalu i cierpienia. Żalu za co? Cierpienia w imię czego? Dokonałeś wyboru. Teraz nie ma odwrotu.
Ostatkiem sił ciskam w ciebie kieliszkiem po winie, w którym wczoraj topiłam ból. Chybiłam, szkło rozpryskuje się w drobny mak na podłodze, po uderzeniu o ścianę. Przez głowę przebiega mi myśl, że rozbił się, jak to, co nas łączyło przez tyle czasu. Kropla rozpaczy przepełniła czarę. Wybucham niepowstrzymanym płaczem. Łkam jak małe dziecko, mimo setek danych sobie obietnic, że już nigdy nie pokażę ci moich uczuć, z wyjątkiem nienawiści. Przestaję widzieć i słyszeć cokolwiek. Łzy leją się ciepłym strumieniem, nic już nie jest zależne ode mnie. Moja dusza właśnie teraz wybrała sobie moment, by uzewnętrznić wszystko, co dusiłam w sobie.
Bądź przy mnie blisko
Bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno

Nagle czuję dotyk. Ciało reaguje wbrew mojej woli. Drżę, jak zawsze pod wpływem twoich ciepłych dłoni. Otulasz mnie niczym kaftanem bezpieczeństwa, sadzasz sobie na kolanach jak małą dziewczynkę i kołyszesz aż do uspokojenia oddechu i rytmu serca. Nie mam siły się bronić, albo wcale tego nie chcę. Dalej milczysz. Nie musisz nic mówić, doskonale wiem, co czujesz.
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja

W końcu odważyłam się spojrzeć ci w oczy. Napotykam twoje ciepłe spojrzenie, patrzysz tak, jak zawsze. Mieszanina czułości, troski i namiętności. Miłość w czystej postaci. Ten trzeci składnik zawładnął mną bez reszty. Nie myśląc nawet nad tym, co robię, zatapiam się w twoich ustach. Jak dawniej, jak wtedy, gdy jeszcze byliśmy szczęśliwi do granic. Oddajesz pocałunek. Parzy wargi, wyostrza zmysły. Zatapiam paznokcie w twoim ciele, zamykam oczy. Świat zewnętrzny przestaje istnieć. Tylko my, „najmniejsze państwo świata ”. Zapominam ostatni miesiąc. Wymazuję go całkowicie z pamięci. Zatapiasz dłonie w moich włosach, przygarniasz mnie do siebie najmocniej, jak tylko się da. Czuję, jak szaleje rytm twojego serca. Odsłaniasz moje wychudzone ciało. Pieszczoty odbierają mi możliwość racjonalnego rozumowania. Miejsce myśli zajmują uczucia. Igrasz z namiętnościami tak, jak tylko ty potrafisz. Rozpalasz zmysły do czerwoności. Niepohamowany krzyk wyrywa się z krtani, krwawymi pręgami znaczę twoje plecy. Tuż nad moim uchem rozlega się cichy, przeciągły pomruk, jak nadchodzącej z daleka burzy. Zawsze lubiłeś to moje dzikie i nieokiełznane alter ego. Nie pozostajesz dłużny. Na karku i przedramionach pozostawiasz swój znak rozpoznawczy, pamiątkę na długie tygodnie. Nigdy nie kochałeś mnie w ten sposób. Bez słowa, bez uśmiechu. Dziko, namiętnie, a jednak nie czułam w tym prawdziwego ciebie. Tego, który godzinami mógł kontemplować pocałunki, dotyk opuszek palców.
Nie zamykam oczu do samego końca. Boje się, że gdy opadną powieki, znikniesz. Nie wiem, ile to trwa, minuty, godziny, a może lata. Wodzisz dłońmi po mojej twarzy i ciele, jak niewidomy, który poznaje świat dotykiem. Starasz się zapamiętać każdą krzywiznę linii i krągłość ciała. Powietrze w pokoju staje się gęste od westchnień. Coraz szybciej, namiętniej, dalej...
W końcu opadam w rozkosznych konwulsjach. Nawet wtedy żadne z nas nie zamyka oczu. Dostrzegam każdy grymas i spojrzenie dobrze znanych źrenic, a jednak tak inne, tak obce. Nie chcę ich już oglądać. Zaciskam powieki, wtulam się w twoją pierś. Gładzisz moje włosy, jak setki razy wcześniej. Oddechy wracają do normy, znajdują wspólne tempo. Wciąż nie wypowiedziałeś ani jednego słowa. Nie miałyby chyba żadnego sensu. Milczenie zbliżyło nas na te lata, niech tak pozostanie.
Moje myśli stają się coraz bardziej rozmazane, senne. Czuję jak odpływam. Po raz pierwszy od tak długiego czasu zasypiam spokojnie, zapadam w miękki sen, bez koszmarów i zaciskania pięści...
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata


