Via Appia - Forum

Pełna wersja: Przekleństwo
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
To opowiadanie opublikowałem również na Opowiadania.pl, jest ono trochę... hm... niedopracowane, dlatego liczę na konstruktywną krytykę.

Treść:

Przekleństwo

Mistrz Rafał obudził się sponiewierany tak jakby w czasie jego snu przemaszerował po nim cały oddział kawalerii – nic przyjemnego. Delikatnie uchylił zasłonę okna, znajdującą się akurat w zasięgu ręki – na dworze świtało dopiero. Zastanawiał się co mogło zbudzić go o tak nieludzkiej porze. Szybko jednak doszedł do tego, co było powodem jego przedwczesnej pobudki, usłyszał bowiem wściekłe łomotanie do swoich frontowych drzwi i wzburzone głosy. Podrapał się po głowie. Zwykle jeżeli już ktoś zdecydował się zapukać do jego drzwi, robił to z większym szacunkiem. W końcu był jednym z najbardziej znanych szarych magów w okolicy, kimś kogo normalny śmiertelnik nie śmiałby zdenerwować z obawy co by się z nim stało. Oczywiście nic by się nie stało, był szarym magiem do licha, nie czarnym. Z ociąganiem wstał z łóżka i zachwiał się na nogach, „starzeję się” pomyślał z westchnieniem. Przywdział swoją nieco już podniszczoną szatę, jakoś nigdy nie mógł znaleźć czasu, by zamówić nową, zarzucił na głowę kaptur, tak by swoją twarz skryć w mroku i ruszył ostrożnie na parter opierając się dłonią o ścianę podczas schodzenia ze schodów. W końcu dotarł do drzwi frontowych, wahał się chwilę, odryglował je poczym otworzył. Na zewnątrz w najlepsze trwała zażarta kłótnia. Przybysze najwyraźniej nawet nie zauważyli, że drzwi się otworzyły. Mistrz przyglądał się przybyszom z ciekawością. Byli to zaskakująco młodzi chłopak i dziewczyna, a do tego ubrani bardzo niecodziennie. Nie sposób było się pomylić patrząc na ich ubrania od razu można było poznać, że ma się przed sobą Panią Ciemności i Paladyna Światłości. Dziewczyna ubrana była bowiem w czarną dziwnie skrojoną szatę, z mnóstwem makabrycznych ozdobników takich jak rzeźbione w kości czaszki, tajemnicze złowróżbne znaki i nieodłączna różdżka za pasem. Ubranie sprawiało jednak wrażenie jakby nie było już tak czarne jak powinno być, co było raczej dziwne, ponieważ Władcy Ciemności zwykli przywiązywać wielką wagę do tego, by ich ubrania były idealnie czarne. Co do chłopaka był ubrany na biało, wszędzie gdzie się tylko dało miał poprzyczepiane do ubrania magiczne kryształki, a gdzieniegdzie również inne talizmany – Mistrz Rafał zawsze miał problem by zachować powagę wobec strojów paladynów, w każdym razie strój chłopaka też nie był w idealnym stanie. Część ozdób była oberwana, a szata nie była już tak biała jak być powinna, osiadł na niej pył gościńca. Ciekawe. Para wrzeszczała na siebie zapamiętale i gwałtownie gestykulowała. Co było i tak zaskakująco spokojnym zachowaniem z ich strony, gdy takich dwoje spotka się w normalnych okolicznościach miotają klątwami zmieniającymi najbliższą okolicę w piekiełko. Co prawda w pobliżu jego domu mogliby używać klątw do woli a i tak nic by nie wskórali. Na wszelki wypadek obłożył okolicę odpowiednimi zaklęciami. Teraz zapewne byłoby to bardzo pomocne, gdyby nie fakt, że ta dwójka ograniczyła się jedynie do przemocy słownej, a jedyne przekleństwa dotyczyły tego, co każde z nich sądzi o tym drugim. Obydwoje byli nieznośnie głośni. Maga zaczynała boleć głowa. Odchrząknął głośno. Niestety nie odniosło to żadnego rezultatu. Jego obecność dalej pozostała niezauważona. Pokręcił głową z dezaprobatą po czym krzyknął donośnym głosem:

-cisza!!!!



O dziwo zamilkli od razu. Spojrzeli na niego z zażenowaniem Paladyn ukłonił mu się lekko, a Władczyni zmierzyła wzrokiem.
-Cóż sprowadza do mnie tak dostojnych gości o tak wczesnej porze? – zapytał zgryźliwym głosem.
-Wybacz o panie ale nie mogłem zwlekać, przybyłem do ciebie tak szybko jak tylko mogłem w sprawie nie cierpiącej zwłoki....
-Co nie zmienia faktu, że ja byłam pierwsza – odezwała się dziewczyna – I to ja pierwsza powinnam przedstawić mój problem, czy cała ta twoja etykieta Paladynie to jeden wielki stek bzdur? – chłopak wzruszył ramionami –rzecz nie podobna do paladynów światłości i rzekł: - rób jak chcesz. Nasze sprawy i tak są powiązane.

-Przybyłam do ciebie Magu ponieważ sądzę, że mógłbyś pomóc mi rozwiązać pewien problem...
-Hmm, a to ciekawe, ludzie zwykle do mnie przychodzą właśnie z tego powodu... Jest tylko jedno ale, czy stać cię na moje usługi? – zapytał – nie jestem tani...
-Jestem panią ciemności – oburzyła się.
-Panią ciemności w wypłowiałym stroju – zgodził się doprowadzając ją nieomal do szału.
-Nie martw się panie, mam czym zapłacić. Chcę mieć to już za sobą. Zdejmij ze mnie ten czar, a zostaniesz sowicie wynagrodzony...
-Czar, jaki czar? – zapytał zdezorientowany.- ale tak teraz? Tutaj? Jak jeszcze w ogóle nie poznałem jego specyfiki? Nie ma mowy. – pokręcił głową. – Jeżeli mamy cokolwiek załatwić to zapraszam do środka.


