Wiersz o samotności. Wierszy o samotności każdy domorosły poeta napisał pewnie po kilka, więc sporo zaryzykowałeś, wybierając sobie tak oklepany temat.
Czy wyszedłeś z tego obronną ręką? Cóż, jakichś gargantuicznie odkrywczych prawd dotyczących samotności to tu nie zawarłeś. Choć fajnie, że całość zamknąłeś w ramach dnia. Rano → okolice południa → wieczór + podsumowanie.
Z tym, że wieczorna zwrotka trochę mnie razi:
Cytat:Wieczór Nad Kartami
papierowym obowiązkiem
Choć już dawno Nie Było
Dla Kogo Pisać
Po pierwsze, dwie poprzednie mają po trzy wersy, ta ma cztery. Zresztą, ostatnia tak naprawdę też ma trzy, bo wers „Kocham Cię – szepczę” jest niejako w ogóle oddzielnie, co zresztą popieram. A więc wieczór adoptował jakiś smutny wers, który jednak jest jak piąte koło u wozu.
Po drugie, treść tej zwrotki: co mają karty do pisania? Wcześniejsze wersy są składne: witanie dnia w samotności, gonitwa myśli... A tutaj: babka robiła na drutach, choć dziadek miał czerwone kalosze. W karty się gra, a nie o nich pisze;] Jedno i drugie łączy papier, ale to bardzo wątłe połączenie.
Może wystarczyłoby zmienić „choć” na inny spójnik – nie wiem. Po raz kolejny widzę przeciwstawienie rzeczy, które wcale nie są przeciwstawne. A gdyby wieczór był spędzony nad kartami,
bo nie ma dla kogo pisać? Przecież jak jest, to się nie układa pasjansów;P
Choć to nie załatwia sprawy dodatkowego wersu.
Jasne, może chodzić w ogóle nie o karty w powszechnym rozumieniu tego słowa, tylko o duże kartki papieru^^ imho jednak wtedy używanie słowa „karty” jest dość nietrafione.