**********

Budzi mnie uczucie pustki. Nie otwierając oczu szukam twojego ciepłego ciała. Znajduję tylko koc, jakieś elementy moich ubrań. Unoszę powieki, przez okno sączy się do pokoju struga ostrego, słonecznego światła. Przypominam sobie wczorajszy wieczór, ale nawet pościel nie zachowała ani krzty twojego ciepła. Wydaje mi się, że czuję twój zapach, ale to tylko podświadomość płata mi figle. Nie ma po tobie najmniejszego śladu.
A jednak jest... Na nocnym stoliku leży bransoletka, którą dostałeś ode mnie, a obok kartka, naznaczona pochyłym drobnym pismem. Drżącymi dłońmi podnoszę ją do oczu. Niewiele miałeś mi do powiedzenia po tym wszystkim...
Gorzkie łzy cisnęły mi się do oczu, gdy patrzyłam, jak świstek papieru, na którym podpisałeś wyrok na moje życie, płonie w ogniu świecy. Istnieje jedna myśl, niczym opętańcza mantra: odszedł, odszedł, odszedł... Każde słowo, to kolejny odłamek szkła rozrywający żyły... Odszedł, odszedł, odszedł... Wrócił do niej... Żegnaj.
Hmmmm obiecałam zjrzeć, choć miałam się nie odzywać.
Tekst dość melancholijny choć zakonczenie przewidywane, jak dla mnie.
W kilku miejscach nie podobał mi się szyk, ale to nic.
Z każdego takiego epizodu można się otrząsnąć, a jak to mówią: Jak nie ten, to następny. Tongue

Ogólnie jestem na tak.


pozdrawiam,
Kali
Kali, dziękuję Ci za opinię. Cóż, zakończenie chyba dla wszystkich było przewidywalne, być może tak właśnie miało być. Szyk przestawny jest stosowany celowo. A co do mądrej niewątpilwie maksymy "Nie ten, to następny", zgadzam się w całej rozciągłości. Tylko że czasem rozum mówi jedno, ale serce krzyczy coś całkiem odwrotnego.
Pozdrawiam, Kapryśna
Kurczaczki-kuperki, Kapryśna, przygnębiające to…

Z jednej strony to dobrze, bo znaczy się, że się wczułem. A to sprawa klimatu i nastroju, który umiejętnie tu zbudowałaś. Fajnie, fajnie – ulepić sobie czasami taką melancholię i polać żalem do tych wszystkich skur…synów. Literatura i sztuka to dobry sposób na odreagowanie. Ale kapryśny to lek, zobaczysz…

Z drugiej strony, cholera, przemawiasz do mnie. Plastyczne toto, smutek pachnie, a Ty umiejętnie to narysowałaś. I ok, może również i ja się spodziewałem takiego zakończenia, ale to nie umniejsza Twojego wysiłku włożonego w psychologizację postaci. Udało Ci się stworzyć dobrze zarysowaną bohaterkę i gościa, który nie mówi ani słowa, a jest wiarygodny! Brawo.

A teraz ja się będę czepiać:

Cytat:Unoszę głowę i odgarniam włosy, które padając w nieładzie niczym dżungla
Dżungla, powiadasz?;> Toś porównała… Nie obraź się, ale burzy to cały klimat, tak skrupulatnie przez Cię budowany. Dżungle to są niżej…znaczy się przy zwrotniku, ale to strasznie niehigieniczna sprawa…

Cytat:krwistoczerwony, poszarpany ślad nad lewym łukiem brwiowym.
Nie sądzisz, że czegoś tu za dużo? Trochę za wiele informacji jak na jedno zdanie – np. – obyłoby się bez ’lewego’ – no powiedz, jakie to ma znaczenie, czy prawy, czy może środkowy łuk brwiowy?

