Via Appia - Forum

Pełna wersja: Jedna noc
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W wieku lat określonej ilości przedawkowałam życie. Odcięli mi nagle prąd, wodę, kanalizację i internet. Wyłączyli mózg, organizm i uczucia. Odebrali darmową przepustkę - bilet na bujanie się, śpiewanie i podróżowanie. Zaktualizowali w swoich bazach moje dane, na stosie plików zawierającym: akt urodzenia, dyplom magisterki, wyniki obdukcji, nagrodę w dziedzinie astrofizyki, świadectwa ślubów i rozwodów oraz testament-spadek - dokładając akt zgonu. Pobrali próbki włosów do prób termołupieżowych, spakowali moje diamenty i kilka jpg-ów ze zdjęciami do szufladki z moim osobistym peselkiem.

Potem przeszłam przez komorę, w której nastąpiła totalna degradacja ciała, a następnie rekonstrukcja i doprowadzenie go do stanu idealnego. Odświeżona, umalowana, pachnąca chmurami i przebrana w szaty z tatuaży, których treść stanowiły walki elfów - zostałam następnie przesłuchana, a moje dzieje zgrabnie zgrano w mp3-kę o wielkości 7Mb. Później wyprano mi totalnie mózg i jako czysta postać przekroczyłam kolejny próg ewolucji. Dostałam kolejny bilet - magnetyczną kartę na wszystkie środki transportu, jeden z moich diamentów zawieszono mi na szyi, okryto peleryną.

Jechałam pociągiem czasu wiele, nie rozróżniając dni i nocy, poprzez pustynię, która niezmiennie pozostawała w kolorze sepii, w kombinacji kolorystycznej o wartościach R:94 G:38, B:18. Drżały mi ręce i czułam chłód. Lokomotywa zawyła przeciągle, jak pies z obitymi żebrami, następnie zatrzymała się na stalowosinej stacji, zagwizdał i wyrzygał z siebie parę - poczułam się jak w czarno-białym filmie z motywem pociągu i rozdarcia wewnętrznego głównego bohatera. Chłód się nasilał, a szarawa wilgoć trawiła moją pelerynę. Pociąg odjechał rozpływając się w obowiązkowej mgle i zapadającej ciemności, zostawiając za sobą zapach palonych jesienią wilgotnych liści.

Straciłam poczucie jakiegokolwiek bycia. Czułam, że jestem, ale mnie nie było. Zdawało mi się, że mnie nie ma, a przecież stałam. Istniałam lecz tego nie czułam. Nie bałam się, tylko drżałam, wraz z drgającym powietrzem. Nie szukałam telefonu, ani noclegu, nie rozglądałam się za taksówką czy chociaż wozem drabiniastym. Wiedziałam, ze nikogo tu nie ma. Nie odczuwałam żadnej wewnętrznej potrzeby i nie zastanawiałam się nad tym. Ale wolności też nie odczuwałam.

Ruszyłam przed siebie - po to tylko by iść, by wiszący na szyi diament jak zwykle odbijał się o moją klatkę piersiową dając mi coś w rodzaju satysfakcji, coś w rodzaju siły i niezależności. Nie byłam ciekawa, co jest dalej.

Szłam po ekranach, monitorach i plazmach wyświetlających filmy. Stąpałam więc po roześmianych, myślących lub całujących się twarzach. Deptałam po biegających z pistoletami bandydatach, szeryfach i bohaterskich policjantach, po zakonnicach i po roztańczonej gromadzie francuskich tancerek. Tu sweterek w serek, tu taka żona, tam zupa pomodorowa, dobra. I probówek cała hala, świetlne miecze i artysta. Wietnam, wieżowce i krewetki. Tango, kabaret i bunkry. I karnawał, gondole i maski, tramwaj zwany pożądaniem i kotka na gorącym blaszanym dachu. I animacje. Światła, błyski, migotanie. Migotanie i jednolita, wąska kreska w towarzystwie pikania zwieniającego się w jednostajny pisk. I akcja - reakcja. Reanimacja. Zielone ludki w rękawiczkach i zielone płyny. I oczy drżące, gorące. Lusterko. Oczy zielone. Do dziś.
Hm. Mam mieszane uczucia względem tego tekstu. Z jednej strony jest ładnie napisany, ciekawie, bardzo ciekawie się zaczyna. Niestety końcówka mnie rozczarowała. Brak jakiejś pointy sprawił, że poczułem się oczukany! Big Grin Liczyłem na jakiś kop na koniec, a tu po równi pochyłej atmosfera zjechała do poziomu, jak ta linia i pikanie zmieniające się w pisk...

Kilka chochlików i sugestii:

"Lokomotywa zawyła przeciągle, jak pies z obitymi żebrami, następnie zatrzymał(a) się na "

"wilgość" - wilgoć

"Straciłam poczucie jakiegokolwiek bycia. Czułam, że jestem i nie byłam." - powtórzenie, tu akurat gryzie w oczy.

"Byłam i stałam, " - i znowu. Domyślam się, że to celowy zabieg? Wg mnie się sprawdził się, jeśli tak. "Bycie" jakoś drażni mnie w oczy, w przeciwieństwie do "stania" i "czucia".

"Nie bałam się, tylko drżałam, wraz z powietrzem, które drżało widocznie." - again, powtórzenie "drżenia" kłuje w gałki.

"I karnawał,, gondole i maski(,,)"

Pozdrawiam
-rr-
Miniatura ładnie napisana. Ładnie ujęty został cały ten wątek życia. Świetne metafory przewijają się przez cały tekst, potrafisz zaciekawić czytelnika. Masz dar opisowości, bardzo ciekawie piszesz, przeplatasz ze sobą różne zwroty i wyrażenia. Brawo, tekst mi się bardzo spodobał, chociaż spodziewałem się jakiejś... nieco innej końcówki Big Grin A poczułem się jakbym oglądał teledysk do "Frantic" Mety Big Grin
A mnie się podoba. Świetny warsztat, gratuluję. Bardzo ładnie i plastycznie to wszystko opisywałaś.
'Obowiązkowa mgła' jest super :-))
Metamorfoza napisana jest wystrzałowo. Przejście ze strefy komunikacji emocjonalnej do popkultury i pokolenia mtv jest brilliant. Doszukuje się miejscami nawet nutki cynizmu, z jakim bohaterka wspomina w 'co' się przemienia.
Natomiast w światach filmowych konwenansów...
Well, you can't feel the coldness of the other side of the screen ;-)
Namaste, Tygerski
Pozostaje mi tylko podzelić zdanie przedmówców: świetnie, obrazowo i ciekawie napisane. Metafory istotnie bardzo ładneBig Grin
Nie wiem, czy mam coś do dodania od siebie...chyba wszystko już zostało powiedzianeSmile
Gratuluję dobrej miniaturki!

Błędów nie będę wytykał, bo widzę, że wytknął już Root, a nie ją jeszcze poprawione.

Pozdrawiam
Dis