-Dobrze więc - rzekł z westchnieniem, nalewając zalewając sobie wrzątkiem kawę, jeszcze chwila, a będzie nawet jako tako żywy. Trzeba poczekać tylko aż się zaparzy. - Co was do mnie sprowadza? -zapytał i wskazał im miejsce na ławie pod ścianą. Siedli na przeciwnych jej końcach widać było że nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego.
-Wszystko zaczęło się w sumie od miasteczka Kirik. Wraz z moimi ludźmi przejmowaliśmy nad nim kontrole kiedy pojawił się on – wskazała na paladyna – i oczywiście bez namysłu rzucił się na „pomoc” „bezbronnym mieszkańcom” – ostatnie słowo niemalże wypluła.
-Oczywiste jest to, że nie mogłem pozwolić, byś wymordowała całe miasto – odparł chłopak wyniośle. Dziewczyna uniosła oczy do powały:
-Wymordować! Wymordować – wy paladyni to tylko o jednym, naprawdę sądzicie że na świecie chodzi tylko o mordowanie i ratowanie dziewic?! – Z resztą po co ja to mówię.
-Ależ wierze ci moje dziecko – uspokoił ją mędrzec. – Nie stojąc po żadnej ze stron ani ciemności, ani jasności dostrzegam dużo więcej. Proszę cie kontynuuj.
-Wszystko szło gładko, przejmowaliśmy kontrolę burmistrz właśnie przysięgał nam wierność, nie było żadnej walki żadnego zabijania. Ale jak już powiedziałam przyszedł on – wskazała palcem na siedzącego nieopodal paladyna - i wywiązała się walka w wyniku której wiele osób zginęło.
-Zginęło ale z czyjej ręki?!! –zawołał chłopak – z resztą i tak zabiła byś wszystkich mieszkańców gdy tylko naszła by cię taka ochota. Zgadasz się ze mną mistrzu prawda?
Mędrzec pokręcił głową – co zaskoczyło paladyna a i dziewczyna uniosła lekko brew. – Mówiłem wam, że nie stojąc po żadnej ze stron widzę więcej. To że mroczni są „źli” nie jest równoznaczne z tym że są szaleni, ci ludzie potrzebni byli by im dużo bardziej żywi niż martwi. Martwy nie będzie płacił podatków, oddawał części zbiorów, produkował różnych przydatnych przedmiotów...
-Dokładnie – przytaknęła pani mroku. Zadowolona, że ktoś rozumie, że bycie sługą mroku nie jest równoznaczne z byciem psychopatą.
-Niech zgadnę zaczęła się prawdziwa bitwa magów – powiedział mędrzec, który nie jedną taką batalię widział. Jego klienci nie zrobili nic innego tylko przytaknęli.
-W pewnym momencie on – wskazała na paladyna - trafił w pewnego mężczyznę promieniem światłości.
-O przepraszam to byłaś ty!
-Ja atakująca promieniem światłości? Wolne żarty. – wzburzyła się dziewczyna i mistrz wiedział, że gdyby nie była taka dostojna popukała by się w czoło – W każdym razie trafiony mężczyzna zdenerwował się – zamiast zmienić się w kawałek spalonego mięsa. Co jest zwykłym efektem bycia trafionym promieniem światłości.
-Wiem, znam zasadę – przytaknął Mędrzec.
-Powiedział, żebyśmy przestali, bo nie może spokojnie zwiedzać miasta, bo od ostatniego razu jak w nim był sporo się zmieniło.
-Zasugerowałem mu, by udał się w jakieś bezpieczne miejsce on jednak odmówił. Powiedział, że zostanie tam gdzie jest i nit nie zmusi go do tego by zmienił zdanie. Poradził nam byśmy „poszli się bawić gdzie indziej”.
-Zdenerwował mnie facet więc postanowiłam go spopielić i użyć do tego ognistej kuli. Jednak gdy wymówiłam zaklęcie nic się nie stało, spróbowałam ponownie ale bez żadnego rezultatu. On spróbował wykorzystać sytuacje i mnie zgładzić – kolejny promień światłości - jednak nie udało mu się.
-Ja również nie mogłem rzucać czarów. Właściwie to od tej pory nie mogę wykonać żadnego nawet najdrobniejszego czaru.
-Ja tak samo. – przyznała dziewczyna niechętnie.
-Wygląda na to, że mężczyzna zdenerwował się na nas i w jakiś sposób zapieczętował nasze moce. – powiedział trzeźwo Paladyn
-A co zrobił tamten mężczyzna potem? – zapytał Mędrzec.
-Nic. Przeszedł obok nas rozglądając się ciekawie i chyba robiąc notatki. Ale zdaje się że byliśmy w zbyt wielkim szoku by zwracać na niego uwagę. Teraz jak o tym myślę to zachowywał się nad wyraz dziwnie.
-Ciekawe – zgodził się Mag, ale brakowało mu jeszcze kilku szczegółów do teorii która właśnie zaczęła kiełkować mu w głowie, więc zapytał:
-Na pewno to wszystko? Pomyślcie to bardzo ważne? Czy ten mężczyzna cos wam jeszcze powiedział, albo sprowokowaliście go jakoś?
-Hmm...
-Noo... Ja wcale na początku nie chciałam go rzucić kulą ognia, ale mnie sprowokował. Powiedziałam mu żeby pierdolił się z tym zwiedzaniem i swoimi radami. To wyraźnie go zdenerwowało i powiedział „sami się pierdolcie” no to wtedy nie zdzierżyłam i spróbowałam walnąć go kulą ognia...
-No i wszystko właściwie jest jasne – powiedział mag rozpierając się wygodniej w fotelu. Kawa już się zaparzyła i wypił już pół kubka. W pomieszczeniu od jakiegoś czasu wyczuwalny był już przyjemny aromat. – choć przydało by się może ustalić jeszcze parę drobiazgów. Jak wyglądał ten człowiek?
-Jak włóczęga – Powiedział paladyn – ubranie miał całe w łatach, trudno było się domyśleć ich pierwotnego koloru, na stopach miał porządne lecz znoszone buty, a na plecach taką śmieszną torbę...
-Wydaje mi się, że to był plecak. Był na nim jakiś dziwny napis w starym języku... Tylko nie mogę sobie przypomnieć...
-Ja pamiętam... Tam było napisane Punk’s not dead