Cytat:- Wynoś się. Z tego domu i z mojego życia. Przychodzisz teraz jak pies, będziesz skamlał o przebaczenie? Nie chcę cię więcej oglądać. – nawet nie mam siły krzyczeć.
Kropka po partii dialogowej zbędna. W ogóle w tym tekście zrezygonowałbym z jakegokolwiek dialogu. Tylko jakoś sprytnie wrzucił do narracji jej słowa, jeśli w ogóle muszą zaistnieć, bo jej nienawiść i tak bez tego jest już dość dobitnie wyrażona... Ale to takie moje estetyczno-formalne-antyhollywoodzkie widzimisię Wink

Cytat:odruchowo cofasz się o pół kroku, jakby uchylając się przed ich żądłami.
Za dużo ‘się’, jak na mój gust. Np. to przy ‘uchylając’ jest zbędne.

Cytat:Ciało reaguje wbrew mnie.
Cholernie mnie gryzie tutaj to ‘mnie’. Brzmi jakoś tak nienaturalnie i sztucznie.

Cytat:doskonale wiem co czujesz.
Przecineczek, poproszę Wink

Cytat:Zawsze lubiłeś to moje dzikie i nieokiełznane alter ego.
Fetyszyście Big Grin

Cytat:Nie wiem ile to trwa
Przecineczek Tongue

Cytat:który poznaje swój świat dotykiem.
W ogóle odnoszę dziwne wrażenie, że przesadzasz z zaimkami. Strasznie nierozważnie szastasz tymi mnie, siebie, a nawet się itede itepe... Tu – na przykład – to ‘swój’ jest zupełnie zbędny.


Cytat:Starasz się zapamiętać każdą krzywiznę linii i krągłość ciała. Powietrze w pokoju staje się gęste od westchnień. Coraz szybciej, namiętniej, dalej...
W końcu opadam w rozkosznych konwulsjach. Nawet wtedy żadne z nas nie zamyka oczu.
I co to już? Po? To nawet średnia krajowa trwa cztery minutki…Angel

Cytat:na którym podpisałeś wyrok na moje życie płonie w ogniu świecy.
Przecineczek uciekł znów.

Cytat:Tylko że czasem rozum mówi jedno, ale serce krzyczy coś całkiem odwrotnego.
Wódka, wódka dobra na serce, mówię jako przyszły lekarz… i na rozum zresztą też dobra Cool

Cytat:Z dedykacją dla M.
Skarbie, to dla mnie, dla mnie, prawda? Prawda? xD I nie próbuj się wypierać, bo dorwę sku…rczybyka i sobie z nim pogadam Big Grin


W skrócie - podbało mi się, oczywiście, że mi się podobało. Trzy razy tak Wink
Wow, Michałku, dziękuję Ci strasznie za ten trud, który włożyłeś w to niezbyt warte zachodu opowiadanko. Cieszę się, że da się wczuć i tchnie smutkiem i tak dalej.
Nie przywłaszczę sobie glorii wymyślenia tych osób. życie kreuje najlepsze postaci i najgłupsze scenariusze. Może nie powinnam zdradzać, ale znerwicowane dziewczątko to poniekąd ja. Teraz się ustosunkuję do czepiania:
* dżungla odpowiada idealnie wizji wydarzenia. Ale żeby mi uwierzyć musiałbyś zobaczyć mnie wczesnym rankiem lub w furii (kot jak się zawieruszył, to tydzień z tej dżungli nie wylazł, nie ten forumowy ofcoz). Co do dżungli równikowej, w pyszczek, no darujże sobie te opisy przyrody Big Grin
* co do łuku, chciałam dokładnie wyjaśnić, gdzie mu się oberwało... Za dużo powiadasz? hmm, poprawię.
* dialog zostaje, nie jestem typem "milczącej furii" Big Grin
* zbędne przecinki i zaimki powstawiam, zbędne powywalam, <wstydzi się>
* co do długości. To powiedzmy ułamek całości, to nie miał być erotyk z założenia. Poza tym, no wyobraź sobie, adrenalina skacze pod zenit, furia przekuta na namiętność, no i dosyc długi celibat. Tutaj maraton nie ma racji bytu Big Grin
* Wódka? Nieee, preferuję wino, ale nie do lustra i nie na smutki.
* Tak, Michałku, dla ciebie i tylko dla ciebie. Rozwinąć M do pełnego imienia? Jedno słowo Big Grin
* Tyś student medycyny? O matko i córko. Wymarzony zięć dla mojej matki Big Grin Zawsze chciała lekarza w rodzinie, a tu jak na złość sami humaniści.

