19-08-2010, 13:13
Miasto, uporczywe, denerwujące, pełne zgiełku miejsce. Czytam więc po raz kolejny: „Posyp je odrobiną lata... Oprósz promieniami słońca... Zanurzysz w sennej ciszy, radosnej. Sprawisz, że utonie w upalnym lenistwie.” Gdzie znajdę potrzebne składniki? Dokąd udać się powinienem? „Przed siebie...” - więc idę.
Zniszczę miasto, znajdę lato... Zapanuje spokój.
***
A teraz dokąd? „Za Stonką skręć w tamtą” - poszedłem. W tamtą, czyli w lewo. Bo w tą, to w prawo. Tą i tamtą... Szkoda, że jestem leworęczny, przez to ciągle się mylę.
Szedłem dalej, aż dotarłem na dworzec. Nawet do kasy biletowej mnie zaprowadził. I do wagonu...
Pojechałem przed siebie.
***
„Zapukaj pukpuk, powiedz pomarańcza i właź do środka pewnym krokiem.” - głosiła wskazówka. Okej, więc tak zrobię.
Uczyniłem to i znalazłem się w ogromnym pałacu. Fajny jest, budzi grozę. Podłoga – czarne, wyszlifowane na glanc, kamienne płyty; takie same jak na lamperiach. Zdobiony, bialutki sufit na górze. Bordowe ściany po bokach... Ale tu pusto...
„10 kroków na wprost, następnie w tamtą, marmurowymi schodami na trzecie piętro” - więc idę. Jeden schodek, dwa schodki... Przy pięćsetnym przestałem liczyć, bo się skończyły. Drabinka i klapa w podłodze. „Jazda na górę” - wchodzę.
- Kim jesteś czarnoksiężniku? - zapytałem cieniutkim głosikiem, niczym przerażone koźlątko z jakiejś bajki.
- Nie jestem czarnoksiężnikiem, skąd ten pomysł? - odparł czarnoksiężnik tajemniczo.
- Wszelkie pomysły pochodzą z Wielkiej Księgi Pomysłów. Chcę zniszczyć miasto.
- Potrzebujesz lata, wiesz gdzie je znaleźć?
- Tutaj?
- Nie kochany, ale ci pomogę.
- Ja też mogę!
- Bleh, najpierw musisz ukraść cztery złote sztabki.
„Rób co ci każe” - więc zrobię.
***
Kronika kryminalna na brudno, wersja pierwsza.
Świadkowie naoczni: Krasnoludek Ludek i Biedronka Onka.
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 12.00
„Z Biedronką Onką przed sklepem <<Epem>> widzieliśmy śmygo. Po Biegł tam!”
Do zrobienia:
Dowiedzieć się czym/kim jest 'śmygo'.
Ustalić, który produkt w sklepie „Ep” nosi nazwę „Biegł”. (Myślę, że to coś w rodzaju kaszy jęczmiennej)
Inne adnotacje:
Przesłuchiwani świadkowie byli trzeźwi.
Biedronka Onka jest niemową.
Świadek naoczny – sprzedawczyni sklepu „Ep”: Emilianna Zmyślna
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 11:50
„Gdy tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że to bandzior. Podpowiedziała mi to kobieca intuicja. Chwilę potem złapał cztery złote sztabki i wybiegł z budynku”
Ja: jak wyglądał ów bandyta? Miał jakieś znaki szczególne?
„Tak, na głowę miał naciągniętą podkolanówkę w kolorze grafitowym. Patrząc na oko, grubości 40 DEN, z lycry. To chyba nie jest dobry znak szczególny, gdyż można się go łatwo pozbyć. Nic więcej nie pamiętam. Skupiłam się przede wszystkim na podkolanówce, mam takie same. Dobra firma, nawiasem mówiąc...”
Adnotacje:
ustalić ilu karatowe były sztabki.
Poszukiwanie podkolanówki. (Być może będzie przepocona i uda nam się uzyskać kod DNA sprawcy!)
Kronika kryminalna na brudno, wersja druga.