Mędrzec prawie opryskał ich kawą. Bo dostał nagłego ataku śmiechu. Nie miał już najmniejszej wątpliwości kogo spotkali, a szczerze mówiąc urządził ich na perłowo. Tak jak to tylko On potrafił.
-Mam dla was dwie wiadomości – powiedział kiedy w końcu się opanował – dobrą i złą. Którą chcecie usłyszeć najpierw.
-Dobrą – Powiedział Paladyn
-Złą – Powiedziała pani mroku.
Popatrzyli na siebie z nienawiścią.
-Zdecydujcie się. – powiedział z udawaną obojętnością rozbawiony mistrz. Dziwna para mierzyła się wzrokiem. Wyglądało na to że tą batalię wygrał Paladyn.
-Dobrą – powiedziała z niechęcią dziewczyna.
-Wiem kto rzucił na was ten czar. Był to Jacek – wieczny wędrowiec.
-Jacek wieczny wędrowiec? – zawołał chłopak z niedowierzaniem – podobno pieszo okrążył cały świat dziesiątki razy. Legendy mówią, że na świecie nie ma miejsca którego nie odwiedził ani jednej wioski, ani jednego domostwa, ani jednego sklepu czy ani jednego straganu…
-Też o nim słyszałam – przyznała pani mroku. – Ale nie wierzę w niego. Wybacz Panie, ale to nie mógł być on. Jeżeli jego sława jest prawdziwa, to musiał gościć również na moim zamku. Jednak ja nigdy go nie widziałam.
-A ile ty masz lat dziecko? – zapytał mag który cały czas był rozbawiony, jeszcze się nie zorientowali że nie powiedział im złe wiadomości. – Jacek może nie odwiedzać jakiegoś miejsca przez dziesięciolecia, a nawet jeżeli odwiedza jakieś miejsce to zwykle nie ujawnia swojej tożsamości.
-Mistrzu widzę, że masz całkiem sporo informacji na temat tego mężczyzny. Może mógłbyś zdradzić kim on naprawdę jest?
-Nie widzę przeciwwskazań. Jacek jest jednym z pradawnych.
-Jest pradawnym...!!!
-...Ale w takim razie...
-nie mamy żadnych szans na odczarowanie.
-I to właśnie była ta zła wiadomość – powiedział Mag. Zastanawiając się czy jedna kawa o poranku wystarczy. Poczuł ssanie w brzuchu. Nalał sobie wody z karafki. – Na pocieszenie powiem wam tyle, że znam metody działania Jacka. Nie jest tak, że czaru nie da się zdjąć. Ten pradawny zwykł rzucać zaklęcia, które można łatwo złamać. Wystarczy tylko spełnić jakieś bardzo proste warunki.
-Warunki?
-Tak warunki. – przytaknął. – Czy domyślacie się jaki warunek musicie spełnić wy?
Obydwoje zamyślili się. Jednak ich spojrzenia z wola wędrowały ku sobie. W końcu spojrzeli na siebie z przerażeniem.
-To nie może być prawda!!!
-Nieee..
-Te warunki są nie ludzkie!!!
-Jak to nie ludzkie? – przecież całość jest bardzo prosta – powiedział mistrz któremu z kolei zaczęło burczeć w brzuchu. – Jednak byłbym wdzięczny jeżeli potwierdzicie mi że wiecie czego od was oczekuje zaklęcie Jacka.
-Mamy się pierdolić – wyrzuciła z siebie zdanie dziewczyna.
-Dokładnie tak – powiedział mistrz oddając im cześć kubkiem. – cała procedura jest bardzo prosta. Na piętrze mam pusty pokój. Udostępnię wam go za niewielką opłatą i za porady niedużo policzę...
-Ależ to nie możliwe. Nie możemy tego zrobić. Nienawidzę jej.
-A ja ciebie ty wymuskany pięknisiu. – wywrzeszczała mu w twarz. Tak że mistrza zaczęła znów boleć głowa.
-Spokojnie moi drodzy. Na nienawiść mogę znaleźć prostą sprawę. Mam tu gdzieś w kuchni butelkę krasnoludzkiego spirytusu. Spijecie się zrobicie co do was należy, a potem nawet tego nie będziecie pamiętać. Nic prostszego.
-nic prostszego? I to ma być porada wielkiego mędrca? Morze nie będę pamiętała ale będę wiedziała, że straciłam swoją czystość z tym idiotą. – Paladyn spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Tak jestem DZIEWICĄ – kontynuowała – myślisz że co jak służysz ciemności to puszczasz się naprawo i lewo? Wasze spojrzenie na rzeczywistość paladyni jest z gruntu spaczone.
-Zgadzam się – przytaknął mistrz.
-Co czyli nawet mistrz przeciwko mnie?
-Niezupełnie, tak samo uważam o ciemności. Te wszystkie wasze dziwne zasady. Na co to komu.
-To jestem skończony – powiedział chłopak – paladyn bez mocy to nie paladyn, nawet gdybym ją odzyskał złamałbym kodeks.
-To ty w ogóle dopuszczasz taką możliwość? Przyznaj się chciałbyś mi dać po głowie i zgwałcić gdzieś na boku.

