Via Appia - Forum

Pełna wersja: Nocny program
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
fragment większej całości
w tekście wykorzystałem cytaty z nocnych programów Piotra Kaczkowskiego emitowanych w "trójce" w latach 1982-1983

Ocalić od zapomnienia (3): Nocny program



Na imię mu było Duke ...
Kobieta z Wenus i mężczyzna z Marsa żyją sobie w blokowisku z betonu, jakich tysiące stoi na tym kawałku planety Ziemia, gdzie akcja się dzieje. Dzieje, a ściślej mówiąc przenosi wstecz, jak to we flashbackach, niegdyś romantyczniej zwanych retrospekcjami.
Trzydzieści osiem metrów kwadratowych na parterze jedenastopiętrowego wieżowca. M3 - dla młodego małżeństwa, z przestrzenią życiową według norm jeszcze gomułkowskich. Dwa pokoje, "ślepa" kuchnia, łazienka z toaletą - dwa w jednym, korytarzyk, na którym nie zmieści się szafka na płaszcze. Wyśniony pałac. Jeśli się wcześniej mieszkało w zimnej, wilgotnej suterenie, bez łazienki i centralnego ogrzewania. Przeprowadzali się w stanie wojennym - był wtedy czerwcowy upał, czołgi i ciężarówki z wojskiem zdążyły już zniknąć w koszarach. Mieszkają tu od roku, zdążyli się z miejscem oswoić, nacieszyć się. Jest normalnie, nareszcie. Ale poza tym nienormalnie, bardzo nienormalnie, zupełnie nienormalnie, kartkowo nienormalnie, absurdalnie nienormalnie - w pracy, na ulicach, w sklepach, w telewizji. Tylko szyba dzieli ich od nieprzyjaznego, uciążliwego świata za oknami. Ale jednak dzieli. Są po swojej stronie świata. Razem.
Jest sobota, przed dwudziestą trzecią. Przyciemnione światło. Dziecko już śpi w dziecinnym pokoju. W pokoju dorosłych gra radio. Program trzeci. Mężczyzna z Marsa zakłada szpulę z taśmą do magnetofonu. Widać, że lubi to robić, nieomal to celebruje. Kobieta z Wenus przygląda się jego dłoniom pieszczącym najważniejszy domowy sprzęt. Głupio być zazdrosnym o magnetofon, to tylko przedmiot - więc stara się nie być. Na ten magnetofon wydał dużo więcej niż miesięczną pensję, nawet nie powiedziała swoim rodzicom, ile naprawdę kosztował. I tak pukają się w głowę na jego lekkomyślność, zgoła nie poznańską rozrzutność. Ale on od początku ich znajomości powtarzał jej, że bez muzyki nie potrafiłby żyć i ona mu uwierzyła.
Będzie nagrywał. Muzyki mają sporo na taśmach, ale tu nie o muzykę chodzi, a w każdym razie nie o samą muzykę. Czekali na ten program, jak zwykle. Wróci pora na napisanie listów nigdy nie napisanych. A może znów będą pukać do drzwi kamienia? Wszystko może się stać, kiedy zanurzą się w wielką, czystą kroplę nocy, która spłynie do ich pokoju. Nawet godzina, której nie ma.
Przyszedł nic nie mówiąc. Na imię mu było Duke ...
