Via Appia - Forum

Pełna wersja: Niedziela, trzynastego
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wczoraj coś obiecałem. Słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Uwaga: tekst zawiera słowa niecenzuralne.


Niedziela, trzynastego
Otwierasz oczy, bo coś szarpie cię za rękaw. Przez chwilę jesteś na pograniczu dwóch bytów. Wszystko jest takie zamazane, niestabilne. Ktoś coś mówi, w każdym razie słyszysz jakieś głosy, ale nie wiesz o co chodzi, bo chyba przed chwilą było zupełnie inaczej i jakby zupełnie gdzie indziej. Zaczynasz odczuwać świat kolejnymi zmysłami, zmysł dotyku stabilizuje się i umiejscawia cię w pościeli. Jedna z rywalizujących rzeczywistości odpływa. Chyba ta lepsza. Przysiada się zmysł samopoczucia, który natychmiast informuje cię, że jest ci niedobrze. Tamta była na pewno lepsza, tylko jaka? Definitywnie nie wróci. Jest tu i teraz. Tu, to znaczy w obskurnej suterenie dwupiętrowego domku, która służy za mieszkanie tobie, żonie i córeczce. Teraz to znaczy niedziela rano, … prawdopodobnie.
- Obudź się, coś się stało z telewizorem, Monika nie może oglądać – dociera do ciebie głos kobiety, która według wszelkiego prawdopodobieństwa jest twoją żoną. Córka nie byłaby taka natarczywa. Jest łagodna, delikatna i spokojna. Taka kochana dziewczynka, oczko w głowie tatusia.
- Dobra, dobra… nie śpię – burczysz przez zaklejone usta.
Syf, który czujesz w ustach przypomina ci wydarzenia wieczoru, a w zasadzie to i sporej części nocy. Zabalowało się. No i dobrze, w końcu po to jest sobota, no nie?
Przecierasz oczy i próbujesz skoncentrować spojrzenie na twarzy żony. Udaje się, poprawiasz ostrość, o, teraz jest dobrze. Ale wyraz twarzy ukochanej nie wróży nic dobrego. Oj, to nie jest czułe niedzielne powitanie. Patrzy na ciebie krytycznie. Jasne, oświeca cię, jest zła o tego pokera.
- Zrób coś z tym – rzuca i wychodzi do kuchni.
No co znowu? Tak brutalnie od rana? – użalasz się nad sobą w myślach.
- Telewizor się popsuł – słyszysz cichy głos córki. Siedzi na swoim tapczaniku, patrzy na ciebie niebieskimi, wiecznie zamyślonymi oczętami, jakby połową świadomości penetrowała inne, niedostępne dla ciebie światy. Zupełnie jak mama, myślisz i masz na myśli swoją mamę, nie mamę córki.
Szukasz wzrokiem obudowanego w czerwony plastik odbiornika Junost. Na ekranie śnieży. Siadasz na tapczanie. Uuups, nie tak gwałtownie, koleś - ostrzega cię coś w twojej czaszce. W pokoju jeszcze ciepło, piec pewnie nie wygasł i jeszcze potrzyma, przecież dorzucali do późna. Patrzysz w okno. Śnieg, ale napadało. Zaczęło padać w nocy. Śnieżyło kiedy wypuszczałeś gości. Siedzieliście do trzeciej, z Ryśkiem Drygasem i jego bratem Jackiem, przez przyjaciół zwanym Muflonem. Kolacyjka, wódeczka, w tle Pink Floyd, Yes, Genesis, King Crimson. Rozmowy o muzyce, wspomnienia, plany na przyszłość. A potem pokerek. I co cię, debilu, podkusiło, żeby do pokera z Ryśkiem siadać? Przy tobie to zawodowiec. Chciałeś pokazać jaki z ciebie twardziel? No to pokazałeś. Szczęście, że się Rysiek nad twoją głupotą zlitował.
Śnieg, cholera, bo co innego możesz zobaczyć z okna sutereny. Tam śnieg, w telewizorze śnieg, do dupy z tą zimą. Nie lubisz zimy, nie od dzisiaj, i chyba z wzajemnością. Ta cholera nigdy nic dobrego tobie nie przynosi.
- Zaraz tatuś naprawi, córunia – pocieszasz dziecko. Chciałbyś ją przytulić, ale syf w gębie ostrzega – to nie jest dobry pomysł. Choć zęby umyć, myślisz. Z kuchni dobiega odgłos mycia naczyń po wczorajszej imprezie. No tak, lepiej nie wchodzić.