Paladyna zatkało

-Nic by mu to nie pomogło – powiedział mistrz z zastanowieniem – sądzę by zdjąć czar potrzebna jest chęć obydwu stron.
-Zajebiście – nie wytrzymał Paladyn i zaraz oblał się rumieńcem i zakał ręką usta. Och jaki niewinny pomyślał mistrz. Boże dobrze że nie jestem tym zbokiem Mikołajem bo by mi się jeszcze spodobał.
-Musicie się z tym pogodzić. Życie jakie do tej pory wiedliście skończyło się. Teraz jesteście zwykłymi ludźmi.
-Ale przecież ja nic nie potrafię robić.
-obydwoje potraficie machać mieczami. To w naszym świecie daje całkiem spore szanse na zatrudnienie.
-I na szybką śmierć – dodała dziewczyna. – Jesteśmy w dupie. Cholera jasna czy naprawdę nic nie można zrobić?
Mistrz zamyślił się. Jednak w myśleniu znacznie przeszkadzało mu burczenie w brzuchu. Wkrótce trzeba będzie przygotować śniadanie. Na samą myśl o przygotowaniach znów rozbolała go głowa. Kuchnia nie była sprzątana już przynajmniej od półtora miesiąca i raczej nie można było w niej niczego normalnego przygotować. Ma przewalone, a właściwie może nie. Zaświtała mu pewna myśl.
-Z przekleństwem raczej nie – powiedział. – ale jeżeli nie macie miejsca w którym możecie się zatrzymać. Moje skromne progi stoją przed wami otworem.
Spojrzeli na niego bezrozumnie.
Zapewnię wam dach nad głową i środki do życia. W zamian za waszą służbę.
-???
-Panie?
-Czy to jest poważna oferta?
-Jak najbardziej. W prawdzie nigdy wcześniej nie miałem służby ale doszedłem już chyba do takiego wieku w którym wypadałoby jakąś nająć. Oczywiście mam kilka warunków. Musicie mi podać swoje imiona i musicie mnie słuchać. To na razie wszystko, ach no tak i nie macie mi się tu pozabijać.
-??? – były paladyn cały czas był w szoku.
-Hmm. Zgoda. Przynajmniej na jakiś czas wstąpię do Pana na służbę – powiedziała dziewczyna – i tak nie mam się gdzie podziać. Ale wolałabym nie zadawać się z nim – powiedziała kopiąc lekko paladyna, co najwyraźniej mu pomogło bo się ocknął.
-Nie martwcie się mogę porozdzielać obowiązki w ten sposób, że rzadko będziecie się spotykać.
-W takim razie ja też się zgadzam powiedział chłopak.
-W takim razie poproszę wasze imiona.
-Terami
-Evlon
-A ja jestem Rafał – powiedział mistrz – Miło mi was poznać.
-A teraz powiedzcie mi. Potrafi ktoś z was przygotować śniadanie?
-Śniadanie?!
-Tak. Jest to pierwsze zadanie dla was.
-Ale przecież ja nie zajmowałem się śniadaniami moim zadaniem jest.. było zwalczać zło
-No nie mów że nie nauczono was nawet podstawowych potraw? Przecież musieliście sobie radzić w terenie. No chyba że zawsze jadaliście w zajazdach.
-No.. nie. Ale nie potrafię przygotować niczego godnego pańskiego podniebienia.
-Nie jestem wybredny. – powiedział Mag – a teraz pozwólcie że zaprowadzę was do kuchni...











-Będziecie pracować osobno? Tak jasne. Dzieli nas raptem półtora metra – skomentował Evlon po pół godzinie. Mistrz zostawił ich przed drzwiami do kuchni i wręczył jeszcze mapę domu i okolic. Wyciągnął od nich trochę podróżnych suchych racji i gdzieś zniknął. To co zastali za drzwiami przeraziło ich. Wyglądało to niczym istne pobojowisko. Wszystko walało się wszędzie.
Dziewczyna wzruszyła ramieniem. Nie miała teraz czasu na głupie rozmowy.
-Błeee – wyrwało się jej jednak – Ta bułka chyba już potrafi sama chodzić – powiedziała prezentując coś doszczętnie spleśniałego i rzucając w paladyna ten bez słowa złapał pocisk i wyrzucił do śmieci.
-Która to już? – zapytał.
-Aż tak spleśniała to pierwsza, a tak poza tym to może 12. Widziałeś ile tu jest butelek po krasnoludzkim spirytusie i piwie.
-Setki. Myślisz, że on to pije? –zapytał.
-Raczej nie mam wątpliwości – powiedziała prezentując wielgachny kufel z napisem „własność mistrza Rafała, naplułem moje piwo nie ruszać”.
-facepalm – powiedział były paladyn.



Mistrz zaśmiał się ukradkiem. Nic tak nie łączy jak sprzątanie mojej kuchni – pomyślał. Po czym na powrót zamknął lekko uchylone drzwi i ruszył do swojej komnaty. Trzeba było przygotować plan zajęć dla swoich podwładnych, a i nauczyć też może można by było czegoś. Co by przejęli część jego obowiązków i gościli klientów. Służba to naprawdę dobry pomysł. Szkoda, że nie wpadł na niego wcześniej. Może po prostu wcześniej nie znalazł ludzi którzy by się nadawali. Któż to wie...
Mistrz Rafał obudził się sponiewierany tak jakby w czasie jego snu przemaszerował po nim cały oddział kawalerii – nic przyjemnego. Może faktycznie się czepiam, ale czułby sie zmęczony również w momencie, gdyby przemaszerował po nim oddział kawalerii podczas snu jego kolegi. Moja rada: bez jego (snu).

Delikatnie uchylił zasłonę okna, znajdującą się akurat w zasięgu ręki – na dworze świtało dopiero.
zasłony, która nie byłaby w zasiągu jego dłoni nie dałby rady odsłonić nie wstajac z łóżka Tongue Dodatkowo proponuję - na dworze zaczynało świtać.

Szybko jednak doszedł do tego, co było powodem jego przedwczesnej pobudki, usłyszał bowiem wściekłe łomotanie do swoich frontowych drzwi i wzburzone głosy. Tego? Czyli do czego?
Wybacz, ale to zdanie brzmi bardzo źle. Proponuje je podzielić - za dużo informacji w tak małej treści.


W końcu był jednym z najbardziej znanych szarych magów w okolicy, kimś kogo normalny śmiertelnik nie śmiałby zdenerwować z obawy co by się z nim stało. Imho: co mogłoby sie z nim stać...

Z ociąganiem wstał z łóżka i zachwiał się na nogach, „starzeję się” pomyślał z westchnieniem.
I znowu to samo. Polecam podzielić na części.


Przywdział swoją nieco już podniszczoną szatę, jakoś nigdy nie mógł znaleźć czasu, by zamówić nową, zarzucił na głowę kaptur, tak by swoją twarz skryć w mroku i ruszył ostrożnie na parter opierając się dłonią o ścianę podczas schodzenia ze schodów. Tam krótko, a tu kolos. Bierzemy w łapkę młotek (czytaj pióro, długopis, ołówek, kredka, klawiatura) i rozbijamy, potem dłuto i przeredagowujemy.
Tzn. Ty nie my. Tongue


W końcu dotarł do drzwi frontowych, wahał się chwilę, odryglował je poczym otworzył.
Przybysze najwyraźniej nawet nie zauważyli, że drzwi się otworzyły.
Raz: drzwi, drzwi - powtórzenie.
Dwa: otworzył, otworzyły - powtórzenie


Byli to zaskakująco młodzi chłopak i dziewczyna, a do tego ubrani bardzo niecodziennie.
Ja rozumiem, ty rozumiesz, oni też zrozumieją, ale to nie znaczy, że zdanie jest zbudowane poprawnie.