Słyszą znajomy dźwięk syntezatora. Głos mówi: witaj, niewidzialny przyjacielu. Mówi do tysięcy, ale zwraca się do każdego z osobna, bo taki już jest. Z każdym z osobna prowadzi dialog. Kto z nas dwojga wymyślił drugiego?- pyta. Słowa - z pietyzmem wymawiane, wybrane wcześniej, ale trafiające w nastrój chwili. Muzyka współtworzy klimat. Muzyka jak splątane drzewa i muzyka obrośnięta mchem. Jest w niej wszystko. Jest świat w obłokach, jest noc, jest szczekanie psa i skrzypienie pióra, jest cudowność kwiatu róży i tykanie zegara. Remedium na to, co za oknami. Enklawa. Nadzieja. Bo nadzieja jest o stokroć mądrzejsza niż się o niej mówi.
Nadzieja jest potrzebna kobiecie z Wenus i mężczyźnie z Marsa, tu, na planecie Ziemia, gdzie przyszło im się z losem zmierzyć. Każde na swój sposób silne i każde na swój sposób kruche. Ale kiedy będą spleceni razem, splątani jak ciała kochanków w Kamasutrze, będą jak lina, której nikt i nic nie zerwie. Jeszcze tego nie wiedzą, a zanim to nastąpi, przejdą kryzysy i zawieruchy, będzie raz lepiej, raz gorzej, będą się ranić i godzić i udawać, że nic się nie obchodzą. Będą przechodzić z klasy do klasy życia. Dobrze, że nie wiedzą, co ich czeka.
Słowa. Ile słów trzeba było oswoić, by ktoś zechciał uwierzyć w kolory godzin? Dobrze, że jest cisza i są barwy, dalekie echo tych sprzed istnienia wzroku.
Na imię mu było Duke ... Marzył o tym, by być ptakiem lecącym nad morzem muzyki.
Słuchają razem, schowani w enklawie, oddzieleni na ten krótki czas od szponów i pazurów rzeczywistości. Brakuje im doświadczenia, brakuje im cierpliwości. Nie znoszą czekania. On chciałby zmienić ją, ona chciałaby zmienić jego. Słuchają Głosu, który mówi: doświadczenie uczy, że kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, ale patrzeć razem w tym samym kierunku. Słyszą to samo, ale rozumieją każde po swojemu, każde chce, by drugie patrzyło dokładnie w tym kierunku, co ono.
Ona chce, by ją przytulił. Chce zatrzymać go dla siebie. Dla siebie i dla córki. Mieć go przy sobie mądrego, ale zwariowanego, błękitnookiego, smukłego, bezczelnie pewnego siebie, pyszałkowatego sowizdrzała. Zapalczywego, ale delikatnego, przebrzydłego egocentryka, któremu zdaje się, że świat właśnie wstrzymał oddech w oczekiwaniu na jego pojawienie się na scenie, ale w tym mniemaniu niewinnego, jak Kubuś Puchatek, co najbardziej lubił bajki o sobie samym.
Mężczyzna z Marsa nie godzi się na to, co widzi wokół siebie, chce zmienić świat, a ona nie lubi jak on tak się szarpie, rzuca na uwięzi realiów, zapomina o swoich ograniczeniach. Z jednej strony jej to imponuje, ale z drugiej jest niebezpieczne i lekkomyślne. Wolałaby, żeby się dostosował do reguł narzucanych przez świat, tak byłoby lepiej dla nich, dla rodziny, dla domu. Nie możesz jak inni? Tak marzy o pogodnym, pozbawionym trosk życiu.
On potrzebuje wsparcia i akceptacji, bo dosyć się nasłuchał "dlaczego nie jesteś taki jak inni", całe dzieciństwo tak mu przeszło, nosi zbroję wojownika, twardziela, musi być macho, bo tak trzeba, jest przecież z Marsa, cholernemu światu nie można pokazać słabości, zwątpienia, bo zeżre cię żywcem, gdy tylko wyczuje niemoc. Teraz, kiedy zrzuca pancerz, jest wrażliwy, sentymentalny.