Która godzina? Niedługo dziesiąta. No to szybko, ruchy człowieku, ruchy. Podchodzisz do czerwonego pudła. Dusisz jeden przycisk, drugi, trzeci, śnieg i szum, szum i śnieg, sprawdzasz wtyczkę anteny, wszystko na miejscu, wetknięte gdzie powinno. No, nie działa, faktycznie. Niemożliwe, żeby… Włączasz radio i szum i dopiero cię szlag trafia. Dziesiąta się zbliża, sześćdziesiąt minut na godzinę zaraz się zacznie. Chyba mi tego nie zrobicie, sukinsyny. Wyłączyli wszystko, gnoje, teraz kiedy miałem posłuchać mojej audycji.
- Coś się stało – informujesz żonę. – Wszystko wyłączone, nic nie gra.
Napięcie w twoim głosie sprawia, że zjawia się zaraz z ręcznikiem kuchennym w ręce.
- Wszystko wyłączyli – powtarzasz.
- Może to awaria? – szuka pozytywnych rozwiązań żona.
- Jaka? Naraz wszystkie nadajniki? Chyba niemożliwe.
Patrzycie sobie w oczy. Wiecie, co to może oznaczać, wróble ćwierkały o tym już od września. I co z nami będzie? - pyta jej spojrzenie. Przytulasz ją bez słowa. Macie siebie przeciwko całemu światu. Ponad głową żony spoglądasz na córkę nadal siedzącą w tym samym miejscu. Monika przygląda się wam wzrokiem dziecka, które niejedno już widziało i zrządzenia losu przyjmuje ze stoickim spokojem. W jednym miejscu potrafi usiedzieć godzinami. Potrafi zasnąć przy grającym telewizorze lub muzyce, nie przeszkadzają jej głośne i namiętne dysputy niby dorosłych, ale przecież niedojrzałych, rozpalonych głów. Takie dziecko to prawdziwy skarb dla młodych rodziców.
Patrzycie za okno – śnieg. Wsłuchujecie się w odgłosy miasta – cisza. Żadnego ruchu od strony ulicy. Ale to jeszcze nic dziwnego. W końcu to Arciszewskiego, a nie Głogowska, no i jest zimowy, niedzielny poranek. Kopny śnieg na ulicy, zimno, komu się chce wychodzić, jeśli nie musi.
Idziesz do zimnej toalety, urządzonej w składziku na węgiel. A potem szybko umyć się do kuchennego zlewozmywaka i miski, bo łazienki w tych apartamentach też zapomnieli zainstalować, i ubrać się, bo nie wiadomo co jeszcze się wydarzy i na wszelki wypadek lepiej być ubranym.
Potem siedzicie i czekacie na to co się stanie, albo co się już stało. Tylko dziecko, nieświadome problemów dorosłego świata, cichutko bawi się swoimi lalkami i szmatkami. Już nie przejmujesz się kacem, zniknął jakby zrozumiał swą małość, wręcz nicość wobec historii. Kręcisz gałkami, przerzucasz kanały telewizora, potem chwytasz się za radio i tak co kilka minut. Na papierosa do kuchni wychodzicie na zmianę. W pokoju się nie pali, jest przecież dziecko. Papieros, herbata, papieros. Za oknem cisza i spokój, ale to taka okolica, prawie peryferie. Wreszcie łapiesz coś na długich, Chopin. Brzmi poważnie i nie dodaje otuchy, raczej przygnębia, wcale nie macie ochoty tego słuchać akurat teraz.
W końcu śnieg na ekranie znika. Czyjś głos informuje, że za chwilę wygłoszony zostanie ważny komunikat. Hymn. A potem pompatyczny Jaruzelski. Grube szkła okularów zupełnie nie pasują do munduru ani udrapowanej flagi, ale drapał go pies jak wygląda, ważne co teraz mówi. Słuchasz go i chcesz głośno kląć, pomstować, ale jest małe dziecko w pokoju, twoje dziecko, jedyne, kochane, niewinne, więc tylko powtarzasz w myślach: Zrobiliście to pierdolone skurwysyny, zrobiliście to pierdolone skurwysyny, zrobiliście to pierdolone skurwysyny, a było kurwa tak pięknie.