Nie sposób było się pomylić patrząc na ich ubrania od razu można było poznać, że ma się przed sobą Panią Ciemności i Paladyna Światłości. Patrz niebieski dopisek wyżej.

Dziewczyna ubrana była bowiem w czarną dziwnie skrojoną szatę, z mnóstwem makabrycznych ozdobników takich jak rzeźbione w kości czaszki, tajemnicze złowróżbne znaki i nieodłączna różdżka za pasem. Z tego zdania wychodzi, że różdżka też jest makabrycznym ozdobnikiem sukni, a nie jest.

Ubranie sprawiało jednak wrażenie jakby nie było już tak czarne jak powinno być, co było raczej dziwne, ponieważ Władcy Ciemności zwykli przywiązywać wielką wagę do tego, by ich ubrania były idealnie czarne.
powtórzenie było, było
polecam rozbić i przeredagować


Co do chłopaka był ubrany na biało, wszędzie gdzie się tylko dało miał poprzyczepiane do ubrania magiczne kryształki, a gdzieniegdzie również inne talizmany – Mistrz Rafał zawsze miał problem by zachować powagę wobec strojów paladynów, w każdym razie strój chłopaka też nie był w idealnym stanie.
Ubrany, ubrania - powtórzonko
I znowu kolos - wielki i niezdarny.


Część ozdób była oberwana, a szata nie była już tak biała jak być powinna, osiadł na niej pył gościńca.
była, była, być - no tak, nie ma to jak być...

Para wrzeszczała na siebie zapamiętale i gwałtownie gestykulowała.
Gwałtowny to raczej można wykonac ruch, ruchy, gestykulacja jest żywa.

Co było i tak zaskakująco spokojnym zachowaniem z ich strony, gdy takich dwoje spotka się w normalnych okolicznościach miotają klątwami zmieniającymi najbliższą okolicę w piekiełko.
Wiesz nie odkładaj tego młotka... Rozbijamy!


-cisza!!!! z dużej litery !!!!!!!!!!!!!!!



O dziwo zamilkli od razu. Spojrzeli na niego z zażenowaniem Paladyn ukłonił mu się lekko, a Władczyni zmierzyła wzrokiem. Zrezygnowałabym z mu i dała kropkę po z zażenowaniem.

-Cóż sprowadza do mnie tak dostojnych gości o tak wczesnej porze? – zapytał zgryźliwym głosem.
tak, tak - powtórzenie
ale w dialogu może zostać


-Wybacz o panie ale nie mogłem zwlekać, przybyłem do ciebie tak szybko jak tylko mogłem w sprawie nie cierpiącej zwłoki.... Ugh... Przed ale stawiamy przecinek...

-Co nie zmienia faktu, że ja byłam pierwsza – odezwała się dziewczyna – I to ja pierwsza powinnam przedstawić mój problem(,) czy cała ta twoja etykieta Paladynie to jeden wielki stek bzdur? – chłopak wzruszył ramionami (co jest) rzecz(ą) niepodobn(ą) do paladynów światłości i rzekł: - ®ób jak chcesz. Nasze sprawy i tak są powiązane.te nawiasy to usterki

(--)Hmm, a to ciekawe(.) (L)udzie zwykle do mnie przychodzą właśnie z tego powodu... Jest tylko jedno ale, czy stać cię na moje usługi? – zapytał – (N)ie jestem tani...

-Jestem panią ciemności – oburzyła się. Wcześniej Pani Ciemności było pisane z dużej litery, bądźmy konsekwentni

-Panią ciemności w wypłowiałym stroju – zgodził się doprowadzając ją nieomal do szału. I tu też!

-Nie martw się panie, mam czym zapłacić. Chcę mieć to już za sobą. Zdejmij ze mnie ten czar, a zostaniesz sowicie wynagrodzony... Bez "ten"

-Czar, jaki czar? – zapytał zdezorientowany(.)- ale tak teraz? Tutaj? Jak jeszcze w ogóle nie poznałem jego specyfiki? Nie ma mowy. – pokręcił głową. – Jeżeli mamy cokolwiek załatwić to zapraszam do środka. A ta kropka tam w celu? Ale prosi o wielką literkę z przodu... Jak jeszcze w ogóle - to chyba po polskiemu, nie po polsku jest.


-Dobrze więc - rzekł z westchnieniem, nalewając zalewając sobie wrzątkiem kawę, jeszcze chwila, a będzie nawet jako tako żywy. Trzeba poczekać tylko aż się zaparzy. - Co was do mnie sprowadza? -zapytał i wskazał im miejsce na ławie pod ścianą. Siedli na przeciwnych jej końcach widać było że nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. Uuu nalewając czy zalewając? Bo ja mam poważne podejrzenie, że chodziło o zalewanie... masz nadal przy sobie ten młotek i dłuto? Uważaj! Kask na głowę! Przestrzegamy przepisów Bhp... Rozbijamy!

-Wszystko zaczęło się w sumie od miasteczka Kirik. Na Twoim miejscu pozbyłabym się "w sumie"... Brrr

Wraz z moimi ludźmi przejmowaliśmy nad nim kontrole kiedy pojawił się on – wskazała na paladyna – (i) oczywiście bez namysłu rzucił się na „pomoc” „bezbronnym mieszkańcom” – ostatnie słowo niemalże wypluła. I z wielkiej litery.

--Wymordować! Wymordować – wy paladyni to tylko o jednym(,) naprawdę sądzicie że na świecie chodzi tylko o mordowanie i ratowanie dziewic?! – Z resztą po co ja to mówię. A na cóż te myślniczki? Hmmm? Zamiast przecinka polecam użycie kropeczki.

