25-12-2018, 12:58
Dla mnie, pod melancholią, to zaszczyt.
Odchodzili zawsze o tej porze roku:
kiedy słońce przesypuje smak owoców,
księżyc przepędza młodą krew
i przelewają się w kielichy kwiatów kobiety.
Pan Bóg podbiera od drogi. Po staremu.
Jakby wiązał swój koniec z końcem, w jedno powrósło.
Wyłuskanych z ławek, cienia chałup przesiał,
zostawiając zgoniny pamięci.
Od ośmiu lat mam odpowiednią cerę,
podebraną, tym razem nie przez Bronka,
od skrystalizowanego rzepakowego miodu.
Pażdziernik spopielił przenoszone pędy.