I bezbronny. I taki właśnie wchodzi do ogrodu pełnego marzeń i słów, które potrafią.
Przyszła niosąc w dłoniach zamyślenie - mówi Głos. O tak, dobrze powiedziane. Bo zamyślenie, to słowo, które trafia w sam środek tarczy.
Mój smutek to mój zamek, nikt go zdobyć nie może - to z Kierkegaarda. Wenusjanka patrzy na Marsjanina, ale nie dostrzega smutku, tylko wielkie zamyślenie. On jest teraz gdzie indziej, często to robi. Jest zazdrosna o jego myśli, że bywają daleko i bywają tam bez niej. Jest zazdrosna o jego zainteresowanie światem, wolałaby, żeby problemy domu rozwiązywał, a nie problemy świata.
Samotność - wyniosła, dumna i nieprzystępna księżna. Dokładnie tak. Skąd wiedział? Czarodzieje przecież mają to do siebie, że rozumieją wszystko.
Na imię mu było Duke, książę niepowtarzalności...
Ona potrafi najwspanialej na świecie milczeć, w jej milczeniu jest pytanie i odpowiedź, jest aprobata i zachęta, jest oczekiwanie i spełnienie. W tym miejscu, gdzie kończą się wszystkie słowa, jest zrozumienie. Kiedy są razem i nic nie mówią, to ona milczy do niego, a on? Nie wiadomo do kogo. Jego myśli wędrują gdzieś daleko jak ptaki, ona chciałaby je ściągnąć do domu.
On - skazany na wybór między marzeniem a obowiązkiem, nie może dojść do ładu ze swoim charakterem. Jest jak wilk stepowy, Harry Haller, z powieści Hermana Hesse - kontestator, który jednocześnie zazdrości innym małej mieszczańskiej stabilizacji, miota się między być a mieć.
Ona patrzy na tę jego szamotaninę, obserwuje jego złość, gniew i upór, trudno jej się z tym pogodzić, ale już wie, że on zawsze będzie miał swoją górę, na którą będzie się wdrapywał. Będzie, niczym bohater piosenki "The Boxer" Simona i Garfunkela, niósł ciężar wspomnień o każdym ciosie, który go powalił, ale zawsze wstanie gotowy do walki. A kiedy zdarzy się, że będzie lizał rany po zderzeniu ze światem interesów, pełen pretensji do losu, który obiecywał i zdradziecko oszukał, ona odnajdzie w sobie niezłomność polskich kobiet i stanie do konfrontacji z kryzysem. Nie domyślają się jeszcze, co im przeznaczone, kiedy tak żeglują po zaczarowanym oceanie, nad którym unosi się mgiełka muzyki.
Słuchają razem, chłoną słowa, cieszą się muzyką i wspólnym przeżywaniem. Szkoda, że w takich chwilach nie można naprawdę zatrzymać czasu. Cichnie wiatr, rozpływają się ostatnie dźwięki. Piękna, bez upływu czasu i bez bólu, nadchodzi delikatnymi stąpnięciami, ledwo muskając ziemię pokrytą kolorową mozaiką liści - kryształowa dama snu.
Kobieta z Wenus i mężczyzna z Marsa wstaną jutro i zanurzą się w codzienność. Jajka na twardo, czy na miękko, kochanie?
Przeszedł uśmiechnięty, gardził uproszczeniami... Na imię mu było Duke, książę niepowtarzalności.
Drogi Kosmito;]