Świadkowie naoczni: Krasnoludek Ludek i Biedronka Onka.
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 12.00
Ustalone informacje:
Jestem idiotą.
Krasnoludek jest jąkałą. Nazywa się Jerzy Krasnoludek.
Biedronka Onka, oficjalnie nazywa się Kazimierz Biedronka.
Wyżej podani mieszkańcy Przemieszczyc Bardzych wskazali mi kierunek, w którym pobiegł złodziej. Nie zrozumiałem ich wypowiedzi.
Świadek naoczny – sprzedawczyni sklepu „Ep”: Emilianna Zmyślna
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 11:50
Ustalone informacje:
Jestem idiotą.
Złodziej ukradł cztery złote sztabki serka topionego o smaku pieczarkowym.
Pani Zmyślna jest obdarzona ogromna wyobraźnią.
Kronika kryminalna na brudno, dodatek specjalny do wersji drugiej.
Prywatna rozmowa z miejscową czarownicą/wróżką.
(Nieoficjalna, acz dająca wiele cennych informacji.)
„To z pewnością Gerwazy Tembeszumeszaraterementatete. Jedna z moich wielkich kul mówi mi, ze jest on jedynym topionym serochochlikiem w okolicy.”
Adnotacje:
Poznać okoliczności topienia się pana Tembeszumeszaraterementatete.
Sprawdzić co oznacza słowo „chochlik”.
***
Gerwazy Tembeszumeszaraterementatete czekał na dostarczenie okupu za lato. Wiedział, że Konstanty się wywiąże z umowy – przecież miasto go denerwowało niezwykle. On był jednym z tych dziwaków, którzy w wolnych chwilach jeżdżą do lasu by tam spędzić sporo czasu... Zabawiać się z dziewiczą naturą i zabijać pająki.
Ileż można na serek czekać, do diabła!?
***
- Halo, halo piekło! Gerwazy Tembeszumeszaraterementatete na linii! Lucyferze, jesteś proszony do telefonu!
- Halo, halo Gerwazy?
- Halo, halo Lucyferze? Ile muszę czekać na serek?
- Nie wiem, ale mam chwilę czasu, więc mogę Ci go trochę potopić.
- Do diabła, dziękuję.
Zniszczę miasto, znajdę lato... Zapanuje spokój.
***
A teraz dokąd? „Za Stonką skręć w tamtą” - poszedłem. W tamtą, czyli w lewo. Bo w tą, to w prawo. Tą i tamtą... Szkoda, że jestem leworęczny, przez to ciągle się mylę.
Szedłem dalej, aż dotarłem na dworzec. Nawet do kasy biletowej mnie zaprowadził. I do wagonu...
Pojechałem przed siebie.
***
„Zapukaj pukpuk, powiedz pomarańcza i właź do środka pewnym krokiem.” - głosiła wskazówka. Okej, więc tak zrobię.
Uczyniłem to i znalazłem się w ogromnym pałacu. Fajny jest, budzi grozę. Podłoga – czarne, wyszlifowane na glanc, kamienne płyty; takie same jak na lamperiach. Zdobiony, bialutki sufit na górze. Bordowe ściany po bokach... Ale tu pusto...
„10 kroków na wprost, następnie w tamtą, marmurowymi schodami na trzecie piętro” - więc idę. Jeden schodek, dwa schodki... Przy pięćsetnym przestałem liczyć, bo się skończyły. Drabinka i klapa w podłodze. „Jazda na górę” - wchodzę.
- Kim jesteś czarnoksiężniku? - zapytałem cieniutkim głosikiem, niczym przerażone koźlątko z jakiejś bajki.
- Nie jestem czarnoksiężnikiem, skąd ten pomysł? - odparł czarnoksiężnik tajemniczo.
- Wszelkie pomysły pochodzą z Wielkiej Księgi Pomysłów. Chcę zniszczyć miasto.
- Potrzebujesz lata, wiesz gdzie je znaleźć?
- Tutaj?
- Nie kochany, ale ci pomogę.
- Ja też mogę!