Konto usunięte

(19-08-2010, 20:29)Krzysztof Suchomski napisał(a): [ -> ]patrzy na ciebie niebieskimi wiecznie zamyślonymi oczętami,

Po "niebieskimi", przecinek.

(19-08-2010, 20:29)Krzysztof Suchomski napisał(a): [ -> ]I co z nami będzie? pyta jej spojrzenie.

Postawiłabym myślnik po pytaniu...



Jejku, powiem szczerze, że czytając, cały czas miałam wrażenie, że tekst jest o trudzie życia uboższej rodziny, i na tym będzie się opierać.
Cóż, zaskoczyłeś mnie. Zaskoczyłeś pozytywnie. Bardzo pozytywnie.

Uwielbiam słuchać, czytać, oglądać wszystko, co związane jest z czasem od początku Drugiej Wojny, aż do Okrągłego Stołu, Pierwszych Wolnych Wyborów, i kilku zdarzeń nieco później.

Tym bardziej, jeśli nie są to suche fakty, a historia człowieka.

Podoba mi się. Piszesz dobrze, ciekawie, wprowadzasz w nastrój. I chwała Tobie za to, bo odwaliłeś, według mnie, kawał dobrej roboty ;]

Pozdrawiam, Duś
Krzysztof Suchomski napisał(a):Syf, który czujesz w ustach przypomina ci wydarzenia wieczoru,...
Brzydko to brzmi. Jakoś tak... nieelegancko Tongue O „syf” mi chodzi. Wstawiłbym tu jakieś inne słowo. Mniej źle-się-kojarzące, że się tak wyrażę.

Krzysztof Suchomski napisał(a):...piec pewnie nie wygasł i jeszcze potrzyma, przecież dorzucali do późna.
Powinieneś uzupełnić zdanie o informację, kto dorzucał. Jeśli takiej informacji nie ma, to zdanie jest nielogiczne zważywszy na to, że w poprzednich jest użyta druga osoba w liczbie pojedynczej a tutaj trzecia w mnogiej.

Krzysztof Suchomski napisał(a):Nie lubisz zimy, nie od dzisiaj, i chyba z wzajemnością.
Nie jestem pewny co do drugiego przecinka, ale pierwszy z pewnością nie jest konieczny.

Krzysztof Suchomski napisał(a):Ta cholera nigdy nic dobrego tobie nie przynosi.
Czy nie lepiej byłoby napisać „ci” zamiast „tobie”? Tak by było chyba nawet wskazane.

Krzysztof Suchomski napisał(a):- Coś się stało – informujesz żonę. – Wszystko wyłączone, nic nie gra.
Po „co się stało” powinien być znak zapytania – to raz. Dwa, że to, że telewizor „gra” to określenie potoczne i niewłaściwe.

No! I to się nawyzywa „zaskakujące zakończenie”! Dawno tu takiego nie widziałem Smile
W ogóle tekst jest bardzo dobry. Na początku może niespecjalnie ciekawy, ale dalej jest coraz lepiej, aż do świetnego zakończenia.
Nie będę się rozwodził nad treścią; powiem tylko, że napisane naprawdę porządnie, obrazowo i przekonywująco. Bardzo podoba mi się, że sytuacja jest opisana z perspektywy zwykłego, szarego człowieka, niezwykle korzystnie to wpływa na tekst.

Gratuluję i pozdrawiam
Dis
Nie zgodzę się z moim przedmówcą... Według mnie ten tekst ma jedną wadę - zakończenie. Wszystko popsułeś, podając to tak na tacy. Po co mi pisałeś o Jaruzelskim? Wiem, młody jestem...ale domyśliłbym się tego bez takiego - hmm, powiedzmy - dosadnego strzelenia w łeb. Generalnie to opko jest jakieś takie niepełnie. Fajnie malujesz klimat, nastrój kaca, budujesz napięcie, człowiek czeka na bum, a dostaje tylko tego starego faceta w okularach, którego już i tak widział tyle razy w TV. Tekst wygląda bardziej jak wprawka literacka, trening...Rolleyes

Gdyby nie zakończenie, właściwie nie byłoby, o co się przyczepić, no chyba, że o takie pierdoły, jak przecinki. Tekst jest super napisany i szkoda by było marnować jego potencjał... Wink
Dzięki za wszystkie uwagi. Cieszy mnie każda opinia, zarówno aprobata, jak i krytyka. Najgorsza dla piszącego, jak sami wiecie, jest obojętność. Jeśli ludzie spierają się o to czy tamto, to super - tekst wywołuje reakcję.
Z mojej winy zabrakło na wstępie informacji, że fragment jest flashbackiem narratora żyjącego w czasie teraźniejszym i podobnie jak inne zamieszczane przeze mnie kawałki puzzle'a składa się na większą całość. Dużo większą.