Via Appia - Forum

Pełna wersja: Pustoszeję.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Gdybym mogła zostać bogiem na czterdzieści siedem minut
Zrozumiałabym znaki których nawet nie dostrzegam
Odetchnęłabym od ludzkiej natury przesączonej uczuciami
O które nigdy nie prosiłam nawet tajemnie w modlitwie


Duszę się. Z każdą chwilą coraz trudniej złapać mi oddech. Czuję tylko gorąco bijące od środka, próbujące wydostać się na zewnątrz, wylać ze mnie, wybuchnąć jak wulkan. Tlen fizycznie przestaje istnieć, nie ma go dla mnie. Oczy są suche jak nigdy, choć organizm chce wycisnąć łzy na policzki. Usta się nie otwierają, choć muszę krzyczeć. Nogi nie pozwalają wstać, a tak bardzo pragnę wybiec teraz z tego domu i pojawić się tam, gdzie nie ma nikogo. Nawet mnie.
Od samego siebie nie można uciec. Wszystko mnie przytłacza. Nie potrafię zebrać myśli, które krążą w swoich sprzecznościach i absurdach non stop. Chcę wreszcie dotknąć wolności, czekającej na mnie za drzwiami. Nie wolno mi ich otworzyć. Niczego nie daje dwadzieścia siedem cięć, manifestacja fizyczna tego, co dzieje się w środku. I nie będę szukała usprawiedliwień, ani też nie pokuszę się o żal za tę głupotę. Bo wiem, że to przed czym uciekałam, nawet nieświadomie, w tym momencie dogoniło mnie. I jeśli przyjdzie mi obudzić się w środku nocy z myślą: muszę zamanifestować raz jeszcze – zrobię to. I jeśli poczuję jeszcze głębszy ból, a moje wnętrze będzie błagało o to, by wreszcie odpocząć – dam mu ten odpoczynek.

To pustka. Sytuacja, która nie ma wyjścia; ono nigdy się nie pojawi. Mogę założyć maskę i wierzyć, że ona stanie się moją twarzą. Nic jednak nie zmieni faktu, że funkcjonuję na warunkach nawet mi nie znanych. Chcę uwierzyć w to, że tkwię w pustce, która kiedyś się skończy, mimo że teraz tego nie widzę. Co jednak dają złudzenia w momencie, kiedy czuję trwającą agonię mnie? Jak dużo czasu będzie musiało minąć nim wszystko to wzbierze do tego poziomu, w którym nie będzie już odwrotu? Nie istnieją słowa, które wyrażą to, co teraz dzieje się w moim wnętrzu; nie istnieją ludzie, którzy mogliby zrozumieć jak bardzo jest mi z tym ciężko. Tkwię w stanie zawieszenia, ale mam już przekonanie, że niebawem upadnę. Bez żalu, porywczych decyzji podjętych pod wpływem chwilowego dołka emocjonalnego, przejawów egoistycznych prób zwrócenia na siebie uwagi. Umieram od środka. Gniję. Strasznie długo gniję. W tym momencie także boleśnie. Dochodzę do granicy, w której muszę wybrać co jest dla mnie najważniejsze.

Chcę chcieć żyć. Bo mam dla kogo. Nikt nie nadał mi prawa odbierania siebie mamie i siostrze, dla których strata mnie byłaby równoznaczna ze skreśleniem ich dalszego szczęśliwego życia. Nikt nie upoważnił mnie do zostawienia ludzi, którzy mnie potrzebują, każdego dnia, nawet w mało ważnych sprawach. Nikt nie przyłożył mi pistoletu do głowy, a mimo to czuję, że tak jest. Pragnę chcieć żyć, zawalczyć o to wszystko, ponieważ jest o co. Ale duszę się, tonę w bagnie, z każdym oddechem czuję jak ich ilość przeznaczona dla mnie ogranicza się, zbliża do zera. Mogę mieć i mam do siebie pretensje tylko i wyłącznie o jedną rzecz. Nie, nie: „jestem za gruba”, bo w dalszym ciągu jestem za chuda. I nie: „za mało się staram, jestem za głupia...”, bo od ponad roku zrobiłam wiele kroków w przód – zaczynając od nauki, kończąc na poznaniu siebie, dogłębnym. Jedyne, czego nie wybaczę sobie nigdy, do końca życia, a jeśli coś jest po nim, to do końca istnienia świata – nie jestem wystarczająco silna, by stawić temu wszystkiemu czoła. I to zdanie nie równa się stwierdzeniu „poddaję się”. Wciąż się staram, nieustannie wyciągam na wierzch cokolwiek, co doda mi choć odrobinę motywacji, by próbować się podnieść, by walczyć o oddechy.

