26-11-2009, 18:58
Przyszła jesień, kobieta melancholia
wkradła się jak kot w życie.
Nie, nie w przyrodę, trawy, liście,
usiadła naprzeciw mnie, przy stole.
Złota i łagodna-
z leniwie wygiętymi wargami
w ospałe niedomówienia.
Patrzy sennymi oczami,
błyskającymi pretensją.
Unosząc dłoń wymusza
łzy w ducha głębi.
Przyszła do mnie jesień-
wątła, słaba i niestabilna.
Delikatna i oschła, mimo płaczu.
Siedzi naprzeciw mnie
wymownie milcząc,
żyje śmiercią,
kocha toksycznymi
uczuciami,
płacze radosnymi chwilami.
Jest dziwnie obca,
chociaż doskonale ją znam,
jak odbicie w lustrze.
Patrzy, a ja piszę.
Drżą mi ręce, paznokcie
skrobią o kartkę.
Mówi do mnie złe rzeczy
Jedna linijka - łyk kawy.
Gorzkiej.
Smakuje nią nawet kawa.
Papieros- dym wyciąga
ze mnie chęć działania.
Po dniach wspólnego
milczenia przy stole
odezwała się niemrawo,
bez pośpiechu :
`Witaj, jestem depresja.`
wkradła się jak kot w życie.
Nie, nie w przyrodę, trawy, liście,
usiadła naprzeciw mnie, przy stole.
Złota i łagodna-
z leniwie wygiętymi wargami
w ospałe niedomówienia.
Patrzy sennymi oczami,
błyskającymi pretensją.
Unosząc dłoń wymusza
łzy w ducha głębi.
Przyszła do mnie jesień-
wątła, słaba i niestabilna.
Delikatna i oschła, mimo płaczu.
Siedzi naprzeciw mnie
wymownie milcząc,
żyje śmiercią,
kocha toksycznymi
uczuciami,
płacze radosnymi chwilami.
Jest dziwnie obca,
chociaż doskonale ją znam,
jak odbicie w lustrze.
Patrzy, a ja piszę.
Drżą mi ręce, paznokcie
skrobią o kartkę.
Mówi do mnie złe rzeczy
Jedna linijka - łyk kawy.
Gorzkiej.
Smakuje nią nawet kawa.
Papieros- dym wyciąga
ze mnie chęć działania.
Po dniach wspólnego
milczenia przy stole
odezwała się niemrawo,
bez pośpiechu :
`Witaj, jestem depresja.`