-Ależ wierze ci moje dziecko – uspokoił ją mędrzec. – Nie stojąc po żadnej ze stron(,) ani ciemności, ani jasności dostrzegam dużo więcej. Proszę cie kontynuuj. W przypadku gdy spójniki powtarzaja się ( w tej konkretnej sytuacji jest to ani, ani) zarówno przed pierwszym z nich, jak i kolejnymi (może być ich więcej niż 2) stawiamy przecinek.

-Wszystko szło gładko, przejmowaliśmy kontrolę burmistrz właśnie przysięgał nam wierność, nie było żadnej walki(i) żadnego zabijania. Ale jak już powiedziałam przyszedł on – wskazała palcem na siedzącego nieopodal paladyna - (i) wywiązała się walka w wyniku której wiele osób zginęło. I z dużej!

-Zginęło(,) ale z czyjej ręki?!! –zawołał chłopak – (z) resztą i tak zabiła byś wszystkich mieszkańców gdy tylko naszła by cię taka ochota. Zgadasz się ze mną mistrzu prawda? Przecinek przed ale! Z z dużej! Przecienk przed ale!

Mędrzec pokręcił głową co zaskoczyło paladyna(,) a i dziewczyna uniosła lekko brew. – Mówiłem wam, że nie stojąc po żadnej ze stron widzę więcej. To że mroczni są „źli” nie jest równoznaczne z tym(,) że są szaleni(.) ©i ludzie potrzebni byli by im dużo bardziej żywi niż martwi. Martwy nie będzie płacił podatków, oddawał części zbiorów, produkował różnych przydatnych przedmiotów...A ten myślnik tam został umieszczony w celu?

-Dokładnie – przytaknęła pani mroku. Zadowolona, że ktoś rozumie, że bycie sługą mroku nie jest równoznaczne z byciem psychopatą. mroku, mroku - może by tak inaczej to ująć?

-W pewnym momencie on – wskazała na paladyna - (t)rafił w pewnego mężczyznę promieniem światłości. Z dużej litery.

-O przepraszam to byłaś ty! A właśnie spacja po myślniku, tu i 3 "cytaty" wyżej (+ wszędzie) Tongue


-Powiedział, żebyśmy przestali, bo nie może spokojnie zwiedzać miasta, bo od ostatniego razu jak w nim był sporo się zmieniło. Bo, bo - powtarzasz się


-Zdenerwował mnie facet(,) więc postanowiłam go spopielić i użyć do tego ognistej kuli. Jednak gdy wymówiłam zaklęcie nic się nie stało, spróbowałam ponownie(,) ale bez żadnego rezultatu. On spróbował wykorzystać sytuacje i mnie zgładzić – kolejny promień światłości - jednak nie udało mu się. Kolejny przecinek przed ale.

-A co zrobił tamten mężczyzna potem? – zapytał Mędrzec.Zrezygnowałabym z tego

-Nic. Przeszedł obok nas rozglądając się ciekawie i chyba robiąc notatki. Ale zdaje się(,) że byliśmy w zbyt wielkim szoku by zwracać na niego uwagę. Teraz jak o tym myślę to zachowywał się nad wyraz dziwnie.
To gdzie to dłuto? Przeredagowujemy.

-Ciekawe – zgodził się Mag, ale brakowało mu jeszcze kilku szczegółów do teorii która właśnie zaczęła kiełkować mu w głowie, więc zapytał:
Zgodził? A nie stwierdził?
powtórzenie : Mu, mu - drugi raz widzę łaciatą


-Na pewno to wszystko? Pomyślcie to bardzo ważne? Czy ten mężczyzna cos wam jeszcze powiedział, albo sprowokowaliście go jakoś?To pierwsze nie jest pytaniem, więc po co pytajnik? W drugim przydałoby się przestawić szyk


-No i wszystko właściwie jest jasne – powiedział mag rozpierając się wygodniej w fotelu. Kawa już się zaparzyła i wypił już pół kubka.Już, już (ide)! Szybki jest z tym piciem kawy. Ledwie zrobiona, a już pół kubka zniknęło... Mam nadzieję, że się nie poparzył... Rozparł się w fotelu czy rozsiadł?

W pomieszczeniu od jakiegoś czasu wyczuwalny był już przyjemny aromat. – choć przydało by się może ustalić jeszcze parę drobiazgów. Jak wyglądał ten człowiek? Już przyjemny? To wcześniej nieprzyjemny był? Chciałabym przypomnieć, że zdanie w naszym języku rozpoczynamy wielką literą...

-Jak włóczęga – Powiedział paladyn – ubranie miał całe w łatach, trudno było się domyśleć ich pierwotnego koloru, na stopach miał porządne lecz znoszone buty, a na plecach taką śmieszną torbę... Poddaję się... A to powiedział dlaczego jest z wielkiej litery napisane? Bo ja tej tajemnicy pojąć nie mogę? I jeszcze zobacz jak te zdania wyglądają...

-Wydaje mi się, że to był plecak. Był na nim jakiś dziwny napis w starym języku... Tylko nie mogę sobie przypomnieć...
-Ja pamiętam... Tam było napisane Punk’s not dead Punk's not dead. Yeeaaah Big Grin Za to masz u mnie plus

Mędrzec prawie opryskał ich kawą. Bo dostał nagłego ataku śmiechu. Nie miał już najmniejszej wątpliwości kogo spotkali, a szczerze mówiąc urządził ich na perłowo. Niebieściutkie zdanka przydałoby sie połączyć... Wiesz co Ty pomyśl jak, a ja skoczę po skrzynkę z narzędziami. Przyda się... Tongue Zdanie trzecie trzeba przeredagować,ale dłuto już masz

Tak jak to tylko On potrafił.
-Mam dla was dwie wiadomości – powiedział kiedy w końcu się opanował – dobrą i złą. Którą chcecie usłyszeć najpierw.
-Dobrą – Powiedział Paladyn
-Złą – Powiedziała pani mroku.
Po raz kolejny pojawia się nierozwikłana zagadka Wielkiej litery znikającej tam, gdzie jest potrzebna... Np. w nazwie Pani Mroku. Chyba lubisz tego Paladyna skoro go wyróżniasz...


-Zdecydujcie się. – powiedział z udawaną obojętnością rozbawiony mistrz. Dziwna para mierzyła się wzrokiem. Wyglądało na to(,) że tą batalię wygrał Paladyn.

-Dobrą – powiedziała z niechęcią dziewczyna.

-Wiem kto rzucił na was ten czar. Był to Jacek – wieczny wędrowiec.

To tytuł podobny do Paladyna i Pani Mroku proponuję z wielkiej go potraktować
-Jacek wieczny wędrowiec? – zawołał chłopak z niedowierzaniem – podobno pieszo okrążył cały świat dziesiątki razy. Legendy mówią, że na świecie nie ma miejsca którego nie odwiedził(,) ani jednej wioski, ani jednego domostwa, ani jednego sklepu czy ?(ani) jednego straganu… Skoro jest "czy" to "ani" jest zbędne... Nawias i niebieska czcionka to błędy...

-Też o nim słyszałam – przyznała pani mroku. – Ale nie wierzę w niego. Wybacz Panie, ale to nie mógł być on. Jeżeli jego sława jest prawdziwa, to musiał gościć również na moim zamku. Jednak ja nigdy go nie widziałam. Mówiłam już o tym.

-A ile ty masz lat dziecko? – zapytał mag który cały czas był rozbawiony, jeszcze się nie zorientowali(,) że nie powiedział im złe(j) wiadomości. – Jacek może nie odwiedzać jakiegoś miejsca przez dziesięciolecia, a nawet jeżeli odwiedza jakieś miejsce to zwykle nie ujawnia swojej tożsamości. Jakiegoś, jakieś...


-Nie widzę przeciwwskazań. Jacek jest jednym z pradawnych.
-Jest pradawnym...!!! Przewpraszam bo ja nie w temacie... A którz to jest ten pradawny?



-nie mamy żadnych szans na odczarowanie.Ugh..

-I to właśnie była ta zła wiadomość – powiedział Mag. Zastanawiając się czy jedna kawa o poranku wystarczy. Poczuł ssanie w brzuchu. Nalał sobie wody z karafki. – Na pocieszenie powiem wam tyle, że znam metody działania Jacka. Nie jest tak, że czaru nie da się zdjąć. Ten pradawny zwykł rzucać zaklęcia, które można łatwo złamać. Wystarczy tylko spełnić jakieś bardzo proste warunki. Może: To nie tak...


Obydwoje zamyślili się. Jednak ich spojrzenia z wola wędrowały ku sobie. W końcu spojrzeli na siebie z przerażeniem. A nacóż to słowo tam wciśnięte

-Nieee..(.)

-Te warunki są nie ludzkie!!!
Moje ślepka. Ten kwas wyżera mi oczy. Jak piszemy nie z przymiotnikami?

-Jak to nie ludzkie? przecież całość jest bardzo prosta – powiedział mistrz któremu z kolei zaczęło burczeć w brzuchu. byłbym wdzięczny jeżeli potwierdzicie mi(,) że wiecie czego od was oczekuje zaklęcie Jacka. <łapie się za serce> Znowu...
Jeszcze jest zbędne - imho.]


-Mamy się pierdolić – wyrzuciła z siebie zdanie dziewczyna. Trzymaj piłę< schyla się do skrzyneczki> i wytnij ten zgrzyt.

-Dokładnie tak – powiedział mistrz oddając im cześć kubkiem. – [/color]ała procedura jest bardzo prosta. Na piętrze mam pusty pokój. Udostępnię wam go za niewielką opłatą i za porady niedużo policzę...

-Ależ to nie możliwe. Nie możemy tego zrobić. Nienawidzę jej. Wrrrrr Niemożliwy/a to jesteś Ty.
niemożliwe, nie możemy - powtórzenie tak btw.



-Spokojnie moi drodzy. Na nienawiść mogę znaleźć prostą sprawę. Mam tu gdzieś w kuchni butelkę krasnoludzkiego spirytusu. Spijecie się(,) zrobicie co do was należy, a potem nawet tego nie będziecie pamiętać. Nic prostszego.

-nic prostszego? I to ma być porada wielkiego mędrca? Morze <aaaa> nie będę pamiętała(,) ale będę wiedziała, że straciłam swoją czystość z tym idiotą. – Paladyn spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– Tak jestem DZIEWICĄ – kontynuowała – myślisz że co(,) jak służysz ciemności to puszczasz się naprawo i lewo? Wasze spojrzenie na rzeczywistość paladyni jest z gruntu spaczone.
dłuto w łapki i do roboty

-Co czyli nawet mistrz przeciwko mnie? Mam nadzieję, że nadal masz to dłuto... Trzeba przeredagować, dziwnie brzmi imho.

-Niezupełnie, tak samo uważam o ciemności. Te wszystkie wasze dziwne zasady.
Na co to komu. Jak remont to tylko dokładny... To pierwsze zdanie... Ta gramatyka to skąd?

-To jestem skończony – powiedział chłopak – paladyn bez mocy to nie paladyn, nawet gdybym ją odzyskał złamałbym kodeks.

-To ty w ogóle dopuszczasz taką możliwość? Przyznaj się(,) chciałbyś mi dać po głowie i zgwałcić gdzieś na boku.


-Nic by mu to nie pomogło – powiedział mistrz z zastanowieniem – sądzę by zdjąć czar potrzebna jest chęć obydwu stron.

-Zajebiście – nie wytrzymał Paladyn i zaraz oblał się rumieńcem i zakał ręką usta. Och jaki niewinny(,) pomyślał mistrz. Boże dobrze(,) że nie jestem tym zbokiem Mikołajem(,) bo by mi się jeszcze spodobał. Zakał? Zakrył...


-obydwoje potraficie machać mieczami. To w naszym świecie daje całkiem spore szanse na zatrudnienie.



Ma przewalone, a właściwie może nie. Zaświtała mu pewna myśl. [/color]

-Z przekleństwem raczej nie – powiedział. – ale jeżeli nie macie miejsca w którym możecie się zatrzymać. Moje skromne progi stoją przed wami otworem. Gdzie jest spawarka? EKhem... Okulry... Oślepnąć chcesz? Łączymy ostatnie dwa zdanka

Zapewnię wam dach nad głową i środki do życia. W zamian za waszą służbę. W takiej formie trzeba to połączyć. Spawaj!