Ale to wszystko, to wciąż za mało. Moja walka i najszczersze chęci są niczym w porównaniu do mocy tego, co rządzi w tym momencie moim wnętrzem, życiem, światem. Pół metra – jeden krok dzieli mnie od tego, przed czym uciekam już od dobrych kilku lat. Nie chcę szukać przyczyn, określać się dokładnie w czasie, odnajdować przełomów oraz wydarzeń, które wpłynęły na moje postrzeganie życia. Za późno na to, wszystko zaszło za daleko. Nie należy się skupiać na tym, co było, ale starać się wykreować jak najpiękniejszą przyszłość. Co za piękna złota rada. Jestem dumna z tego, że przyszła mi na myśl. Właśnie w takich momentach z czystym sumieniem mogę sobie pogratulować inteligencji. Tak nieskromnie, ale szczerze. Czy to jedna z ostatnich chwil, w których czuję przepływające przeze mnie impulsy szczęścia?

Kim jest bóg i dlaczego nie pyta mnie o zgodę odbierając wszystko co posiadam
Dlaczego zadaje mi pytania choć wie że nigdy nie będę w stanie odpowiedzieć
Czemu znów stoję na nieznanej mi ścieżce bez drogowskazów i oświetlenia
Czy zawsze muszę zdawać się na ślepe nadzieje że wszystko będzie dobrze
Kim jestem bym po raz kolejny poddana próbie musiała zwyciężyć
Jak uwierzyć sobie kiedy wszystkie deski ratunku idą na dno


Czasem pojawia się jedna iskra, całkowicie irracjonalna nadzieja. Kiedy kładąc się wieczorem do łóżka wierzę, że rano obudzę się i wszystko zmieni się na lepsze. Nowy dzień – nowe szanse. Pozytywnym myśleniem staram się wyprzeć wszystko, co dopada mnie i zabija od środka, ale niestety prawda jest taka, że udaje mi się to jedynie uciszyć. A po takim momencie spokoju, całość wraca do mnie ze zdwojoną siłą. Brak sposobów na obronę. Może to boli najbardziej. Tak jest i w tym momencie. Nie potrafię poprosić o pomoc, bo nie wiem nawet przed czym się chronić. Po tylu cięciach, kilka dodatkowych nie zrobi żadnej różnicy. Jeśli nie wydarzy się cud, moje ciało i tak niedługo będzie miało naprawdę małe znaczenie.

Kilkanaście nacięć, kilkanaście małych kroczków do wolności, kolejny etap zamykania za sobą drzwi do normalnego życia. Sznur zaciska się na mojej szyi coraz bardziej, nie potrafię z tym nic zrobić. Czy już zbliża się czas, w którym powinnam zacząć układać swoje rzeczy, załatwiać wszelkie niedokończone sprawy i wybaczać nawet tym, którzy na to nie zasługują? Nie boję się swojego odejścia, choć nie mogę sobie tego wyobrazić.

Pustoszeję.
Duszę się.
Odchodzę.

Konto usunięte

"Bez żalu, porywczych decyzji podjętych pod wpływem chwilowego dołka emocjonalnego" - po "porywczych" wstawiłabym przecinek Tongue

"o za piękna złota rada" - wcześniej było "najpiękniejszej", więc proponowałabym zmienić na "wspaniała", "cudowna", czy jakakolwiek inna. Po za tym, przed "złota", przecinek ;]

To chyba wszystko z błędów.

Smutne, wiesz?
Poniekąd znam kilka uczuć, o których napisałaś. Jest to jednak TYLKO "poniekąd". Bo każdy, przynajmniej moim zdaniem, czuje inaczej.

