14-08-2010, 19:54
Głowiłem się i głowiłem gdzie by to zamieścić. Wydaję mi się, że ten dział jest najodpowiedniejszym. Jeżeli nie, to przepraszam
Z góry zaznaczam, że w tej bajce ( o ile można to tak nazwać) nie ma alegoryczności, ale za to jest morał. Utwór pisany w celu pośmiania się z samego siebie. Zapraszam do czytania!
W Chrzczanowicach nieopodal pagórka,
rosło drzewo gdzie żył Pan Wiewiórka.
Pod nim Pan Zając norę swą posiadał,
i w swym krzesełku wygodnie się rozsiadał.
Sąsiedzi ci byli w ciągłej zwadzie,
nie ufali wzajemnej, szczerej poradzie.
Nie słuchali nikogo prócz własnej osoby,
i mądrzyli się oni na wszelkie sposoby.
Aż pewnego dnia, po obfitym deszczu,
Zająca dom zalało, dostawszy cały dreszczu
zapukał do sąsiada ociekając z wody,
i mówi: „Waćpan, ręka do zgody!”
Wyciągnął mokrą dłoń na znak przyjaźni,
a w odpowiedzi dostał, że ma rozdwojenie jaźni!
Zamknęły się drzwi z niemiłym hukiem,
a Zając myśli: „Zamieszkam pod Bukiem!”
Dnia kolejnego, gdy przyszły ciemne chmury
zapowiadając zgrozę nadchodzącej wichury,
a Zając niczym dmuchawiec letni zwiał,
bo w poważaniu nową norę miał,
zawyło, zagwizdało, konary połamało!
Aż zwiewną chatę Wiewióra bezczelnie zabrało.
Szczęście w tym, że Wiewiór był cały.
Choć problem ma teraz niemały.
Głowił się będzie i wielce trudził.
Po długim namyśle, poszedł, i Zająca zbudził.
Puka w drzwi dość ładne, jako że nowe,
ledwo Zająca obaczył, już zaczyna rozmowę,
i mówi: „Panie, ten dom, który był mój,
co mieszkał pradziada mego wuj,
rozleciał się calutki w proch szary,
śnić mi się będą przez to koszmary!
Waćpanie, dopomóż, jeśli taka łaska,
a w zamian, u mnie, popuszczać będziesz paska.”
Zając przybrał dziwny wyraz twarzy,
i myśli: „O czym ten Wiewiór tak bezmyślnie marzy?”
I mówi: „Waćpanie, ty mnie nie pomogłeś,
i szczerze w to wierze, że uprzejmie mogłeś,
a teraz prosisz bym cię grzecznie przyjął,
i po tych zwadach, rękę żeś wyjął.
Toć ja, w dreszczach, pod wejściem twym stałem,
jak głupi, na przyjęcie ciepłe czekałem.
Panie Wiewiór, pomocy mi tedy nie udzieliłeś,
i najzwyczajniej w świecie się oddaliłeś.
Pamiętać to będę przez wszystkie długie zimy.
Żegnam, do widzenia, i nie stroić głupiej miny!”
Dziś Wiewiór nie ma się gdzie podziać,
a biada mu taka że nawet i odziać.
Morał tej historyjki jest potwornie ważny,
jeżeli komuś nie pomożesz, nie pomoże tobie każdy.
Z góry zaznaczam, że w tej bajce ( o ile można to tak nazwać) nie ma alegoryczności, ale za to jest morał. Utwór pisany w celu pośmiania się z samego siebie. Zapraszam do czytania!
W Chrzczanowicach nieopodal pagórka,
rosło drzewo gdzie żył Pan Wiewiórka.
Pod nim Pan Zając norę swą posiadał,
i w swym krzesełku wygodnie się rozsiadał.
Sąsiedzi ci byli w ciągłej zwadzie,
nie ufali wzajemnej, szczerej poradzie.
Nie słuchali nikogo prócz własnej osoby,
i mądrzyli się oni na wszelkie sposoby.
Aż pewnego dnia, po obfitym deszczu,
Zająca dom zalało, dostawszy cały dreszczu
zapukał do sąsiada ociekając z wody,
i mówi: „Waćpan, ręka do zgody!”
Wyciągnął mokrą dłoń na znak przyjaźni,
a w odpowiedzi dostał, że ma rozdwojenie jaźni!
Zamknęły się drzwi z niemiłym hukiem,
a Zając myśli: „Zamieszkam pod Bukiem!”
Dnia kolejnego, gdy przyszły ciemne chmury
zapowiadając zgrozę nadchodzącej wichury,
a Zając niczym dmuchawiec letni zwiał,
bo w poważaniu nową norę miał,
zawyło, zagwizdało, konary połamało!
Aż zwiewną chatę Wiewióra bezczelnie zabrało.
Szczęście w tym, że Wiewiór był cały.
Choć problem ma teraz niemały.
Głowił się będzie i wielce trudził.
Po długim namyśle, poszedł, i Zająca zbudził.
Puka w drzwi dość ładne, jako że nowe,
ledwo Zająca obaczył, już zaczyna rozmowę,
i mówi: „Panie, ten dom, który był mój,
co mieszkał pradziada mego wuj,
rozleciał się calutki w proch szary,
śnić mi się będą przez to koszmary!
Waćpanie, dopomóż, jeśli taka łaska,
a w zamian, u mnie, popuszczać będziesz paska.”
Zając przybrał dziwny wyraz twarzy,
i myśli: „O czym ten Wiewiór tak bezmyślnie marzy?”
I mówi: „Waćpanie, ty mnie nie pomogłeś,
i szczerze w to wierze, że uprzejmie mogłeś,
a teraz prosisz bym cię grzecznie przyjął,
i po tych zwadach, rękę żeś wyjął.
Toć ja, w dreszczach, pod wejściem twym stałem,
jak głupi, na przyjęcie ciepłe czekałem.
Panie Wiewiór, pomocy mi tedy nie udzieliłeś,
i najzwyczajniej w świecie się oddaliłeś.
Pamiętać to będę przez wszystkie długie zimy.
Żegnam, do widzenia, i nie stroić głupiej miny!”
Dziś Wiewiór nie ma się gdzie podziać,
a biada mu taka że nawet i odziać.
Morał tej historyjki jest potwornie ważny,
jeżeli komuś nie pomożesz, nie pomoże tobie każdy.