- Bleh, najpierw musisz ukraść cztery złote sztabki.
„Rób co ci każe” - więc zrobię.
***
Kronika kryminalna na brudno, wersja pierwsza.
Świadkowie naoczni: Krasnoludek Ludek i Biedronka Onka.
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 12.00
„Z Biedronką Onką przed sklepem <<Epem>> widzieliśmy śmygo. Po Biegł tam!”
Do zrobienia:
Dowiedzieć się czym/kim jest 'śmygo'.
Ustalić, który produkt w sklepie „Ep” nosi nazwę „Biegł”. (Myślę, że to coś w rodzaju kaszy jęczmiennej)
Inne adnotacje:
Przesłuchiwani świadkowie byli trzeźwi.
Biedronka Onka jest niemową.
Świadek naoczny – sprzedawczyni sklepu „Ep”: Emilianna Zmyślna
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 11:50
„Gdy tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że to bandzior. Podpowiedziała mi to kobieca intuicja. Chwilę potem złapał cztery złote sztabki i wybiegł z budynku”
Ja: jak wyglądał ów bandyta? Miał jakieś znaki szczególne?
„Tak, na głowę miał naciągniętą podkolanówkę w kolorze grafitowym. Patrząc na oko, grubości 40 DEN, z lycry. To chyba nie jest dobry znak szczególny, gdyż można się go łatwo pozbyć. Nic więcej nie pamiętam. Skupiłam się przede wszystkim na podkolanówce, mam takie same. Dobra firma, nawiasem mówiąc...”
Adnotacje:
ustalić ilu karatowe były sztabki.
Poszukiwanie podkolanówki. (Być może będzie przepocona i uda nam się uzyskać kod DNA sprawcy!)
Kronika kryminalna na brudno, wersja druga.
Świadkowie naoczni: Krasnoludek Ludek i Biedronka Onka.
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 12.00
Ustalone informacje:
Jestem idiotą.
Krasnoludek jest jąkałą. Nazywa się Jerzy Krasnoludek.
Biedronka Onka, oficjalnie nazywa się Kazimierz Biedronka.
Wyżej podani mieszkańcy Przemieszczyc Bardzych wskazali mi kierunek, w którym pobiegł złodziej. Nie zrozumiałem ich wypowiedzi.
Świadek naoczny – sprzedawczyni sklepu „Ep”: Emilianna Zmyślna
Przemieszczyce Bardze, 07 III 2010, około godziny 11:50
Ustalone informacje:
Jestem idiotą.
Złodziej ukradł cztery złote sztabki serka topionego o smaku pieczarkowym.
Pani Zmyślna jest obdarzona ogromna wyobraźnią.
Kronika kryminalna na brudno, dodatek specjalny do wersji drugiej.
Prywatna rozmowa z miejscową czarownicą/wróżką.
(Nieoficjalna, acz dająca wiele cennych informacji.)
„To z pewnością Gerwazy Tembeszumeszaraterementatete. Jedna z moich wielkich kul mówi mi, ze jest on jedynym topionym serochochlikiem w okolicy.”
Adnotacje:
Poznać okoliczności topienia się pana Tembeszumeszaraterementatete.
Sprawdzić co oznacza słowo „chochlik”.
***
Gerwazy Tembeszumeszaraterementatete czekał na dostarczenie okupu za lato. Wiedział, że Konstanty się wywiąże z umowy – przecież miasto go denerwowało niezwykle. On był jednym z tych dziwaków, którzy w wolnych chwilach jeżdżą do lasu by tam spędzić sporo czasu... Zabawiać się z dziewiczą naturą i zabijać pająki.
Ileż można na serek czekać, do diabła!?
***
- Halo, halo piekło! Gerwazy Tembeszumeszaraterementatete na linii! Lucyferze, jesteś proszony do telefonu!
- Halo, halo Gerwazy?
- Halo, halo Lucyferze? Ile muszę czekać na serek?
- Nie wiem, ale mam chwilę czasu, więc mogę Ci go trochę potopić.
- Do diabła, dziękuję.