Toż to rewelacyjne;] Kierkegaard'em mnie kupiłeś;] Mnóstwo symboli i metafor. Trudne, bardzo dobrze;] Niech gamonie główkują;] Nie wszystko zrozumiałem, ale to nie ważne Drogi Kosmito;] Płynność i pomysłowość tego tekstu wystarczają, żeby czytać go dalej;] Myślałem że ciężko będzie, ale Twoje lekkie pióro na to nie pozwoliło;] Dużo metafor, właśnie tak lubię;] Chętnie przeczytam resztę.

Gdzieś tu mam tekst "metafizyka ciemności", nie mam się czym chwalić, ale też lubię baśnie dla dorosłych;]

Pozdrawiam, Czas
"Słowa . Ile słów trzeba było oswoić, by ktoś zechciał uwierzyć w kolory godzin?" tutaj na począteczku nadmierna spacyjka się zdarzyła, ale poza tym to ja już straciłem nadzieję, że ktoś jeszcze sądzi, że godziny mają kolory :-)

"Słyszą to samo, ale rozumieją każde po swojemu, każde chce, by drugie patrzyło dokładnie w tym kierunku co ono." przed 'co ono' chyba powinien być przecinek :-)

O czasach za dużo nie powiem, gdyż albo byłem 'w produkcji' albo 'w pieluchach', aczkolwiek zgadzam się z Tajmem. Urzekłeś melodią słów. Zakląłeś jak szczurołap, do prawie samego końca. W ostatnim ustępie razi trochę nadmierne użycie słowa 'muzyka', ale to raczej nieznaczny szczegół przemawiający za tym, żeby powrócić tylko do tekstu. Co zresztą zamierzam. To nie jest lekturka 'na raz' :-)
"Kiedyś było inaczej" - to jedyne nasuwa się na język, kiedy pomyślę sobie, ile trzeba było zachodu, żeby 'zorganizować' sobie jakieś 'formy muzyczne'. Nie warunkuje, w tym momencie, czy dobrze czy źle - tego chyba nie da się tak kategoryzować.
A co do różnic damsko męskich... that footpath is written in many stones. Niedługi tekst Twój jednak oddaje różnice poglądowe, które obecnie nawet można by zamienić rolami. Znam kilka takich par :-) To kolejny dowód na to, co napisałem.
Nie znam tej audycji, ale Duke kojarzy mi się w z westernami i bardzo popularną w mojej młodości grą komputerową Duke Nukem :-) Generalnie jednak (pomimo iż na francuskim się nie znam) zabrakło tu odniesienia do "Małego Księcia", który jakby wisi w powietrzu przez cały czas :-)
Świetny klimat :-)
Namaste, El Tigre
Dzięki za skomentowanie Smile.
Duke'a - księcia niepowtarzalności wymyślił Piotr Kaczkowski. W 1980 roku Genesis nagrali nastrojowy album "Duke", który bardzo się Piotrowi podobał, może stąd to imię. Tekst jest poświęcony Piotrowi - wychowawcy paru pokoleń "trójkowych" słuchaczy - ale zamiast pisać "laurki na cześć", chciałem pokazać mój prywatny "odbiór" tego, co dla nas robił. A fragment pochodzi z rozdziału poświęconego oddziaływaniu słów na ludzi.
Skojarzenie z "Małym księciem" jest trafne - to jedna z ulubionych książek, zarówno moich, jak i Piotra.
Znaki przestankowe są często w amoku twórczym Wink przeze mnie pomijane. Na pewno znajdzie się tam więcej takich "kwiatków".
Nie znam tego Pana, nie znam audycji, zachęciłeś do zapoznania się.
Z "Małym Księciem" jest nas trzech;]
Bardzo dobry pomysł, cały tekstSmile
doskonały tekst, jestem pod dużym wrażeniem. Gratuluję.



Pozdrawiam.
Niewątpliwie nie jest to tylko tekst o małżeństwie siedzącym przy magnetofonie. To każdy z nas opisałby w 4 znadniach, góra 18.
Tak naprawde sprawiłeś że oni siedzą wszędzie, a na dodatek ten magnetofon siedzi w środku i da się to czytać. Co prawda też nie zrozumiałem wszystkiego, dyskwalifikuje mnie nieznajomość tamtych czasów, twórczosci Szymborskiej, pomimo to wprowadziłeś mnie w ten ich świat. Magiczny.

Wybacz, ale utknęło mi w pamięci pare błędów. Gdy czytałem tekst drugi raz juz mi nie przeszkadzały, skupiłem się na treści.


Czekam na więcej. Dziękuje za to.
Dzięki za komentarze i wybaczcie, jeśli jeszcze trafią się jakieś błędy- mój wzrok, ten stary drań, często mnie oszukuje. Big Grin
Cytat:Na imię mu było Duke ...
dlaczego stawiasz stacje przed wielokropkiem (tu i w kilku kolejnych miejscach)?


(podwójne spacje, przepraszam, mam manię na tym punkcie)
Podoba mi się to oddzielenie kobiety od mężczyzny, pokazanie jak bardzo się różnią poprzez powtarzanie "z jakich planet pochodzą". Trochę się to moim zdaniem ciągnie za bardzo, ale warto było dotrwać do końca.
Witaj,

Pięknie napisane, aż chciało się czytać. Robi niesamowite wrażenie. Czytelnik może naprawdę poczuć klimat tamtych czasów i jakby usiąść między Marsjaninem i Wenusjanką, by przypatrzeć się ich odwiecznej grze.

MOJE UWAGI:

, jak to we flashbackach, niegdyś romantyczniej zwanych retrospekcjami. - brakuje mi tu na końcu zdania słowa <bywa>?
wilgotnej suterenie, bez łazienki i centralnego ogrzewania. - wytnij przecinek
zdążyły już zniknąć w koszarach. Mieszkają tu od roku, zdążyli się - powtórzenie: zdążyli/zdążyli
zdążyli się z miejscem oswoić, nacieszyć się - powtórzenie : się/się
nieomal to celebruje. - <niemal>?
Kto z nas dwojga wymyślił drugiego?- pyta. - brak spacji
Słowa - z pietyzmem wymawiane, - <wymawiane z pietyzmem>?
wolałaby, żeby problemy domu rozwiązywał, a nie problemy świata. - <wolałaby, żeby rozwiązywał problemy domu, a nie problemy świata>?

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith