18-05-2020, 11:05
O tym, że w mieście jest cudowny obraz pierwszego sekretarza dowiedziano się przypadkiem. Ktoś chlapnął pod budką z kwasem chlebowym, że już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej i zabrzmiało to na tyle wiarygodnie i złowieszczo, że trafiło do magistratu, na biurko naczelnika ds. informacji i propagandy. Naczelnik, przez wszystkich nazywany „Strugaczką” z powodu małego ołóweczka, który miał między zębami, zapoznał się z notatką; siorbnął spory łyk kawy zbożowej i znieruchomiał, utkwiwszy wzrok w zasuszonej paprotce.
- Daliśmy się omamić wizją przewidywalnego świata – wycedził naczelnik i nacisnąwszy przycisk interkomu, wrzasnął. – Wszyscy do mnie!
Miasto zasypiało z oporami, nakarmione kryminałem o dziesięciu murzynkach z cyklu telewizyjnych przedstawień teatralnych „Kobra” i kubańskimi pomarańczami, które nie wiedzieć czemu, trafiły do sprzedaży akurat teraz. Wiatr bawił się płachtą wczorajszej gazety, przyklejając ją do spiżowej twarzy bohatera ruchu robotniczego, opartego nonszalancko o zdobyczny karabin i nic nie zapowiadało nadchodzącego końca tego, do czego wszyscy zdołali już przywyknąć.
A tymczasem, w pokoju naczelnika trwała narada z udziałem wszystkich wyższych urzędników wydziału ds. informacji i propagandy. Wydział zajmował cały mroczny strych gmachu przy ulicy Manifestu Lipcowego 10. Niestety nic nie uradzono, bo ludzie zaczęli ziewać jak mopsy i poirytowany tym naczelnik stwierdził, że idzie do domu, poradzić się żony, a nazajutrz zbiorą się ponownie, żeby zrobić z jej rad jakiś użytek.
Pobieda naczelnika Strugaczki przetoczyła się przez uśpione miasto, podskakując na wybojach i z piskiem opon wchodząc w zakręty. Strugaczka myślał o tym wszystkim, co się wydarzyło i co może się wkrótce wydarzyć, jeśli nie podejmie odpowiednich kroków urzędowych.
Żona naczelnika spała w swoim ulubionym fotelu. Na jej kolanach spoczywał spory kawałek wydzierganego na drutach szalika. Naczelnik uśmiechnął się na ten widok i najpierw wyłączył śnieżący telewizor, a potem dotknął jej ramienia, a ona aż podskoczyła wyrwana z koszmarnego snu i chwytając zsuwającą się z kolan robótkę, wyrecytowała:
- Jedno małe Murzyniątko
Poszło teraz w cichy kątek,
Gdzie się z żalu powiesiło –
Ot, i koniec Murzyniątek!
-cdn-