Cóż...
Piękne.
Cytat: Oczy są suche jak nigdy, choć organizm chce wycisnąć łzy na policzki.
Może by tak "chce" zastąpić słowem próbuje?
Cytat:Usta się nie otwierają, choć muszę krzyczeć.
czy muszę jest konieczne? Tu dla odmiany proponowałabym słowo chciałabym
Cytat:Chcę wreszcie dotknąć wolności, czekającej na mnie za drzwiami.
ja bym z tego przecinka zrezygnowała Smile
Cytat:I nie będę szukała usprawiedliwień, ani też nie pokuszę się o żal za tę głupotę.
pozbyłabym się "i" na początku, tę natomiast zastąpiła słwowem moją lub usunęła
Cytat:Bo wiem, że to przed czym uciekałam, nawet nieświadomie, w tym momencie dogoniło mnie.
Imho: mnie dogoniło
Cytat:Mogę założyć maskę i wierzyć, że ona stanie się moją twarzą.
Imho: że stanie się ona moja twarzą
Cytat:Chcę uwierzyć w to, że tkwię w pustce, która kiedyś się skończy, mimo(,) że teraz tego nie widzę
zmieniłabym ostatni segment + przecineczek
Cytat: Co jednak dają złudzenia w momencie, kiedy czuję trwającą agonię mnie?
raczej mnie agonię
Cytat:Jak dużo czasu będzie musiało minąć nim wszystko to wzbierze do tego poziomu, w którym nie będzie już odwrotu?
Imho: bez tego Smile
Cytat:Tkwię w stanie zawieszenia, ale mam już przekonanie, że niebawem upadnę.
może jestem przekonana?
Cytat:Dochodzę do granicy, w której muszę wybrać co jest dla mnie najważniejsze.
- raczej na której Tongue
Cytat:Ale duszę się, tonę w bagnie, z każdym oddechem czuję jak ich ilość przeznaczona dla mnie ogranicza się, zbliża do zera.
Wybacz, ale ilość czego? Zdanie wyglada na niedokończone....
Cytat:Jedyne, czego nie wybaczę sobie nigdy, do końca życia, a jeśli coś jest po nim, to do końca istnienia świata – (...) nie jestem wystarczająco silna, by stawić temu wszystkiemu czoła.
W miejscu wielokropka czegoś Ci zabrakło jak np. to, to ;P
Cytat:by próbować się podnieść, by walczyć o oddechy.
- Imho lepiej brzmiałoby o oddech...
Cytat:Za późno na to, wszystko zaszło za daleko.
- konstrukcja zdania rozbija płynność akapitu, radziłabym odrobinę zmienić na np.: Ale na to już jest za późno...
Cytat:Pozytywnym myśleniem staram się wyprzeć wszystko, co dopada mnie i zabija od środka, ale niestety prawda jest taka, że udaje mi się to jedynie uciszyć.
Imho: mnie dopada...

Edit: skończyłam
Twój tekst wygląda na dość osobisty. Temat choć, nazwę go brutalnym, przyciągnął moją uwagę. Cieńcie się...Oryginalnie... Uzależna jak niemal wszystko inne. Ból ma odciągnąć uwagę od tego co dzieje sie wokół z Tobą. Wiem co to znaczy gnić od środka, wpaść w monotonię życia. Tekst mimo kilku "ale" bardzo mi się podoba.

pozdrawiam,
Kali
Witaj,

Smutny i przejmujący tekst o wewnętrznym bólu, rozterkach i próbach radzenia sobie z nim. Gratuluję bogatego słownictwa.
Jeśli martwi Cię brak komentarzy pod Twoim tekstem - po prostu zacznij brać aktywny udział w życiu forum. Komentuj, a zostaniesz skomentowana.

MOJE SUGESTIE:


bijące od środka, próbujące wydostać się - <próbuje> ?
Oczy są suche jak nigdy, choć organizm chce wycisnąć łzy na policzki. -<próbuje wycisnąć>?
krążą w swoich sprzecznościach i absurdach non stop. - <bez przerwy>?
Od samego siebie nie można uciec. - <Od samej siebie nie można uciec>?
w tym momencie dogoniło mnie. -<mnie dogoniło>?
Sytuacja, która nie ma wyjścia; ono nigdy się nie pojawi. - <Sytuacja, która nie ma wyjścia, gdyż ono nigdy się nie pojawi.>?
na warunkach nawet mi nie znanych. - <nieznanych>?
kiedy czuję trwającą agonię mnie? - wytnij <mnie>
nim wszystko to wzbierze do tego poziomu, - wytnij <tego>
Tkwię w stanie zawieszenia, ale mam już przekonanie, że niebawem upadnę. - <mam już świadomość>?
w której muszę wybrać(,) co jest dla mnie najważniejsze.
dla których strata mnie byłaby równoznaczna ze skreśleniem - <dla których ta strata>?
którzy mnie potrzebują, każdego dnia - wytnij przecinek
zawalczyć o to wszystko, ponieważ jest o co. - o to/ o co w moim odczuciu nie brzmi tu ładnie
kończąc na poznaniu siebie, dogłębnym. - <kończąc na dogłębnym poznaniu siebie.>?
A po takim momencie spokoju, - <A po takim epizodzie złudnego spokoju>?
Sznur zaciska się na mojej szyi coraz bardziej, - <Sznur coraz bardziej zaciska się na mojej szyi>?
Nie boję się swojego odejścia, choć nie mogę sobie tego wyobrazić. - <Nie boję się odejść, choć>?

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Nie będę się zagłębiał w analizę strony technicznej tekstu, koleżanki na pewno zwróciły już uwagę na wszystkie błędy. Powiem po prostu, co sądzę o treści. Rozpisałaś na jakieś osiem akapitów to, co ja zawarłbym w jednym zdaniu - "oj, jak mi źle, jak mi smutno". Nudziłem się okropnie, bo ten tekst nie jest właściwie o niczym konkretnym, wygląda jak fragment bloga klasycznego przypadku dzieciaka zapatrzonego w subkulturę emo. Na szczęście moda na emo i żyletki już przygasa, mam nadzieję, że rzadziej będę się natykał na takie puste, pseudodekadenckie wynurzenia.
Nie podobało mi się, nie lubię takich tekstów. Ot, po prostu Smile