Buziak w pyszczek, Kapryśna.
Mimo niewielkich rozmiarów tekstu,ma wrażenie, że go czytałem...czytałem...czytałem...długo i powoli. To dzięki klimatowi, który zbudowałaś. Każe on zwolnić tempo, poczuć tę melancholię i smutek, bijące z opowiadania. Od tego właśnie melancholijnego klimatu jest aż gęsto. Mam nadzieję, że o to Ci właśnie chodziło, bo to akurat wyszło Ci mistrzowsko Wink

Podobuje mnie się mimo średnio oryginalnej treści Wink

Pozdrów się!
Dis
Tak Disku, właśnie taki był mój zamiar. Erazmus miał trochę racji, potraktowałam to jak osobiste egzorcyzmy . Wiem, że nie odkryłam Ameryki, ale chyba nie każdy utwór musi zaraz zbijac z krzesła i zamiatac pod dywan. Czasem fajnie jest przeczytać coś, co każe się zamyślić, czy nawet zaśmiać. Bez walki z wiatrakami, za to z uczuciem i trudem włożonym w napisanie.

Dziekuję za opinię, Kapryśna.
Cytat:* dialog zostaje, nie jestem typem "milczącej furii"
Uff, całe szczęście, bo milczące furie są najgorsze... Duszą w sobie, gotują, kiszą, a potem pękają na starość i wychodzi im kaszana wszystkimi porami ciała... A tak poważnie - dlatego mogłabyś te słowa wpleść w narrację. Niekoniecznie od myślnika. Z jednej strony urozmaica to tekst, a z drugiej nie krzyczy już tak pojedynczą partią dialogową Wink Ale - rzecz jasna - Twój tekst - Ty tu rządzisz. To tylko stylistyczne sugestie, nic ponad to Wink

Cytat:* co do długości. To powiedzmy ułamek całości, to nie miał być erotyk z założenia. Poza tym, no wyobraź sobie, adrenalina skacze pod zenit, furia przekuta na namiętność, no i dosyc długi celibat. Tutaj maraton nie ma racji bytu
Hihi, trening czyni mistrza Cool

Cytat:* Tak, Michałku, dla ciebie i tylko dla ciebie. Rozwinąć M do pełnego imienia? Jedno słowo
A nie, zostaw samą literkę, tak fajnie - mhrrrocznie i nastrojowo - świeci swą golizną Shy

Cytat:* Tyś student medycyny? O matko i córko. Wymarzony zięć dla mojej matki Zawsze chciała lekarza w rodzinie, a tu jak na złość sami humaniści.
Humaniści to luzerzy Rolleyes Ale ten...no...Twojej mamy? To już, ten etap? Ja nie jestem jeszcze gotowy, by zapoznawać się z Twoimi star...ekhm...rodzicami. To weź im tam powiedz, że ja dachówki na wysokościach montuję, jestem rozwichrzony emocjonalnie i siedziałem dwa miesiące w kryminale za malwersacje z dachem do willi Zbigniewa W... A tak poza tym lekarz to dopiero za 5 lat Tongue
'Unoszę głowę i odgarniam włosy, które padając w nieładzie niczym dżungla, przesłaniają mi widok.' z tego wynika, że dżungla zwykle pada w nieładzie ;p

'Łzy leją się ciepłym strumieniem, nic już nie jest zależne ode mnie.' złoty medalik od Tajgera za to zdanie

'W końcu odważyłam się spojrzeć ci w oczy.' to 'ci' tu gryzie, nie lepiej zastąpić na 'Tobie', albo 'Twoje oczy'?

'Niepohamowany krzyk wyrywa się z krtani, krwawymi pręgami znaczę twoje plecy.' świetna gra sylab Kaprysku

Ja też zamiast tego 'wrócił do niej' odniósł bym się jakoś do tej ciszy, która połączyła tych dwoje. Nie wiem, 'wrócił do zgiełku' czy coś. Byłoby bardziej w klimacie całości. Imho.
A co do klimatu? Nie jestem fanem tego typu, że tak to określę, 'histerii budzącej pożądanie', ale z racji tego, że to na faktach, co wiadomo, bo sama się przyznałaś i biorąc to na poprawkę uznaję, że nawet dobrze Ci to wyszło. Chłopacy i Kali mają rację, wciągasz w te scenkę :-)
Namaste, Tygerski
Tajger, jak na mój gust to dźungla pada w nieładzie, ale może i się nie znam... Big Grin

Dziękuję za uznanie <dyga skromnie nóżką>

Końcówka jest, jaka jest. Taka zostanie. On nie wrócił do zgiełku, tylko do niej... Cieszę się, że Ci się podobało. Po komentarzach widzę, że udało mi się osiągnąć cel, a i mnie zrobiło sie lepiej Smile

Pozdrawiam, Kapryśna.