-Jak najbardziej. W prawdzie nigdy wcześniej nie miałem służby(,) ale doszedłem już chyba do takiego wieku w którym wypadałoby jakąś nająć. Myyyy<płacze z rozpaczy> Wprawdzie to 1 wyraz...

Oczywiście mam kilka warunków.
Musicie mi podać swoje imiona i musicie mnie słuchać. To trzeba przeredagować. Dłuto!

To na razie wszystko, ach no tak i nie macie mi się tu pozabijać.Imho: i macie mi się tu nie pozabijać...


-Hmm. Zgoda. Przynajmniej na jakiś czas wstąpię do Pana na służbę – powiedziała dziewczyna – i tak nie mam się gdzie podziać. Ale wolałabym nie zadawać się z nim – powiedziała kopiąc lekko paladyna, co najwyraźniej mu pomogło(,) bo się ocknął.

-Nie martwcie się mogę porozdzielać obowiązki w ten sposób, że rzadko będziecie się spotykać.

-W takim razie ja też się zgadzam - powiedział chłopak.

Porównaj swoje zdanie z moim



-Ale przecież ja nie zajmowałem się śniadaniami moim(.) zadaniem jest..(.) było zwalczać zło
-No nie mów że nie nauczono was nawet podstawowych potraw? Przecież musieliście sobie radzić w terenie. No chyba(,) że zawsze jadaliście w zajazdach.

-No.. nie. Ale nie potrafię przygotować niczego godnego pańskiego podniebienia.

-Nie jestem wybredny. – powiedział Mag – a
teraz pozwólcie że zaprowadzę was do kuchni...


-Będziecie pracować osobno? Tak jasne. Dzieli nas raptem półtora metra – skomentował Evlon po pół godzinie.
Mistrz zostawił ich przed drzwiami do kuchni i wręczył jeszcze mapę domu i okolic. Wyciągnął od nich trochę podróżnych suchych racji i gdzieś zniknął. To co zastali za drzwiami przeraziło ich. Wyglądało to niczym istne pobojowisko. Wszystko walało się wszędzie.
Dziewczyna wzruszyła ramieniem. Nie miała teraz czasu na głupie rozmowy.Emmm może pomyśl nad tym fragmentem jeszcze raz


-Błeee – wyrwało się jej jednak – Ta bułka chyba już potrafi sama chodzić – powiedziała prezentując coś doszczętnie spleśniałego i rzucając w paladyna ten bez słowa złapał pocisk i wyrzucił do śmieci.
Radzę zrobic z tego nowe zdanie

-Która to już? – zapytał.
-Aż tak spleśniała to pierwsza, a tak poza tym to może 12. Widziałeś ile tu jest butelek po krasnoludzkim spirytusie i piwie.
-Setki. Myślisz, że on to pije? –zapytał.
-Raczej nie mam wątpliwości – powiedziała prezentując wielgachny kufel z napisem „własność mistrza Rafała, naplułem(,) moje piwo(,) nie ruszać”.
-facepalm – powiedział były paladyn.



Mistrz zaśmiał się ukradkiem.
-Nic tak nie łączy jak sprzątanie mojej kuchni – pomyślał. A może tak?

Po czym na powrót zamknął lekko uchylone drzwi i ruszył do swojej komnaty. Trzeba było przygotować plan zajęć dla swoich podwładnych, a i nauczyć też może można by było czegoś. A to po co?

Legenda:
P - coś jest z tym nie tak
(p) a tu czegoś brak

Jeszcze nigdy, nigdzie nie napisaam komentarza w taki sposób czyli jedno zdanie - enter, dwa zdania - enter, fragment dialogu - enter...
Mam radę, a nawet więcej. Po pierwsze, kiedy coś napiszesz odłóż to na jakis czas, a potem wróć do swojego dzieła. W ten sposób wyłapiesz dużo błędów. Po drugie: przeczytaj tekst już po jego opublikowaniu. Wiem, że jeśli zna sie tekst niemalże na pamieć, w końcu się go tworzyło, trudno jest wyłapać literówki itp, ale zawsze można na coś trafić. Dalej myśl o czytelniku. Jesteś autorem/aurorką i wiesz co chciałeś/chciałaś przekazać, ale czytający nie zawsze będę wiedzieć o co Ci chodzi. Dużo czytaj, pisz i wrzucaj. Tylko w ten sposób można poprawić warsztat.


pozdrawiam,
Kali
ps. ten komentarz nie jest złośliwy, ja po prostu taka jestem Smile

pps. Wybacz, za różnorodność dopisków. Komentarz powstawał tydzień, a ja mam takie zmiany nastrojów w ciągu dnia, ze głowa mała... Więc co dopiero w tygodniu... Big Grin
Tak po pierwsze nie zgadzam się z połową poprawek przedmówczyni. Faktem jednak jest że mamy tu trochę z lekka nadgorliwych purystów językowych. W sumie nawet się przydają, ale jakby byli zbyt namolni nie krępuj się i daj po łapkach.
Teraz do rzeczy.
Technicznie masz jeszcze troszkę braków, zdarzają Ci się powtórzenia, a i błąd gramatyczny czasem się pojawi. O interpunkcji nie wspominam bo się na tym nie znam i wiesz co? dobrze mi z tym Smile
Za to frazę masz świetną, a i pomysły niezłe. Przyznam Ci się że uśmiałem się serdecznie przy niektórych tekstach. No i "Pradawny" w postaci Punkola z kostką na plecach... ech aż żem się rozmarzył.
Słowem napisane prościutko, miejscami nawet z lekka nieporadnie, ale mimo to fajne. Oby tak dalej. Nie przesłyszałeś się, chcę więcej Smile
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo zabawne. Moim zdaniem zupełnie złamałeś konwencję i znakomicie ci się to udało. Mógłbyś napisać ciąg dalszy, bo pomysły masz bardzo dobre.

Jak można nie umieć zrobić śniadania?

Uwierz że można.. Spotkałem takiego kulinarnego antytalenta który zaparzył herbatę zimną wodą Smile
Gorzki